WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Jesienne wizyty |
Tytuł oryginalny | Осенние визиты |
Data wydania | kwiecień 2003 |
Autor | Siergiej Łukjanienko |
Przekład | Ewa Skórska |
Wydawca | Książka i Wiedza |
ISBN | 83-05-13253-6 |
Format | 399s. 145×205mm |
Cena | 26,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Jesienne wizytySiergiej Łukjanienko
Siergiej ŁukjanienkoJesienne wizytyAla się obudziła? Anna wyszła na korytarz. Nikogo. Dobrze, trzeba zajrzeć do sal. Szybko przeszła korytarzem, uchylając na chwilę drzwi. Cicho, wszyscy śpią. Teraz jeszcze do siódemki, gdzie jest Szedczenko. Ciężkie przypadki zawsze umieszczali w tym pokoju, jakby szczęśliwy numer mógł jakoś pomóc lekarzom. Tutaj też było ciemno. Ale przy łóżku stała biała postać w fartuchu. – Ala, gorzej z nim? – zapytała cicho Anna, podchodząc. Dziewczyna odwróciła się. To nie była Alfija. Anna drgnęła, zatrzymując się. Zdarzało się jej zastawać na oddziale w nocy nieznajomych ludzi. W zasadzie to normalna sprawa, taka niezaplanowana wizyta przestraszonych krewnych. Przestraszyła ją twarz dziewczyny. Oczy. Takich oczu nie ma. To tak, jakby patrzeć na płomień lampy. W lustro. W odbicie księżyca na wodzie. W twarz mamy. – Siadaj – powiedziała cicho dziewczyna. Anna przysiadła na łóżku. Nogi jakby się pod nią ugięły. – Kim jesteś? – zapytała. – Nie teraz. Pomóż. Dziewczyna wyciągnęła rękę. Anna po chwili wahania dotknęła ją. Jakby spadać w przepaść… – Co ja mogę? – wargi poruszyły się same. – Jak pomogę… – Możesz wszystko. Podtrzymaj mnie – dziewczyna przeniosła spojrzenie na Szedczenko. Chłopak spał – albo był nieprzytomny. – On może odejść, Aniu, trzeba mu troszkę pomóc… zimno… dlaczego tak zimno, jeśli jej oczy są światłem? Ona odda całe ciepło, jeśli tak trzeba… To chyba była tylko krótka chwila. Albo krótka godzina. Anna podniosła oczy, gdy ich ręce się rozłączyły. W palcach był chłód i ból, ale w oczach dziewczyny nadal płonął ogień, wracał siły. Ciekawe, czy ogniu jest zimno, gdy płonie? – Sasza wyzdrowieje – powiedział dziewczyna. Na kieszonce jej fartucha były wyszyte literki „A.K.” To był jej fartuch, Anny Korniłowej. I twarz dziewczyny była jej twarzą. – Dlaczego ja? – wyszeptała Anna. – Jestem – niegodna… Dziewczyna pokręciła głową. Dotknęła dłonią jej policzka – i Anna pochyliła się za szybko odchodzącymi palcami, jak wyciąga się za ludzką ręką bezdomny kotek. – Jesteś czysta. – Nie… – Od teraz i na zawsze – jesteś czysta, Anno. – Myślałam, że znowu przyjdziesz jako mężczyzna… – jej głos zerwał się, gdy zrozumiała, co mówi i o czym myśli. – To bez różnicy, Anno – ona-on przesunęła dłonią nad jej twarzą, zdejmując strach. – Teraz wszystko będzie dobrze. – Wszystko będzie dobrze – wyszeptała Anna. 14 Pociąg jechał zdumiewająco szybko. Może był teraz większy porządek na kolei (chociaż z jakiej racji?), a może on po prostu miał szczęście. Szedczenko palił w ciemnym, zimnym korytarzu. Łoskotały połączenia między wagonami, za spotniałą szybą odpływały w dal światła Kołomny. Za trzy godziny Riazań, za kolejne trzy Sasowo. Rano będzie na miejscu. Nikołaj zmiął w palcach niedopałek i pstryknięciem odesłał go w zaplute, pogniecione wiadro. Po chwili wahania wyjął z paczki jeszcze jednego papierosa. Co się z nim dzisiaj dzieje – cały w nerwach. Już wieczorem zaczęła go boleć głowa, wspomnienie tych meczących ataków, które czasem zwalały jego, zdrowego chłopa, z nóg. Potem niby odpuściło, ale czy na długo… Szedczenko pstryknął zapalniczką. W ten sposób można stać całą noc. Zapominając powoli o zaczynających się za dobę manewrach, myśląc, co też go czeka w Sasowie. A co – wyjdzie z pociągu z czerwonymi oczami i pomiętą twarzą człowieka, który nie spał. Od razu widać, że przeżywał z całej duszy. Myśl była wstrętna i cyniczna, skrzywił się, odpychając ją. Nie ma co wróżyć najgorszego. Człowiek jest znacznie silniejszy, niż można to sobie wyobrazić. Saszka wyzdrowieje i jeszcze będzie szarpał nerwy siostrze i jemu, dalekiemu ukraińskiemu wujkowi. Zabrać by ich z tego zadupia, urządzić w Kijowie, bliżej siebie, chłopaka do szkoły – od razu cała głupota wywietrzała. Tylko już za późno, kraj się rozwalił, i wszyscy, którzy tylko mają ochotę, znajdują pociechę w patriotyzmie. Nawet siostra – „jestem Rosjanką” – Rosjanka, akurat – matka Ukrainka, ojciec w ogóle nie wiadomo kto. Wszystko jedno, podzielili ich, i właściwie bez większego trudu… Szedczenko przywarł czołem do zimnego szkła. Znowu zaczynała go boleć głowa. Stał kilka minut, czując z przerażeniem, jak narasta ból. Jeszcze mu tylko migreny brakowało, tej kobiecej choroby, której żaden lekarz nigdy nie wyleczy… – Wytrzymać! – rozkazał sobie. – Wytrzymać! I ból jakby posłuchał, znikł, wessał się w swoje tajne legowisko. Tylko w skroniach łupało, ale to głupstwo. Szedczenko nawet westchnął z ulgą i stropieniem. Trzeba się jednak przespać. Niczego tu nie wystoi, w tym brudnym, przesiąkniętym toaletowymi aromatami korytarzu… – Pułkowniku… Szedczenko odwrócił się. Ale go złapało, nawet nie słyszał, jak ktoś wszedł. Dwa kroki od niego stał rosły, nagi chłop. Szedczenko z trudem powstrzymał grymas. Jak on nie lubił tych głupków bożych, z myczeniem snujących się po wagonach, wyjących o swoich niewyobrażalnych nieszczęściach i chorobach, ściągających forsę z pasażerów o miękkim sercu… Ale nie, ten na żebraka nie wyglądał. Zbyt mocny, kto by takiemu coś dał. I łażenie nago po wagonach narazi go na wielkie nieprzyjemności. Psychopata? Dobry ma wzrok ten psychopata. Dojrzeć w ciemności pagony pułkownika… – Zapal zapalniczkę – powiedział mężczyzna niezbyt natarczywie, ale Szedczenko posłuchał. Język płomienia zatrzepotał pomiędzy nimi. – O kurrwa… – wyszeptał Nikołaj. Człowiek z jego twarzą uśmiechnął się. – Pułkowniku, daj no, zarzucę płaszcz. Nie ma po co chorować, prawda? – Kim jesteś? – Szedczenko zaczął ściągnąć nie zapięty płaszcz, nie rozumiejąc, dlaczego podporządkowuje się temu – temu… – Poczekaj – mężczyzna pospiesznie założył płaszcz, starannie zapiął. – Tylko nam teraz paniki brakuje. – Kim jesteś? – Szedczenko powtórzył z naciskiem. Pierwszy szok już minął. – Ja – to ty. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta
Nie zamkniesz drzwi przed nieproszonym gościem
— Sebastian Chosiński
Krótko o książkach: Prawdziwa historia komunizmu
— Jarosław Loretz
Esensja czyta: Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja czyta: Październik 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Trzy miasta i trzej magowie – część pierwsza
— Beatrycze Nowicka
Jesteśmy inni
— Magdalena Kubasiewicz
Mam takie życzenie…
— Magdalena Kubasiewicz
Dwa oblicza Moskwy
— Magdalena Kubasiewicz
Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski
Za wolność naszą i waszą!
— Sebastian Chosiński