Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Parowski
‹Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBurza. Ucieczka z Warszawy ‘40
Data wydania20 stycznia 2010
Autor
Wydawca Narodowe Centrum Kultury
ISBN978-83-6158-716-3
Format544s. 150×210mm; oprawa twarda
Cena38,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
« 1 2 3 4 »

Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010

Orbitowski: Po pierwsze, dla mnie to nie jest zarzut. Z przyjemnością mogę czytać historię alternatywną o zerowym prawdopodobieństwie. Poza tym Parowski doskonale zdaje sobie sprawę z tej niedogodności, jego bohaterowie mają niejasne poczucie życia w kłamstwie. Popatrzcie: Wiligut rozpoczyna swoją straceńczą inicjatywę, kierując się przekonaniem, że historia przebiegła nie tak, jak powinna, skręciła w fikcję. Wie to Stauffenberg śniący o utracie ręki i oka, wie Witkacy malujący własną samobójczą śmierć.
Szostak: Zwróćcie uwagę jeszcze na dwa aspekty tego zabiegu Maćka. Po pierwsze, w „Burzy” polscy twórcy kultury są znakomicie rozpoznawani przez twórców niepolskich. Odnosi się wrażenie, że cała przedwojenna Europa z napięciem śledziła to, co u nas się wydaje, że czytała to na bieżąco i komentowała. To jest wspaniały sen o polskości, przemycony pomiędzy scenami rozmów i debat warszawskiego kongresu pokoju.
Druga sprawa to metoda „mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko”. Polska z „Burzy” z jednej strony nie traci nic z tego, co stało się wynikiem wojny: wiemy, że przeżyje Schulz, że nie będzie musiał emigrować Gombrowicz itd. Z drugiej jednak strony Maciek bawi się pokazywaniem gotujących się w polskiej młodzieży potencjalności twórczych: Stawiński myślący o „Kanale”, młody Wajda, młody Baczyński, Wojtyła z wizją papiestwa. Jednym słowem: Polska Parowskiego zachowuje wszelkie walory przedwojnia, a jednocześnie wiemy, że zrealizują się te wszystkie dzieła i osiągnięcia, które pośrednio zawdzięczamy traumie wojennej i komunizmowi. Nie wiemy, czy bez wojny byłby możliwy wielki Baczyński, nie wiemy, czy powstałaby polska szkoła filmowa, wreszcie wątpliwe jest, czy Wojtyła, biskup z kraju niekomunistycznego (dodajmy jeszcze: być może zlaicyzowanego na fali ’68 roku) zostałby papieżem.
U Parowskiego natomiast nie ma albo-albo, w tym sensie „Burza” nie jest historią alternatywną, tylko zebraniem wszystkich rodzynek z ciasta.
Orbitowski: Och, nawet więcej, to święte miasto leczące rany. Pamiętacie Orwella, którego drobny ruch ratuje od fatalnego losu w przyszłości? Ocalenie Polski przynosi ocalenie innym, tu jednostkom, ale dalej, kto wie?
Dukaj: Tak, zwracał na to uwagę Tadeusz Olszański w „Czasie Fantastyki”. Istnieje jednak wyjście z tego paradoksu. Historie alternatywne przedstawia się w literaturze w ramach rozmaitych koncepcji metahistorycznych (nawet jeśli autor akurat nie jest tego świadom, bo tylko kopiuje cudzą metodę). Czasami jest to po prostu pokazanie jednego (właśnie tego innego) nurtu dziejów. Często jednak narracja i bohaterowie mają możliwość przeskakiwania między różnymi wersjami zdarzeń; linie czasowe nakładają się na siebie, pojawiają się coraz to nowe rozszczepienia, równolegle nurty interferują itd. (Za klasyczną SF-ową podbudowę teoretyczną służy tu kwantowa teoria wielości wszechświatów Hugh Everetta III).
W „Burzy” mamy zapowiedź takiego mechanizmu w postaci wizji Ossowieckiego, losu Antka Powstańca, Łukasz wskazuje Wiliguta; przypomnijcie mi, czy inni bohaterowie także nie doświadczają przebić „z prawdziwej historii”?
Orbitowski: Na gorąco: Witkacy, Stauffenberg.
Dukaj: Jest więc literacko wykonalne takie nałożenie na narrację cienia „biografii nieziszczonych”. I wtedy na przykład ten dla nas anonimowy Adam może być – w ichniej przyszłości – największą postacią historii Polski; a wejrzawszy jako starzec w „prawdziwe dzieje Polski”, wspomina spotkanych wówczas ludzi przez filtr podwójnej wiedzy.
Znowu: Parowski tego nie realizuje w tekście, nie wykorzystuje możliwości.
Szostak: Parowski mówiąc o „Burzy”, akcentuje funkcję swoistego przywołania tych, którzy nie mieli szansy. Odwrócenie biegu historii jest dla niego – jeżeli dobrze rozumiem tę intencję – literackim apelem poległych. W tym sensie Parowski wpisuje się, tym razem korzystając z narzędzi fantastycznych, w polską tradycję Dziadów. Mickiewicz przywoływał postacie archetypiczne, ale już Wyspiański w „Weselu” wskrzeszał bohaterów znanych z historii: Szelę, Stańczyka itd. Wreszcie Kantor borykał się z własnym losem. „Burza” jest takimi Dziadami.
Jednak właśnie w tym punkcie budzi moje chyba największe rozczarowanie: ja chciałbym zobaczyć w tej książce na przykład to, co zrobiłby Schulz, gdyby nie wojna. A ten odgrzewa kotlety, czytając fragmenty wydanych kilka lat wcześniej tekstów. Bezczelność napisania akapitu z legendarnej, nigdy nie odnalezionej powieści „Mesjasz” – to byłoby wyzwanie literackie!
Widzę zatem w tym projekcie Maćka pewną melancholię (być może niezgodną z intencjami samego autora). Co by się stało z polskim duchem, gdyby nie wojna? Nic by się nie stało, wszystko byłoby tak, jak w „prawdziwej historii”. Nałkowska napisałaby „Medaliony”, Wajda nakręcił „Kanał”, a Gombrowicz i tak by przegrał z Sienkiewiczem walkę o rząd dusz.
Dziady Parowskiego mają więc dynamikę litewskiego obrzędu: przywołane dusze mówią tylko o tym, co i tak wszyscy wiedzą, a potem są przez zgromadzenie odganiane „a kysz!”
Orbitowski: Jako adwokat diabła, ale jednak – będę bronił tego zamysłu. Zarzut wymieniony teraz przez Wita wydaje się najpoważniejszy, wynika bowiem z niego, że wydarzenia historyczne nie mają wielkiego wpływu na człowieka. Po co więc pisać historie alternatywne? Ewentualnie trudno odnieść się życzliwie do opinii, że II wojna światowa nie była wydarzeniem istotnym. A z drugiej strony „inny” Gombro Gombrem by nie był dla czytelnika, zamysł powieści bierze w łeb. Przykład z Schulzem byłby do obronienia przy innym układzie powieści: Polska wygrywa II wojnę światową, Schulz żyje, zyskuje nowy status, jedzie do Warszawy na kongres, tam zyskuje sławę, wyżywa się seksualnie i pisze zupełnie inną książkę. Jako nowy Schulz. To jakiś temat na powieść, ale nie na wątek, gdyż takich wątków mielibyśmy ze trzydzieści.
Dukaj: Wit ma rację. Poziom trudności takiego przedsięwzięcia daleko jednak przewyższa wyzwanie zasymulowania fragmentu „Mesjasza”. Żeby napisać alternatywną historię geopolityczną, często wystarczy mapa i ekstrapolacja numerycznych danych o świecie materialnym. Żeby jednak napisać alternatywną historię ducha – idei, kultury, sztuki – trzeba by naprawdę pomieścić w jednej głowie co najmniej kilkadziesiąt osobowości, talentów, stylów, dusz. U Pynchona w szpitalu psychiatrycznym ląduje nieszczęśnik przekonany, że jest drugą wojną światową. Parowski musiałby być dwudziestowieczną literaturą europejską.
Szostak: Pełna zgoda, rzecz jest bardziej złożona – podałem Schulza jako przykład. Przy okazji zobaczyłem teraz wyraźniej to, co pisałeś, Jacku, o niekompensacyjności powieści Maćka. Zobaczcie, na pytanie o to, co by się stało z polskim duchem, gdyby nie wojna, Parowski odpowiada: byłoby to samo, tylko lepiej. W tym sensie nie ma w tym kompensacji, gdyż dla wielkości polskiego ducha Maciek nie wymyśla widmowych arcydzieł, tylko starcza mu to, co jest. Polska jest wielka, nie trzeba niczego zmieniać, dajcie tylko ludziom szansę.
W tym kontekście kompensacją byłby taki projekt, o którym piszesz, Jacku, powyżej: pomyślmy na nowo polską kulturę; lepszą, pełną arcydzieł, bardziej światową. Maciek tego nie robi.
Jednocześnie ujawnia się jedno z podstawowych założeń myślenia Parowskiego: gdyby nie wojna, bylibyśmy potęgą ducha. Bylibyśmy? Czy wszystkiemu winna wojna? Mam oczywiście na myśli wojenną śmierć wielu twórców, a nie dalsze skutki w postaci dekad komunizmu. Jak myślicie? Sądzę, że w tym zagadnieniu ogniskuje się wiele ważnych wątków myślenia o polskości. Czy nasza narodowa przeciętność jest akcydentalna, czy też istotowa?
Orbitowski: Pomysł Jacka jest ciekawy, ale raczej dla badaczy kultury. Gdybym dostał taką wersję „Burzy” pełną nowych arcydzieł, z pozmienianymi biografami, kompletnie przeobrażoną mapa drgnięć polskiego ducha, nie miałbym poczucia, że czytam o Polsce właśnie. Tylko o innym kraju, który wskutek dziwnego zbiegu okoliczności trwa sobie nad Wisłą. Zabawa w odkrywanie straciłaby sens, prawdziwi/fałszywi bohaterowie odkleiliby się od swoich żyć. Podczas tworzenia alternatywnych światów można się bawić, ale do pewnego momentu. Istnieje chyba liczba kółek w łańcuchu, liczba „przekręceń” rzeczywistości, po przekroczeniu których świat przestaje być alternatywny, a staje się inny.
Dukaj: Istnieje rodzaj alteracji stałych kulturowych, który może prowadzić właśnie do wzmocnienia poczucia „swojskości”: przekręcenie „tego, co jest” w „to, co powinno być” (przynajmniej w powszechnym poczuciu). Warszawa niezburzona bardziej jest Warszawą niż ta odbudowana od zera po II wojnie światowej. Pytanie: czy da się to samo wykonać na poziomie dzieł sztuki, literatury?
Szostak: Nie wiem, czy dobrze rozumiem, Jacku, Twoją propozycję. Czy chodzi o sytuację, w której Wajda od „Kanału” i „Popiołu i diamentu” jest bardziej swojski niż Wajda niezobowiązany polskością i rozwijający swoją karierę w stronę, powiedzmy, Nowej Fali czy autorskiego kina metafizycznego? O owej swojskości rozstrzygamy z pewnej perspektywy historycznej: wiemy, jaki Wajda realnie się wydarzył i jaki był jego los (choć potencjalnie mógłby być inny).
Dukaj: Są takie życiorysy, przedsięwzięcia, dzieła, co do których mamy poczucie, że zostały nam dane w formie niekompletnej, urwane tudzież zafałszowane. To była między innymi główna obsesja Philipa Dicka, który dociekając „prawdziwej rzeczywistości”, odkrył w końcu, że w istocie żyjemy w pierwszym wieku po Chrystusie. Wszystkie jego światy alternatywne, schizy, odloty to gałęzie jednego drzewa.
Oczywiście owo wyczucie entelechii też jest funkcją aktualnych okoliczności. Znamy Wajdę, jakiego znamy, więc właśnie z „Kanałem” i „Popiołem i diamentem” jest dla nas najbardziej „wajdowaty”. Niemniej niektóre zdarzenia, osoby, utwory obrastają cebulowo tymi alteracjami, a inne pozostają „nagimi oczywistościami”. Dlaczego? Ileż książek, filmów, gier powstało już o zwycięstwie Niemiec w II wojnie światowej! Czy to kwestia wyłącznie atrakcyjności popkulturowej, czy też w tym właśnie przejawia się jakieś pozaempiryczne wyczucie prawdy?
Szostak: W „Burzy” Maćka znakomicie grają te dwa plany. Czytamy o innej, niedotkniętej wojną Warszawie i jednocześnie mamy przed oczami obrazy zburzonej stolicy z 1945 roku. Dopiero nałożenie tych dwóch perspektyw: wewnętrznej rzeczywistości dzieła literackiego i naszej zewnętrznej względem tekstu perspektywy historycznej daje ten efekt. Dlaczego tak zachwycamy się Antkiem Powstańcem? Właśnie dlatego, że on niejako wprowadza w wewnętrzną perspektywę tekstu tę rzeczywistość zewnętrzną. Gdyby pokazać tylko gościa z obsesją i zastąpić obsesję Antka jakąś inną – powiedzmy, facet deratyzuje okolicę wbrew całemu światu – ta postać nie byłaby taka mocna.
To zmienianie ogniskowych, granie tymi dwiema perspektywami jest tu chyba kluczowe. Zwłaszcza dla tego, co w terminologii Łukasza stanowi różnicę pomiędzy rzeczywistością alternatywną a rzeczywistością po prostu inną.
Orbitowski: To konflikt dwóch prawd: historycznej i tej „Maćkowej”. Rozgrywa się w książce. Mamy Warszawę niezburzoną, która w ramach przedstawionego świata jest prawdziwa. W niej żyje większość bohaterów, ją uznaje za prawdę i trudno im się dziwić. Druga grupa kontestuje ją w otwarty sposób (Antek) lub pośredni (Stauffenberg, Witkacy, Wiligut). Winniśmy uważać ich za szaleńców, tak samo jak Wy – mam nadzieję – uznalibyście mnie za wariata, gdybym zaczął wam klarować, że wciąż żyjemy w PRL jako część demoludów. Ale z punktu widzenia czytelnika ci ludzie mają rację. Czytelnik wzmacnia ich słuszność, sprzeciwia się światu, który jest oczywisty dla Orwella i reszty. Ot, wojna światów dokonuje się podczas lektury.
5. Historia alternatywna?
Szostak: Nasza dyskusja nie wisi w próżni, o „Burzy” napisano już trochę w rozmaitych mediach. W recenzjach tych pojawia się często sformułowanie, że ta powieść to w gruncie rzeczy nie jest historia alternatywna. Jeśli nie historia alternatywna, to co to jest? Jak to widzicie?
Dukaj: Historia alternatywna bez dwóch zdań – wypełnia definicję, nie ma co mnożyć etykiet. Można się kłócić o prawdopodobieństwo danego rozwoju zdarzeń – zawsze są o to spory – ale w tym sensie nieprawdopodobna (niemożliwa) historia alternatywna nie przestaje być historią alternatywną; alternatywę można otwierać dzięki magii albo jako sen (vide „Dźwięk rogu” Sarbana), to nie ma znaczenia.
Oczywiście da się tę metodę wykorzystać do różnych innych celów literackich, światy alternatywne mogą być utopijne, antyutopijne, realizować takie czy inne idee, to się nie wyklucza. Parowski w „Burzy” nie przykłada wielkiej wagi do samego mechanizmu alternatywizacji, przykrywają go inne cele i koncepcje, stąd pewnie te głosy.
Szostak: Nie mam na celu precyzyjnego rozważania przynależności podgatunkowej ani upajania się taksonomiami. Zastanowiło mnie jednak to, że recenzenci „Burzy” często kwestionują fakt, że powieść jest historią alternatywną. Robi tak choćby przywołany już wcześniej Tadeusz Olszański. Zastanawiam się zatem, czy takie odżegnywanie się jest podyktowane próbą usprawiedliwienia Parowskiego za pewne niekonsekwencje w ramach konwencji „historii alternatywnej”, czy też jest ono wskazaniem, że nie o to tak naprawdę w „Burzy” chodzi.
Cały czas zastanawiam się nad tym w kontekście tego, o czym mówiłeś wcześniej, Jacku. A mianowicie, że projekt Parowskiego nie ma charakteru kompensacyjnego. Nie wiem, czy fakt, że autor niewystarczająco uwiarygodnia prawdopodobieństwo takich zmienionych dziejów, jest argumentem rozstrzygającym. Czy kompensacyjności nie dowodzi fakt ciągłego mnożenia przykładów naszej duchowej wielkości? Mogę sobie spokojnie wyobrazić czytelnika – zwłaszcza młodszego wiekiem – który po lekturze powieści uzna, że przed wojną rzeczywiście byliśmy potęgą: wszyscy nas znali, cenili, czytali i komentowali, a cała Europa patrzyła z zapartym tchem na rodzącą się w Polsce kulturę i myśl.
Orbitowski: Nie, to zwycięstwo zwróciło uwagę na naszą kulturę. Zwróć uwagę, że tak zwany wielki świat przypomina sobie o niej wtedy, gdy jakoś odznaczymy się w historii. Choćby przypadkiem i fatalnie. Przykład: powodzenie „Katynia” po Smoleńsku.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

20 VII 2010   16:05:41

Tak długie teksty niewygodnie czyta się na ekranie. Powinien tu być przycisk "wersja do druku", który prowadziłby do jednostronnicowej wersji artykułu, pozbawionej jakichkolwiek innych elementów portalu.

W tej chwili jestem zmuszony albo olać tekst, albo kopiować każdą z czterech stron do edytora tekstu, przeformatować i dopiero mogę to sobie wydrukować.

A czy kolejne numery Esensji można pobierać jako PDF? Też nie. Czyli mam ślęczeć przed monitorem przez kilka godzin. Dziękuję, kupię Nową Fantastykę.

20 VII 2010   18:27:04

Dla mnie długiego tekstu na 4 strony to pomysł raczej zwiększający komfort czytania, zwłaszcza, że często zdarza mi się je przerwać by powrócić do niego później. Jest to znacznie łatwiejsze gdy zna się stronę na której się skończyło.

Nie wiem jak jest teraz z poziomem artykułów w NF, ale parę lat temu raczej nie dorównywały tym esensjowym. A już zwłaszcza S.O.D.

20 VII 2010   19:56:15

dobrze gada, dajcie mu piwo

22 VII 2010   12:12:02

Ależ ja nie przeczę, że jeśli już czytać na ekranie, to lepiej mieć podzielone na strony.

Ja tylko twierdzę, że długiego tekstu lepiej w ogóle nie czytać na ekranie - tylko na papierze. I wówczas prosiłbym o jednostronną, zubożoną graficznie wersję do druku.

27 VII 2010   10:04:05

Wszystko fajnie, tylko ta książka jest po prostu nieczytalna. Żle, nieudolnie napisana.
Niech sobie historie alternatywne będą mało prawdopodobne, ale nie mylmy tego z historiami naiwnymi. A napakowanie sterty słynnych postaci (zresztą w żenujący sposób tendencyjnie i czarno-biało napacykowanych) daje efekt klasy co najwyżej fanfika o upojnej nocy Harry’ego Pottera z Lordem Vaderem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Punkt krytyczny: Burza nad fikcją. Historia w fantastyce
— Michał Cetnarowski, Michał Foerster, Radosław Wiśniewski

Kochajmy się!
— Michał Foerster

Do księgarni marsz: Styczeń 2010
— Esensja

Z tego cyklu

Ogród mąk nieziemskich
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak

Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Bajka z garbem
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Tegoż twórcy

Niezłomny bojownik o komiks
— Konrad Wągrowski

Redaktora Parowskiego przygody z dystopią
— Miłosz Cybowski

Tegoż autora

Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski

Kanał
— Łukasz Orbitowski

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak

MetaArabia
— Wit Szostak

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.