WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Bramy strachu |
Data wydania | 18 stycznia 2006 |
Autor | Andrzej Ziemiański |
Wydawca | Wydawnictwo Dolnośląskie |
Seria | Behemot |
ISBN | 83-7384-446-5 |
Format | 238s. 130×205mm |
Cena | 24,90 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Bramy strachuAndrzej Ziemiański
Andrzej ZiemiańskiBramy strachu– Widzi pan tę kobietę z torbą na skrzyżowaniu? A tego faceta przy kiosku? Albo ludzi w autobusie, tamtych przed sklepem i tych przy ogrodzeniu… To właśnie są oni. Zeskoczył na ziemię. – Dziękuję za pomoc. – Machnął ręką. Pierwsza część egzaminu musiała się skończyć, bo grupa czekających pod drzwiami na wezwanie gdzieś znikła. Wszyscy uczniowie siedzieli pod ścianami, na otaczających boisko murkach i barierkach. Nikt nie chodził w kółko ani nie rozmawiał, czuło się jednak rosnące zdenerwowanie. French podszedł do Mike’a. – Co jest grane? Skończyli już? – Tak. Ta druga kabina przemieliła prawie wszystkich. – Są już jakieś wyniki? – Wyczytali dwóch pierwszych z listy. – Lekkie kiwnięcie głową wskazywało kierunek, w którym należało patrzeć. – Coś ciekawego? – Pięć, jedenaście. Fatalnie. French rozejrzał się wokół. – Dali już im… – Czekaj. – Mike podniósł się z ziemi. – Idą. Ten sam co poprzednio technik wyszedł przed budynek szkoły. Powiódł spojrzeniem po obecnych, potem podniósł trzymaną w ręku listę. French spokojnie słuchał powoli wyników. Drgnął, kiedy technik doszedł do „F”. – Feutcher, dwadzieścia dziewięć punktów. Feutcher? Ten zawsze zamyślony i niepotrafiący nigdy szybko odpowiedzieć na pytanie chłopak? Udało mu się. – Forsdyke, siedem. Znowu szok. Tym razem French spodziewał się dużo większej liczby. – Grane, dwanaście. – Co jest? Gryząc wargi z niecierpliwością, z trudem doczekał końca listy. Starając się zachować spokój, podszedł do technika. – Przepraszam, chyba mnie pan przeoczył. – Nazwisko? – Peter French. Gruby palec szybko przejechał po gęsto zadrukowanej stronie. – Nie. Na pewno będziesz w drugiej grupie. – Powinienem być w tej. Technik jeszcze raz sprawdził listę. – Przykro mi, ale musisz poczekać. – Dlaczego? – Kilka zapisów wymaga powtórnego sprawdzenia. – Ale dlaczego ja? – Z trudem panował nad głosem. – To normalna procedura, jeśli coś jest niejasne. Przepraszam, spieszę się. French, wściekły, powlókł się na jedyną, w tej chwili już wolną ławkę. Ze złością obserwował pospieszne rozdanie identyfikacyjnych kart, potem spotkania z rodzicami, szlochy, rzadziej okrzyki radości. Technik pojawił się jeszcze trzykrotnie. Żadne z wykrzykiwanych nazwisk nie było tym, na które czekał. Żaden z wyników nie przekraczał dziesięciu. Mniej więcej po godzinie boisko i plac przed szkołą opustoszały zupełnie. Za ogrodzeniem czekali już tylko rodzice Frencha. On sam od dawna zobojętniały siedział ciągle w tym samym miejscu. Kiedy otworzyły się drzwi, nawet nie podniósł głowy. – Hej, ty, chodź do środka. Powoli podciągnął nogi. – Po co? – Nie wiem. Chodź. Podniósł się ociężale i ruszył za technikiem. Wbrew oczekiwaniom minęli salę kontrolną, w której ekipa egzaminacyjna zaczynała już pakować swój sprzęt. Zatrzymali się dopiero przed gabinetem dyrektora. – Wejdź. – Technik popchnął go lekko. Mały pokój był pełen dymu, w środku jednak siedziała tylko jedna osoba. – Siadaj. – Mary Enders wskazała mu fotel. Nie wiedział, jak się zachować. – Widzisz, chłopcze – zaczęła niepewnie – miałam z tobą pewne trudności. – Tak? – Coś dusiło go w gardle. – Przeprowadziłam aż pięć testów na twoim zapisie i… – Zwolnionym, jakby wystudiowanym ruchem strzepnęła popiół. – I wszystkie się różniły. – Coś nie w porządku? – Najpierw otrzymałeś dziewięćdziesiąt punktów. Bezwiednie zacisnął ręce na poręczy fotela. – Potem sto czternaście. – Zbliżała do oczu jakąś kartkę. – I dalej kolejno: trzysta sześćdziesiąt, dwieście osiemdziesiąt trzy i dziewięćdziesiąt sześć. French wstrzymał oddech. – Czasami zdarzają się różnice w kolejnych odczytach. – Dopiero teraz zauważył dziwny, złocistozielony odcień lakieru na jej paznokciach. – Wtedy wyciąga się średnią, ale… Nigdy dotąd różnice nie były tak duże. Przez chwilę słychać było tykanie zegara w drugim pokoju. – No cóż, na szczęście kodeks przewiduje taką możliwość. Zamiast liczby wpisuję ci „N”, czyli inteligencja niemożliwa do dokładnego określenia. – Co to znaczy? – Jest to równoznaczne z otrzymaniem – zawahała się – dużej liczby punktów. French opadł na poduszki. Zupełnie nagle poczuł, że jest mu gorąco. Mary Enders spokojnie składała papiery na biurku. – Ochłonąłeś już? – spytała po chwili. – T… tak. – Mogę cię zabrać do Tentwood? Odetchnął głęboko. – Oczywiście. – Doskonale. Mam nadzieję, że nie urządzisz mi płaczliwej sceny z rodzicami? – Nie. Czy mógłbym jednak… – Wiesz, że nie. – Wstała i wyszła zza biurka. – Wyjdziemy od tyłu. Jeśli cię już nie zobaczą, domyślą się, jak ci poszło. – Wiem. Położyła mu rękę na ramieniu. – W takim razie chodźmy, panie French. – Proszę? – Powiedziałam „panie French”. Przecież jesteś już pełnoletni. Luckhard zdążył już uporządkować swoje papiery i właśnie zastanawiał się, komu przekazać prowadzenie badań, kiedy ktoś zapukał do drzwi. – Tak? – Bardzo przepraszam, panie profesorze. – Niski człowiek z odznaką służb informacyjnych uśmiechnął się przymilnie. – Nie chciałbym przeszkadzać, ale… – O co chodzi? – Zapomniał pan o kontroli. Luckhard spojrzał na zegarek. – Ach tak. Rzeczywiście. – Jeszcze raz przepraszam, ale komputer sygnalizuje nam opóźnienie już od kilku minut. – Drobiazg. Zaraz to zrobię. Zaczekał, aż drzwi znowu się zamkną, i wstał ociężale. Złapał się na irracjonalnej myśli, że od pewnego czasu uważa się już za umarłego, którego nie obowiązują żadne terminy. Tak czy owak, kontrolowanie go w tej sytuacji było bezsensowne… Szlag, i tak wymażą mi te myśli – ból głowy coraz bardziej utrudniał mu skupienie się na czymkolwiek. Drżącymi rękami włożył obcisły hełm i włączył komputer. Kiedy się obudził, ktoś był w jego pokoju. Odwrócił głowę. – Kilka kontroli dziennie… – Martha Lubbock zdjęła hełm. – Wykończysz się. – Jak tu weszłaś? – Normalnie. – Bez mojej wiedzy? – Mam swoje sposoby. – Usiadła mu na kolanach, opierając nogi w krótkich szortach na biurku. Położył rękę na jej udzie. Pocałował lekko, potem mocniej. – Ciągle cię boli? – szepnęła. – Co…? Ach tak. Ciągle. Ciężka dłoń przesunęła się do góry, szarpnęła cienki zielonkawy materiał i wsunęła się pod koszulkę Marthy. Dotknął policzkiem jej nosa. – Nie wiem, czy wiesz, ale dzisiaj jesteś bardzo miły – uśmiechnęła się. Nic nie odpowiedział. Siedział w swoim ulubionym fotelu, całował jedną z najpiękniejszych dziewczyn, jakie widział w swoim życiu, i nie czuł nic. Pieścił ją zupełnie automatycznie. Zszokowany swoją reakcją, a raczej jej brakiem, podniósł głowę. – W co się dzisiaj pobawimy? Jej smukłe palce, błądzące dotąd po włosach, przesunęły się do przodu. – Masz ochotę na coś specjalnego? Rozpięła mu kołnierzyk. – Na coś bardzo specjalnego? Długie, ostro zakończone paznokcie delikatnie drażniły odsłoniętą skórę. – A może… – Wstań. Spojrzała na niego zdziwiona. – Co? – Wstań. Podniosła się lekko. – Mam się rozebrać? |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Popłuczyny po Zajdlu i Wnuku-Lipińskim
— Sebastian Chosiński
Rozwiązanie czeka za progiem…
— Katarzyna Piekarz
Znajdź Ziemców na obrazku
— Magdalena Kubasiewicz
Holmes’ Heroes
— Jakub Gałka
Ziemiański w oparach absurdu
— Michał Foerster
Czytając Breslau
— Michał R. Wiśniewski
Kpina zwana parodią
— Artur Chruściel
Baba z jeszcze większymi jajami
— Eryk Remiezowicz
Baba z jajami
— Eryk Remiezowicz