WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Wezwanie Ziemi |
Tytuł oryginalny | The Call of Earth |
Data wydania | 10 maja 2011 |
Autor | Orson Scott Card |
Przekład | Edward Szmigiel |
Wydawca | Prószyński i S-ka |
Cykl | Powrót do domu |
ISBN | 978-83-7648-705-2 |
Format | 284s. 142×202mm |
Cena | 32,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wezwanie ZiemiOrson Scott Card
Orson Scott CardWezwanie ZiemiLuet rozpoznała jedynie jego insygnia, ponieważ Rasa wyglądała na przestraszoną… nie, właściwie nie. Takiego stanu emocjonalnego Luet jeszcze nigdy u niej nie widziała. W szeroko rozwartych oczach błyszczały łzy, twarz nie świadczyła już o zdecydowanym charakterze, lecz była obwisła i zmęczona, jak gdyby w sercu Rasy kłębiły się emocje, których jej oblicze nie potrafiło wyrazić. – Gaballufix nie żyje – oznajmiła Rasa. To wiele wyjaśniało. W ciągu ostatnich miesięcy Gaballufix był wrogiem – zgraja jego płatnych tolczoków terroryzowała ludzi na ulicach, a potem oddziały jego zamaskowanych i anonimowych żołnierzy terroryzowały ludzi jeszcze bardziej, kiedy ostentacyjnie pilnowały, aby obywatele Basiliki czuli się „bezpiecznie”. Kiedyś jednak Gaballufix był również mężem Rasy, ojcem jej dwóch córek, Sevet i Kokor. Kochali się wtedy, a więzi rodzinnych nie można ot tak zerwać, przynajmniej w pojęciu kobiety takiej poważnej jak Rasa. Luet nie była więzostruktorką, tak jak jej siostra Hushidh, ale wiedziała, że Rasa nadal czuje więź z Gaballufixem, mimo że potępiała jego wszystkie ostatnie działania. – Współczuję wdowie po nim – powiedziała Luet – ale cieszę się w imieniu miasta. Hushidh jednak spojrzała badawczo na żołnierza. – Przypuszczam, że ten człowiek nie przyniósł ci tej wiadomości, cioteczko Raso. – To prawda – potwierdziła Rasa. – O śmierci Gaballufixa dowiedziałam się od Rashgallivaka. Rashgallivak został mianowany… nowym Wetchikiem. Luet wiedziała, że był to druzgocący cios. Oznaczało to, że mąż Rasy, Volemak, który był Wetchikiem, nie ma teraz żadnego majątku, żadnych praw, żadnej pozycji w klanie Palwashantu. A Rashgallivak, który był jego zaufanym służącym, zajmował teraz jego miejsce. Czy na świecie nie ma już honoru? – Kiedy Rashgallivak osiągnął ten zaszczyt? – Przed śmiercią Gaballufixa. Oczywiście Gab go mianował i jestem pewna, że zrobił to z niekłamaną radością. Jest więc jakaś sprawiedliwość w tym, że Rash objął przywództwo nad klanem Palwashantu, zajmując również miejsce Gaballufixa. Szybko pnie się po drabinie społecznej. Podczas gdy inni spadają. Roptat także zginął dziś wieczorem. – Nie! – szepnęła Hushidh. Roptat był przywódcą partii sprzyjającej Gorayni, ugrupowania, które próbowało uchronić Basilikę od nadchodzącej wojny między Gorayni a Potokgavanem. Jaka była szansa na utrzymanie pokoju po jego śmierci? – Tak, obaj dziś zginęli – potwierdziła Rasa. – Przywódcy obu partii, które wprowadziły rozłam w naszym mieście. Ale najgorsza z tego wszystkiego jest pogłoska, że obu zabił mój syn Nafai. – Nieprawda! – zaprzeczyła Luet. – To niemożliwe. – Tak myślałam – oświadczyła Rasa. – Nie obudziłam was z powodu tej pogłoski. Teraz Luet w pełni zrozumiała, dlaczego na twarzy cioteczki Rasy maluje się niepokój. Nafai był jej chlubą, młodzieńcem błyskotliwym… i kimś więcej – Luet dobrze wiedziała, że Nafai jest również bliski Nadduszy. To, co się jemu przydarzyło, było ważne nie tylko dla tych, którzy go kochali, lecz również dla miasta, a może dla świata. – A więc ten żołnierz ma wiadomości o Nafaiu? – zapytała Luet. Rasa skinęła żołnierzowi, który do tej pory siedział w milczeniu. – Nazywam się Smelost – przedstawił się i wstał. – Pilnowałem bramy. Zobaczyłem, jak podchodzi dwóch mężczyzn. Jeden z nich położył kciuk na ekranie i komputer zidentyfikował go jako Zdoraba, skarbnika Gaballufixa. – A drugi? – zapytała Hushidh. – Był zamaskowany, ale miał na sobie rzeczy Gaballufixa. Zdorab się do niego zwracał tym imieniem i usiłował mnie przekonać, żebym nie kazał mu kłaść kciuka na ekranie. Ale musiałem to zrobić, ponieważ zamordowano Roptata i próbowaliśmy nie dopuścić do ucieczki zabójcy. Powiedziano nam, że mordercą jest najmłodszy syn Rasy, Nafai. Gaballufix nam to powiedział. – A więc czy kazał pan Gaballufixowi położyć kciuk na ekranie? – zapytała Luet. – Przysunął się do mnie i szepnął: „A jeżeli mordercą jest ten, który wysunął to fałszywe oskarżenie?”. Cóż, tak właśnie niektórzy z nas myśleli, że Gaballufix oskarża Nafaia o zamordowanie Roptata, żeby zatuszować własną winę. A potem ten żołnierz – ten, którego Zdorab nazywał Gaballufixem – położył kciuk na ekranie i komputer podał imię „Nafai”. – Co pan wtedy zrobił? – zapytała Luet. – Sprzeniewierzyłem się przysiędze i rozkazom. Natychmiast wymazałem jego imię i pozwoliłem mu przejść. Byłem przekonany, że… że jest niewinny. Że nie zabił Roptata. Ale jego wyjście z miasta zostało zarejestrowane, a także to, że go wypuściłem, wiedząc, kim jest. Nic sobie z tego nie robiłem, bo pierwotny meldunek pochodził od Gaballufixa, a oto stał przede mną jego skarbnik z chłopcem. Pomyślałam sobie, że Gaballufix nie mógłby zaprotestować, skoro był tam jego człowiek. W najgorszym razie groziła mi utrata pracy. – Tak czy owak pozwoliłby pan mu wyjść – powiedziała Hushidh. – Nawet gdyby nie towarzyszył mu człowiek Gaballufixa. Smelost patrzył na nią przez chwilę, a potem uśmiechnął się półgębkiem. – Byłem stronnikiem Roptata. To absurd uważać, że mógłby go zabić syn Wetchika. – Nafai ma dopiero czternaście lat – zauważyła Luet. – To absurd uważać, że mógłby kogokolwiek zabić. – Wcale nie – zaprzeczył Smelost. – Powiadomiono nas, że znaleziono ciało Gaballufixa. Z odciętą głową. I bez ubrania. Mogłem jedynie wywnioskować, że Nafai zdjął ubranie ze zwłok Gaballufixa. Że prawie na pewno Nafai i Zdorab go zabili. Nafai jest duży jak na czternastolatka, jeżeli naprawdę ma tylko tyle lat. Jest już mężczyzną. Mógł to zrobić. Zdorab – to mało prawdopodobne. – Smelost zachichotał kpiąco. – Teraz to i tak nie ma znaczenia, bo wyleją mnie z pracy. Obawiam się jednak, że powieszą mnie za współudział w morderstwie, bo pozwoliłem mu wyjść. Dlatego przyszedłem tutaj. – Do wdowy po zamordowanym? – zapytała Luet. – Do matki domniemanego mordercy – poprawiła ją Hushidh. – Ten człowiek kocha Basilikę. – Tak – potwierdził żołnierz – i cieszę się, że o tym wiecie. Nie wypełniłem obowiązku, lecz zrobiłem to, co uważałem za właściwe. – Potrzebuję porady. – Rasa spoglądała na przemian na Luet i Hushidh. – Ten człowiek, Smelost, przyszedł do mnie po ochronę, bo uratował mojego syna. A tymczasem mój syn uważany jest za mordercę i teraz przypuszczam, że naprawdę może być winny. Nie jestem wodną wieszczką. Nie jestem więzostruktorką. Co jest słuszne i właściwe? Czego chce Naddusza? Musicie mi powiedzieć. Musicie mi poradzić! – Naddusza nic mi nie powiedziała – oznajmiła Luet. – Wiem tylko to, co tu dziś usłyszałam. – A jeżeli chodzi o interpretację – dodała Hushidh – widzę tylko to, że ten człowiek kocha Basilikę i że zaplątana jesteś w sieć miłości, która uniemożliwia ci podjęcie decyzji. Zginął ojciec twoich córek, a ty je kochasz – i jego też, nawet jego kochasz. Wierzysz jednak, że zabił go Nafai, a swojego syna kochasz jeszcze bardziej. Szanujesz również tego żołnierza i masz wobec niego dług honorowy. A przede wszystkim kochasz Basilikę. Nie wiesz jednak, co musisz zrobić dla dobra swojego miasta. – Wiem, na czym polega mój dylemat, Shuya, natomiast nie wiem, jak go rozwiązać. – Muszę uciekać z miasta – rzekł Smelost. – Myślałem, że może mnie pani ochronić. Wiedziałem, że jest pani matką Nafaia, ale zapomniałem, że jest pani wdową po Gaballufixie. – Wcale nie – zaprzeczyła Rasa. – Już wiele lat temu zerwałam z nim kontrakt. Od tamtej pory żenił się wielokrotnie. Moim mężem jest teraz Wetchik. Lub raczej człowiek, który kiedyś nim był, a teraz jest zbiegiem bez ziemi, którego syn może się okazać mordercą. – Uśmiechnęła się z goryczą. – W tej kwestii nie mogę nic zrobić, ale mogę pana ochronić, i tak uczynię. – Nie możesz, cioteczko Raso – odezwała się Hushidh. – Za bardzo jesteś związana z tymi wszystkimi tajemnicami. Rada Basiliki zawsze cię wysłucha, ale nie będzie, polegając wyłącznie na twoim słowie, ochraniać żołnierza, który uchybił obowiązkom. Oboje będziecie ponosić przez to jeszcze większą winę. – Czy tak mówi więzostruktorka? – zapytała Rasa. – Tak mówi twoja uczennica – odparła Hushidh – która wyjaśnia ci to, co sama byś wydedukowała, gdybyś nie była taka zdezorientowana. Po policzku Rasy spłynęła łza. – Co się stanie z moim miastem? Luet nigdy nie widziała, żeby Rasa, ta wspaniała nauczycielka, mądra i poważana kobieta, była tak przestraszona, tak niepewna siebie. Status siostrzenicy, uczennicy, którą wybrano, by mieszkała w jej domu, był największym zaszczytem, jaki mógł spotkać młodą kobietę w Basilice. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Żony i mężowie
— Jędrzej Burszta
Zaprogramowany chłopiec
— Agata Rugor
Skoki czasowe i puszczanie bąków
— Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Nadduszo, zlituj się!
— Jędrzej Burszta
Bliski krewny Endera
— Konrad Wągrowski
Napisane ręką apologety
— Jędrzej Burszta
Kosmiczna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Cudzego nie znacie: Jadą, jadą Mleczną Drogą siostrzyczka i brat…
— Michał Kubalski
Cień…izna
— Jakub Gałka
Ach ten Card!
— Konrad Wągrowski