Balansując sympatycznym złem
[ - recenzja]
Szlachetni bohaterowie ratują świat… Nie, wróć. W
„Darkenie” Katie Ashwin kibicujemy tym, którzy zazwyczaj stoją po drugiej stronie barykady, tym których plany niweczą herosi, tym, których bez litości wyrzynaliśmy w grach. Złym i okrutnym Mrocznym Władcom oraz ich dwulicowym poplecznikom.
„Darken” autorstwa Katie Ashwin jest komiksem internetowym ukazującym się od grudnia 2003. Publikowany ze zmienną regularnością zdołał przez te lata zgromadzić wielu fanów. Jego akcja toczy się w świecie w znacznym stopniu skopiowanym z Dungeons and Dragons: pojawiają się mroczne elfy, smoki, skomplikowana struktura zaświatów i piekielnych wymiarów. Główny bohater, warlord Gort, próbuje zdobyć władzę nad światem – w czym, najczęściej z bardzo przyziemnych powodów, pomaga mu drużyna złożona z barwnych i interesujących osobników. Jeden w drugiego to czarne charaktery, czerpiące radość i zysk z oszustwa, rozboju i morderstw, choć trzeba zauważyć, że ze złem w „Darkenie” sprawa nie jest tak prosta, o czym za chwilę.
By nie było żadnych nieporozumień co do natury bohaterów – Gort zaraz na samym początku komiksu próbuje renegocjować pakt z demonem. Okazuje się to bardzo złym pomysłem, kończy jego śmiercią i zsyłką do piekła. Na szczęście Mefistofeles, władca Ósmego Kręgu, potrzebuje usług śmiertelnego wojownika i Gort dostaje drugą szansę. Musi znaleźć trzy artefakty znane jako Regalia Zła, które pomogą demonowi zostać absolutnym panem Piekieł. Gort w trakcie wykonywania zadania będzie mógł też wykorzystać nowo zdobyte moce by zdobyć władzę, wywrzeć zemstę i szerzyć ogólne zniszczenie. Będąc krwiożerczym, megalomańskim, złośliwym draniem nie odrzuciłby takiej propozycji – nawet gdyby miał możliwość swobodnego wyboru. Wydostawszy się z piekła nasz bohater rusza w podróż, by zgromadzić pomocników niezbędnych dla wykonania zadania. Już na samym początku przystaje do niego tchórzliwy drow Komiyan, który naprawdę nie jest taki zły, jak na członka rasy mrocznych elfów, które czczą Mefistofelesa ofiarami z własnych rodaków. Kolejno dołączają starzy znajomi: kapłanka boga zniszczenia Mink, najbardziej popularna z całej obsady „Darkena” (jeśli sądzić po ilości fanowskich rysunków jej poświęconych) oraz Casper Lockwood, amoralny złodziej, który uważa, że najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu jest wbicie mu noża w plecy. Listę głównych bohaterów zamyka Jill, seryjna mężatka, której małżonkowie mają niepokojącą tendencję do przedwczesnego umierania i zostawiania jej majątku. Przy tak dobranych postaciach nie dziwimy się, kiedy oszukają nazbyt ufnego smoka, czy usuną z tego świata kogoś, kto był na tyle nieostrożny, by się do nich obrócić tyłem.
Złodziej kontempluje zdradę, kapłanka ją planuje, a czarna wdowa zastanawia jak bardzo jest zyskowna.
Niestety, zaraz po interesującym i nietypowym początku komiks nurkuje w koleiny wytyczone przez setki poprzedników. Zebrawszy bowiem drużynę Gort rusza w misję, będącą szczytem oryginalności – by zabić potwora. W końcu te duże miecze, które nabędziemy za nagrodę, pomogą nam lepiej wypełnić wolę Władcy Piekła, prawda? Kiedy jednak wydaje się, że „Darken” będzie kolejną historią typu „zabij monstrum, złup jego legowisko, przerwa na plotki w tawernie i czas na kolejny loch” – zaczyna być lepiej. Do głosu dochodzi przeszłość anty-bohaterów Gortowej drużyny. Zyskują głębię, historię, rodziny i zobowiązania. A te mogą nie współgrać z planami wysłannika Mefistofelesa. Ponieważ bohaterowie obsadzają całe spektrum zła z charakterologicznego systemu Dungeons and Dragons, zaczynają zastanawiać się jak najlepiej obrócić efekty krucjaty Gorta na swoją korzyść. Tworzą się potajemne sojusze, są zrywane, rozkwita intryga a jednocześnie wszyscy muszą zachować przynajmniej pozór jedności, bo dawni wrogowie, obrońcy dobra oraz piekielni rywale Mefistofelesa próbują dobrać im się do skóry. I mimo tego bagażu bohaterowie „Darkena” okazują się być zaskakująco sympatyczni.
Najbardziej godny zaufania w tym gronie? Niedźwiedź.
Autorka „Darkena” – Katie Ashwin – postawiła przed sobą trudne zadanie, bo przedstawienie złych protagonistów w ukazującym się przez lata komiksie wcale nie jest łatwe. Stworzenie osobnika, który mimo swych zdrad, łajdactw i mordów nie traci sympatii czytelnika, wymaga zręczności. Jak długo bowiem można interesować się przygodami drania zabijającego niewinnych mieszkańców krainy, zanim nie zaczniemy marzyć, by ktoś skończył z nim w malowniczy sposób? Bohaterom „Darkena” zło jednak uchodzi na sucho i czytelnik życzy im sukcesu – lub przynajmniej interesującej klęski.
Powszechnie stosowanym wyjściem w tej sytuacji jest nie pokazywać za bardzo skutków działań naszych ulubionych łotrów oraz kazać im walczyć z kimś jeszcze gorszym od nich. I tak „Darken” ma swój przydział obłąkanych kultystów, potworów i czarnych elfów bardziej krwiożerczych niż biedny, zmaltretowany Komiyan, a główny przeciwnik Gorta jest naprawdę, naprawdę paskudny. Na szczęście dla jakości komiksu autorka nie poszła tylko w rozczłonkowania i dekapitacje tych gorszych „złych”. Są miejsca, w których jasne staje się, że Gort ma na rękach krew wielu niewinnych ludzi, a drow Komiyan (choć nie taki zły jak na drowa, czczącego demona) jednak tego demona czci. Przy czym zachowanie członków drużyny jest zrozumiałe, oparte na łatwo pojmowalnych motywach chęci zysku, żądzy władzy i zemsty oraz wynika z ich własnej woli. Ashwin nie próbuje niczego usprawiedliwiać trudnym dzieciństwem czy szkolną traumą.
Po co ratować świat, skoro możesz nim rządzić?
Poza tym mają na tyle interesujące charaktery, doprawione dawką humoru, że czytelnik może z zainteresowaniem śledzić ich losy. Megaloman Gort jako psychopatyczny rzeźnik ma swoje momenty. Caspar Lockwood jest naprawdę sympatycznym towarzyszem do rozmowy w barze – trzeba tylko uważać, by nie wspomnieć o gotówce, którą ma się za pasem. Mink jest honorowa, kocha swą rodzinę i stara się uwolnić matkę, błękitną smoczycę spod więżącego ją czaru – by wspólnie mogły narzucić tyrańską władzę okolicznym krainom. Nawet Jill, czarna wdowa, dba o edukację sierot. Odpowiednio wykształcone wyrosną przecież na skuteczniejszych złodziei. Dodatkowo, jeśli ktoś ma problemy z lubieniem takiej bandy, może czerpać pocieszenie z faktu, że wobec splątanej sieci oszustw i podstępów oraz dyszących im na karki wrogów, ich plany mają słabe szanse na powodzenie.
Grafika „Darkena” zasługuje na odrębną wzmiankę. Przechodzi przez typową ewolucję komiksów internetowych. Zaczyna od rysunku dość kiepskiej jakości, w czerni i bieli, miejscami z posmakiem mangi. Jednak nie należy się tym zniechęcać, bo umiejętności autorki szybko ulegają poprawie, pojawia się kolor, a z czasem komiks wyrabia sobie przyciągający wzrok styl, z którym nie spotkałem się nigdzie indziej. Dodatkowo, od samego czarno-białego początku historia rozwija się dość płynnie. Widać, ze Ashwin wyznaczyła sobie cel, do którego chce dojść i mimo pewnych potknięć konsekwentnie tam zmierza.
Z tym komiksem tym bardziej warto się zapoznać, że wedle wszelkich znaków na ziemi i niebie zachodzących w krainach „Darkenu” – oraz zapowiedzi na stronie autorki, finał komiksu nastąpi przed końcem tego roku. Rozwijane przez wiele części wątki zostaną w końcu zamknięte. Będzie można zobaczyć czy bohaterowie poprzez wzajemne knowania sami wymierzą sobie sprawiedliwość i czy jego piekielny patron Gorta ma w zanadrzu jakąś finalną zdradę.