Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Ziemiański
‹Miecz Orientu›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMiecz Orientu
Data wydania26 maja 2006
Autor
Wydawca Wydawnictwo Dolnośląskie
ISBN83-7384-454-6
Format328s. 130×205mm
Cena24,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ziemiański w oparach absurdu
[Andrzej Ziemiański „Miecz Orientu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W książce „Miecz Orientu” Andrzej Ziemiański dokonał czegoś, co nie śniło się dotąd pisarzom: połączył w jedno: fantastykę, historię, sensację, romans i rozprawę filozoficzną. Co wynikło z tego literackiego eksperymentu? Ano, jak mawiają, kupa śmiechu.

Michał Foerster

Ziemiański w oparach absurdu
[Andrzej Ziemiański „Miecz Orientu” - recenzja]

W książce „Miecz Orientu” Andrzej Ziemiański dokonał czegoś, co nie śniło się dotąd pisarzom: połączył w jedno: fantastykę, historię, sensację, romans i rozprawę filozoficzną. Co wynikło z tego literackiego eksperymentu? Ano, jak mawiają, kupa śmiechu.

Andrzej Ziemiański
‹Miecz Orientu›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMiecz Orientu
Data wydania26 maja 2006
Autor
Wydawca Wydawnictwo Dolnośląskie
ISBN83-7384-454-6
Format328s. 130×205mm
Cena24,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Na początek małe wyjaśnienie. Powieść Ziemiańskiego nie jest żadną nowością – wcześniej publikowana była w kolejnych numerach „Twórczości”. Nie wiem, kogo podkusiło, aby wydać ją w formie książki, ale pomysł to co najmniej nietrafiony. Do rzeczy.
Już od pierwszych stron czytelnika atakuje absurd, a im dalej w powieściowy las, tym gorzej. Marek Brener jest zbiegiem z obozu jenieckiego (akcja toczy się podczas II wojny gdzieś w okupowanej przez Rosjan Polsce), ucieka właśnie przed zbrojnym pościgiem. Zmęczony wielodniowym brakiem snu i nieustannym strachem, postanawia znaleźć kryjówkę, gdzie mógłby przeczekać pogoń i zregenerować siły. Bohater nie znajduje lepszego pomysłu jak… zakraść się do innego obozu i przez parę dni „poudawać” tam więźnia. „W oknach nie ma krat, a w pobliżu reflektorów, a więc przeniknięcie do środka, jak i późniejsza ucieczka nie powinny być trudne” – stwierdza Brener. Głupota tego pomysłu aż bije po oczach, na szczęście z pomocą przychodzi nam współczesna teoria literatury. Otóż „Miecz Orientu” wprawdzie pisany jest w trzeciej osobie, przedstawia jednak przeżycia i myśli Brenera – jest więc subiektywnym zapisem jego emocji, tzw. strumieniem świadomości. Na samym początku dowiadujemy się też, że Brener był wcześniej w innym obozie jenieckim. Najwyraźniej został tam poddany makabrycznym eksperymentom albo praniu mózgu, na skutek których zwyczajnie zwariował, a „Miecz Orientu” jest zapisem tego szaleństwa. Nie dziwi więc pomysł ukrywania się przed pościgiem w obozie ani późniejsze, równie głupie, koncepcje.
Ale nie tylko z Brenerem jest źle; czytelnik bardzo szybko przekonuje się, że wszyscy właściwie mieszkańcy obozu pośrodku lasu są mniej lub bardziej stuknięci, łącznie ze strażnikami. Tych ostatnich jest co prawda tylko dwóch, ale w swoistym cyrku, do którego trafił Brener, wszystko jest możliwe. Bohaterowie głównie snują się po korytarzach budynku, plotą trzy po trzy na pseudofilozoficzne tematy, piją wódkę i szyją worki. Główna postać miota się między nimi, próbując zrozumieć, dlaczego obozu właściwie nikt nie pilnuje, a więźniowie nie palą się specjalnie do ucieczki. Wyjaśnienie tej pasjonującej zagadki zostaje podane mniej więcej w połowie książki, (a przez czytelnika przewidziane dużo wcześniej), dalej już właściwie nic się nie dzieje. Zresztą Brener podświadomie przeczuwa, że przeznaczona mu przez autora fabuła nie trzyma się kupy, często powtarzając: „bzdura”, „nonsens”, „absurd”. Jak czytamy: „Ach, dość tego! Naprawdę miał dość jałowych rozważań”.
Stan umysłowy głównej postaci został oddany przez Ziemiańskiego nadzwyczaj dobrze – momentami „Miecza Orientu” w ogóle nie da się czytać. Język, jakim posługuje się narrator, jest infantylny, amatorski, nudny, a przede wszystkim bełkotliwy: „Świadomość jako element analizy doprowadzający podejmującego doświadczenie do punktu wyjścia, do pierwszego, nie, do zerowego stopnia, ot tak, po prostu – bez szansy na późniejszą syntezę”. Albo: „Brener był już zmęczony błądzeniem po omacku w meandrach rzucanych przez Horynia skrawków myśli”. Czytelnik też szybko męczy się taką literaturą.
Powieść sypie się nie tylko na poziomie języka, ale także i konceptu. Na przykład, w jaki sposób Horyń i jego – co podkreślane jest przynajmniej kilka razy – tępi koledzy wpadli na (swoją drogą mocno przekombinowany) pomysł oszukiwania więźniów? Jakim cudem trzech ludzi było w stanie wyżywić grupę kilkudziesięciu (kilkuset?) więźniów w środku puszczy, w dodatku w trakcie wojny? I po co Brener siedzi w obozie, skoro właściwie nie ma ku temu żadnej motywacji? Fabuła „Miecza Orientu” jest tak piramidalną bzdurą, że rodzą się nie tylko pytania o poczytalność głównego bohatera, ale także tego, kto to wszystko napisał. A może Ziemiański sam trafił do jakiegoś obozu, gdzie poddano go czyszczeniu wyobraźni?
Książkę można by dobrze spointować cytatem z trzeciego rozdziału: „Dyskusja rozkręcała się, schodząc na coraz bardziej oderwane od życia tematy”. Rzeczywiście, historia spisana przez Ziemiańskiego przypomina właśnie takie gadanie o niczym albo też majaczenia człowieka, który dostał czymś ciężkim po głowie. Pod koniec powieści fabuła zwyczajnie się rozpada, a finał zostaje sprowadzony do… kradzieży ziemniaków. Nie dowiadujemy się nawet, po jakie licho autor nadał książce tytuł „Miecz Orientu” – broni białej tam jak na lekarstwo, Orient od biedy reprezentować mogliby Rosjanie, tyle tylko, że ich też nie ma. Co zostaje? Porządny kawałek grafomanii, który można z czystym sumieniem polecić ludziom lubiącym rzeczy duże i solidne. Jak informuje wydawca na okładce: „Mistrz fantastyki otwiera nowy horyzont”. Tak jest, proszę państwa, nowy horyzont śmieszności.
koniec
26 stycznia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Rozwiązanie czeka za progiem…
— Katarzyna Piekarz

Znajdź Ziemców na obrazku
— Magdalena Kubasiewicz

Holmes’ Heroes
— Jakub Gałka

Popłuczyny po Zajdlu i Wnuku-Lipińskim
— Sebastian Chosiński

Czytając Breslau
— Michał R. Wiśniewski

Kpina zwana parodią
— Artur Chruściel

Baba z jeszcze większymi jajami
— Eryk Remiezowicz

Baba z jajami
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.