Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Neal Stephenson
‹Zamieć›

WASZ EKSTRAKT:
70,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZamieć
Tytuł oryginalnySnow Crash
Data wydania26 października 2007
Autor
PrzekładJędrzej Polak
Wydawca ISA
ISBN978-83-7418-167-9
Format448s. 161×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Zamieć

Esensja.pl
Esensja.pl
Neal Stephenson
« 1 2 3 4 5 12 »

Neal Stephenson

Zamieć

Odsuwa się okienko i… – siedzicie wygodnie? – wydobywa się z niego dym. Ponad huraganem metalu dudniącego w systemie dźwiękowym Dostarczycielatora słychać jakieś bzyczenie i po chwili kierowca zdaje sobie sprawę, że to alarm pożarowy dzwoniący w pizzerii.
Przycisk wyłączenia stereo. Straszliwa cisza – bębenki w jego uszach wracają do normalnych rozmiarów – okienko zanosi się od płaczliwego alarmu. Silnik pracuje na jałowym biegu, auto czeka. Właz jest otwarty za długo, zanieczyszczenia atmosferyczne osadzają się na elektrycznych czujnikach kontaktowych z tyłu przedziałów – trzeba je będzie oczyścić przed wyznaczonym terminem – wszystko przebiega nie tak, jak powinno, przynajmniej według podręcznika, który wyznacza precyzyjnie wszystkie rytmy pizzowego wszechświata.
W środku, z otwartym podręcznikiem w ręku, biega Abchaz, którego postać przypomina kształtem futbolówkę; porusza się krokiem człowieka niosącego jajko na łyżce. Wrzeszczy coś po abchasku; w tej części Doliny wszyscy przedstawiciele sieci Pizzy CosaNostra to abchascy emigranci.
Pożar nie wygląda groźnie. Dostarczycielator widział raz prawdziwy pożar na Wesołych Farmach i wtedy dymu było tyle, że zasłaniał cały widok – nic więcej, tylko dym wydobywający się znikąd i od czasu do czasu błyski pomarańczowego światła w dole, jak błyskawice w chmurach. Ten pożar jest zupełnie inny. Ten pożar podymił tylko po to, żeby włączyć alarm. A on traci czas przez to gówno.
Dostarczycielator wciska klakson. Abchaski kierownik podchodzi do okienka. Rozmawiając z kierowcami, powinien używać interkomu – może mówić, co mu się żywnie podoba, i wszystko słychać w aucie Dostarczycielatora – ale nie, ten widocznie woli gadać twarzą w twarz, jakby Dostarczycielator podjechał tu zaprzęgiem pieprzonych wołów. Jest czerwony na pysku, poci się i przewraca oczami, próbując przypomnieć sobie angielskie słowa.
– Ogień, mały – mówi.
Dostarczycielator nie odpowiada. Wie, że wszystko nagrywa się na taśmę. Tak się składa, że taśma jest przekazywana na CosaNostra Pizza University i analizowana w laboratorium zarządzania. Będą ją pokazywać studentom uczelni – może nawet tym, którzy zastąpią Abchaza, gdy ten zostanie wywalony – jako podręcznikowy przykład spieprzenia sobie życia.
– Nowy pracownik… kładzie obiad do mikrofalówki… z folio… bum! – mówi kierownik.
Abchazja była kiedyś częścią Związku pieprzonych Sowietów. Nowo przybyły emigrant z Abchazji, operujący kuchenką mikrofalową, jest jak robal z dna morza zabierający się do operacji mózgu. Skąd oni się, kurwa, biorą? Czy nie ma już Amerykanów do pieczenia cholernej pizzy?
– Wrzuć mi coś na ruszt – mówi Dostarczycielator.
Uwaga ta przywraca Abchaza do rzeczywistości. Bierze się w garść. Zatrzaskuje okienko, odcinając od uszu Dostarczycielatora uporczywy pisk alarmu.
Ramię nippońskiego robota wsuwa pizzę do górnego przedziału. Właz zamyka się, by ją chronić.
Dostarczycielator wyjeżdża ze zsypu, nabiera szybkości, sprawdza adres, który pojawił się na przedniej szybie, zastanawia się, czy skręcić w prawo czy w lewo, i właśnie wtedy to się staje. Sprzęt nagłaśniający wyłącza się samoczynnie na rozkaz systemu pokładowego. Światła w kabinie zmieniają kolor na czerwony. Czerwony. Odzywa się brzęczyk. Ciekłokrystaliczny odczyt na przedniej szybie – identyczny z tym z pudełka – informuje go: 20:00.
Właśnie dali mu pizzę, która ma już dwadzieścia minut. Sprawdza adres. Ma do przejechania dwanaście mil.
2
Dostarczycielator wydaje z siebie mimowolny ryk i wciska gaz do dechy. Pod wpływem emocji chce wrócić i zabić kierownika: wystarczy wyciągnąć miecze z bagażnika, wskoczyć jak ninja do środka przez małe odsuwane okienko, odszukać go w roboczym chaosie zmikrofalowanej pizzerii i urządzić mu błyskawiczną, spieczoną apokalipsę. Jednak podobne myśli przychodzą mu do głowy, gdy ktoś zajeżdża mu drogę na autostradzie, i nic z nich nie wynika – na razie.
Da sobie radę. To jest wykonalne. Podkręca jasność pomarańczowych świateł ostrzegawczych do maksimum, włącza automigacze przednich lamp. Kasując brzęczyk alarmowy, nastawia radio na Taxiscan przeczesujący częstotliwości taksówkarzy w poszukiwaniu wiadomości o ruchu. Nie może zrozumieć ani jednego cholernego słowa. W zasadzie mógł kupić sobie kasety z serii: „Ucz się za kierownicą” i poznawać taxilingua podczas jazdy. Znajomość tego języka jest podstawą, gdy chce się dostać tę posadę. Mówi się, że taxilingua oparta jest na angielskim, ale nie da się zrozumieć nawet jednego słowa na sto. Mimo to, słuchając taksówkarzy, człowiek może wyrobić sobie ogólne pojęcie o tym, co się dzieje. W razie kłopotów na drodze kłapią dziobami jak wściekli, co już samo w sobie jest ostrzeżeniem i pozwala wybrać inną drogę.
Ujmuje mocniej kierownicę
Wystarczy, że utkwi w korku…
ma oczy jak młyńskie koła, wewnętrzne ciśnienie wpycha je
w głąb
czaszki
…albo zastawi mu drogę jakaś przyczepa
kempingowa…
ma pełen pęcherz
…i dostarczy pizzę…
Boże, Boże!
…za późno.
Na przedniej szybie widnieje 22:06; przed oczami ma tylko 30:01.
Taksiarze zaczynają o czymś brzęczeć jak muchy. Taxilingua jest miodopłynną paplaniną z kilkoma ostro brzmiącymi, obcymi dźwiękami, co przypomina masło posypane szkłem. Powtarzają: „taksa”. Zawsze pieprzą o swoich taksach. Wielka rzecz. Co się stanie, jak dostarczą taksę
ZA PÓŹNO?
Nie dostaną napiwku? Wielka rzecz.
Na skrzyżowaniu CSV-5 i Oahu Road ruch zwalnia – jak zwykle. Jedyny sposób, żeby ominąć korek, to skorzystać ze skrótu przez Uliczki Na Górce Windsor.
Wszystkie Uliczki Na Górce Windsor są tak samo rozplanowane. Zakładając nową burbklawę, korporacja budowlana UNGW rozkopuje każdą górę i odwraca bieg najpotężniejszej rzeki, byle tylko zachować wytyczony plan ulic – zaprojektowany ergonomicznie dla bezpieczeństwa kierowców. Dostarczycielator może wjechać do Uliczek Na Górce Windsor w Fairbanks albo w Yaroslavlu czy zgoła w specjalnej strefie ekonomicznej Szenzen, a i tak znajdzie drogę.
Ale gdy człowiek dostarczył ciasto parokrotnie do każdego domu UNGW, zna wszystkie małe sekrety tej burbklawy. Dostarczycielator jest takim człowiekiem. Wie, że w standardowej UNGW jest tylko jedno podwórko – jedno podwórko! – które nie pozwala na to, by wjechać do burbklawy z jednej strony i wyjechać z drugiej po linii prostej. Jeśli ktoś boi się jeździć po trawie, objazd przez UNGW może zająć mu dziesięć minut. Lecz jeśli ma dosyć odwagi, by przeorać ten jeden dziedziniec, mknie jak strzała przez centrum.
Dostarczycielator zna to podwórko. Dostarczał tam pizzę. Obejrzał je sobie, obwąchał, zapamiętał położenie szopy na narzędzia i ogrodowego stołu, umiałby powiedzieć, gdzie są, nawet po ciemku. Wiedział, że jakby co – jakby przyszło mu dostarczyć dwudziestotrzyminutową pizzę na drugi koniec miasta przy korku na CSV-5 i Oahu – to wjedzie do Uliczek Na Górce Windsor (elektroniczna wiza dostarczyciela automatycznie otwiera bramę), przemknie przez Bulwar Dziedzictwa, zetnie zakręt do Zaułka Słomianego Mostku (nie zwracając uwagi na znak: „DROGA BEZ PRZELOTU”, ograniczenie szybkości i ideogramy: „UWAGA NA DZIECI”, rozmieszczone w nadmiarze w całej UNGW), zgniecie szykany potężnymi radialami, wpadnie z rykiem na podjazd Ronda Słomianego Mostku numer 15, skręci ostro w lewo, omijając szopę na narzędzia, właduje się z przechyłem na tylne podwórko Zaułka Majowych Jabłuszek numer 84, ominie ogrodowy stół (co nie będzie łatwe), przedostanie się na podjazd, a z niego do zaułka, który prowadzi do Drogi Cienistej Doliny, która z kolei wiedzie prosto do wyjazdu z burbklawy. Niewykluczone, że u wylotu będą czekać na niego siły policyjne UNGW, ale ich UNO (Urządzenia Niszczące Opony) mają ostrza skierowane tylko w jedną stronę – mogą powstrzymać ludzi od wyjazdu, ale nie od wjazdu.
Ten wóz jeździ tak cholernie szybko, że gdyby gliniarz ugryzł pączka w chwili, gdy Dostarczyciel wpadłby na Bulwar Dziedzictwa, nim zdążyłby przełknąć, pizza jechałaby już po Oahu.
Cyk. Na przedniej szybie zapalają się kolejne czerwone światła. Ktoś przekroczył granicę bezpieczeństwa wokół pojazdu Dostarczycielatora.
Nie. To niemożliwe.
Ktoś się za nim ciągnie. Tuż za autem, z lewej strony. Ktoś na deskorolce pędzi autostradą tuż za jego plecami w chwili, gdy on wytycza w głowie wektory podjazdu do Bulwaru Dziedzictwa.
Dostarczyciel w tym swoim rozkojarzeniu umysłowym dał się złapać na harpun – wielki, okrągły, wyściełany elektromagnes znajdujący się na końcu arachnowłóknistego kabla. To właśnie on cyknął w tył auta Dostarczycielatora – cyknął i został. Dziesięć stóp za jego plecami surfuje właściciel tego przeklętego urządzenia, ciągnie się za nim, jedzie na desce jak narciarz za łodzią.
« 1 2 3 4 5 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Teologia Matrixa
— Michał Foerster

Tegoż twórcy

Barok w pigułce
— Kamil Armacki

Read me?
— Daniel Markiewicz

Siła spokoju
— Daniel Markiewicz

Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Środek, co rumieńców nabiera
— Michał R. Wiśniewski

Zimny początek
— Eryk Remiezowicz

Rozszyfrować świat
— Eryk Remiezowicz

Techno-thriller
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Poradnik myślącego ekologa
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.