WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Bramy strachu |
Data wydania | 18 stycznia 2006 |
Autor | Andrzej Ziemiański |
Wydawca | Wydawnictwo Dolnośląskie |
Seria | Behemot |
ISBN | 83-7384-446-5 |
Format | 238s. 130×205mm |
Cena | 24,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Bramy strachuAndrzej Ziemiański
Andrzej ZiemiańskiBramy strachu– Nie. Luckhard zapalił papierosa. – Czy coś się stało? – Nie. Martha powoli wsunęła dół cienkiej koszulki z powrotem za pasek szortów. – Czy… – Nic nie mów – mruknął. – Bądź cicho choć przez chwilę. Patrzyła na niego ze zdziwieniem, które po chwili przeszło w zaciekawienie. Uśmiechnęła się znowu. – Droczysz się? Wstał i chwiejąc się na nogach, podszedł do panoramicznej szyby zagradzającej drogę na taras. – Coś nie w porządku? Oparł dłonie na szklanych drzwiach, potem pchnął je lekko. – Pamiętasz naszą rozmowę sprzed kilku dni? Kiedy powiedziałem ci o moim wynalazku? – Tak. Wyszli na taras, Luckhard oparł się o metalową barierkę, starając się nie patrzeć w dziesięciopiętrową przepaść. – Wtedy wszystko było inaczej. – Co się zmieniło? Wzruszył ramionami. – Jestem chory. – Coś poważnego? – W głosie Marthy zadrgały nuty niepokoju. Chciała dotknąć jego ramienia, ale cofnął rękę. – Nieważne. Jestem… jak by ci to powiedzieć… – Nie możesz pracować? – Pracować? To również nieważne. – Pochylił głowę. – Nie wiem dlaczego, ale teraz nie mogę pogodzić się z faktem, że zostanę zapomniany. Że moje nazwisko zostanie wykreślone z akt po śmierci. Nikt nie będzie wiedział… – O czym ty mówisz? Jaka śmierć? Popatrzył na nią z jakimś rodzącym się z desperacji uśmiechem. Cofnął się kilka kroków. – Jaka? Zaraz zobaczysz. Ze zręcznością, o którą trudno byłoby go podejrzewać, przesadził barierkę, z trudem lokując stopy na wąskim gzymsie. Lewą ręką trzymał się metalowej rury, prawą schował do kieszeni. – Stój! Martha targnęła się do przodu, ale zaraz zamarła w bezruchu. – Proszę cię, nie rób tego. Luckhard odchylił się do tyłu na długość ramienia. Jakiś niedbale przypięty do paska kluczyk oderwał się i szybował teraz kilkunastopiętrową trasą w dół. – Proszę… – Dlaczego? Zrobiła jeszcze jeden krok i znowu stanęła, widząc, jak rozluźnia chwyt. Wiedziała, że go nie utrzyma, nawet gdyby zdążyła doskoczyć. – Dlaczego? – powtórzył. – Jeśli masz ochotę odegrać się na kimś, to wybierz kogoś innego! Nie mnie! Lekki powiew wiatru rozrzucił jej włosy. – Nie chcę na to patrzeć. – Kucnęła, zasłaniając twarz obiema rękami. – Nie będę! Luckhard podciągnął się bliżej barierki. – Teraz naprawdę wszystko się zmieniło – powiedział cicho. – Tamtego wieczoru byłem normalnym człowiekiem. Mogłem snuć plany, żartować, mogłem… Myśl, która nagle przeszyła mu mózg, sprawiła, że najpierw znieruchomiał, a potem przesadził barierkę, lądując na tarasie. – Martha! Dziewczyna ciągle kurczowo zasłaniała głowę. – Martha! – Chwycił ją za ramię. – Czy pamiętasz dokładnie, o czym wtedy mówiliśmy? Podniosła głowę. – Ty idioto! Ty durniu, jeśli jeszcze raz… – Pamiętasz moje żarty na temat przełamania systemu? – przerwał jej brutalnie. – Kiedy mówiłem, że mógłbym za pomocą mojego środka… Zachłysnął się. Martha patrzyła zdziwiona. – No, powiedz coś! – Jak mogę pamiętać coś takiego? Przestań się wreszcie wygłupiać. – Jestem cholernie poważny. Powoli, jakby nie dowierzając otoczeniu, stanęła na nogi. – Przestań. Jeśli mówiłeś coś takiego, to przecież komputer wymazał nam to z pamięci przy pierwszej kontroli. Tak jak wymaże nam to, o czym teraz mówimy Luckhard puścił ją nagle. Bezwładnie zaczął się cofać, aż dotknął plecami ściany. – A ja pamiętam – szepnął. – Pamiętam mimo tych wszystkich badań. – Wariat! – Martha odwróciła się szybko i prawie biegiem wypadła na korytarz. Luckhard osunął się na posadzkę. Dopiero teraz zrozumiał sens uparcie powracających od kilku dni myśli. Coś, najprawdopodobniej spowodowane przez chorobę zmiany w mózgu, uodporniło go na kontrole. Przecież… Wyjął chustkę z tylnej kieszeni i starannie osuszył czoło. Co za traf, przecież… Nie mógł uporządkować galopujących w głowie skojarzeń. Myśleć i planować na każdy temat. Przez dłuższy czas. A poza tym… Rzucił chustkę na ziemię. Lekki powiew wiatru poruszył nią, szarpnął mocniej, a potem poniósł poza taras. Patrzył, jak zwijana i podrzucana, cały czas zmieniając swój kształt, leci gdzieś w dal. W jego laboratorium leżała spokojnie duża próbka najsilniejszego preparatu hipnotycznego, jaki znała cywilizacja. Drżącymi rękami wyjął i zapalił papierosa, osłaniając płomień zapałki połą koszuli. Myśl, że nieprawdopodobny splot przypadków uczynił z niego jedynego człowieka, który mógł złamać nieprzełamywalny system, nie dawała mu spokoju. Świadomość, że to on właśnie jest teraz jedynym wolnym człowiekiem, że nie musi przepaść wraz z własnym końcem, oszałamiała go coraz bardziej. Wiedział jednak, że ma zbyt mało czasu. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Popłuczyny po Zajdlu i Wnuku-Lipińskim
— Sebastian Chosiński
Rozwiązanie czeka za progiem…
— Katarzyna Piekarz
Znajdź Ziemców na obrazku
— Magdalena Kubasiewicz
Holmes’ Heroes
— Jakub Gałka
Ziemiański w oparach absurdu
— Michał Foerster
Czytając Breslau
— Michał R. Wiśniewski
Kpina zwana parodią
— Artur Chruściel
Baba z jeszcze większymi jajami
— Eryk Remiezowicz
Baba z jajami
— Eryk Remiezowicz