Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Ziemiański
‹Bramy strachu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBramy strachu
Data wydania18 stycznia 2006
Autor
Wydawca Wydawnictwo Dolnośląskie
SeriaBehemot
ISBN83-7384-446-5
Format238s. 130×205mm
Cena24,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Bramy strachu

Esensja.pl
Esensja.pl
Andrzej Ziemiański
« 1 2 3 4 5 »

Andrzej Ziemiański

Bramy strachu

– Widzi pan tę kobietę z torbą na skrzyżowaniu? A tego faceta przy kiosku? Albo ludzi w autobusie, tamtych przed sklepem i tych przy ogrodzeniu… To właśnie są oni.
Zeskoczył na ziemię.
– Dziękuję za pomoc. – Machnął ręką.
Pierwsza część egzaminu musiała się skończyć, bo grupa czekających pod drzwiami na wezwanie gdzieś znikła. Wszyscy uczniowie siedzieli pod ścianami, na otaczających boisko murkach i barierkach. Nikt nie chodził w kółko ani nie rozmawiał, czuło się jednak rosnące zdenerwowanie.
French podszedł do Mike’a.
– Co jest grane? Skończyli już?
– Tak. Ta druga kabina przemieliła prawie wszystkich.
– Są już jakieś wyniki?
– Wyczytali dwóch pierwszych z listy. – Lekkie kiwnięcie głową wskazywało kierunek, w którym należało patrzeć.
– Coś ciekawego?
– Pięć, jedenaście. Fatalnie.
French rozejrzał się wokół.
– Dali już im…
– Czekaj. – Mike podniósł się z ziemi. – Idą.
Ten sam co poprzednio technik wyszedł przed budynek szkoły. Powiódł spojrzeniem po obecnych, potem podniósł trzymaną w ręku listę. French spokojnie słuchał powoli wyników. Drgnął, kiedy technik doszedł do „F”.
– Feutcher, dwadzieścia dziewięć punktów.
Feutcher? Ten zawsze zamyślony i niepotrafiący nigdy szybko odpowiedzieć na pytanie chłopak? Udało mu się.
– Forsdyke, siedem.
Znowu szok. Tym razem French spodziewał się dużo większej liczby.
– Grane, dwanaście.
– Co jest?
Gryząc wargi z niecierpliwością, z trudem doczekał końca listy. Starając się zachować spokój, podszedł do technika.
– Przepraszam, chyba mnie pan przeoczył.
– Nazwisko?
– Peter French.
Gruby palec szybko przejechał po gęsto zadrukowanej stronie.
– Nie. Na pewno będziesz w drugiej grupie.
– Powinienem być w tej.
Technik jeszcze raz sprawdził listę.
– Przykro mi, ale musisz poczekać.
– Dlaczego?
– Kilka zapisów wymaga powtórnego sprawdzenia.
– Ale dlaczego ja? – Z trudem panował nad głosem.
– To normalna procedura, jeśli coś jest niejasne. Przepraszam, spieszę się.
French, wściekły, powlókł się na jedyną, w tej chwili już wolną ławkę. Ze złością obserwował pospieszne rozdanie identyfikacyjnych kart, potem spotkania z rodzicami, szlochy, rzadziej okrzyki radości. Technik pojawił się jeszcze trzykrotnie. Żadne z wykrzykiwanych nazwisk nie było tym, na które czekał. Żaden z wyników nie przekraczał dziesięciu.
Mniej więcej po godzinie boisko i plac przed szkołą opustoszały zupełnie. Za ogrodzeniem czekali już tylko rodzice Frencha. On sam od dawna zobojętniały siedział ciągle w tym samym miejscu.
Kiedy otworzyły się drzwi, nawet nie podniósł głowy.
– Hej, ty, chodź do środka.
Powoli podciągnął nogi.
– Po co?
– Nie wiem. Chodź.
Podniósł się ociężale i ruszył za technikiem. Wbrew oczekiwaniom minęli salę kontrolną, w której ekipa egzaminacyjna zaczynała już pakować swój sprzęt. Zatrzymali się dopiero przed gabinetem dyrektora.
– Wejdź. – Technik popchnął go lekko.
Mały pokój był pełen dymu, w środku jednak siedziała tylko jedna osoba.
– Siadaj. – Mary Enders wskazała mu fotel.
Nie wiedział, jak się zachować.
– Widzisz, chłopcze – zaczęła niepewnie – miałam z tobą pewne trudności.
– Tak? – Coś dusiło go w gardle.
– Przeprowadziłam aż pięć testów na twoim zapisie i… – Zwolnionym, jakby wystudiowanym ruchem strzepnęła popiół. – I wszystkie się różniły.
– Coś nie w porządku?
– Najpierw otrzymałeś dziewięćdziesiąt punktów.
Bezwiednie zacisnął ręce na poręczy fotela.
– Potem sto czternaście. – Zbliżała do oczu jakąś kartkę. – I dalej kolejno: trzysta sześćdziesiąt, dwieście osiemdziesiąt trzy i dziewięćdziesiąt sześć.
French wstrzymał oddech.
– Czasami zdarzają się różnice w kolejnych odczytach. – Dopiero teraz zauważył dziwny, złocistozielony odcień lakieru na jej paznokciach. – Wtedy wyciąga się średnią, ale… Nigdy dotąd różnice nie były tak duże.
Przez chwilę słychać było tykanie zegara w drugim pokoju.
– No cóż, na szczęście kodeks przewiduje taką możliwość. Zamiast liczby wpisuję ci „N”, czyli inteligencja niemożliwa do dokładnego określenia.
– Co to znaczy?
– Jest to równoznaczne z otrzymaniem – zawahała się – dużej liczby punktów.
French opadł na poduszki. Zupełnie nagle poczuł, że jest mu gorąco.
Mary Enders spokojnie składała papiery na biurku.
– Ochłonąłeś już? – spytała po chwili.
– T… tak.
– Mogę cię zabrać do Tentwood?
Odetchnął głęboko.
– Oczywiście.
– Doskonale. Mam nadzieję, że nie urządzisz mi płaczliwej sceny z rodzicami?
– Nie. Czy mógłbym jednak…
– Wiesz, że nie. – Wstała i wyszła zza biurka. – Wyjdziemy od tyłu. Jeśli cię już nie zobaczą, domyślą się, jak ci poszło.
– Wiem.
Położyła mu rękę na ramieniu.
– W takim razie chodźmy, panie French.
– Proszę?
– Powiedziałam „panie French”. Przecież jesteś już pełnoletni.

Luckhard zdążył już uporządkować swoje papiery i właśnie zastanawiał się, komu przekazać prowadzenie badań, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
– Tak?
– Bardzo przepraszam, panie profesorze. – Niski człowiek z odznaką służb informacyjnych uśmiechnął się przymilnie. – Nie chciałbym przeszkadzać, ale…
– O co chodzi?
– Zapomniał pan o kontroli.
Luckhard spojrzał na zegarek.
– Ach tak. Rzeczywiście.
– Jeszcze raz przepraszam, ale komputer sygnalizuje nam opóźnienie już od kilku minut.
– Drobiazg. Zaraz to zrobię.
Zaczekał, aż drzwi znowu się zamkną, i wstał ociężale. Złapał się na irracjonalnej myśli, że od pewnego czasu uważa się już za umarłego, którego nie obowiązują żadne terminy. Tak czy owak, kontrolowanie go w tej sytuacji było bezsensowne… Szlag, i tak wymażą mi te myśli – ból głowy coraz bardziej utrudniał mu skupienie się na czymkolwiek.
Drżącymi rękami włożył obcisły hełm i włączył komputer. Kiedy się obudził, ktoś był w jego pokoju. Odwrócił głowę.
– Kilka kontroli dziennie… – Martha Lubbock zdjęła hełm. – Wykończysz się.
– Jak tu weszłaś?
– Normalnie.
– Bez mojej wiedzy?
– Mam swoje sposoby. – Usiadła mu na kolanach, opierając nogi w krótkich szortach na biurku.
Położył rękę na jej udzie. Pocałował lekko, potem mocniej.
– Ciągle cię boli? – szepnęła.
– Co…? Ach tak. Ciągle.
Ciężka dłoń przesunęła się do góry, szarpnęła cienki zielonkawy materiał i wsunęła się pod koszulkę Marthy. Dotknął policzkiem jej nosa.
– Nie wiem, czy wiesz, ale dzisiaj jesteś bardzo miły – uśmiechnęła się.
Nic nie odpowiedział. Siedział w swoim ulubionym fotelu, całował jedną z najpiękniejszych dziewczyn, jakie widział w swoim życiu, i nie czuł nic. Pieścił ją zupełnie automatycznie. Zszokowany swoją reakcją, a raczej jej brakiem, podniósł głowę.
– W co się dzisiaj pobawimy?
Jej smukłe palce, błądzące dotąd po włosach, przesunęły się do przodu.
– Masz ochotę na coś specjalnego?
Rozpięła mu kołnierzyk.
– Na coś bardzo specjalnego?
Długie, ostro zakończone paznokcie delikatnie drażniły odsłoniętą skórę.
– A może…
– Wstań.
Spojrzała na niego zdziwiona.
– Co?
– Wstań.
Podniosła się lekko.
– Mam się rozebrać?
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Popłuczyny po Zajdlu i Wnuku-Lipińskim
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Rozwiązanie czeka za progiem…
— Katarzyna Piekarz

Znajdź Ziemców na obrazku
— Magdalena Kubasiewicz

Holmes’ Heroes
— Jakub Gałka

Ziemiański w oparach absurdu
— Michał Foerster

Czytając Breslau
— Michał R. Wiśniewski

Kpina zwana parodią
— Artur Chruściel

Baba z jeszcze większymi jajami
— Eryk Remiezowicz

Baba z jajami
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.