Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Orson Scott Card
‹Wezwanie Ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWezwanie Ziemi
Tytuł oryginalnyThe Call of Earth
Data wydania10 maja 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklPowrót do domu
ISBN978-83-7648-705-2
Format284s. 142×202mm
Cena32,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wezwanie Ziemi

Esensja.pl
Esensja.pl
Orson Scott Card
« 1 3 4 5 6 7 »

Orson Scott Card

Wezwanie Ziemi

– Wetchik, mój Volemak, powiedział, że kieruje nim Naddusza. – Rasa wyrzuciła z siebie te słowa z goryczą. – Cóż to za przewodniczka? Czy Naddusza mu powiedziała, żeby przysłał moich synów z powrotem do miasta, gdzie nieomal ich zabito? Czy Naddusza zrobiła z mojego syna mordercę i zbiega? Cóż Naddusza wyprawia? Najprawdopodobniej nie ma z tym nic wspólnego. Gaballufix miał rację; mój ukochany Volemak postradał zmysły, a nasi synowie zostali wciągnięci w jego szaleństwo.
Luet nie mogła już dłużej tego słuchać.
– Wstydź się, cioteczko!
– Cicho, Lutya! – zawołała Hushidh.
– Wstydź się, cioteczko Raso – powtórzyła Luet. – To, że tobie wydaje się to przerażające i pogmatwane, nie oznacza, że Naddusza tego nie rozumie. Ja wiem, że Naddusza kieruje Wetchikiem, a także Nafaiem. To wszystko w jakiś sposób wyjdzie Basilice na dobre.
– Tu się mylisz – zaprzeczyła Rasa. – Naddusza nie darzy Basiliki jakąś szczególną miłością. Sprawuje pieczę nad całym światem. A jeżeli cały świat odniesie jakąś korzyść ze zniszczenia Basiliki? Dla Nadduszy małe miasta i mali ludzie nic nie znaczą; ona tka ogromny gobelin.
– A więc musimy chylić przed nią czoło – powiedziała Luet.
– Chyl czoło przed kim tylko chcesz – odparła jej Rasa. – Ja nie będę chylić czoła przed Nadduszą, jeśli zamierza zrobić z moich synów morderców, a moje miasto obrócić w pył. Jeżeli taki jest właśnie zamiar Nadduszy, to jestem jej wrogiem. Rozumiesz mnie?
– Mów ciszej, cioteczko Raso – wtrąciła Hushidh. – Obudzisz dzieci.
Rasa umilkła na chwilę, po czym oświadczyła półgłosem:
– Powiedziałam, co mam do powiedzenia.
– Nie jesteś wrogiem Nadduszy – zaprzeczyła Luet. – Proszę, poczekaj jeszcze trochę. Pozwól, że spróbuję się dowiedzieć, jaki Naddusza ma w tym cel. Właśnie po to mnie tu sprowadziłaś, prawda? Żebym ci powiedziała, co Naddusza planuje.
– Tak – przyznała Rasa.
– Nie wydaję rozkazów Nadduszy – ciągnęła Luet – ale ją zapytam. Zaczekaj tu, a ja…
– Nie – zaprotestowała Rasa. – Nie ma czasu, żebyś chodziła do jeziora.
– Nie do jeziora. Do mojego pokoju. Żeby spać. Śnić. Nasłuchiwać jej głosu, oczekiwać wizji. O ile nadejdzie.
– A więc pospiesz się – powiedziała Rasa. – Mniej więcej za godzinę muszę podjąć jakąś decyzję. – Będzie się tu zjawiać coraz więcej ludzi i będę musiała działać.
– Nie wydaję rozkazów Nadduszy – powtórzyła Luet. – A ona ma własne plany. Nie postępuje zgodnie z twoimi.

Kokor poszła do ulubionej kryjówki Sevet, do której siostra zabierała swoich kochanków, żeby Vas się o nich nie dowiedział, ale Sevet tam nie było.
– Już tu nie przychodzi – powiedziała Iliva, przyjaciółka Sevet. – Ani do pozostałych miejsc w Bohomazach. Może jest wierna mężowi! – Wybuchnęła śmiechem i życzyła Kokor dobrej nocy.
A więc Kokor nie będzie mogła zaskoczyć siostry. To ją bardzo rozczarowało.
Dlaczego Sevet znalazła sobie nową kryjówkę? Czy mąż chodził jej szukać? Miał za wiele godności, by to robić! Faktem jednak pozostawało, że Sevet porzuciła swoje stare kryjówki, mimo że Iliva i jej inne przyjaciółki z radością nadal by udzielały jej schronienia.
Mogło to oznaczać tylko jedno. Sevet znalazła nowego kochanka, nawiązała trwałą, a nie przelotną znajomość, i był to ktoś tak ważny w mieście, że musieli znaleźć nową kryjówkę, ponieważ gdyby sprawa wyszła na jaw, skandal na pewno dotarłby do uszu Vasa.
Jakie to rozkoszne, pomyślała Kokor. Próbowała sobie wyobrazić, kto by to mógł być, który z najsławniejszych mężczyzn w mieście mógł zdobyć serce Sevet. Oczywiście jakiś żonaty; żaden mężczyzna nie miał prawa spędzać choćby jednej nocy w mieście, jeżeli nie miał żony będącej obywatelką Basiliki. Kiedy więc Kokor w końcu odkryje tajemnicę Sevet, skandal będzie rzeczywiście przepyszny, gdyż dzięki zranionej, łkającej żonie Sevet wyjdzie na jeszcze większą zdzirę.
I ja to wygadam, pomyślała Kokor. Ponieważ ukryła ten romans przede mną i nic mi nie powiedziała, nie muszę jej chronić. Nie ufała mi, więc czemuż ja miałabym być godna zaufania?
Oczywiście nie rozpowie tego sama. Znała niejednego satyryka w Amfiteatrze, który bardzo będzie chciał poznać szczegóły, aby pierwszy mógł zniesławić słodką Sevet i jej kochanka w sztuce. A cena, jaką Kokor od niego zażąda za informacje, nie będzie wysoka – jedynie szansa zagrania roli Sevet, kiedy satyryk wystawi zniesławiające przedstawienie. To szybko położy kres groźbom Tumannu, że zbojkotuje Kokor.
Będę naśladować głos Sevet, pomyślała Kokor. I ośmieszę jej sposób śpiewania. Nikt nie potrafi jej tak dokładnie naśladować jak ja. Nikt nie zna wszystkich wad jej głosu tak jak ja. Pożałuje, że ukryła przede mną swój sekret! A przy tym będę występować w masce i zaprzeczę wszystkiemu; nawet jeśli sama matka mnie poprosi, żebym przysięgła na Nadduszę, wyprę się. Nie tylko Sevet umie dotrzymać tajemnicy.
Było już późno, do świtu brakowało zaledwie kilku godzin, lecz do końca ostatnich komedii pozostawała jeszcze dobra godzina. Gdyby Kokor poszła szybko do swojego teatru, prawdopodobnie mogłaby nawet wrócić na scenę i przynajmniej wziąć udział w finale. Nie mogła jednak znieść myśli o roli, którą musiałaby odgrywać przed Tumannu – błagać o wybaczenie, przyrzekać, że już nigdy więcej nie wyjdzie sobie w trakcie sztuki, łkać. To byłoby zbyt poniżające. Żadna córka Gaballufixa nie powinna być zmuszona do płaszczenia się przed zwykłym kierownikiem scenicznym!
Tylko że teraz, kiedy on nie żyje, jakie znaczenie będzie miało to, czy jestem jego córką?… Ta myśl ją przeraziła. Zastanawiała się, czy ten człowiek, Rash, miał rację, czy ojciec zostawił jej dość pieniędzy, by była bardzo bogata i kupiła sobie teatr. To by było miłe, prawda? To by rozwiązało wszystkie problemy. Sevet oczywiście miałaby tyle samo pieniędzy i prawdopodobnie też kupiłaby sobie teatr, bo jak zwykle musiałaby przyćmić Kokor i pozbawić ją wszelkich szans zdobycia sławy. Kokor jednak okazałaby się lepszą organizatorką i doprowadziłaby do upadku nędznego, odtwórczego teatru Sevet, a po jego klapie cały spadek siostry by przepadł, natomiast Kokor byłaby główną postacią w basilikańskim teatrze i nadszedłby taki dzień, kiedy Sevet by błagała ją o główną rolę w jednej ze sztuk, a Kokor objęłaby siostrę, załkała i powiedziała: „Och, moja kochana siostro, marzę o tym, żeby wykorzystać twoje zdolności na scenie, ale mam zobowiązania wobec moich sponsorów i nie mogę ich narażać na straty finansowe, wystawiając sztukę, w której główną rolę gra przebrzmiała gwiazda”.
Och, to było rozkoszne marzenie! Wprawdzie Sevet była starsza zaledwie o rok, ale to nieważne. Teraz może zajmować lepszą pozycję, lecz już niedługo widzowie będą bardziej cenili młodość i wtedy Kokor będzie miała przewagę. Młodość i uroda – w obu tych aspektach Kokor zawsze będzie górowała nad Sevet. Ponadto nie miała mniej talentu od siostry.
Dotarła do domu, niewielkiego mieszkania, które wraz z Obringiem wynajmowała w dzielnicy Wzgórza. Było skromne, ale bardzo ładne. Przynajmniej tego nauczyła się od swojej cioteczki Dhelembuvex, matki Obringa: lepiej mieć małą, ale ładnie urządzoną klitkę, niż duży, ale brzydko zagospodarowany pałac. „Kobieta musi pokazać, że jest kwiatem doskonałości” – mawiała zawsze cioteczka Dhel.
Kokor wyraziła to znacznie lepiej w aforyzmie, który opublikowała w wieku zaledwie piętnastu lat, zanim poślubiła Obringa i opuściła dom matki:
Idealny pączek
o subtelnej barwie
i delikatnym zapachu
wywołuje większy zachwyt od paradnego kwiatu,
który domaga się uwagi,
ale nie może się poszczycić niczym,
czego nie można zobaczyć na pierwszy rzut oka
lub poczuć na samym początku.
Największą dumą napawało Kokor to, że wersy o idealnym pączku były krótkie i proste, natomiast linijki o paradnym kwiecie długie i niezdarne. Jednak ku jej rozczarowaniu żaden znamienity kompozytor nie napisał arii z tekstem jej aforyzmu, a młodzi, którzy przychodzili do niej ze swoimi melodiami, byli pozbawionymi talentu oszustami niemającymi pojęcia, jak skomponować pieśń, która nadawałaby się dla głosu Kokor. Nawet się z nimi nie przespała – z wyjątkiem jednego, który miał taki nieśmiały i słodki wyraz twarzy. Ach, w ciemnościach był tygrysem! Spotykała się z nim przez trzy dni, ale upierał się, żeby jej śpiewać swoje melodie, więc go odprawiła.
Jak się nazywał?
Już sobie prawie przypomniała, kiedy weszła do domu i usłyszała dziwny odgłos pohukiwania dochodzący z tylnego pokoju. Jak gdyby natrafiła na mieszkające za Małym Jeziorem gibony, które sapią i pohukują, paplając do siebie: „Och. Hu. U-u. Huuu”.
« 1 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Żony i mężowie
— Jędrzej Burszta

Tegoż twórcy

Zaprogramowany chłopiec
— Agata Rugor

Skoki czasowe i puszczanie bąków
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Nadduszo, zlituj się!
— Jędrzej Burszta

Bliski krewny Endera
— Konrad Wągrowski

Napisane ręką apologety
— Jędrzej Burszta

Kosmiczna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Cudzego nie znacie: Jadą, jadą Mleczną Drogą siostrzyczka i brat…
— Michał Kubalski

Cień…izna
— Jakub Gałka

Ach ten Card!
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.