Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Cykl wiedźmiński to więcej niż kanon

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3

Miłosz Cybowski, Agnieszka Hałas, Magdalena Kubasiewicz, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Cykl wiedźmiński to więcej niż kanon

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Beatrycze Nowicka: Mnie przerabianie baśni się spodobało – od czasu Sapkowskiego przeczytałam jeszcze kilka opowiadań autorów anglosaskich opartych na tym pomyśle (w tym dwie wersje „Śpiącej królewny” i „Jasia i Małgosię”) ale były one bardziej zachowawcze, nikt nie obszedł się z pierwowzorem tak ostro, a przy tym z polotem, jak Sapkowski. Najbardziej podobały mi się opowiadania, a najmniej „Pani Jeziora”. Czytając ostatni tom, miałam nieodparte wrażenie, że Sapkowskiemu ktoś płacił od ilości słów. Wątki z czarodziejkami i Królem Rybakiem czy – skądinąd dobry sam w sobie – opis bitwy pod Brenną, który wszakże stanowił kilkudziesięciostronicowy wtręt do wątku głównego, wreszcie Ciri skacząca tam i siam (np. scena z dziadkiem borowym mnie niezmiernie zirytowała). Uśmiercenia wszystkich hurtem pod koniec też Sapkowskiemu nie wybaczę, jak wielu innych czytelników uważam, że po prostu nie wiedział, co zrobić ze swoimi bohaterami. W ogóle z początku szykowało się na więcej – „pieje kogut Kambi” i tego rodzaju motywy pozwalały wierzyć, że oto zbliża się jakiś odpowiednik Ragnaröku, a Ciri jest potrzebna, by mu zapobiec. A tutaj nic – końca świata nie było, z tą przepowiednią jakoś się po kościach rozeszło, część bohaterów umarła, inni poszli swoją drogą. Może to i bardziej „realistyczne” i oryginalne, ale rozczarowujące.
Agnieszka Hałas: Tak, zgadzam się zdecydowanie, że „Pani Jeziora” jako zakończenie sagi rozczarowuje. Przez cztery poprzednie tomy czytelnik śledził kilka wątków, przywiązał się do postaci, a potem w piątym kamera odjeżdża i pokazuje – tak to odebrałam – mozaikę złożoną z mnóstwa kawałeczków, zaś te wątki, które wcześniej były ważne, nikną w natłoku epizodów i epizodzików. Śledzimy losy bohaterów piątoplanowych, a pierwszoplanowi od pewnego momentu traktowani są po macoszemu. Już pal sześć Cahira, Milvę et consortes, ale Geralt i Yennefer też zostają, że się tak wyrażę, sprzątnięci w sposób cokolwiek nieprzemyślany… I tak, z wcześniejszych zapowiedzi końca świata, z przepowiedni Ithlinne „Nadejdzie Białe Zimno, a po nim Białe Światło…” ostatecznie niewiele wynika.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Magdalena Kubasiewicz: Nie znam nikogo, komu zakończenie sagi by się podobało. Zgadzam się tu z tobą w stu procentach – pomijając już hurtowe wyrżnięcie bohaterów, co z tymi wszystkimi przepowiedniami, co z rolą, jaką miała wypełnić Ciri? Dostajemy mnóstwo informacji na temat przyszłego armagedonu, ze scen z dalekiej przyszłości dowiadujemy się, że elfy gdzieś odeszły (czy to nie Ciri właśnie miała im w tym pomóc…?), a w ostatnim tomie to wszystko po prostu przepada. I jeszcze to umieszczenie wiedźminki na dworze króla Artura!
Agnieszka Szady: Sapkowski pisał sagę przez ładnych parę lat. Jestem przekonana, że po drodze zmienił pomysł na zakończenie i stąd te wszystkie strzelby, które nie wypaliły. Mnie też to rozczarowało.
Beatrycze Nowicka: Wracając zaś do postaci – też nie lubiłam Ciri (głównie dlatego, że uważałam ją za przyczynę nieszczęść innych bohaterów). Zresztą, sądząc z rozrzuconych w internecie dyskusji, należy ona do najmniej lubianych postaci cyklu. A jeśli chodzi o cytaty, ogromne wrażenie zrobił na mnie cytat z „Krwi elfów”, słowa wypowiedziane przez krasnoluda po walce niedaleko Shaerrawedd („Co wyście z nami zrobili? Co wyście zrobili z nami? Co wyście zrobili z nas?”).
Agnieszka Szady: Co do bohaterów zgadzam się w pełni, tak żywe i przekonujące postaci nieczęsto się w fantastyce trafiają (jeden piątoplanowy konny goniec u Sapkowskiego jest bardziej realistyczny niż cała Drużyna Pierścienia razem wzięta), i również żałowałam wymordowania ekipy Geralta. Natomiast co do Ciri to lubiłam ją jako małą dziewczynkę – i wciąż uważam za jedną z lepiej przedstawionych postaci dziecięcych w literaturze, jaką czytałam. Jak świetnie autor oddał język kilkuletniego dziecka! Natomiast Ciri nastolatka (swoją drogą, nigdy nie udało mi się doliczyć, ile właściwie lat ma pod koniec sagi) jakoś mniej się Sapkowskiemu udała.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Magdalena Kubasiewicz: Mnie Ciri irytowała właściwie od początku do samego końca. Choć faktycznie, gdy pierwszy raz wpadła na Geralta, jeszcze nie była tak denerwująca, jak wtedy, kiedy znalazła się pod opieką Yennefer czy po dołączeniu do Szczurów…
Konrad Wągrowski: Powiedzmy to sobie szczerze: nastolatki z zasady są irytujące.
Agnieszka Szady Tak, ale można to pokazać wiarygodnie albo nie. Pamiętam scenę z czasu jej bytności w bandzie Szczurów, kiedy to z zimną krwią usiekła jakiegoś gbura na jarmarku, a moment później marudziła jak przedszkolak, że jej wata cukrowa spadła z patyka. Jeżeli miało to oddawać ambiwalencję uczuć wieku dojrzewania, to moim zdaniem nie wyszło.
Beatrycze Nowicka: Tak, mała Ciri jeszcze była fajna (słowo „okropeczny” na stałe weszło do mojego słownika). Ale pobyt Ciri u Szczurów też mi się podobał – wspomnianą przez Ciebie scenę pamiętam dobrze, mnie akurat podeszła. Nie jest ona dla mnie obrazem ambiwalencji czasu dojrzewania, raczej miała pokazać, że się tak wyrażę, upadek moralny dzieciaków. Właśnie to, że ot tak sobie zabiła tego mężczyznę i nawet na to większej uwagi nie zwróciła, za to owa utytłana w błocie wata wzbudziła znacznie żywsze uczucia. Pokazanie Szczurów jako rozkapryszonych dzieciaków, które zabijają bez jakiejkolwiek refleksji. Zresztą, czy to nie był właśnie ten sen, o którym Cahir powiedział Geraltowi, że też go wyśnił, ale sądzi, że wiedźmin nikomu o nim nie opowie? Właśnie ze wstydu za Ciri, za to, kim się stała, i to tak szybko? Choć może akurat wybór waty cukrowej na przedmiot troski większej niż cudze życie za bardzo „udziecinnił” księżniczkę.
Agnieszka Szady: No i sama wata cukrowa zupełnie nie pasuje mi do tego świata. A z innej beczki: co powiecie o warstwie językowej wiedźmińskiej sagi? Styl Sapkowskiego jest bardzo charakterystyczny: maniera dialogowa, wiązanie zdań kolejnymi wyrazami… Wielu czytelników narzeka, że w każdej kolejnej jego książce bohaterowie mówią tak samo, niezależnie czy akcja toczy się w średniowieczu, czy na współczesnej wojnie. Jakie są wasze odczucia?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Beatrycze Nowicka: Dialogi podobały mi się bardzo. Wrażenie robiła też na mnie manipulacja długością zdań i równoważników zdań. Wiem, że niektórzy krytykują manierę stawiania kropek po pojedynczych słowach, ale moim zdaniem bardzo dynamizowało to opisy wydarzeń. Powtórki też nadawały temu smaczek, lubiłam również niektóre wyrażenia, zwłaszcza słynny „paskudny uśmiech” Geralta. Natomiast o ile w cyklu wiedźmińskim styl robił na mnie wrażenie, tak cykl husycki był już dla mnie ciężkostrawny, a ze „Żmii” przeczytałam fragment zamieszczony w sieci i nie miałam ochoty na dalszą lekturę właśnie z uwagi na sposób napisania. W tym przypadku wszystko brzmiało potwornie sztucznie – nie mam znajomych żołnierzy, ale nie sądzę, by na froncie posługiwali się radosną mieszanką sienkiewiczowszczyzny i technicznego slangu. Te kwieciste i wielokrotnie złożone zdania zupełnie nie pasowały do sytuacji. Sapkowski zdecydowanie przedobrzył. Wracając zaś do czasów „Wiedźmina” – wtedy jeszcze było to w miarę wyważone. Jak duży wpływ miał Sapkowski na innych pisarzy, widać nie tylko w kreacji świata, ale właśnie w próbach imitacji jego stylu. Dodajmy, że zazwyczaj nieudanych, co tylko pokazuje, że wcale nie jest łatwo tak pisać.
Agnieszka Hałas: „Żmii” nie czytałam, natomiast we wcześniejszych książkach wielkim plusem jest humor, humor i jeszcze raz humor. Ten w dialogach i ten sytuacyjny. Pod tym względem, jak dla mnie, trylogia husycka jest może nawet jeszcze lepsza od sagi wiedźmińskiej. Począwszy od handlarki pędzącej z wielkim toporem, nie wiadomo do czego służącym w nicianym handlu, poprzez „Habemus papam” w kontekście szczura Marcina, a skończywszy na ojcu panny Douce von Pack, który bardzo chciałby ją wydać za mąż, posagu nie poskąpi, ale chętnych jakoś nie ma… Poza tym – dynamiczne opisy walk i ładne budowanie klimatu, między innymi za pomocą fraz wracających jak refren. Natomiast nie podoba mi się popadanie w, nazwijmy to, dydaktyczny patos przy opisach okropności wojennych (widać to np. w „Chrzcie ognia” i w „Pani Jeziora”).
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Beatrycze Nowicka: Niektóre opisy też się Sapkowskiemu udawały, choć ogólnie rzecz ujmując, kreacja świata jako całości jest – moim przynajmniej zdaniem – najsłabszym elementem cyklu. Owszem, pojawiają się nazwy państw, miast i innych miejsc geograficznych, ale orientację można sobie wyrobić bardzo zgrubną. Podczas lektury miałam nieustające wrażenie, jakby to nie bohaterowie istnieli w świecie, co świat „stawał się” dookoła bohaterów w zależności od potrzeby chwili. Umieszczanie licznych aluzji do współczesności (ubezpieczenia domów od wypadków magicznych, ekologiczna oczyszczalnia ścieków, bodajże w Oxenfurcie itp.) nadawało cyklowi bardzo specyficzny klimat, ale też było ryzykownym zagraniem, bo nie przydawało światu spójności, a chwilami zwiększało wrażenie umowności.
Agnieszka Hałas: Ten świat to taka postmodernistyczna składanka. O ile opowiadania dosyć konsekwentnie trzymały się realiów późnośredniowiecznych, to później w sadze już zrobił się miszmasz stylów i epok: tu wikingowie ze Skellige, tam czarodzieje, którym nieobca jest współczesna terminologia medyczna i genetyczna… Chociaż można założyć, że ten brak spójności jest celowym zabiegiem artystycznym, że świat wiedźmina jest kolażem cywilizacyjnym, bo autor uznał, że tak będzie ciekawiej.
Beatrycze Nowicka: Było o postaciach i stylu, do listy zalet dorzucę jeszcze zapadające w pamięć sceny. Na przykład rozmowa wiedźmina ze Śmiercią pod kurhanem do dziś wywołuje we mnie dreszcz emocji. Lubiłam też moment, gdy Yennefer odpędza Dziki Gon – na początku nie doczytałam i wyobrażałam sobie, że czarodziejka pojawia się gdzieś w powietrzu, w otoczeniu światła i błyskawic. Zastanawiam się, ile razy o mały włos nie wpadłam pod samochód z powodu wyobrażania sobie tej sceny podczas chodzenia po mieście. Albo walka Geralta z wampirzycą z „Ziarna prawdy” – sekundy po tym, jak ona umiera, a wiedźmin stoi oszołomiony, jakby zdziwiony tym, co zrobił. Wyobrażałam to sobie w zwolnionym tempie – opadające kropelki krwi, ptasie pióra i liście. Albo Yennefer na Yggdrasilu i jej wyznanie, że wybaczyła swoim rodzicom po tym, jak się zemściła. Wymieniać mogłabym długo, więc na tym może poprzestanę.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Miłosz Cybowski: Pisząc o wiedźminie, w większości przypadków piszecie o jego odbiorze „wtedy”, czyli podczas pierwszej lektury i w jakiś czas po niej. A jak teraz zapatrujecie się na ten fragment twórczości Sapkowskiego? Czy nadal można zachwycać się opisywanymi przez Was scenami, stylem i specyficznym światem?
Agnieszka Szady Kilka lat temu przeczytałam ponownie oba tomy opowiadań i byłam w lekkim szoku, widząc, jak kiczowate są niektóre frazy. „Wpiła się w jego usta jak wampir” – nie wiem, czy takie zdanie prześliznęłoby się przez sito esensyjnego działu „Twórczość”. Ale nadal doceniam żywość języka, świetne dialogi i dbałość o pozornie nieistotne szczególiki – do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie opis chaty wójta z „Krańca świata”, gdzie zza okna dolatywało stukanie siekiery i zapach wiórów. Takich rzeczy właściwie się przy lekturze nie dostrzega, ale za to jak pięknie budują one klimat!
Beatrycze Nowicka: Zdarzyło mi się wracać do opowiadań, całego cyklu sobie nie odświeżałam. Nieraz było tak, że otworzyłam książkę na chybił trafił albo po to, by przypomnieć sobie jakąś scenę, a potem orientowałam się, że doczytałam do końca opowiadania czy tomiku. Trudno mi oceniać – ładunek nostalgii, wspomnień i skojarzeń ciągnie w górę ocenę cyklu. A co do gdzieniegdzie kiczowatych wyrażeń – hmm, może tak, ale dobrym pisarzom wybaczam więcej.
Agnieszka Hałas: Mniej więcej rok temu odświeżyłam sobie cztery tomy sagi wiedźmińskiej, bez „Pani Jeziora”, i stwierdziłam, że wprawdzie niektóre rzeczy odbieram inaczej niż wcześniej, ale owszem – nadal podoba mi się język, dialogi, opisy walk oraz smaczki obyczajowe. Powiem tak: można mieć zastrzeżenia do sposobu poprowadzenia niektórych wątków, do konstrukcji sagi jako całości, ale ta proza jest po prostu świetna technicznie na poziomie zdań i scen.
Konrad Wągrowski: I może niech to stwierdzenie podsumuje naszą dyskusję.
koniec
« 1 2 3
21 marca 2013

Komentarze

« 1 2
24 III 2013   18:31:59

Moja przygoda z fantastyką zaczęła się właśnie od sagi wiedźmińskiej i chociaż przeczytałam od tamtego czasu pewnie kilkaset książek tego nurtu, to Sapkowski dalej jest moim ulubionym pisarzem (C.M.Valente napisała w "Nieśmiertelnym", że głupotą i bezsensem jest konkurowanie z pierwszą miłością i dotyczy to z pewnością także literatury). Nie będę się powtarzać w temacie stylu, bohaterów, klimatu, gdyż właściwie wszystko już zostało powiedziane; dodam jedynie, że jak dla mnie zakończenie jest świetne! Podobnie jak Alojzy nie widzę tu żadnej przypadkowości ani niewykorzystanych wątków, motywów. Przepowiednie są tylko potencjałem,żyjącym i umierającym w tym lub innym Uniwersum.

24 III 2013   18:41:06

Zapomniałam dodać, że do dziś pamiętam genialne w swej prostocie i celności stwierdzenia jak np to z "Czasu pogardy": "I wtedy do rozmowy włączył się Vilgefortz. Vilgefortz z Roggeveen, czarodziej o imponującej postawie, o szlachetnych i pięknych rysach, o szczerym i uczciwym głosie. Geralt wiedział, że po tak wyglądających ludziach można się spodziewać wszystkiego.", czy komentarz z "Wieży Jaskółki" dotyczący obdarowywania: " I rzekł prorok Lebioda: Weźmij cnego kota psotnego, szkodnika utrapionego, i podaruj go bliźniemu twemu. Podwójnego wonczas zaznasz zasię szczęścia. Kota się pozbędziesz, a bliźniego uradujesz. Albowiem najczęściej tak jest, że bliźni nie podarku pragnie, lecz być obdarowanym.":D

24 III 2013   22:13:59

ender73 jesteś zepsutą (spoil) świnią!

25 III 2013   08:03:55

Ano moja wina, moja bardzo wielka wina, że autor (wspomnianego przeze mnie innego niż wiedźmiński rodzimego cyklu) wypełniający przez lata pracowicie (i w miarę sprawnie) balonik z napisem "WIELKA TAJEMNICA" decyduje się na koniec swej opowieści nawet nie tyle przekłuć go szpilką (bo byłby przynajmniej mały huk) co wypuścić z niego powietrze z lekka rozciągając wylot - co powoduje wiadomy dźwięk ;) Na potęgę mrocznego chlewiku, jakiż to był straszliwy "spoiler"... Chrum ;)

01 IV 2013   14:11:37

"Konrad Wągrowski …albo czy Leo Messi jest lepszy od Cristiano Ronaldo."
Porównanie nie na miejscu i niejednoznaczne, więc to głupi przykład. Podobnie można by rzec, że Wieża Eiffle'a jest ładniejsza od Statuy Wolności. Każda jest ładna na swój sposób i wcale nie jest jasne, że jedna jest zdecydowanie ładniejsza od drugiej. Ładne brzmienie porównania to jedno, a sens tegoż tu już inna sprawa.

01 IV 2013   16:02:23

Wieża Eiffle'a ładna?!?!?

01 IV 2013   17:02:31

Hmm, czy ładna. Na pewno robi ogromne wrażenie.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Głos miał nieprzyjemny
— Borys Jagielski

Zagraj to jeszcze raz, Jaskier
— Agnieszka Szady

Esensja czyta: Listopad 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński

Sceny z życia wiedźmina
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz

Ile mistrza w rzemieślniku?
— Jędrzej Burszta

Lux cykl
— Marcin Łuczyński

Oczekiwaliśmy światła, a oto ciemność
— Tomasz Iwanicki

Szkieletów w szafie brak
— Artur Chruściel

Tegoż autora

Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
— Miłosz Cybowski

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
— Miłosz Cybowski

Zapiski niedzielnego gracza: Wolność i swoboda
— Miłosz Cybowski

Krótko o grach: Rodzina jest najważniejsza
— Miłosz Cybowski

W krainie Wojennego Młota: Marzec 2024
— Miłosz Cybowski

Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

W krainie Wojennego Młota: Luty 2024
— Miłosz Cybowski

Erpegi ze starej szafy: Nie ma wody na pustyni
— Miłosz Cybowski

Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

W krainie Wojennego Młota: Styczeń 2024
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.