Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Wizje alternatywne 4›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWizje alternatywne 4
Data wydaniagrudzień 2002
RedakcjaWojtek Sedeńko
Wydawca Solaris
ISBN83-88431-47-1
Format606s. 125x195mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Córka łupieżcy

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 6 11 »

Jacek Dukaj

Córka łupieżcy

Okazało się, że jest o tej porze jedynym klientem. Kierownik nocnej zmiany zaprowadził ją do bocznego gabinetu, zapadła się w trzeszczącą skórę wysokiego fotela. Uprzedziła ich telefonicznie kilka godzin wcześniej i wszystko było gotowe. Sekwenser protokolarny miał kształt eleganckiej szkatułki z brązu i hebanu, Zuzanna musiała się pochylić ku szerokiemu biurku. Gdy wkładała dłoń do ciemnego wnętrza, przypomniała się jej scena z "Diuny”. Ale oczywiście nic nie poczuła; sonda musiała wejść głęboko, to nie był jakiś tandetny identyfikator naskórkowy - lecz wpierw zaaplikowała mocny anestetyk. Bankier przyglądał się procedurze z wystudiowaną obojętnością, za którą była mu bardzo wdzięczna. Podświadomie czuła się jak na jakimś teście, egzaminie o niepewnym rezultacie - może zda, może nie zda. Uczucie było irracjonalne, jest przecież Zuzanną Klajn: znała swój DNA i DNA rodziców, nie mogło być wątpliwości - a jednak gdy Holender ogłosił pozytywny wynik identyfikacji, odetchnęła z ulgą.
– Ta karta - rzekł wręczywszy jej kroniczny prostokąt - jest jedną z serii sześciu, we wszystkich żyje ten sam szyfr. My go urodziliśmy, lecz zapewniam panią, że nie posiadamy kopii. Z definicji kopiowanie jest niemożliwe. Proszę być bardzo ostrożną, ona jest nie do odtworzenia.
Zakładając, że jedną dysponował ojciec, daje to cztery sejfy zamknięte bliźniaczymi szyframi; sejfy albo inne miejsca warunkowego dostępu, materialne lub niematerialne. Delikatnie przesunęła opuszkami palców po chropowatej powierzchni karty, jakby istotnie spodziewając się wyczuć pod skórą ciepłe pulsowanie kryptożycia.
– Czy pan Klajn zostawił jakieś…
Bankier pokręcił głową.
– Obsługiwaliśmy jego rachunki bieżące, gdy pracował w IW, ale, jak widzę, to były małe sumy, średnia salariatu. Dopiero tuż przed tym…
– Co: tuż przed tym?
Wstał do pożegnania.
– Proszę przyjść z pełnomocnictwami.
Ucałował jej dłoń i odprowadził do wyjścia.
Nadal padało. Zanim otworzyła parasol, wahała się, gdzie schować kartę; w końcu wsunęła ją do kieszeni marynarki.
W drodze na dworzec wlśniła się, by sprawdzić godziny pracy krakowskiego Abominado - od razu dosiadła się Malena.
– Gdzie ty wojażujesz? I to o tej porze? - Wyjrzała na deszczowy Rotterdam nocy i neonów. - Oj, nosi cię, nosi.
– Rodzinny sekret. W życiu nie uwierzysz.
– W życiu pewnie nie… A Ula?
– Co ty, monitorujesz mnie?
– Tobie dać prezent…!
– Czekaj, mam tu drugi wyłączny, nie pójdę schizo dla twojej wygody.
Drugi lsen był eksportowany, nad Brazylią dopiero co zaszło słońce, spotkała się z Kamilem w cieniu asymetrycznej architektury postniemeyerowskiej.
– Pomyślałem, że przynajmniej ucieszę cię dobrą wiadomością na urodziny - rzekł, nie wypuszczając Zuzanny z uścisku. - Za trzy tygodnie powinienem już być z powrotem.
Złapała go za nos, wykręciła, aż się skrzywił.
– Najpierw miesiąc się nie odzywa, teraz dzwoni w środku nocy.
– Au! Nie śpisz przecież, sprawdziłem.
– Dżentelmen.
Chciał ją pocałować, ale się wywinęła.
– Jeszcze się wyćwiczę w asertywności.
– Dla mnie jesteś asertywna jak trza.
– Zobaczysz.
Usiedli na ławce pod nieczynną fontanną. Kamil pogryzał słoneczną marchewkę.
– Już się powoli uspokaja - mówił. - Kabaliści weszli do slumsów, głos Watykanu wszystko zmienił, teraz to idzie po dziesięć tysięcy dziennie, takiego Mexico City nie poznałabyś w ogóle. Ale co ja ci tu będę demograficzne bajki… Co u ciebie?
Złapała się się na tym, że, opowiadając mu, spłaszcza i trywializuje fakty, jakby uprzedzywając spodziewane Kamilowe szyderstwa i uśmieszki niedowierzania. W efekcie właściwie go okłamała: ot, spadek po ojcu i przedśmiertny list AV.
Chciała się zdrzemnąć w powrotnym poślizgowcu, lecz zupełnie już przeskoczyła swój cykl dobowy i teraz tylko podpierała rękoma ciężką głowę, z zaciśniętymi wargami gapiąc się w czarne okno, za którym bezgłośnym strumieniem płynęła wstecz nocna Europa. Zuzanna sięgnęła po kryptokartę, ale pomyliła kieszenie i trafiła na lsenny pierścień ipsatora. Niewiele myśląc, wsunęła go na palec. Gęsty lsen zakłębił się w przedziale.
Wielce rozgałęziona rodzina gadżetów ipsacyjnych początek swój brała z prymitywnych implantów masturbacyjnych, które zasadzały się jeszcze na technice inwazyjnego drażnienia ośrodków przyjemności w mózgu. Rychło wyewoluowało to w specjalistyczne trenażery behawioralne, wiążące fizjologiczny bodziec dodatni z wykonaniem jakiejś powtarzalnej czynności (lub jej zaniechaniem); rzadziej programowano analogiczne bodźce ujemne. Psychologiczne podstawy owych rozwiązań leżały nie tyle w teoriach Pawłowa, co jeszcze w Arystotelesowkiej koncepcji natury ludzkiej: zacznij konsekwentnie zachowywać się jak człowiek odważny - udawać odwagę - a w końcu staniesz się odważnym; zachowuj się jak tchórz, a zmienisz się w tchórza także w głębi swego serca. Przed wdrożeniem technologii Kabały Genowej i WHO-wskich programów immunizacyjnej translacji DNA, podobnych Kamilowemu, szczególnie popularne były ipsatory odchudzające oraz antynikotynowe, warunkujące mózgi użytnikowów do czerpania rozmaitych przyjemności z powstrzymywania się od jedzenia czy palenia. Potem owe zagrożenia zblakły i zastosowania stały się bardziej subtelne. Oczywiście nadal spotykało się hasasynów, płynących przez życie na falach ciągłych orgazmów, a w każdym razie nie schodzących z endorfinowego haju - często plątał się im język, bełkotali niewyraźnie, gubiąc spółgłoski, albo w ogóle nic nie mówili, pewni, że najpełniej komunikują się ze światem za pomocą swego żabiego uśmiechu. Zuzanna przeszła była przez tę fazę, jak chyba każdy; i, jak większość, wyszła z niej z pamięcią potwornego, zgoła metafizycznego zmęczenia pustym szczęściem organizmu.
W czym ipsator Izabelli różnił się od innych? Hasło kampanii reklamowej modelu Angelus brzmiało: ABY STAĆ SIĘ LEPSZYM CZŁOWIEKIEM. Na ogólnoświatowy rynek miał wejść dopiero za parę tygodni. Zuzanna lśniła materiały promocyjne.
– Jeśli istnieje w ogóle jakaś wspólna religia ludzkości - mówił, wykupiony w tym celu od spadkobierców jego wizerunku, Martin Luther King - to zasadza się ona na tym przekonaniu, że wszyscy ludzie, może za wyjątkiem nielicznych przypadków patologicznych, wszyscy ludzie w głębi duszy pragną być lepszymi niż są. Tęsknią do piękniejszego, doskonalszego wyobrażenia samych siebie. Gdyby mogli się dowolnie wybierać, nie wybraliby do zaistnienia takich, jakimi się postrzegają; dobrze wiedzą, co w nich jest złego, dobrze wiedzą, jak powinni postępować, w nocy, na dwa oddechy przed zaśnięciem, mają pod powiekami anielski obraz samego siebie. Dlaczego zatem są, jacy są, dlaczego żyjemy w świecie, w jakim żyjemy? Bo zmiany natychmiastowe nie są możliwe; bo każda zmiana kosztuje i na drodze do doskonałości wiele jest łatwiejszych do osiągnięcia, prostszych satysfakcji. Gdyby była to kwestia jednorazowej deklaracji, któż nie podpisałby się pod przysięgą: „będę uczciwy, będę szlachetny, będę odważny"? Niezależnie od tego, co dokładnie pod owymi słowami rozumie - jakiś obraz ideału w sobie przecież nosi. Ipsator Angelus - tu King zaprezentował logo produktu - umożliwia dokonanie właśnie takiej jednorazowej, natychmiastowej decyzji. Nie znaczy to, że zmieni cię on z miejsca w ideał - ale że po tej decyzji będziesz miała przy sobie anioła stróża, który ani na moment nie zapomni o docelowym obrazie ciebie, jaki mu na początku przedstawiłaś, i będzie cię prowadził, dzień pod dniu, delikatnymi nagrodami i karami, wbrew twoim chwilowym słabościom i żądzom, namiętnościom i pokusom, ku temu, czego naprawdę pragniesz. Za każdym razym, gdy postąpisz krok bliżej, będziesz czuła, że czynisz dobrze; wkrótce twój mózg nauczy się tej ścieżki szczęścia. Nie ma w tym bynajmniej żadnego zniewolenia, nie staniesz się przez to mniej ludzka: w każdej chwili możesz podjąć decyzję odrzucenia ipsatora i rezygnacji z ideałów - jeśli tego naprawdę chcesz. I sama musisz również wykonać pierwszy ruch, twoja jest wola i wybór: aby zakupić Angelusa firmy Tiessen-Kyota, zaledwie czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć euro.
Wszystko pięknie, pastorze King - pomyślała Zuzanna - ale co, jeśli większość ludzi, a w każdym razie większość tych, na których ta reklama zadziała, wyobraża się sobie wcale nie aniołami, lecz jakimiś komiksowymi herosami popkultury, niekoniecznie od razu złymi, a po prostu: bardziej bezwzględnymi w interesach, łatwiej kłamiącymi, nie rumieniącymi się w towarzystwie, uwodzicielsko bezczelnymi - takie drobne przewagi dla Homo societus - co wtedy? I jakie będą z kolei ich ideały, tych kronicznych aniołów Generacji T?
« 1 2 3 4 5 6 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dużo i dobrze
— Eryk Remiezowicz

Klub Absolutnej Karty Kredytowej
— Jarosław Grzędowicz

Tegoż autora

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Aguerre w świcie
— Jacek Dukaj

SF bez taryfy ulgowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.