Dwunasty numer „Znakomiksu” miał premierę w Lublinie na TRACH!-u. To jeden z nielicznych magazynów komiksowych (publikujących głównie historyjki obrazkowe), jakie ostały się na rynku. Czy faktycznie epoka czasopism komiksowych chyli się już ku końcowi? Czy nie są one w stanie konkurować z albumami?
Różnorodność, świeżość i optymizm
[„Znakomiks 12” - recenzja]
Dwunasty numer „Znakomiksu” miał premierę w Lublinie na TRACH!-u. To jeden z nielicznych magazynów komiksowych (publikujących głównie historyjki obrazkowe), jakie ostały się na rynku. Czy faktycznie epoka czasopism komiksowych chyli się już ku końcowi? Czy nie są one w stanie konkurować z albumami?
Redaktorzy „Znakomiksu” postawili przede wszystkim na dłuższe historie publikowane w odcinkach, pojawiają się jednak również kilkuplanszowe shorty oraz nieliczne teksty publicystyczne. W tym momencie niewątpliwie o sile czasopisma stanowią dwa dłuższe komiksy („Jen” i „Dinostia”) oraz występy specjalnych gości właśnie w krótkich formach. Dla przypomnienia – na łamach magazynu pojawili się m.in. Mateusz Skutnik, Hubert Ronek i Marek Turek.
Przejdźmy może do krótkiego omówienia komisów, które składają się na numer dwunasty.
„Jen” – scen. Andrzej Baron, rys. Karolina Tadych
Interesująca, lekko cyberpunkowa fabuła, gdzie jeden z bohaterów za pomocą androidów chce dokonać zemsty. Mimo tego, że historia jest przewidywalna, jest dobrze prowadzona i czyta się ją z zaciekawieniem. Uwagę czytelnika przykuwają rysunki. Starannie wykonane ołówkiem plansze, z ciekawymi sposobami kadrowania i często pojawiającymi się dużymi rysunkami z mnóstwem dopracowanych szczegółów. Tadych inspiruje się komiksami ze stajni TopCow, co widać zwłaszcza na rysunkach przedstawiających główną bohaterkę. Mimo że niektóre elementy szwankują, to warstwa graficzna jest dobrze dobrana do scenariusza, co sprawia, że komiks jest spójny.
«Jen»
„Czarna gwiazda” – scen. Ireneusz Mazurek, rys. Adam Mateja
Tylko fakt, że to dopiero drugi odcinek, usprawiedliwia ten komiks. Na razie nie wiadomo za bardzo, o co chodzi, jednak sporo tu niedociągnięć, zarówno w warstwie fabularnej jak i graficznej. Narracja się rwie, dopełniają ją niezbyt dobre dialogi, nie wiadomo po co wstawiono scenę seksu, która sprawia wrażenie wypełniacza miejsca. W warstwie graficznej jest sporo do poprawienia. Decydując się na realistyczny rysunek, trzeba być bardzo konsekwentnym w tym, w jaki sposób się rysuje. Mateji momentami gubią się proporcje, gra perspektyw też nie jest do końca udana, a niektóre kadry są po prostu słabe. Ale widać tu potencjał, na razie jednak niewykorzystany.
„Pieśń mroku” – scen. Wojciech Kiszka, rys. Eryk Stańko
To jest komiks, przez który naprawdę trudno przebrnąć. Dlaczego? Jest zdecydowanie zbyt zagęszczony graficznie, troszkę przegadany i w sumie mało interesujący. Rysunek sprawia wrażenie nieporadnego, brak zróżnicowania planów, niezbyt dobre ujęcia postaci i statyczność.
„Dinostia” – scen. Pat Mills, rys. Clint Langley
«Mohort strażnik»
Bardzo dobry, pełen ironii i groteski komiks, którego akcja rozgrywa się w świecie, gdzie rasą panującą są dinozaury, a ludzie stanowią tylko pokarm lub przyrząd do zabawy. Dużo tu humoru, niekoniecznie smacznego, ale jednak zabawnego i dobrze pasującego do klimatu historii. Profesjonalne rysunki Langleya bardzo dobrze współgrają z fabułą. „Dinostia” to udany komiks, chyba najlepszy w tym numerze.
„Ofiarowanie” – scen. i rys. Daniel Grzeszkiewicz
Historia jest ciekawa, jednak sposób narracji skutecznie utrudnia jej odbiór. Komiks jest zbyt gęsty, zbyt naładowany kadrami, by sprawnie się go czytało. Gdyby autor rozciągnął swoje dziełko o kilka stron, na pewno byłoby dużo lepiej.
„Mohort strażnik” – scen. i rys. Adam Święcki
Kolejny z shortów Święckiego z cyklu „Przebudzone legendy”. Fabularnie ciekawy (ale bez rewelacji), jednak graficznie wciąż czegoś brakuje. Sposób kładzenia plam czerni sprawia bardziej wrażenie przypadkowości niż zamierzonego działania. Komiks przez to jest miejscami nieczytelny, co utrudnia jego odbiór.
„Ulubione miejsce” – scen. i rys. Marek Turek
«Pieśń mroku»
Ta historia została stworzona na konkurs komiksowy odbywający się w Lucernie. Temat konkursu brzmiał „camping”. Turek przewrotnie gra z tematem, obracając losami bohaterów jak kołem fortuny. Graficznie jest nieźle (widać jednak, że to Turek sprzed kilku lat), choć momentami szwankują ujęcia dłoni.
„On” – scen. i rys. Daniel Grzeszkiewicz
Tu już jest dużo lepiej niż w poprzednim komiksie tego autora. Ta jednoplanszówka nie jest przeładowana i chyba pomysł też dużo ciekawszy…
„Insekt” – scen. i rys. Arkadiusz Lorenc
Jednoplanszówka, banalna w swej treści, ledwie przyzwoita w rysunku.
Warstwa tekstowa to kilka krótkich omówień konkretnych tytułów, tekst o przygotowywanym kolekcjonerskim albumie Tadeusza Baranowskiego, artykuł – autorstwa Szarloty Pawel – radzący, jak przedstawiać w komiksie ruch, tekst o relacjach komiksu i muzyki oraz ciekawy felieton Andrzeja Barona o tym, jak powinni się zachowywać twórcy komiksów.
Jako dodatek do magazynu dołączona została płyta zawierająca okładki wcześniejszych numerów magazynu, kilka punkowych komiksów zagranicznych – raczej przeciętnych, krótki komiks Jacka Frąsia – raczej słaby, oraz filmy (np. prezentujący szczecińską ekipę deskorolkową) i wideoklipy.
„Znakomiks” to dobry, ciekawy magazyn, publikujący przede wszystkim komiksy autorów, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki na rynku komiksowym. Poziom komiksów jest zróżnicowany, zdarzają się naprawdę dobre fragmenty. Możliwe, że magazyn ten stanie się wylęgarnią młodych talentów, czego wydawcom, przyszłym autorom, no i nam – czytelnikom – życzę.