Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Orson Scott Card
‹Wezwanie Ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWezwanie Ziemi
Tytuł oryginalnyThe Call of Earth
Data wydania10 maja 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklPowrót do domu
ISBN978-83-7648-705-2
Format284s. 142×202mm
Cena32,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wezwanie Ziemi

Esensja.pl
Esensja.pl
Orson Scott Card
« 1 4 5 6 7 »

Orson Scott Card

Wezwanie Ziemi

Tylko że to nie były gibony, prawda? I odgłosy dochodziły z sypialni, do której wchodziło się krętymi schodami. Wpadające przez okno w dachu światło księżyca oświetlało jej drogę, kiedy wbiegała po schodach na palcach, po cichu, ponieważ wiedziała, że zastanie męża, Obringa, z jakąś ladacznicą w swoim łóżku, a to było niesłychanym pogwałceniem wszelkich zasad przyzwoitości. Czy on w ogóle się z nią nie liczy? Ona nigdy nie sprowadza kochanków do domu, prawda? Nigdy nie pozwala, żeby pocili się na jego pościeli, prawda? Jakaś sprawiedliwość musi istnieć i to będzie wspaniała scena zranionej dumy, kiedy Kokor wyrzuci kurewkę z domu bez ubrania! Dziwka będzie musiała wracać nago, a Kokor zobaczy, jak Obring będzie ją przepraszał i jak będzie próbował wszystko naprawić, składając jej przyrzeczenia i skomląc, ale teraz nie ma już co do tego żadnych wątpliwości, Kokor nie odnowi z nim kontraktu, a on zobaczy, co się dzieje z mężczyzną, który zdradza ją w żywe oczy.
W zalanej światłem księżyca sypialni Kokor zastała Obringa pochłoniętego dokładnie taką czynnością, jakiej się spodziewała. Nie widziała jego twarzy ani twarzy kobiety, której bez reszty poświęcał uwagę, ale nie potrzebowała ani dziennego światła, ani szkła powiększającego, by wiedzieć, co to wszystko oznacza.
– Obrzydliwość – powiedziała.
Zadziałało to zgodnie z jej oczekiwaniami. Najwyraźniej nie usłyszeli, jak wchodzi po schodach, i jej głos zmroził Obringa. Znieruchomiał. Po chwili odwrócił głowę i z głupią miną spojrzał na nią.
– Kyoka! Wróciłaś wcześniej.
– Powinnam była się domyślić – odezwała się kobieta na łóżku. Jej twarz nadal pozostawała ukryta za gołymi plecami Obringa, ale Kokor od razu rozpoznała ten głos. – Twoje przedstawienie jest takie marne, że przerwali je w połowie.
Kokor nie zwróciła uwagi na obelgę, nie zauważyła, że w głosie Sevet nie było śladu zażenowania. Myślała tylko o jednym: To dlatego musiała znaleźć nową kryjówkę; nie dlatego, że jej kochankiem jest ktoś sławny, ale żeby ukryć prawdę przede mną.
– Setki twoich wielbicieli chciałyby się z tobą walić co wieczór – szepnęła. – Ale ty musiałaś mieć mojego męża.
– Och, nie bierz tego tak do siebie! – Sevet wsparła się na łokciach. Jej piersi opadły na boki. Kokor bardzo podobał się widok tych obwisłych piersi, była zachwycona, że w wieku dziewiętnastu lat Sevet wyglądała na dużo starszą i grubszą od niej. Obring jednak pragnął tego ciała, wykorzystywał to ciało na łóżku, na którym tyle nocy sypiał obok doskonałego ciała Kokor. Jak mogło go w ogóle podniecać takie ciało, skoro tyle razy widział rano nagą Kokor po kąpieli?
– Nie korzystałaś z Obringa, a on jest taki słodki – ciągnęła Sevet. – Gdybyś kiedykolwiek pofatygowała się go zadowolić, nie spojrzałby na mnie.
– Przepraszam – wymamrotał Obring. – Nie chciałem.
Co za oburzająca, dziecinna reakcja! Kokor jednak udało się stłumić wściekłość. Powściągnęła ją, jakby zamknęła huragan w butelce.
– To był przypadek, prawda? – szepnęła. – Potknąłeś się i upadłeś, ubranie zsunęło się z ciebie i zupełnie przypadkowo znalazłeś się na mojej siostrze?
– To znaczy… Chciałem to przerwać, w ciągu tych wszystkich miesięcy…
– Miesięcy! – powtórzyła Kokor.
– Już nic nie mów, pieseczku – wtrąciła Sevet. – Tylko pogarszasz sprawę.
– Nazywasz go „pieseczkiem”? – zapytała Kokor. Obie tak nazywały nastolatków, którzy do nich wzdychali, kiedy osiągnęły dojrzałość.
– Był taki chętny – odparła Sevet, wyślizgując się spod Obringa. – Po prostu nie mogłam go tak nie nazwać i jemu się to podoba.
Obring usiadł na łóżku. Nie próbował się zakryć; było jasne, że tego wieczoru akt miłosny przestał go interesować.
– Nie przejmuj się tym, Obring. – Sevet zaczęła zbierać ubranie z podłogi. – Ona i tak odnowi z tobą kontrakt, bo inaczej ludzie by o niej gadali. Będzie odnawiać z tobą kontrakt tak długo, jak tylko będziesz chciał, po to tylko, żeby powstrzymać cię przed rozpowiadaniem tej historii.
Kokor zobaczyła, jak brzuch Sevet się fałduje, jak jej piersi się kołyszą, kiedy się pochylała. A jednak to ona wzięła sobie jej męża. Na domiar wszystkiego musiała mieć nawet jego. To było nie do zniesienia.
– Zaśpiewaj – szepnęła Kokor.
– Co? – zapytała Sevet, odwracając się do niej i zakrywając się suknią.
– Zaśpiewaj pieśń, ty dawalko, tym swoim ładnym głosem.
Sevet popatrzyła w oczy Kokor i wyraz rozbawienia połączonego ze znudzeniem zniknął z jej twarzy.
– Teraz nie będę śpiewać, ty mała idiotko!
– Nie dla mnie – rzekła Kokor. – Dla ojca.
– A co jest z ojcem? – Sevet wykrzywiła się w udawanym współczuciu. – Och, czy mała Kyoka na mnie doniesie? Będzie się śmiał. A potem weźmie Obringa na popijawę!
– Pieśń pogrzebową dla ojca – dodała Kokor.
– Pogrzebową? – Teraz Sevet wyglądała na zdezorientowaną, zmartwioną.
– Kiedy ty tu rżnęłaś się z mężem swojej siostry, ktoś zamordował ojca. Gdybyś była człowiekiem, przejęłabyś się tym. Nawet gibony opłakują swoich zmarłych.
– Nie wiedziałam… Skąd miałam wiedzieć?
– Szukałam cię po wszystkich twoich kryjówkach. Odeszłam w trakcie przedstawienia, straciłam pracę, żeby cię odszukać i powiedzieć ci o ojcu, a oto gdzie cię znalazłam i co robiłaś.
– Jesteś kłamczuchą. Czemu miałabym wierzyć?
– Ja nigdy tego nie zrobiłam z Vasem – wyznała Kokor. – Nawet wtedy, kiedy mnie błagał.
– Nigdy cię o to nie prosił! Nie wierzę w twoje kłamstwa!
– Powiedział mi, że choć raz chciałby posiąść kobietę, która jest naprawdę piękna. Kobietę, której ciało jest młode, smukłe i słodkie. Ale odmówiłam, bo jesteś moją siostrą.
– Kłamiesz. Nigdy cię o to nie prosił.
– Może kłamię. Ale prosił.
– Nie Vas!
– Vas! Ma duży pieprzyk na wewnętrznej stronie uda. Odmówiłam mu, bo jesteś moją siostrą.
– O ojcu też kłamiesz.
– Leżał w kałuży krwi. Zamordowany na ulicy. Nie jest to dobra noc dla naszej kochanej rodziny. Ojciec nie żyje. Ja zostałam zdradzona. A ty…
– Nie zbliżaj się do mnie!
– Zaśpiewaj dla niego – powiedziała Kokor.
– Na pogrzebie, o ile nie kłamiesz.
– Zaśpiewaj teraz.
– Ty mała kuro, ty mała kaczko, nigdy nie będę śpiewać na twój rozkaz!
Od dawna dokuczała Kokor, że gdacze i kwacze, zamiast śpiewać – nie było to nic nadzwyczajnego, lecz pogarda i odraza w głosie Sevet wzburzyły Kokor do takiego stopnia, że nie mogła się opanować. Nie mogła już powstrzymać burzy, która nią targała.
– No właśnie! Na mój rozkaz już nigdy nie zaśpiewasz!
Jak kot zadała cios, ale nie pazurem, tylko pięścią. Sevet podniosła gwałtownie ręce, żeby osłonić twarz. Kokor jednak nie zamierzała poranić twarzy siostry. Nie twarz była obiektem jej nienawiści. Nie, trafiła pięścią w miejsce, w które celowała, pod brodą Sevet, w gardło, gdzie krtań pozostawała ukryta pod grubą warstwą ciała, gdzie znajdowało się źródło głosu.
Siostra nie wydała żadnego dźwięku, choć od siły ciosu poleciała do tyłu. Upadła, chwytając się za gardło; skręcała się na podłodze, dławiąc się, pokasłując. Obring krzyknął i skoczył naprzód, klękając przy niej.
– Sevet! – zawołał. – Sevet, nic ci nie jest?
Tylko bełkotała w odpowiedzi, a potem zaczęła się dusić i kaszleć. Krwią. Kokor widziała jej krew na udach Obringa. Krew z gardła Sevet, pobłyskująca czernią w świetle księżyca. Jak ci smakuje w ustach, Sevet? – pomyślała. Jakie to uczucie mieć ją na swoim ciele, Obring? Jej krew, jak dar dziewicy, mój podarunek dla was obojga.
Sevet strasznie charczała.
– Wody! – krzyknął Obring. – Przynieś wody, Kyoka, żeby przepłukać jej usta. Ona krwawi, nie widzisz? Coś ty jej zrobiła!
Kyoka podeszła do umywalki – swojej umywalki – wzięła filiżankę – swoją filiżankę – i przyniosła ją napełnioną Obringowi, który spróbował wlać trochę wody do ust Sevet. Ona jednak wypluła wodę, krztusząc się, łapiąc z trudem oddech, dusząc się krwią.
– Lekarza! – zawołał Obring. – Sprowadź lekarza! Bustiya mieszka obok, jest lekarką, przyjdzie.
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Żony i mężowie
— Jędrzej Burszta

Tegoż twórcy

Zaprogramowany chłopiec
— Agata Rugor

Skoki czasowe i puszczanie bąków
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Nadduszo, zlituj się!
— Jędrzej Burszta

Bliski krewny Endera
— Konrad Wągrowski

Napisane ręką apologety
— Jędrzej Burszta

Kosmiczna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Cudzego nie znacie: Jadą, jadą Mleczną Drogą siostrzyczka i brat…
— Michał Kubalski

Cień…izna
— Jakub Gałka

Ach ten Card!
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.