Najlepsze polskie powieści fantastyczne – suplementMieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski Przedstawiamy mały suplement do naszego rankingu „50 najlepszych polskich powieści fantastycznych”. Dodatkowo prezentujemy obiecywany dawno zestaw rozważanych powieści, które nie zmieściły się w pierwszej pięćdziesiątce.
Mieszko B. Wandowicz, Konrad WągrowskiNajlepsze polskie powieści fantastyczne – suplementPrzedstawiamy mały suplement do naszego rankingu „50 najlepszych polskich powieści fantastycznych”. Dodatkowo prezentujemy obiecywany dawno zestaw rozważanych powieści, które nie zmieściły się w pierwszej pięćdziesiątce. rys. M. Fitzner Suplement wypada zacząć od czasów najdawniejszych. Wystarczyło nam więc miejsca na „Wampira”, ale inna, zupełnie niepodobna fantastyczna powieść Reymonta nie zyskała wystarczającego uznania w oczach większości oceniających. Mowa oczywiście o „Buncie” – książce, trzeba przyznać, napisanej od owego „Wampira” gorzej, trochę zestarzałej i przegadanej, ale nadal na tyle ciekawej, by warto było ją poznać. W końcu mało kto wie, że na długo przed Orwellowskim „Folwarkiem zwierzęcym” powstała w Polsce przypowieść o zwierzętach przeprowadzających rewolucję obalającą władzę człowieka. Szkoda także, że w rankingu nie pojawiły się „Dwa końce świata” Antoniego Słonimskiego. Ta katastroficzna satyra na rosnący w potęgę narodowy socjalizm jest co prawda nieco naiwna i może w niej drażnić pojawiający się niekiedy rodzaj humoru, który anachronicznie można by nazwać sitcomowym, ale jako całość dostarcza porcji zdrowego śmiechu i podziwu dla ciętości pióra autora. Na dowód wystarczy przytoczyć teorię występującego na kartach powieści niemieckiego profesora: „To Żydzi zwabili nas na ląd. Łatwowierne narody aryjskie uległy podszeptom międzynarodowego żydostwa i zaczęły oddychać płucami. Ale Żydzi zachowali do dziś dnia skrzela i gdy przyjdzie ostateczny moment, rzucą się do wody, skąd szydzić będą z zagłady rasy nordyckiej”. Wreszcie coś, czego z oczywistych przyczyn nie mogliśmy przewidzieć i uwzględnić: ostatnie miesiące okazały się nader urodzajne i zaowocowały dwiema powieściami znakomitymi, a stylistycznie kwalifikującymi się do naszego zestawienia. Co do „Wiecznego Grunwaldu” Twardocha, mam już pewność, że zasługuje na lokatę w ścisłej czołówce. „Chochoły” Wita Szostaka wydają się sprawą zbyt świeżą, by przesądzać, w którym miejscu rankingu powinny się znaleźć, jednak to, że pięćdziesiątka im się należy, nie budzi we mnie większych wątpliwości. Obie książki trudno traktować jako fantastykę gatunkową – to raczej powieści współczesne z bardzo po fantastycznemu skonstruowanymi światami. Pozycje niepodobne, ale połączone nietuzinkowością, złożonością i ambitnymi pomysłami dojrzale rozwiniętymi przez pisarzy wciąż przecież pozostających bliżej początku niż końca drogi twórczej. Mieszko B. Wandowicz • • • Brakuje mi na naszej liście przede wszystkim Marcina Wolskiego. Zgodzę się oczywiście z tezą, że autor ten od dawna produkuje taśmowo zbliżone fabułki coraz niższej jakości, oparte przeważnie na tym samym pomyśle – ktoś odkrywa jakiś artefakt (najczęściej religijny), dobry bohater chce go zdobyć dla dobra ludzkości, a zła organizacja pragnie wykorzystać do tak niecnych celów, jak przejęcie władzy nad światem i legalizacja małżeństw homoseksualnych. Nie zawsze jednak tak było – „Agent Dołu”, którego w pierwszej kolejności widziałbym na naszej liście jest oczywiście powieścią z pewną tezą, ale świetnie napisaną, z dystansem, dużym poczuciem humoru i wieloma znakomitymi pomysłami, jak uczynienie diabła protagonistą i werbunkiem ikonicznych przedstawicieli Zła do apokaliptycznej ekipy. „Agent Dołu” (któremu notabene najbardziej ostatni szkodzi sam autor, dopisując coraz słabsze wersje zakończenia) kasuje resztę twórczości Marcina Wolskiego o kilka długości, ale można jeszcze rozważyć „Psa w studni” (typowe dla Wolskiego pomysły ubrane w ciekawą narracyjną strukturę) i „Alterland” (historia alternatywna, w której najciekawsza jest pointa – nie wszystko w dziejach musi pójść idealnie, by można było uznać świat za udany). Wielka szkoda, że nie trafił do zestawienia Tomek Kołodziejczak. Jego „Dominium Solarne” w dwóch tomach („Kolory sztandarów” i „Schwytany światła”) to jedno z najsolidniejszych SF w polskim wydaniu, z ciekawą (i bliską poglądom autora) wizją przyszłego społeczeństwa, kawałem dobrej futurystycznej batalistyki i oryginalnym (i mrożącym krew w żyłach) wizerunkiem obcej cywilizacji i kontaktu z nią. Z pewnością świat Dominium zasługuje na dalszą eksploatację. Na koniec coś z klasyki. Wiem, że Stanisława Lema w naszym zestawieniu niemało, ale kilka pozycji z pięćdziesiątki wymieniłbym na jedną, która swego czasu wywarła na mnie ogromny wpływ. Mowa o „Obłoku Magellana” dziś często kojarzonym z „socrealistycznym” nurtem w twórczości pisarza, ale będącym czymś dużo więcej niż tylko słuszną agitką. Wątki zwycięskiego ustroju komunistycznego i złowrogich minionych USA można spokojnie wyciąć i pozostanie fascynująca wizja wyprawy do innego systemu gwiezdnego, rozpisana na detale (choć oczywiście niektóre rozwiązania trącą dziś myszką), z solidnym akcentem na psychologię bohaterów zamkniętych na dziesiątki lat w ogromnym statku kosmicznym. Taki rozmachu rzadko się zdarza w polskim SF. Konrad Wągrowski • • • A oto obszerna lista rozważanych powieści, którym nie udało się dostać do naszej pięćdziesiątki. Kolejność alfabetyczna.
26 października 2010 |
IMO wielka szkoda, że nie weszło "Według łotra" Snerga, dla mnie mnie mieszczące się w ogóle na liście najlepszych polskich powieści, nie tylko fantastycznych - bo poza nią coś równie groteskowego i przejmującego tworzył u nas chyba tylko Witkacy.
Ale właśnie, Witkacy. Umieściliście "Wampira", a nawet nie braliście pod uwagę "Pożegnania jesieni"?
No i jeszcze Twardoch. Wydaje mi się, choć to emocje jeszcze bardzo świeże, że mało która książka zasługuje na miejce w takim rankingu tak bardzo, jak "Wieczny Grunwald" - tymczasem znowu - nawet nie braliście pod uwagę. Ha.
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski
Kojarzycie może taką mocno psychodeliczną książkę skierowaną dla dzieci nieco w stylu cyklu o przygodach Alicji Bułyczowa? Pamiętam, że bohaterami tej książki byli m. in. Alicja, Króliczek i Mapciuszek. Znajdowali się na wyspie, z której chcieli się wydostać, zwiedzali bodajże jakieś opuszczone miasto. Potem okazało się, że cała historia zdarzyła się w ich snach, na końcu zostali wybudzeni ze śpiączki. Mapciuszek w rzeczywistości miał imię Maciek, a Króliczek był jego bratem bliźniakiem. Kojarzycie???