Raz, dwa, Edward już cię ma! – redaktorki Esensji omawiają „Zmierzch”
Stephenie Meyer
‹Księżyc w nowiu›
Jak odbieramy postać Belli? Identyfikujemy się z nią?
Magdalena Kubasiewicz: Wymarzona ofiara dla każdego psychopaty. Szkoda, że nie sprawiła sobie koszulki z napisem „Zjedz mnie”. Jak to podsumował Edward? Że w jej umyśle nie było niczego i dlatego tak go zainteresowała…? Chyba faktycznie nie używała swoich szarych komórek zbyt często. (Pobiegnę sama do psychopatycznego mordercy, który, jak sądzę, ma moją matkę i będę mieć nadzieję, że ta zostanie wypuszczona. Serio. Nie przyjdzie mi do głowy, że prędzej zabije ją na moich oczach. A nawet gdyby jakimś cudem zdołała uciec, musiałaby żyć ze świadomością wciągnięcia w pułapkę swojego jedynego dziecka. Ale i tak najprawdopodobniej obie zginiemy w męczarniach. Super pomysł. Co z tego, że mam pod ręką wampirzą rodzinę, którą mogę poprosić o pomoc?) Nie nazwałabym jej rozsądną, za to płytką – owszem. Przecież tym, co przyciągnęło ją do Edwarda, była jedynie jego uroda.
Agnieszka Hałas: Fascynacja samą tylko urodą chłopaka jest raczej naturalna w wieku czternastu, piętnastu lat, ale może niekoniecznie siedemnastu…? Mnie też to zgrzytnęło. Bella miała u mnie na początku plus za to, że troszczy się o rodziców (sympatyczne jest to, jak gotuje dla ojca i jak dobrze zna psychikę obojga rodziców), natomiast później robi się mniej sympatyczna, kiedy zaczyna ich okłamywać i generalnie lekceważyć wszystkich, którzy nie są Cullenami. A to, że zachowuje się jak potencjalna ofiara psychopaty, to inna sprawa. Cała wielka miłość Edwarda i Belli jest bardzo specyficzna i to bodaj mój największy zarzut do „Zmierzchu”. Śledzenie partnerki, zakradanie się do jej pokoju, żeby patrzeć, jak śpi, zazdrość, zaborczość, fizyczna dominacja… W prawdziwym życiu takie zachowania podpadają pod stalking, a „Zmierzch” daje do zrozumienia, że są usprawiedliwione w wykonaniu kogoś, kto kocha partnerkę do szaleństwa.
Magdalena Kubasiewicz: Nie zapominaj, że Edward nie jest jedynym, który zwrócił na Bellę uwagę. Choć cały czas słyszymy o jej zwyczajności, wzbudza powszechne zainteresowanie w szkole. Do grona adoratorów Belli zaliczali się przecież także Jacob, Mike i Tyler. W dodatku przejawia pewne niezwykłe u człowieka zdolności, w którymś z dalszych tomów (nie czytałam na tyle uważnie, żeby mi się ze sobą nie myliły) wywołuje fascynację Aro. Wprawdzie bynajmniej się w niej nie zakochuje, ale interesuje go jej talent. Ale to przecież jest właśnie to, co wiele kobiet kocha: oto przeciętna dziewczyna w rzeczywistości okazuje się odróżniać od tłumu innych i zdobywa księcia z bajki. Niby dlaczego powstało tyle współczesnych ekranizacji Kopciuszka…?
Anna Kańtoch: Mnie uderzyła swoista „bezcechowość” tej dziewczyny. Bo co my o niej właściwie wiemy? Lubi słońce, potrafi gotować (przygotowuje ojcu posiłki), gdzieś przewija się wspomnienie o książce, którą czyta czy muzyce, jakiej słucha. Coś jeszcze? Jakieś pasje, zainteresowania, plany na przyszłość? (na początku serii Bella ma 17 lat, powinna więc teoretycznie myśleć o studiach czy przyszłej pracy). Jakieś wyróżniające ją cechy? Tu zwraca uwagę przede wszystkim jej niezgrabność, ale coś poza tym? Ona jest bardzo mało konkretna i ja się chwilami zastanawiałam, czy przypadkiem częściowo w tym właśnie nie tkwi przyczyna sukcesu książki – Bella jest na tyle mało wyrazista, że czytelnik czy raczej czytelniczka bez trudu może przypisać jej własne cechy i dzięki temu lepiej się z nią utożsamić.
Agnieszka Hałas: Wiemy o niej, że jest introwertyczna, nieśmiała i lubi czytać. To są cechy dość typowe dla osób, które lubią uciekać w świat fantazji…
Anna Kańtoch: Tu pozwolę się nie zgodzić. Bella, owszem, nie jest typem przebojowej, wygadanej dziewczyny, ale nie nazwałabym jej też jakoś szczególnie nieśmiałą czy introwertyczną. W nowej szkole, wśród obcych osób radzi sobie przecież całkiem nieźle. W każdym bądź razie nieśmiałość czy introwertyczność nie są na tyle widoczne, by były to cechy budujące postać (przynajmniej dla mnie). Tak samo czytanie książek – fakt, Bella czasem coś czyta, ale czy naprawdę lektury są dla niej bardzo ważne? Nie odniosłam takiego wrażenia. To nie Hermiona, dla której najgorszą karą byłby zakaz wstępu do biblioteki. Mnie się wydawało, że Bella czyta trochę z braku laku, że właściwie równie dobrze mogłaby robić coś innego, bo tak naprawdę jedyną prawdziwą pasją tej dziewczyny jest oczywiście Edward. Nic innego się nie liczy.
Anna Nieznaj: Razi mnie bierność Belli. Przyzwyczaiłam się do bohaterek, które czegoś chcą, coś robią, do czegoś dążą. Trudno mi się utożsamić z postacią, która tak naprawdę dryfuje. Niby można powiedzieć, że dryfuje, bo jest „na zesłaniu” w Forks, ale nie do końca do mnie trafia takie wyjaśnienie.
Agnieszka Hałas: No cóż, mnie ubawiło, że „Zmierzch” wywraca ogonem archetyp Pięknej i Bestii, na którym oparta została między innymi słynna powieść Gastona Leroux „Upiór w operze” oraz jej rozliczne ekranizacje. Trójkąt miłosny w obu przypadkach wygląda podobnie: wrażliwa dziewczyna, nieco naiwna i zagubiona, z jednej strony dużo starszy facet, wściekle inteligentny, nadludzko silny i niebezpieczny, który darzy ją uczuciem bliskim obsesji, a z drugiej – sympatyczny przyjaciel z dzieciństwa (w „Upiorze…” Raoul de Chagny, w „Zmierzchu” Jacob). Tyle tylko, że Edward nie jest przerażająco zniekształcony jak Erik, lecz piękny i pociągający (i w dodatku bogaty). Prosty fakt, że Bestia w „Zmierzchu” jest zniewalająco atrakcyjna, uczynił tę książkę bestsellerem – zamiast tragedii z katharsis na końcu, jak w przypadku „Upiora…”, dostajemy Wielką Miłość (do tej kwestii jeszcze wrócę), mnóstwo rozpływania się nad urodą Edwarda, plus dużo obowiązkowych rozterek i komplikacji. Podnieść rękę, czy kogoś jeszcze ubawiło, że Edward jest muzykalny i komponuje? Bo mnie niestety wizjuje się już, jako hermetyczny żart, Erik zdejmujący maskę i mówiący do Christine „Ja przynajmniej nie używam pudru z brokatem…” Na marginesie, zabawny jest też inny szczegół – fakt, że ojciec Belli jest szefem policji w małym miasteczku. O ile dobrze pamiętam, taką samą funkcję pełnił ojciec Nancy w „Koszmarze z ulicy Wiązów”…?
Anna Kańtoch: Lubię „Upiora…” ale na taką interpretację bym nie wpadła – może dlatego, że dla mnie sensem powieści Leroux jest poniekąd właśnie to, że jeden z wierzchołków owego trójkąta był, delikatnie mówiąc, niespecjalnie pociągający. Co to za historia o Pięknej i Bestii, w której są dwie Piękne i jeden przystojny Indianin na dodatek? A wracając do Edwarda – ten chłopak wydał mi się po prostu antypatyczny. I już nie chodzi nawet o kontrolowanie nieszczęsnej Belli czy pakowanie jej się do sypialni (choć to oczywiście też) ale nawet w zwykłej rozmowie, on często zwraca się do niej z nieznośnym, jak dla mnie, poczuciem wyższości i jakimś takim… protekcjonalnym rozbawieniem w tonie? Nie wiem, czy wy też odniosłyście takie wrażenie?
Magdalena Kubasiewicz: Sądzę, że masz rację. Z drugiej strony jak ma traktować o tyle młodszą i słabszą dziewczynę? Oni nie są sobie równi. Co do Edwarda… Przystojny, bogaty, opiekuńczy, utalentowany, silny, do szaleństwa zakochany: marzenie praktycznie każdej kobiety. Ale jako bohater moim zdaniem jest nieznośnie… nudny. Anneke wcześniej wspomniała, jak mało cech charakteru Belli możemy wskazać. Właściwie czy w przypadku Edwarda jest lepiej? Kocha Bellę, kocha swoją rodzinę, gra na fortepianie, jest piękny niczym Adonis, to w gruncie rzeczy wszystko, co można o nim powiedzieć.
Agnieszka Hałas: Zgadzam się ze wszystkim, co mówicie. Ale, jak widać, większości czytelniczek ten ideał mężczyzny się podoba.
Anna Nieznaj: Dla mnie to był chyba podstawowy problem z tą książką (oprócz tego, że jest zwyczajnie nudna): romansidło musi mieć interesującego Trulovera i wtedy już można radośnie przymykać oczy na literackie mankamenty. Może gdyby Edward był choć trochę bardziej interesujący, to i ja złapałabym Zmierzchowego bakcyla?
Trochę późno włączam się do dyskusji, ale... Dla mnie saga jest fenomenem samym w sobie. Każdy wie, że ta książka jest głupia, że wiele rzeczy nie trzyma się w niej kupy, że nie ma tam praktycznie żadnej akcji, a i tak stado kobiet oszalało na jej punkcie. Jako matematyk z zawodu podjęłam się dogłębnej analizy tej powieści, a zresztą nie tylko Zmierzchu, rozłożyłam na czynniki pierwsze również kilka innych książek z list bestsellerów. Wniosek był jeden - można na poczytną powieść ułożyć matematyczny wzór zawierający określone elementy. Porwałam się na szaloną rzecz i napisałam powieść pod ułożony przez siebie wzór. Nie wiem, czy uzyskałam pożądany efekt, wiem jedynie, że miałam przy pisaniu niezłą zabawę. A wracając do "Zmierzchu". Kluczem do popularności tej powieści jest władowanie w nią przez autorkę emocji. Ta powieść ocieka wręcz pożądaniem i subtelną erotyką. To właśnie się sprzedało, a nie fabuła, czy styl.
Zapraszam do siebie (uwaga spam): http://polapanearisjanskifiolet.manifo.com/