Wszystkie te odkrycia mają jednak swój cel - służą rozwojowi i przemianie bohaterów. Każdy z nich stanie się pod koniec książki kimś innym, wejdzie na wyższy poziom swojego życia i postrzegania, a stanie się to właśnie dzięki wiedzy, jaką zdobędą w trakcie "Cryptonomiconu". I choć jest to powieść poświęcona komputerom i szyfrom, to nie chodzi tu wyłącznie o odczytywanie tajnych przesłań czasu wojny, a raczej o umiejętność znalezienia klucza do otaczającego świata.
Rozszyfrować świat
[Neal Stephenson „Cryptonomicon” - recenzja]
Wszystkie te odkrycia mają jednak swój cel - służą rozwojowi i przemianie bohaterów. Każdy z nich stanie się pod koniec książki kimś innym, wejdzie na wyższy poziom swojego życia i postrzegania, a stanie się to właśnie dzięki wiedzy, jaką zdobędą w trakcie "Cryptonomiconu". I choć jest to powieść poświęcona komputerom i szyfrom, to nie chodzi tu wyłącznie o odczytywanie tajnych przesłań czasu wojny, a raczej o umiejętność znalezienia klucza do otaczającego świata.
Neal Stephenson
‹Cryptonomicon›
Rozpocznijmy od tego, od czego i powieść się zaczyna. Od zawiązania akcji i przedstawienia głównych bohaterów. Już w tym, bardzo ważnym, elemencie pokazuje Stephenson swoje mistrzostwo w pisarskim rzemiośle. Umie pokazać i uczynić bliskimi czytelnikowi swoich bohaterów: Randy′ego Waterhouse - dzisiejszego specjalistę od komputerów, jego dziadka Lawrenca Waterhouse - matematycznego geniusza z czasów II wojny światowej i Bobby′ego Shaftoe - marine z tejże wojny. Trzech ludzi krańcowo odmiennych, którzy natychmiast wchodzą w nasze myśli i wiodą nas przez książkę. Nie są oni jednak jedynymi interesującymi ludźmi, jakich napotkamy - wręcz przeciwnie. Autor nasycił "Cryptonomicon" wielobarwnymi postaciami. Więcej ich niż bakalii w wielkanocnych mazurkach, a wszystkie fascynujące i wyraziste, sama rozkosz z poznawania.
Wszystko rozpocznie się jednak od tej trójki, bo to ich działania i przygody stanowić będą główny wątek "Cryptonomiconu". Bobby i Lawrence będą walczyć w II wojnie światowej, rozbrajając szyfry wojsk Osi i maskując alianckie osiągnięcia w tejże dziedzinie. Randy próbuje zaś, sześćdziesiąt lat później, stworzyć Kryptę - gigantyczną przechowalnię danych i rezerwuar wolności słowa. To dwa zasadnicze prądy płynące przez powieść, ale rozgałęziają się one na mnóstwo strumyczków wielkich i małych. A kiedy zbliża się koniec, wszystko spłynie do jednej finalnej rzeki, niestety nieco powolnej. Bo Stephenson, zgodnie z tradycją, zakończenie napisał słabsze niż początek i środek powieści. Z drugiej strony - ciężko napisać odpowiednio mocny finał, jeśli poprzedza je sześćset stron TAKIEJ prozy - wyposażonej w znakomicie prowadzone wątki, w mnóstwo niewielkich, a znaczących powiązań i miriady zaskakujących zwrotów akcji. W dodatku jest to książka świetna stylistycznie i niemożliwie wręcz zabawna. Dużo, bardzo dużo zabawy, śmiechu, radości i przyjemności smakowania słów, dopasowanych tak ściśle, jak enzym do reakcji, czeka każdego czytelnika Cryptonomiconu".
To tyle, jeśli chodzi o warstwę konstrukcyjno-fabularną. Ale "Cryptonomicon" to nie tylko wojenno-szpiegowsko-gangsterska powieść akcji. To także arcyciekawy obraz dnia dzisiejszego, to starannie przemyślany efekt obserwacji autora. Neal Stephenson patrzy na świat przez bardzo szeroki obiektyw, ciekawie opisuje różne grupy, kultury, narody i ich specyficzne zwyczaje. Od Finlandii po Filipiny, od Japonii po Kalifornię, wszędzie tam sięga reporterski zapał autora i jego chęć zgłębiania ludzkich dusz. Ma też Stephenson miłość do szczegółów, rzeczy drobnych i umie wplatać je w swoją opowieść. Mnóstwo jest w tej książce małych prawd, spostrzeżeń trafniejszych i aktualniejszych, niż mądre felietony z czasopism wpływu. Autor zrobił ludzkości dwudziestego wieku fotografię, pokazał ją w jej skrajnościach i dziwactwach.
Z najróżniejszych autorskich wniosków przedstawię dwa: ten, który mnie najbardziej zaciekawił i ten, który mi najbardziej przypadł do gustu. Pierwsza z tych prawd dotyczy Krypty. Ma ona stać się rajem gangsterów i nieuczciwych przedsiębiorców, którzy wreszcie będą mogli w spokoju deponować swoje z trudem zrabowane pieniądze bez natrętnych rządów patrzących im na ręce. Zdawałoby się więc, że Krypta to młyn na wodę mafii i terroryzmu, przedsięwzięcie z gruntu zbrodnicze i podłe. Ale kiedy posłucha się Aviego, pomysłodawcy i dobrego ducha Krypty, przychodzi refleksja - a kto jest największym zbrodniarzem i mordercą? Pod czyją egidą powstały obozy koncentracyjne? Czy nie jest tak, że największe masakry w dziejach ludzkości były dziełem legalnych i uznawanych państw, ślących swoje armie i tajne policje w zbożne misje? Może więc Krypta jest tak naprawdę rozpaczliwą próbą samoobrony przed wścibskimi zbrodniarzami chowającymi się za zasłoną prawa?
Drugą mądrość przedstawia Stephenson ustami mojego ulubieńca - Goto Furudendo. Uchylę nieco kurtyny i powiem, że wiele wydarzeń z powieści obraca się dookoła ton złota zgromadzonych w czasie wojny. Goto twierdzi jednak, słusznie moim zdaniem, że to uwięzione bogactwo jest fałszem i ułudą, a zamiast do dobrobytu prowadzi do nieszczęść. Prawdziwym bogactwem są bowiem ludzie, ich praca i umiejętności, z tego wynika szczęście i prawdziwa zamożność. Złoto jedynie rozleniwia i kusi, wabi pasożytów i morderców.
Więcej jest w "Cryptonomiconie" takich celnych spostrzeżeń i opowieści. Napomknę tu jeszcze o bardzo pomysłowym rozwinięciu idei Aresa i Ateny. Wszystkie te odkrycia mają jednak swój cel - służą rozwojowi i przemianie bohaterów. Każdy z nich stanie się pod koniec książki kimś innym, wejdzie na wyższy poziom swojego życia i postrzegania, a stanie się to właśnie dzięki wiedzy, jaką zdobędą w trakcie "Cryptonomiconu". I choć jest to powieść poświęcona komputerom i szyfrom, to nie chodzi tu wyłącznie o odczytywanie tajnych przesłań czasu wojny, a raczej o umiejętność znalezienia klucza do otaczającego świata.