Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marek S. Huberath
‹Vatran Auraio›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVatran Auraio
Data wydania10 lutego 2011
Autor
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-0804-569-5
Format500s. 123×197mm
Cena44,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

S.O.D.: Ogród mąk nieziemskich

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
« 1 3 4 5 6 7 9 »

Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

S.O.D.: Ogród mąk nieziemskich

5. Eden przenicowany
Orbitowski: Kiedy wyobrażam sobie warunki życia w Dolane, to naturalnym odruchem jest ucieczka. Żyjesz dwadzieścia parę lat w piekielnie ciężkim miejscu, wiesz, że umrzesz i będzie tylko gorzej. Co robisz? Modlisz się albo używasz, ile wlezie. Autor wyklucza te dwie możliwości, jakby podkreślał, że „oni na to zasłużyli. Oni wiedzą, że na to zasłużyli”. Stąd wątek pijaństwa, tak mocno wyeksponowany. Jeśli w piekle znajdziesz butelkę wódki, będziesz głupcem, jeśli jej nie wypijesz.
Wydaje mi się też, że coś ważnego nam umknęło. Alegoria Edenu, zgoda. Jest motyw kary. Co z odkupieniem? Co z szansą na nie? Bez niego alegoria nie będzie pełna.
Dukaj: W porządku świata przedstawionego akt odkupienia się dokonał – przybyli przecież z Ziemi, na której Chrystus umarł na krzyżu. (Zob. „Maikę Ivannę”). W porządku alegorii ich wybawienie z męczarni wcale nie jest oczywiste, skoro to byłoby piekło, a nie czyściec.
Najstraszniejszym wariantem jest chyba jednak ten fatalizm degeneracji z pokolenia na pokolenie. Matcina Dolana jako perwersyjny Ogród Eden o odwróconych wektorach niewinności: mieszkańcy Dolany „spożywają owoce niewiedzy”, pogrążając się w egzystencji coraz bardziej czysto biologicznej. Co zatem było w punkcie startu – właśnie wina?
Szostak: Zaraz, zaraz. Czy Ogród Eden, czy raczej „kraj na wschód od Edenu”? Jest przecież silny, choć niedopowiedziany mit winy, jest też zradykalizowana względem biblijnych konsekwencji Upadku kara, polegająca na rozrodzie nawet nie bolesnym, tylko śmiertelnym. Dopiero ten świat, świat po Upadku, prowadzi do dalszej degradacji człowieka.
Dukaj: To właśnie byłaby ta perwersja, to odwrócenie: oni się cofają (oczywiście nie geograficznie), degenerują do stanu naturalności-niewinności. Czytam to trochę naokoło, bo przed Pychą jako winą startową będę się bronił (za chwilę).
Ale popatrz: zatracając wiedzę o swoim pochodzeniu i cywilizacji, zatracają także perspektywę eschatologiczną. Mają te rytuały, ale – popraw mnie, jeśli coś przegapiłem – nie projektują z nich żadnego życia pozadoczesnego. Huberath przedstawia to wprost: cały ich obraz życia pośmiertnego to te trupy przechowywane jak rzeźby, cała ich transcendencja to wybrany spomiędzy nich samych anioł stróż na podniebnej przełęczy. W Edenie doczesność była eschatologią, Boga mieli za sąsiada, tak samo nie było więc żadnego „poza”. Nie było też konieczności pracy, ogród ich żywił – i z pokolenia na pokolenie, wyzbywając się cywilizacji, ludzie w Matcinaj Dolane też coraz bardziej żyją jak Adam i Ewa, jedząc i pijąc to, co zebrali z lokalnej biologii.
Orbitowski: Aha, ale to się pojawi, kiedy „ludzie” z Matcinaj Dolany w pełni wkomponują się w ekosystem planety. Będzie ich żywić, da dom i jeszcze krótsze życie. Jeśli będą w stanie się rozmnażać. Zbliża się ten ostatni moment, kiedy już tylko jedno zwierzę ma imię. Kiedy już tylko jedna roślina jest poddana.
Dukaj: I inaczej rozwikłuję też Huberathową wersję Upadku. To jest właśnie perwersyjna niewinność jego Edenu: nie ma cierpienia związanego z rozmnażaniem, bo rozmnażanie z musu odbywa się poza życiem, poza bólem. Kontakt seksualny za życia (o ile można w ogóle mówić o seksualności poza życiem) prowadzi do śmierci kobiety – a zatem cała społeczność trwa w stanie wymuszonego celibatu. W pewnym sensie niewinności – niewinności pod grozą śmierci. Po Huberathowemu podane to zostaje jako taka naturalność, że trudno im nawet pytać „dlaczego?”. (Dlaczego ludzie emigrowali w „Gnieździe światów”? Dlaczego gąsienica zawija się w kokon?)
Szostak: Dla mnie Matcina Dolana nie przechodzi „testu Edenu”, bo życie w niej jest na tyle skomplikowane i trudne, że trudno sobie wyobrazić ją jako miejsce, do którego się tęskni. O ile życie w biblijnym Raju jest dla mnie pociągające, o tyle w Matcinaj Dolane nie bardzo.
Zobaczcie, czym grozi łamanie podstawowych zakazów społeczności Matcinaj Dolany: ci, którzy uznali, że zakaz współżycia jest bezsensowny, sami rychło przekonali się o nietrafności własnego „samostanowienia” w dziedzinie wartości.
Dukaj: I to podwójnie, bo – gdyby trzymać się interpretacji przez Pychę – to ten zakaz też jest pochodną wcześniejszego samostanowienia (a więc buntu) przeciwko „naturalnemu” człowieczeństwu.
Szostak: Seks kończy się śmiercią, grzech kończy się śmiercią. Coś, co w teologii chrześcijańskiej ma – w wielkim uproszczeniu – wymiar eschatologiczny, w świecie powieści staje się karą doczesną. Pojawiająca się na początku postać Gaty Tezejny jest najlepszym przykładem.
Dukaj: Tak, właśnie, tu eschatologia i doczesność są jednym.
Szostak: Ale redukcja działania grzechu tylko do eschatologii to duże uproszczenie. W ścisłym sensie w wizji chrześcijańskiej jest podobnie: grzech oddala człowieka od Boga nie tylko w tym sensie, że przesądza o jego kondycji w życiu po śmierci, ale też unieszczęśliwia człowieka tu i teraz. Grzech rodzi cierpienie, zabija w człowieku prawdziwe życie itd. Stąd ciągła idea nawrócenia – nie jako jakiegoś jednorazowego wydarzenia, ale ciągłego podnoszenia się.
Są wśród chrześcijan powszechne wierzenia – których jednak nie podziela Magisterium Kościoła – że zło, które przydarza się człowiekowi (choroby, nieszczęśliwe wypadki itd.) jest karą za grzechy, spełnioną tu, na ziemi.
Wizja w „Vatran Auraio” jest gdzieś pomiędzy tymi dwoma biegunami. Huberath pokazuje fizyczne konsekwencje łamania pewnych praw, one dzieją się tu i teraz. Zatem te choroby, cierpienia czysto cielesne są pewną metaforą czegoś, co w wizji chrześcijańskiej dokonuje się w życiu doczesnym: grzech jest chorobą, która niszczy ludzkiego ducha, sprawia, że on karleje.
Orbitowski: Powtarzam, co z odkupieniem? Chyba że nie ma odkupienia. Znaczyłoby to, że grzech, o którym mówimy, był grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, czyli trwała utrata łaski. Niezbyt przyjemnie to wygląda, ale zgrywa się z logiką świata. Oni są martwi za życia. Pisząc to, trwożnie wchodzę na tereny, gdzie sprawnie działa Wit.
Dukaj: I co jest tą „pierwszą winą” ludzi w Matcinaj Dolane? Rozumuję tak: skoro „drugą winą” jest wina Kaina, czyli bratobójstwo – w takim systemie nekrogenezy, gdy całe pokolenia rodzą się w basenach vyletu z trupów ojców i matek i krążącego między nimi pośmiertnie nasienia, nikt nie wie, kto jest czyim bratem, bratem może być każdy – to winą jeszcze wcześniejszą, genetycznie „głębszą” byłoby kazirodztwo: tak samo bowiem nie sposób stwierdzić, czy nasienie brata nie łączy się z komórkami jajowymi siostry.
« 1 3 4 5 6 7 9 »

Komentarze

22 IV 2011   23:39:40

Panowie,
(Tym samym, dziękując za tą wspaniałą dyskusję...Oby takich więcej!)

A ja uważam, że to po prostu świetna powieść. Kawał wspaniałej i zapadającej w pamięć literatury. Jednej z lepszych, jakie ostatnio czytałem (osobiście, zbliżam ją do wymiaru Diuny). Czytasz to i zapamiętujesz nawet ten dziwaczny i nieznośny chwilami pseudo-słowiański język (chyba najbliżej mu do serbsko-chorwackiego). Szkoda, że nic żeście o tym nie pogadali... Przecież mało kto, potrafi zmusić czytelnika do akceptacji odmiennej lingwistycznie narracji. Świadczy to tylko o wielkości Autora i charyźmie (czy też literackiej sprawności) Jego dzieła. Z reguły, ad hoc, odrzuca się tego rodzaju wstawki lingwistyczne - tymczasem tu - po prostu jen uznajesz, czytasz dalej; tym samym AKCEPTUJESZ. Fantastycznie napisane (i tu nie mogę zgodzić się z Jackiem, co do sprawności językowej autora dzieła MSH).
Niekoniecznie, trzeba tą historię, aż tak bardzo analizować, choć czytanie Waszych jej interpretacji sprawiło mi wielką przyjemność. Kłopot w tym, że więcej tu mówicie o Was samych, o Waszych rozterkach i oczekiwaniach, filtrowanych bardzo osobniczo, zatem przecież równie subiektywnie...
Gdyby poddać takiej surowej analizie jakikolwiek uznany tekst literacki, efekt byłby dosyć zbliżony. Chyba jednak nie w tym rzecz. Sam fakt potrzeby stworzenia tej dyskusji pokazuje, jak wspaniały literacko świat stworzył MSH. Oczywiście - jest to Fantastyka pełną gębą. Jaki sens ma analizowanie, czy to kostium SF, czy prawdziwa SF? Przecież Autor pisał tą powieść w konwencji, którą realizuje od lat. I konwencja ta, wydaje mi się bardzo naturalną.
Raz jeszcze: Huberathowi udało się zbudować piękną i poruszającą historię. Nie sądzę, aby odmienna biologia człowieka gubiła w powieści jego człowieczeństwo, możliwość utożsamienia się z bohaterami, co tak często tu sugerujecie. Psychika tych ludzi jest mi bardzo bliska. Ich dylematy, zagubienie, izolacja, lęk, problematyka chorowania, wreszcie rychła śmierć - czymże się to różni od nas samych? Czymżesz są rozbieżności w temacie rozmnażania, odmienność rytuałów erotycznych, pojęcie prymitywizmu/głupoty/wiedzy/niewiedzy, lub odmienny sposób pochówku (zresztą, bardzo bliski rytuałom rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej)? Ot, bardzo to zależne od wieku, a jeszcze bardziej od pokory potencjalnego czytelnika.
Natomiast fatalną sugestią (wręcz groźną w swej naiwnej wymowie), zdaje się być sugerowany w Waszej dyskusji pomysł równoważności (zrównania wątków) świata urojeniowego ze światem rzeczywistym. "Piękny Umysł", maluje przecież oparty na faktach dramat osoby cierpiącej z powodu schizofrenii: gdzież tu szukać racjonalności wątków ukrytych w urojeniowych ich interpretacjach? To nie magiczność lub tania sensacja, to dramat osoby cierpiącej z powodu biologicznego schorzenia, tym samym dramat osób bliskich choremu. Mądrze rozegrał to MSH, za co składam mu szczególne wyrazy uznania. I tą część Waszej dyskusji, muszę po prostu napiętnować mianem sensacyjnej naiwności.

Summa summarum: ma rację Jacek, pisząc, że dzieło MSH powstawało w perpektywie dekady i wcale nie było pewne swego zrodzenia się.
Ode mnie - MSH napisał wspaniałą powieść. W żaden sposób nie chcę jej bronić, bo świetnie broni się sama, nie czuję też, aby była przez Was wielce zaatakowana.
Jestem pod wrażeniem możiwości telentu MSH.

Ściskam,
(mż)

28 IV 2011   13:48:25

Podobnie jak przedmówcy, bardzo podobała mi się Wasza dyskusja. W kilku miejscach mam inne zdanie, np. w sprawie człowieczeństwa. Najbardziej nieludzcy wydawali mi się przybyli ziemianie(?), a nie mieszkańcy.

Mnie zaciekawiła postać włodarza wioski, o którym nie wspomnieliście, i jego stosunków z nauczycielem. Mimo wyjaśnień uczennic, czytając książkę, miałem wrażenie, że jego wina była nie do końca prawdziwa... Wydaje mi się, że równie winny był włodarz, że podobne grzechy miał na sumieniu.

I jeszcze ostatni wątek, rozwój i upadek społeczności. Ja odczytałem sytuację następująco: cywilizacja przybyła na planetę, początek kolonizacji to z jednej strony rozwój wiedzy na temat świata w jakim się znaleźli, próba przeniesienia własnych doświadczeń na nowy ląd a potem... w którymś momencie doszło do utraty komunikacji z Ziemią(?), oraz z innymi wioskami znajdującymi się na planecie - bo raczej jestem pewien że było ich więcej. Wydaje mi się, że było to już na etapie rozrodu przez vylet i zimowej hibernacji. Brak kontaktów wiąże się z zamknięciem społeczności, rozrodem wewnątrz wioski a co za tym idzie również mutacjami itd. Czytając zastanawiałem się również, kiedy vylet zaczął równać się śmierci...

I jeszcze na koniec, ciekawa interpretacja poroka jako węża... w ogóle tak tego nie odczytałem, ale coś w tym jest.

Pozdrawiam serdecznie
Adam

05 V 2011   16:03:50

"Vatran Auraio" było także przedmiotem dyskusji Stolyka Lyterackiego, oto relacja: http://stolyklyteracki.wordpress.com/2011/05/05/relacja-z-majowego-stolyka-vatran-auraio/

24 IX 2016   21:24:50

Wielka przyjemność móc przeczytać tak interesującą polemikę!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Czerwiec 2015
— Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek

Entliczek-pentliczek, zajdlowy tomiczek
— Aleksandra Graczyk, Sławomir Graczyk, Agnieszka Szady

Człowiek składa jaja tylko raz
— Mieszko B. Wandowicz

Do księgarni marsz: Styczeń 2011
— Esensja

Z tego cyklu

Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak

Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Bajka z garbem
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Tegoż twórcy

Sympozjum ostateczne
— Konrad Wągrowski

Balsam dojrzałej lektury
— Marcin Zwierzchowski

Sekretarz Diabła
— Magdalena Sperzyńska

Łamigłówki Marka S. Huberatha
— Magdalena Śniedziewska

Pierwszy czytelnik
— Artur Długosz

Tegoż autora

Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski

Kanał
— Łukasz Orbitowski

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak

MetaArabia
— Wit Szostak

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.