„Modlitewnik narodowy” to drugi komiks Marcello Quintanilhi wydany w Polsce. Jest to jednak dzieło zupełnie inne od „Wolframu”, w którym na stu osiemdziesięciu stronach autor w niezwykle dynamiczny sposób przedstawił jedno zdarzenie trwające kilkanaście, może kilkadziesiąt minut. Tym razem dostajemy sześć krótkich, ale za to niezwykle poruszających, nasyconych emocjami i wieloznacznych opowieści opisujących życie kilku osób.
Człowiek w teatrze życia codziennego
[Marcello Quintanilha „Modlitewnik narodowy” - recenzja]
„Modlitewnik narodowy” to drugi komiks Marcello Quintanilhi wydany w Polsce. Jest to jednak dzieło zupełnie inne od „Wolframu”, w którym na stu osiemdziesięciu stronach autor w niezwykle dynamiczny sposób przedstawił jedno zdarzenie trwające kilkanaście, może kilkadziesiąt minut. Tym razem dostajemy sześć krótkich, ale za to niezwykle poruszających, nasyconych emocjami i wieloznacznych opowieści opisujących życie kilku osób.
Marcello Quintanilha
‹Modlitewnik narodowy›
Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że głównym motywem wszystkich historii zawartych w „Modlitewniku narodowym” jest swoista gra pozorów uprawiana przez ich bohaterów. We wszystkich opowieściach jak bumerang wraca wątek udawania, sprawiania wrażenia, czy też odgrywania swoistego spektaklu na potrzeby innych. W otwierającej komiks historii obserwujemy dziewczynę, żyjącą w związku z mężczyzną, który zdaje się być zainteresowany przede wszystkim samym sobą i własnymi pasjami. Choć żyją obok siebie i nawet ze sobą rozmawiają, to najwyraźniej nie potrafią się dogadać. Ich rozmowy autor porównuje do rozmów piłkarzy próbujących coś ze sobą ustalić podczas meczu na wypełnionym po brzegi hałaśliwymi kibicami stadionie. Analogia sama w sobie zresztą jest bardzo interesująca i oczywista, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że autor jest Brazylijczykiem i stara się sportretować swoich zakochanych w futbolu rodaków. Te komunikacyjne kłopoty przeszkadzają jednak najwyraźniej tylko dziewczynie – jej partner nawet nie dostrzega problemu, a ona jest coraz bardziej zmęczona udawaniem, że wszystko jest w porządku.
Druga opowieść, zatytułowana „Modlitewnik narodowy” jest chyba najmniej jednoznaczna. Czytamy tu bowiem wyznania dziewczyny dotyczące dnia, w którym została wyrzucona ze szkoły. Nie jest powiedziane dlaczego tak się stało, można się tylko domyślać, że w grę wchodziła tu jakaś forma wykorzystania, przemocy, z którą dziecko nie potrafi sobie poradzić. Nie umie nazwać tego, co się stało, ani zrozumieć reakcji dorosłych. Może tylko mówić o swoich uczuciach i emocjach, które sprawiają, że czuje się pusta w środku. Ten monolog autor również ilustruje pewną metaforą, ale tym razem jej znaczenie jest trudniejsze do uchwycenia. Poza tym, w tej historii niezwykle istotną rolę odgrywa warstwa wizualna. Są tu sekwencje, w których nie pada ani jedno słowo, ale możemy za to oglądać niezwykle wymowne kadry.
„Bitwa na kwiaty” to tytuł kolejnej krótkiej historii, a właściwie opisu drobnego epizodu, jaki miał miejsce podczas zabawy karnawałowej w Rio. Widzimy grupę zamaskowanych klownów, pośród których jest jeden zwierzający się z pewnego zdarzenia ze swojego dzieciństwa. Jest to jednak tylko pretekst, do refleksji o tym, że w życiu nieustannie coś trzeba przed innymi udawać, grać role, które nie zawsze nam odpowiadają. Te wspomnienia zderzone zostały z incydentem, jaki miał miejsce podczas zabawy. Przeszłość i teraźniejszość znów zatem mieszają się ze sobą, jako tło refleksji o tym, co jest społecznie akceptowane, a co nie. Niewinny epizod z przeszłości, może być punktem wyjścia do napiętnowania kogoś na całe życie, a czyn, który w gruncie rzeczy jest przestępstwem, może stać się powodem do dumy. I fakt, że zdarzyło się to w czasie karnawału trudno uznać, za usprawiedliwienie.
W kolejnej opowieści obserwujemy krótką scenkę rozgrywającą się podczas nocy świętojańskiej. Podstarzały kierowca taksówki pozwala sobie na zbyt śmiałe żarty i nadmiernie spoufala się ze swoimi pasażerkami, co jest o tyle problematyczne, że jedna z nich jest prawdopodobnie niepełnoletnia. Czy rzeczywiście są to jednak tylko niewinne żarty? Gdzie przebiega granica pomiędzy dopuszczalną żartobliwością, swoistą rubasznością akceptowaną społecznie a niestosownym zachowaniem? Czy nostalgia i wspominanie starych czasów, gdy było się młodym i przystojnym, może stanowić tu jakieś usprawiedliwienie? Autor nie potępia tu zachowania kierowcy, stara się raczej zrozumieć specyficzna mieszankę emocji i atmosfery nocy świętojańskiej, która doprowadza go do takich zachowań.
„Fenomen w swojej klasie” to tytuł opowieści również zbudowanej na retrospekcji. Widzimy jak cyrkowa akrobatka podczas występu wspomina bez sentymentu swoją szkolną przeszłość. Przemoc w szkole, brak zrozumienia w rodzinie to główne elementy tego niezbyt przyjemnego obrazu, który pojawia się w jej głowie podczas wykonywania trudnych ewolucji na oczach publiczności. Tom kończy się poruszającą i chyba najlepszą w całym komiksie opowieścią o konsekwencjach wypadku drogowego. Podczas, gdy ratownicy próbują wydobyć ze zniszczonego autobusu rannego mężczyznę, ten raz po raz tracąc przytomność przenosi się do swojej przeszłości i wspomina relacje łączące go z córką i żoną. Autor w intrygujący sposób najpierw buduje więź czytelnika z walczącym o życie bohaterem, by później pokazać go w zupełnie innym świetle. Tym razem Quintanilha również unika jednoznacznych ocen moralnych, choć mógłby przecież wskazać, kogo należy tu potępić. Twórcę komiksu zdecydowanie bardziej niż formułowanie łatwych ocen interesuje jednak zrozumienie całej sytuacji w jej złożoności.
Narracja w komiksie jest bardzo impresyjna. Wiele rzeczy trzeba sobie tutaj dopowiedzieć, samodzielnie uzupełniając niepełny obraz kreowany przez autora. Podobnie jest w warstwie graficznej. Rysunki są tu szkicowa, brakuje wielu kresek, które domknęłyby przedstawiane obrazy, co wymusza na odbiorcy większą koncentrację, skupienie i zaangażowanie w dopełnianie rysunków. Autor odwołuje się do tej samej stylistyki, którą znamy z „Wolframu”, choć rysunki są nieco bardziej ulotne. Monochromatyczne plansze rysowane suchym pędzlem zostały uzupełnione rastrami przywołującymi skojarzenia z mangowymi grafikami. Marcello Quintanilha dużo uwagi poświęca mimice swoich bohaterów, dzięki czemu na ich twarzach doskonale widać cały wachlarz różnorodnych emocji. W tej opowieści ma to kluczowe znaczenie, bo często to co najważniejsze pozostaje niewypowiedziane. Uwagę zwraca także oryginalne kadrowanie, pozwalające na akcentowanie tych elementów narracji, które są istotne z punktu widzenia rozwoju opowieści, szczególnie w tych sekwencjach, w których nie padają żadne słowa i obraz ma mówić sam za siebie.
„Modlitewnik narodowy” to bez wątpienia komiks specyficzny, który z kilku powodów nie wszystkim się spodoba. Po pierwsze, jest to raczej próba zachęcenia czytelnika do refleksji, niż jednoznaczna i wyrazista ideologicznie ocena opisywanych zjawisk. Autor pokazując kilka epizodów z życia Brazylijczyków mówi o ważnych problemach, ale unika formułowania jednoznacznych ocen i potępiania występujących tu postaci. Zamiast tego stara się ukazać różne wymiary danej sytuacji. W dzisiejszej atmosferze, wymuszającej na nas często bezrefleksyjne opowiadanie się po jednej czy drugiej stronie rozmaitych sporów ideologicznych, taka wstrzemięźliwość może budzić kontrowersje. Po drugie, choć Marcello Quintanilha porusza w swoim komiksie ważne problemy społeczno-kulturowe, zazwyczaj nie mówi o nich wprost. Podczas lektury czytelnik musi sam sobie dopowiadać wiele szczegółów, uzupełniając niepełny obraz wykreowany przez autora. W konsekwencji niektóre historie mogą być interpretowane na różne sposoby. Znajdziemy tu refleksje na temat przemocy, także tej jej formy mającej podłoże seksualne, relacji rasowych, stereotypów, problemów w komunikacji i wzajemnego zrozumienia – a właściwie jego braku. O ile w każdej z sześciu historii dominuje inny temat, o tyle wszystkie łączy traktowanie życia jako swoistego spektaklu. Każdy z bohaterów tych historii kogoś udaje, gra określoną rolę, nawet wtedy, gdy ma świadomość, że jest ona niezgodna z jego wyobrażeniem o sobie i innych. Po trzecie wreszcie, ze wszystkich opowieści wyłania się dość przygnębiające przesłanie. Wygląda bowiem na to, że nie ma możliwości wyrwania się z tego kręgu. Bez względu na wszystko człowiekowi pozostaje bowiem tylko jedno – założyć z powrotem maskę i dalej tkwić w ramach wyznaczonych przez spektakl, w którym przyszło mu grać. Te trzy cechy „Modlitewnika narodowego” decydują jednak równocześnie o wyjątkowości tego komiksu i sprawiają, że warto poświęcić trochę czasu na zagłębienie się z życiowych dramatach jego bohaterów.