Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Neal Stephenson
‹Żywe srebro, tom III›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻywe srebro, tom III
Tytuł oryginalnyQuicksilver
Data wydania21 października 2005
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
CyklCykl Barokowy
ISBN83-7480-006-2
Format352s. 135×205mm
Cena25,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Żywe srebro, tom III

Esensja.pl
Esensja.pl
Neal Stephenson
« 1 3 4 5

Neal Stephenson

Żywe srebro, tom III

Niejaki Nahum Tate przetłumaczył był niedawno na angielski stupięćdziesięcioletni wiersz Hieronymusa Fracastoriusa, astronoma z Werony, zatytułowany w oryginale Syphilis, Sive Morbus Gallicus, a w wersji Tate’a Syfilis, albo poetycka historia francuskiej choroby. Jakkolwiek brzmiałby tytuł, wiersz opowiadał o pasterzu imieniem Syfilus, któremu los (jak wszystkim mitycznym pasterzom) zgotował smutną i zgoła niezasłużoną niespodziankę: Syfilus był pierwszym człowiekiem, którego powaliła choroba nosząca odtąd jego imię. Człowiek dociekliwy zainteresowałby się zapewne, dlaczego pan Tate zadał sobie trud przełożenia w tym akurat okresie poematu o zasyfiałym pastuchu, który przez półtora stulecia kurzył się w wersji łacińskiej i nie był Anglikom do szczęścia potrzebny. Wiersz o chorobie, przetłumaczony przez astronoma! Co bardziej cyniczni londyńczycy przypuszczali, że wyjaśnieniem zagadki mogą być pewne zadziwiające podobieństwa, łączące pasterza-eponima z Jakubem, księciem Yorku. A mianowicie: wszystkie kochanki i żony wyżej wzmiankowanego arystokraty nabawiły się wyżej wzmiankowanej przypadłości; jego pierwsza żona, Anna Hyde, zmarła prawdopodobnie z jej powodu; jej córki, Maria i Anna, miały kłopoty ze wzrokiem i rodzeniem dzieci; twarz księcia szpeciły paskudne wrzody, a sam książę musiał być albo niewiarygodnie głupi, albo zwyczajnie nienormalny.
Jako naturalista Daniel doskonale zdawał sobie sprawę, że ludzie mają skłonność do wynajdowania skomplikowanych wytłumaczeń, która z czasem przybiera postać prawdziwego nałogu. Jednakże trudno było nie zauważyć paraleli między Syfilusem – pasterzem i Jakubem – dziedzicem angielskiej korony. Zresztą jakby tego było mało, sir Robert L’Estrange zaczął ostatnio wywierać naciski na Nahuma Tate’a, aby ten odszukał i może przełożył jakieś inne zapleśniałe łacińskie wierszydła. Wszyscy wiedzieli o staraniach L’Estrange’a – i wszyscy rozumieli, co mają na celu.
Jakub był katolikiem i chciał zostać świętym, co było całkiem zrozumiałe, zważywszy, że przyszedł na świat w pałacu St. James, czyli świętego Jakuba, który to pałac zawsze był dla niego prawdziwym domem. Za młodu pobierał w nim podstawową książęcą edukację, czyli uczył się fechtunku i francuskiego. Podczas wojny domowej przewieziono go do Oxfordu i od tamtej pory sam musiał zadbać o swoje dalsze wychowanie. Czasem tylko tatko wpadał po niego i porywał go gdzieś na linię frontu, gdzie dostawał wciry od Olivera Cromwella.
Jakub spędzał sporo czasu ze swoim kuzynostwem, potomstwem ciotki Elżbiety (Królowej Zimy) – obfitującą w owoce, lecz pechową gałęzią królewskiego rodu. Po przegranej wojnie wrócił do St. James i mieszkał tam w luksusach, choć w charakterze zakładnika. Wałęsał się po parku i od czasu do czasu podejmował dziecinne próby ucieczki, w których nie brakowało nawet zaszyfrowanych listów, przemycanych do wiernych konfederatów. Kiedy jeden z tych listów został przechwycony, wezwano Johna Wilkinsa, aby go odszyfrował, Jakubowi zagrożono zaś, że zostanie przeniesiony do zdecydowanie mniej gościnnej londyńskiej Tower. W końcu w dziewczęcym przebraniu przemknął przez park, uciekł w dół Tamizy i przedostał się do Holandii. Dlatego też nie było go w kraju, kiedy przez tenże park przeprowadzano jego ojca z zamiarem ucięcia mu głowy. Angielska wojna domowa z wolna wygasała, Jakub zaś wyrósł przez ten czas na mężczyznę, kursując między Holandią, wyspą Jersey i St. Germain, królewskim przedmieściem Paryża, i poświęcając czas książęcym rozrywkom: jeździe konnej, strzelaniu i bzykaniu szlachetnie urodzonych Francuzek. Jednakże wskutek nieustającego naporu Cromwella, który na każdym kroku dawał wycisk rojalistom – już nie tylko w samej Anglii, lecz także w Irlandii i we Francji – Jakubowi skończyły się w końcu pieniądze i został żołnierzem (i to całkiem niezłym) pod rozkazami marszałka Turenne’a, niezrównanego francuskiego dowódcy.

Idąc, Daniel zerkał od czasu do czasu na północ, na drugą stronę Pall Mall. Za każdym razem widok był nieco inny, co potwierdzało spostrzeżenia doktora Leibniza. Ale w chwilach, gdy paralaksa mu nie przeszkadzała, jego wzrok sięgał za ogniska rozpalone przy Pall Mall przez podenerwowanych protestantów, w głąb uliczek ochrzczonych od królewskich bękartów, aż po place, na których Roger Comstock i Sterling Waterhouse stawiali nowe domy i sklepy. Materiałem do budowy największych z nich były olbrzymie bloki kamienia zabrane z ruin rezydencji Johna Comstocka, które sam Comstock sprowadził był z gruzowiska powstałego po zawaleniu się południowego transeptu starej katedry świętego Pawła. W oknach paliły się światła, z kominów unosił się dym – głównie z palonego węgla, ale północny wiatr przynosił chwilami także woń pieczystego. Idąc z chrzęstem i mlaskaniem przez zapuszczony park i depcząc po ściętych przed paroma godzinami słomianych łbach, Daniel uświadomił sobie, że wraca mu apetyt. Chciałby usiąść tam przy ogniu z kuflem piwa w jednej i kurzym udkiem w drugiej ręce – ale na razie znajdował się tutaj i robił to, co robił.
Czyli co właściwie?
Pałac St. James był coraz bliżej. Czuł, że powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie zanim dotrze na miejsce.

W pewnym momencie Cromwell zawarł zaskakujący sojusz z Francuzami, co zmusiło młodego Jakuba do przeprowadzki na północ, do hiszpańskich Niderlandów, gdzie wiódł samotny, nudny i nędzny żywot. W okresie bezpośrednio poprzedzającym restaurację błąkał się po Flandrii na czele zbieraniny banitów z irlandzkich, szkockich i angielskich regimentów i toczył pod Dunkierką potyczki z siłami Cromwella. Po restauracji, kiedy przypadł mu w udziale dziedziczny tytuł Lorda Admirała, brał udział w burzliwych i krwawych morskich bitwach z Holendrami.
Tymczasem skłonność jego rodzeństwa do wymierania w młodym wieku i niezdolność brata, Karola, do spłodzenia prawowitego potomka, sprawiły, że stał się jedyną nadzieją na przedłużenie królewskiego rodu. Podczas gdy ich matka mieszkała sobie wygodnie we Francji, jej szwagierka, Królowa Zimy, poniewierała się po Europie niczym nadmuchany świński pęcherz kopany przez dzieciaki na jarmarku. Ale to właśnie Elżbieta produkowała potomstwo z nieludzką wręcz wydajnością, rozsiewając je po całym kontynencie. Z wielu z nich nie wyrosło nic dobrego, lecz jedna z córek, Zofia, zapowiadała się nader obiecująco i – kontynuując matczyną tradycję – wydała na świat już siedmioro zdrowych dzieci. Wyglądało więc na to, że Henrietta Maria, matka Karola i Jakuba, na dłuższą metę przegrywa z żałosną Królową Zimy wyścig do tronu. Mogła już liczyć tylko na Jakuba. W związku z tym wykorzystywała całe swoje wpływy i wszystkie koneksje, aby uchronić go od krzywdy podczas jego rozlicznych przygód, przez co Jakub musiał żyć z wieczną świadomością, że nie unicestwił tylu armii i nie zatopił tylu flot, ile naprawdę by mógł.
Ponieważ matka pokrzyżowała mu w ten sposób szyki, mniej więcej od tysiąc sześćset siedemdziesiątego roku Jakub zajmował się… Czym właściwie? Wydobywaniem w Afryce najpierw złota, a później, na skutek niepowodzenia, niewolników. Nawracaniem angielskiej arystokracji na katolicyzm. Wypoczywaniem w Brukseli, a potem także w Edynburgu, gdzie przynajmniej mógł się do czegoś przydać: jeździł po całej Szkocji i gnębił dzikich prezbiterian, gromadzących się w swoich wiejskich zborach. Na dobrą sprawę można powiedzieć, że wytracał czas. Czekał.
Tak jak Daniel.
Następne kilkanaście lat minęło jak z bicza trzasł, wlokąc Daniela za sobą jak jeźdźca, który wprawdzie spadł z konia, ale noga uwięzła mu w strzemieniu.
Co to oznaczało? Że powinien wziąć się w garść i uporządkować swoje życie, wymyślić, co zrobi z przydzielonym mu czasem na ziemi. Bo na razie aż zanadto upodobnił się do Drake’a, żyjącego wyczekiwaniem na Apokalipsę, która miała nigdy nie nadejść.
Myśl o tym, że na tronie miałby zasiąść Jakub, który rządziłby ręka w rękę z Ludwikiem XIV, przyprawiała go o mdłości. To była sytuacja absolutnie wyjątkowa, równie niebezpieczna jak pożar Londynu.
Przerażające wizje same pchały mu się do głowy – a właściwie wszystkie jednocześnie stanęły mu przed oczami, tak jakby uzbrojona od stóp do głów Atena nagle wyskoczyła mu z czaszki. Musiał je sobie tylko poukładać.
Sytuacje awaryjne wymagały zdecydowanych, czasem nawet rozpaczliwych działań, takich jak wysadzanie domów w powietrze (co król Karol II osobiście uczynił) lub zatapianie połowy kraju, byle nie wpuścić doń Francuzów (jak z kolei zrobił Wilhelm Orański). Albo wręcz – Daniel snuł coraz odważniejsze rozważania – obalanie królów i obcinanie im głów, do czego Drake przyłożył ręki. Tacy ludzie jak Karol, Wilhelm i Drake podejmowali tego rodzaju działania bez wahania, wobec czego Daniel albo (a) był nędznym tchórzem, albo (b) mądrze zwlekał.
Może to był właśnie powód, dla którego Bóg i Drake sprowadzili go na świat, może miał odegrać kluczową rolę w ostatecznej bitwie między babilońską wszetecznicą, znaną również jako Kościół Rzymskokatolicki, z jednej strony, oraz wolnym handlem, wolnością wyznania, ograniczeniem władzy i różnymi innymi anglosaksońskimi cnotami z drugiej. Bitwie, która miała rozgorzeć za mniej więcej dziesięć minut.
koniec
« 1 3 4 5
24 października 2005
1) Książę Northumbrii był nieprawym synem Karola II i jego kochanki Barbary Palmer, z domu Villers, księżnej Castlemaine.
2) Książę Richmond był nieprawym synem Karola II i jego kochanki Louise de Kéroualle, księżnej Portsmouth.
3) Książę St. Alban’s był nieprawym synem Karola II i jego kochanki Nell Gwyn, ślicznej komediantki i handlarki owocami.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Barok w pigułce
— Kamil Armacki

Read me?
— Daniel Markiewicz

Siła spokoju
— Daniel Markiewicz

Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Teologia Matrixa
— Michał Foerster

Środek, co rumieńców nabiera
— Michał R. Wiśniewski

Zimny początek
— Eryk Remiezowicz

Rozszyfrować świat
— Eryk Remiezowicz

Techno-thriller
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.