Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 11 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Susana Vallejo
‹Brama światów›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBrama światów
Tytuł oryginalnyLa orden de sta. Ceclina
Data wydania6 kwietnia 2011
Autor
PrzekładMagdalena Olejnik
Wydawca Jaguar
CyklPorta Coeli
ISBN978-83-7686-041-1
Format350s.
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ucieszne przygody Bernarda i towarzyszy jego
[Susana Vallejo „Brama światów” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Brama światów” Susany Vallejo, otwierająca tetralogię „Porta coeli” to powieść przeznaczona raczej dla młodszego czytelnika. Osobom powyżej lat czternastu nie polecam.

Beatrycze Nowicka

Ucieszne przygody Bernarda i towarzyszy jego
[Susana Vallejo „Brama światów” - recenzja]

„Brama światów” Susany Vallejo, otwierająca tetralogię „Porta coeli” to powieść przeznaczona raczej dla młodszego czytelnika. Osobom powyżej lat czternastu nie polecam.

Susana Vallejo
‹Brama światów›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBrama światów
Tytuł oryginalnyLa orden de sta. Ceclina
Data wydania6 kwietnia 2011
Autor
PrzekładMagdalena Olejnik
Wydawca Jaguar
CyklPorta Coeli
ISBN978-83-7686-041-1
Format350s.
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Tłumaczenia literatury fantasy innej niż anglojęzyczna, bądź pisywana przez naszych wschodnich i południowych sąsiadów, zdarzają się stosunkowo rzadko, stąd moje zaciekawienie „Bramą światów”. Niestety, powieść autorstwa hiszpańskiej pisarki Susany Vallejo jest kolejnym przykładem przygodowego czytadła, które nie wyróżnia się niczym szczególnym w zalewie podobnych książek. Chociaż, chwilami można się ubawić podczas lektury, przy czym momenty owe przez autorkę raczej zamierzonymi nie były.
Akcja „Bramy światów” toczy się na terenach obecnej Hiszpanii w średniowieczu. Pozwolę sobie przytoczyć jej zawiązanie (nie zdradzając wiele więcej, niż napisano na okładce). Bernardo, wychowanek Zakonu Świętej Cekliny i swego czasu niezgorszy wojownik, pracuje sobie spokojnie u pewnego możnego pana, gdy nagle odwiedza go przyjaciel sprzed lat. Nuño, bo tak zwie się ów przyjaciel, również wychowanek zakonu a obecnie trubadur, twierdzi, że podczas swojej wędrówki natknął się na wioskę, gdzie ewidentnie „coś się dzieje” – on w każdym razie widział tam jednorożca. Biedny Bernardo, który jest człowiekiem całkowicie racjonalnym, wierzącym w logikę i naukę a odrzucającym wszelkie zjawiska nadnaturalne (w tym legendarne zwierzęta), martwi się o zdrowie psychiczne starego druha, ale i tak decyduje się wyruszyć, by wyjaśnić tę zagadkę. Cel podróży znajduje się „przeszło trzydzieści kilometrów na północ”. Dotarcie do niego – dodam, że konno i po trakcie – zajmuje przyjaciołom… kilka tygodni. Co też bohaterowie mogli zatem robić po drodze? Być może pewne światło rzucają na to słowa autorki „w sumie najpoważniejszym problemem, jakiemu musieli dotąd stawić czoło, były obolałe pośladki Bernarda” (dobra, przyznaję, nieco dalej wyjaśnione zostaje, że obolałe od jazdy). Tuż przed wioską docelową Bernardo i Nuño natykają się na bandę wieśniaków, szukających białowłosej wiedźmy, którą oskarżają o porwanie syna jednego z nich. Jak nietrudno zgadnąć, niedługo później obaj przyjaciele spotykają ową kobietę i w zasadzie z miejsca zaczynają pałać do niej sympatią tudzież chęcią chronienia jej. Nic to, że poszukiwany przez chłopów dzieciak zostaje znaleziony martwy, a Yebra, bo tak zwie się wiedźma, naprawdę posiada nadnaturalne moce. Dziewczyna zostaje uznana za godną zaufania i dołączona do drużyny.
Po powyższym przykładzie w zasadzie niewiele trzeba dodawać na temat świata, psychologicznej wiarygodności bohaterów, czy oryginalności tudzież skomplikowania fabuły – dalej jest podobnie.
Osobiście wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś chce osadzać swoją powieść w realiach historycznych, to powinien choć trochę się postarać, by po pierwsze te realia poznać a po drugie – przekonująco je przedstawić. Tymczasem świat „Bramy światów” jest bardzo mało wyrazisty i wpasowuje się do ogólnego schematu – tu jakaś wioska i las dookoła, tam klasztor w górach, oberża na trakcie oraz temu podobne. Kolorytu lokalnego nie uświadczysz.
Bohaterowie są bardzo jednoznaczni i trudno powiedzieć, by autorka choćby zastanowiła się nad tym, że ludzie kilka wieków temu mogli mieć nieco inny światopogląd. No, może są oni pobożni, choć z drugiej strony, gdy stykają się z nadnaturalnymi mocami zaczynają się dość skwapliwie przekonywać, że to nie mogą być diabelskie sztuczki. Trójka głównych protagonistów ma być sympatyczna i zasadniczo taka jest, choć przy tym są oni płytcy niczym hiszpańskie rzeki pod koniec sierpnia. Bernardo jest racjonalistą, którego nigdy wcześniej nie interesowały go kobiety… aż do teraz. Nuño uważa siebie za obieżyświata (choć w którymś momencie nagle zapała on chęcią porzucenia dotychczasowego trybu życia), ma on też być osobą wprowadzającą (wątpliwe) efekty komiczne w postaci śpiewania ballady o dzielnej muszce. Yebra zaś to dziewczyna po przejściach, która i tak dzielnie sobie radzi ze wszystkim, co na drodze spotka.
Obaj przyjaciele są przy tym wierni swojemu zakonowi (na znak przynależności do którego noszą specjalne medaliony) i gotowi ponieść wszelkie ryzyko, by się jemu przysłużyć. Dodać tutaj należy, iż zakon ów zajmuje się gromadzeniem i pomnażaniem wiedzy a na swoich wychowanków wybiera osoby obdarzone inteligencją… której to inteligencji po jego znamienitych członkach jakoś nie bardzo widać. Bernardo raz przeżywa chwilę trwogi, gdy w sytuacji zagrożenia okazuje się, że nie wziął ze sobą miecza (tak, dwaj samotni podróżnicy – z czego oboje byli ponoć kształceni na mnichów-wojowników – wchodząc do lasu zostawiają konie, dobytek i broń), po czym, gdy znowu robi się nieciekawie, okazuje się, że miecz ów nadal pozostaje zawinięty w szmaty, schowany gdzieś na dnie juków. Kiedy Yebra opowiada historię swojego życia i najbardziej dramatyczne wydarzenie kwituje jednym zdaniem, Bernardo dochodzi do wniosku, że „mógłby przysiąc, że coś przemilczała, ale było to przeczucie tak niejasne”. Później zaś dwukrotnie pada pewne pytanie – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na odpowiedź twierdzącą, lecz dopiero, kiedy bohaterowie słyszą ją wyartykułowaną zaczynają się denerwować.
Fabuła jest odpowiednio prosta. Bohaterowie jadą z punktu A do punktu B, potem do punktu C – tam trochę rozmawiają, następnie zostają wysłani jeszcze dalej i tak to się toczy. Pod koniec teoretycznie mają dziać się wydarzenia bardziej dramatyczne, tyle że trudno mówić, by ich opis wywoływał jakieś głębsze poruszenie. Rozwinięcie głównego pomysłu z bramą do innego świata też niezbyt porywa. Pojawia się także wątek miłosny. Tutaj – uwaga, najbardziej kuriozalny opis niespełnionego (do czasu) pożądania, na jaki natknęłam się w literaturze „Starał się zasnąć (…) godziny wlokły się, a senność wciąż nie nadchodziła. Żołądek to ściskał mu się, to znów wypełniał powietrzem rytmicznie wydychanym przez Yebrę.”
Jedyną zaletą „Bramy światów” jest lekki styl. Poza topornymi scenami okołomiłosnymi, gdzie pojawiają się frazy w stylu „podobny miłosnej pieśni wspólny rytm ich serc” jest on niemal idealnie przezroczysty. Dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie (równie szybko czytało mi się jedynie ćwiekowy cykl o Kłamcy), bez zgrzytów i frustracji. Wydaje mi się także, że Susana Vallejo pisała swój cykl raczej z myślą o nastolatkach – stąd taka a nie inna ocena. Dorosłym czytelnikom trudno tę książkę polecać, chyba, że ktoś potrzebuje lektury na przejazd pociągiem, czy oczekiwanie w kolejce.
koniec
16 września 2011
PS. Wypada mi pochwalić ładne wydanie i dość staranną korektę.
PPS. Wbrew temu, co zdaje się sądzić autorka dźwięk jednak rozchodzi się w wodzie.

Komentarze

16 IX 2011   18:55:29

„Dotarcie do niego – dodam, że konno i po trakcie – zajmuje przyjaciołom… kilka tygodni. Co też bohaterowie mogli zatem robić po drodze? Być może pewne światło rzucają na to słowa autorki „w sumie najpoważniejszym problemem, jakiemu musieli dotąd stawić czoło, były obolałe pośladki Bernarda” (dobra, przyznaję, nieco dalej wyjaśnione zostaje, że obolałe od jazdy).”

Ale cienias. Taka Fedra też nieraz miała obolały tyłek od ostrej… jazdy, a jakoś sobie zawsze radziła z dotarciem gdzie trzeba na czas.

„Starał się zasnąć (…) godziny wlokły się, a senność wciąż nie nadchodziła. Żołądek to ściskał mu się, to znów wypełniał powietrzem rytmicznie wydychanym przez Yebrę.”

Tylko skąd w jego żołądku powietrze wydychane przez Yebrę?

Pozwolę sobie przytoczyć tutaj cytat z pewnej znanej powieści:
„Miał on wielki mieszek z kanką słoniową, którą, włożywszy w zad, dawał enemę wietrzną; mówił, iż takową enemą wyprowadza z wnętrza wszystkie wiatry, co rozdymając wnętrzności sprawiają kolkę.
Jeżeli zaś choroba była mocniejsza i uporczywsza, natenczas napełniał pierwej miech powietrzem i wsadziwszy rurkę do otworu wpuszczał je do wnętrzności chorego, potem wyciągał ją dla napełnienia znowu powietrzem, zapchawszy jednak pierwej otwór u chorego palcem. Przez powtarzanie kilka razy tej operacji wiatr wpuszczany musiał gwałtownie wybuchnąć i porwać ze sobą powietrze szkodliwe, a chory powracał do zdrowia. Widziałem, jak uczynił te doświadczenia na jednym psie: przy pierwszym żadnego nie postrzegłem skutku, przy drugim zaś pies o mało nie pękł i taki nareszcie zrobił wybuch, iż prawdziwie mnie i mojemu przewodnikowi źle się zrobiło. Pies zdechł na miejscu, a doktor zabrał się do przywracania mu życia tym samym sposobem.”

No i wszystko jasne. Jak się facet regularnie oddaje takim praktykom to nic dziwnego, że ma pewne dolegliwości zdrowotne i wlecze się niemiłosiernie.

18 IX 2011   20:12:03

Fedra ogólnie była niezniszczalna. Czy z niej skórę pasami darli, czy też przypalali pogrzebaczem.

@ Tylko skąd w jego żołądku powietrze wydychane przez Yebrę?

Wszak powszechnie wiadomo, że zakochani Hiszpanie oddychają żołądkiem... Tak, wiem, to nie o to - otóż w książce chodzi o to, że Bernardo i Yebra nocują przez kilka nocy w jednym szałasie, on zaś spać nie może bo powoli uświadamia sobie, że jej pragnie.

Co do ostatniego cytatu - brrrr

21 IX 2011   11:12:52

„Fedra ogólnie była niezniszczalna. Czy z niej skórę pasami darli, czy też przypalali pogrzebaczem.”

Cóż, nie wszyscy są w stanie znosić pieszczoty w rodzaju codziennego gwałcenia metalowym prętem z równą gracją, co Fedra.

„Wszak powszechnie wiadomo, że zakochani Hiszpanie oddychają żołądkiem...”

Trudno mi uwierzyć, że zdanie „Żołądek to ściskał mu się, to znów wypełniał powietrzem rytmicznie wydychanym przez Yebrę.” to tylko wymysł Vallejo.

Pisarze, zwłaszcza ta pisarka, bywają tępi i toporni, ale z reguły nie aż tak. Inaczej ma się sprawa z tłumaczami (i redaktorami). Co prawda nie znam hiszpańskiego, ale podejrzewam, że zawinił tutaj właśnie tłumacz. Jeżeli zdania tego typu pojawiają się w przekładach, to często okazuje się, że w oryginale zdanie brzmi całkiem sensownie, a wyszedł bełkot, bo tłumacz bezrefleksyjnie zastosował pierwszy synonim jaki mu przyszedł do głowy nie uwzględniając różnic w zakresach znaczeniowych słów w obu językach (dobrym przykładem powyższego jest nagminne tłumaczenie „child’s guardian” jako „strażnik dziecka”, trzeba być wyjątkowym matołem, żeby w tym kontekście wybrać akurat ten synonim zamiast „opiekun”). Poprawny przekład mógłby brzmieć w następujący sposób: „Tułów to ściskał mu się, to znów wypełniał powietrzem rytmicznie wydychanym przez Yebrę.” Nadal topornie, ale już nie zupełny kretynizm.

21 IX 2011   11:52:14

Tułów mu się wypełniał? Jak rozumiem, powietrze docierało doń przez rany postrzałowe?

21 IX 2011   12:08:04

"Oddychał powietrzem wypuszczanym przez Yerbę, które wypełniało jego płuca, dostawało się do jego krwi... Oddychał Yerbą". Tak by to było w paranormal-romance. Sex przez inhalację.

21 IX 2011   12:31:51

Ranny to on nie był wtedy. Ja rozumiem, że to ten nieszczęsny żołądek, co to mu się kurczył i rozkurczał owo powietrze mieścił... Tja...

Na pociechę dodam, że gastryczne męki Bernarda skończyły się wkrótce, bo po owych paru nocach w jednym namiocie para bohaterów zdecydowała się ze sobą przespać... Och, popełniłam właśnie straszliwy spoiler :P

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Mechanizm „afery skórzanej”
Sebastian Chosiński

10 V 2024

W gazetowych „Malwersantach” kapitan Szczęsny jest jedynie postacią drugoplanową. Przed szereg wybijają się inni stróże porządku i prawa: porucznik Kręglewski i inspektor Kowalski z kontroli państwowej. Ale i tak wszystko, co w tej powieści najważniejsze, kręci się wokół postaci Jana Wilczyńskiego – urzędnika w Centrali Garbarskiej, który ma tylko jedno marzenie: by nie zabrakło mu przed kolejną wypłatą pieniędzy na życie.

więcej »

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
Sebastian Chosiński

8 V 2024

Na toruńską oficynę C&T można liczyć! Czasami wprawdzie oczekiwanie trwa kilka miesięcy, ale w końcu wydaje ona kolejną, wcześniej nieznaną w Polsce, powieść Georges’a Simenona. Tym razem wybór padł na powstałą w połowie lat 50. ubiegłego wieku książkę „Maigret u pana ministra”. To historia śledztwa w sprawie zaginięcia dokumentu, który po opublikowaniu mógłby wysadzić w powietrze układ polityczny Czwartej Republiki.

więcej »

Sukcesy hodowcy drobiu
Miłosz Cybowski

7 V 2024

„Rękopis Hopkinsa” R. C. Sherriffa nie jest typową powieścią o końcu świata. Jak na książkę mającą swoją premierę w 1939 roku, prezentuje się ona całkiem nieźle także w dzisiejszych czasach.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nie spodziewajcie się hiszpańskiej Inkwizycji
— Beatrycze Nowicka

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.