Podróż przez afgańskie góry w środku zimy to nie lada wyczyn. Jednak podróż przez te góry w kilka tygodni po tym, jak amerykańskie wojska zaatakowały ten kraj to już wyczyn graniczący z samobójstwem. Na taką podróż wybrał się Rory Stewart, opisując ją w książce „The Places in Between”. W świetle jego doświadczeń „The Road to Oxiana” Roberta Byrona to opis wakacyjnej przejażdżki po spokojnej okolicy.
Cudzego nie znacie: Na afgańskim szlaku
[Robert Byron „The Road to Oxiana”, Rory Stewart „The Places In Between” - recenzja]
Podróż przez afgańskie góry w środku zimy to nie lada wyczyn. Jednak podróż przez te góry w kilka tygodni po tym, jak amerykańskie wojska zaatakowały ten kraj to już wyczyn graniczący z samobójstwem. Na taką podróż wybrał się Rory Stewart, opisując ją w książce „The Places in Between”. W świetle jego doświadczeń „The Road to Oxiana” Roberta Byrona to opis wakacyjnej przejażdżki po spokojnej okolicy.
Robert Byron
‹The Road to Oxiana›
Porządek chronologiczny wymaga, by recenzję obu książek zacząć od Roberta Byrona. Ta barwna postać, słynna w dwudziestoleciu międzywojennym ze swoich podróży i nietypowych pomysłów, uchodzi za jednego z angielskich klasyków literatury podróżniczej (obok takich sław jak Evelyn Waugh czy Eric Newby). Nie ma on jednak nic wspólnego z romantycznym Lordem Byronem. Byron-podróżnik, który zwiedził Amerykę Południową, Rosję Sowiecką oraz, podczas wyprawy do tytułowej Oxiany, również Palestynę, Persję i Afganistan, jest cynicznie nastawionym do życia sybarytą. W opisie swojej podróży nie szczędzi złośliwych uwag lokalnym brytyjskim władzom, zagranicznym podróżnikom czy nieokrzesanym tubylcom.
„The Road to Oxiana” jest barwnym opisem ponad dziesięciomiesięcznej podróży Byrona, którą odbył na przełomie 1933 i 1934 wraz ze swoim przyjacielem, domniemanym agentem brytyjskiego wywiadu Christopherem Sykesem. Podróż, którą obaj podjęli, miała doprowadzić ich na granicę afgańsko-radziecką, w okolice rzeki Oxus (Amu Daria). Paradoksalnie, mimo wszelkich ich starań, trudów i problemów, jakie napotkali na swej drodze, nie uzyskali zgody na wyprawę na te nadgraniczne tereny. W świetle tego niepowodzenia tytułowa droga nabiera wyjątkowo ironicznego wydźwięku.
To co najważniejsze u Byrona to jego celne uwagi oraz barwne opisy odwiedzonych miejsc, ze szczególnym uwzględnieniem architektury wczesnego islamu i Bizancjum. Jako były student Eton i Merton College w Oxfordzie, autor serwuje wyczerpujące (choć miejscami monotonne) opisy kolejnych zabytków oraz ich historii. Niekiedy, napotykając na drodze zupełnie nieznane miejsca i budowle, z wprawą opisuje ich konstrukcje, kolorystykę (cegły koloru caffe latte) czy rozmaite cechy szczególne.
W opisie podróży nie zabrakło komentarzy pod adresem ówczesnych rządzących (ze szczególnym uwzględnieniem szacha Persji, którego Byron i jego przyjaciel, dla bezpieczeństwa, nazywają między sobą Marjoribanks
1)), jak również miejscowych ludzi i ich przesądów. Pod koniec wędrówki, gdy obaj czekali na pozwolenie na odwiedzenie doliny Oxusa, zostali przez lokalnych wieśniaków uznani za znachorów. Przy użyciu zwykłej aspiryny i własnej pomysłowości (Afgańczykowi z chorobą skóry nakazali nacieranie pleców przegotowaną wodą) zdołali jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Byron jest idealnym przykładem brytyjskiego imperialnego punktu widzenia na świat i życie; uwagi, które dziś zostałyby uznane za niepoprawne politycznie, w latach trzydziestych stanowiły jedynie jeden z elementów brytyjskości (jawna niechęć do Francuzów, brak poszanowania dla lokalnych obyczajów, przekonanie, że Zachód niesie cywilizację dzikim regionom Azji).
Dla wielu angielskich krytyków, „The Road to Oxiana” jest dziełem wybitnym i jednym z najlepszych przykładów książki podróżniczej. Wydaje się to nieco przesadzone, jednak dzieło Byrona zasługuje na uwagę nawet ponad pół wieku po publikacji. Co ciekawe, wciąż potrafi inspirować.
Rory Stewart
‹The Places In Between›
Rory Stewart, obecnie członek Izby Gmin z ramienia Partii Konserwatywnej, przed swoją karierą polityczną zajmował się podróżami. Zanim udał się do Afganistanu (wrażenia z tej wędrówki opisując w „The Places in Between”), ten brytyjski historyk zwiedził pieszo Indie, Nepal, Pakistan i Iran, poznając tamtejsze kultury, zabytki i zwyczaje. Podróż przez Afganistan była dla niego swoistym ukoronowaniem poznawania Azji centralnej i zachodniej, połączeniem szlaków z Indii i Iranu. Była to również, jak sam napisał we wstępie do swojej książki, jego największa przygoda.
Trudno się dziwić temu stwierdzeniu. Podróż przez afgańskie góry dwa tygodnie po amerykańskiej inwazji, na dodatek w środku zimy, przez zaspy, śniegi i niegościnne okolice, przy nie zawsze przyjacielsko nastawionych miejscowych – jest to nie lada wyczyn. Stewart udał się tam, gdzie żaden inny podróżnik czy reporter odwiedzający Afganistan nawet nie próbowałby się zapuścić w poszukiwaniu sensacji. Jego podróż przez tereny zamieszkiwane przez cztery różne grupy etniczne pozwoliła mu na przyjrzenie się z bliska życiu Afgańczyków, które w wielu wypadkach nie uległo zmianom w ciągu ostatnich kilkudziesięciu czy nawet kilkuset lat. Stewart często odwołuje się do wspomnień założyciela dynastii Wielkich Mogołów, cesarza Babura, który pięćset lat wcześniej odbył tę samą podróż w tak samo ciężkich warunkach. Jego zapiski traktowane są przez autora „The Places in Between” jako inspiracja, a jednocześnie drogowskaz w podróży.
Stewart zręcznie lawiruje pomiędzy przybliżaniem własnych odczuć i komentarzy, opisami przyrody i ludzi oraz bardziej ogólnymi uwagami dotyczącymi Afganistanu czy polityki okupacyjnej Amerykanów. Na szczęście dla czytelnika nie stara się on uchwycić wszystkich szczegółów i opisać każdego dnia. Niekiedy kilkudniowa wędrówka streszczona zostaje w kilku zdaniach, innym razem spotkanie na szlaku zajmuje kilka stron. Nie zmienia to jednak faktu, że przedstawiona opowieść jest bardziej monotonna niż krajobraz afgańskich gór. Mimo największych starań, wszystko wpisuje się w ten sam schemat codziennej wędrówki i zatrzymywania się na noc w chacie wioskowego przywódcy czy w przedsionku meczetu.
I choć od początku wiadomo, że przecież Stewart swoją podróż szczęśliwie ukończył, nie brak w niej dramatycznych momentów, w których napotkani talibowie byli o krok od zabicia go lub tak wycieńczyła go postępująca dyzenteria, że położenie się w śniegu i odpoczynek stawały się bardziej kuszące niż jakakolwiek dalsza wędrówka. Jedynie towarzystwo starego, bezzębnego psa pasterskiego, którego podarowali mu Afgańczycy z jednej z wiosek, pozwoliło Stewartowi wstać i ruszyć dalej.
Jednym z najbardziej przejmujących elementów tej podróży jest odnalezienie Turkusowej Góry, byłej stolicy wybudowanej wśród gór, z daleka od wszelkich szlaków komunikacyjnych. Wielu badaczy zaprzeczało jej istnieniu, a wyprawy archeologiczne podejmowane we wcześniejszych latach nie przynosiły żadnych skutków. Stewart z niedowierzaniem opisał to, co z tym bezcennym zabytkiem zrobili miejscowi, przekopując zamarzniętą ziemię szpadlami w poszukiwaniu ceramiki i innych pozostałości, które później sprzedawali w Heracie czy Kabulu za kilka dolarów. Wędrowały one później na międzynarodowe aukcje, gdzie, by uniknąć prawnych nieprzyjemności, sprzedawano je jako zabytki ery Sassanidów.
2)Stewart, podobnie do Byrona, nie powstrzymuje się przed krytyczną oceną okupacyjnej polityki. Nie pozwala jednak, by to podejście dominowało w opowiadanej przez niego historii. W efekcie otrzymujemy ciekawą i przyjemną książkę podróżniczą, której autor zdecydował się na iście szalony wyczyn. Ale, cytując klasyka, w tym szaleństwie jest metoda. Potwierdzają to tylko liczne nagrody, jakimi „The Places in Between” zostały nagrodzone.
1) Nazwa jednego ze szkockich klanów; prawdopodobnie Byron odniósł się tutaj do jednego z brytyjskich polityków z tego rodu, Dudleya Marjoribanksa.
2) Stewart po zakończeniu swojej wyprawy przyłączył się do Fundacji Turkusowej Góry (ang. Turquoise Mountain Foundation) założonej w 2006 roku, której głównym celem jest zachowanie zabytków architektonicznych Afganistanu. Stewart do 2010 roku był prezesem wykonawczym organizacji.