Czytając tę książkę, nie sposób się nie zdziwić, ilu rzeczy dotąd nie wiedzieliśmy o naszej podwójnej noblistce i jej rodzinie, osobach wybitnych i zasłużonych dla świata. Ta barwna i frapująca książka w znaczący sposób wypełnia tę lukę. Choć może trochę żal, że nową książkę o uczonej napisała autorka zagraniczna.
Panteon noblistów
[Shelley Emling „Maria Skłodowska-Curie i jej córki” - recenzja]
Czytając tę książkę, nie sposób się nie zdziwić, ilu rzeczy dotąd nie wiedzieliśmy o naszej podwójnej noblistce i jej rodzinie, osobach wybitnych i zasłużonych dla świata. Ta barwna i frapująca książka w znaczący sposób wypełnia tę lukę. Choć może trochę żal, że nową książkę o uczonej napisała autorka zagraniczna.
Shelley Emling
‹Maria Skłodowska-Curie i jej córki›
Nazwisko i dokonania naukowe Marii Skłodowskiej-Curie zna każdy Polak, ale jeśli wejść w szczegóły – z tym bywa już różnie. Po chwili namysłu przypomnimy sobie opowieści o laboratorium w starej szopie, gdzie Maria z mężem Piotrem dokonali swoich wielkich odkryć, a także nazwy dwóch pierwiastków chemicznych: polon i rad. Zbyt rzadko jednak uświadamiamy sobie, jak ściśle bieg życia Marii Skłodowskiej-Curie łączył się z tym, co we Francji i na świecie działo się w polityce, wojskowości i sprawach społecznych.
Shelley Emling zdecydowała się rozpocząć swoją opowieść o naszej uczonej od 1911 roku. Był to dla Marii rok upokorzeń, trosk i klęsk. W styczniu jej starania, by zostać członkiem Francuskiej Akademii Nauk okazały się bezowocne. Na przeszkodzie stała przede wszystkim płeć, podejrzenie o żydowskie pochodzenie, a przede wszystkim skandal w życiu prywatnym: romans z żonatym Paulem Langevinem. Maria od kilku lat była wdową. Niewiele brakowało, by została wydalona z Francji. Była w depresji i nic nie wskazywało, że sprawy potoczą się lepiej. W listopadzie 1911 roku Maria Skłodowska-Curie została po raz drugi laureatką nagrody Nobla, stając się pierwszym człowiekiem na Ziemi z takim osiągnięciem na koncie, w dodatku – w dwóch różnych dziedzinach nauki. Odtąd krok po kroku zaczęła odzyskiwać grunt pod nogami.
Informacje zamieszczone na okładce książki mogą być nieco mylące. Czy rzeczywiście to prawda, że dla uczonej „ważniejsze od Nobla były tylko dzieci”? Autorka książki w wielu miejscach daje do zrozumienia, że to jednak praca naukowa u Marii była na pierwszym miejscu lub była co najmniej tak samo ważna. Często była matką nieobecną, choć głęboko zaangażowaną w sprawy obu córek, czemu dawała wyraz w listach. Odczytanie „Marii Skłodowskiej i jej dzieci” tylko i wyłącznie jako zapisu relacji między sławną matką a dziećmi bardzo spłyca wydźwięk książki. Jej kontekst jest o wiele bardziej bogaty i głęboki.
Shelley Emling udało się nakreślić obraz tych bez wątpienia bliskich rodzinnych związków w bardzo szerokim ujęciu: przede wszystkim w świetle szeroko pojętych spraw nauki, które były dla rodziny najważniejsze. Zaowocowało to między innymi tym, że w ślady matki poszła starsza córka Irena, która poznała swojego męża w miejscu pracy (Maria z początku nie była zachwycona osobą zięcia, Frédérica!) Małżeństwo młodszych państwa Joliot-Curie zostało uhonorowane nagrodą Nobla w dziedzinie chemii. Ich życiem była praca naukowa – dlatego więcej miejsca zajmują w książce nie tyle sceny z ich życia prywatnego (wbrew obawom Marii, harmonijnego i udanego), ale opisy naukowych dokonań w kontekście realiów politycznych i społecznych. Dokonane przez nich odkrycia miały istotne znaczenie dla prac nad bronią atomową, zaś czasy międzywojenne były, jak wiadomo, niestabilne politycznie.
Z ksiązki dowiadujemy się nie tylko wielu mało znanych u nas faktów z życia Ireny, ale także młodszej córki Ewy, o której wiemy stosunkowo najmniej. Wybrała drogę inną od reszty rodziny – najpierw karierę artystyczną, a później dziennikarską. Po śmierci matki Ewa oddała jej hołd w postaci biografii (później także zekranizowanej w USA). Jako korespondentka wojenna w czasie drugiej wojny światowej przeprowadzała wywiady z największymi przywódcami politycznymi różnych krajów. Była też zaangażowana w działalność polityczną podczas wojny, a w powojennym rządzie Francji odpowiadała za sprawy kobiet, była też doradcą sekretarza generalnego NATO. Została żoną amerykańskiego polityka i dyplomaty, Henry’ego Richardsona Labouisse’a Juniora, przez czternaście lat pełniącego funkcję sekretarza generalnego UNICEF. Mąż Ewy odebrał w imieniu tej organizacji pokojową Nagrodę Nobla, zatem i tej pary z rodziny Curie nie ominęło wyróżnienie szwedzkiej Akademii.
Autorka poświęca w swojej biografii wiele miejsca na opis szerokiej działalności całej rodziny Curie na rzecz ludzkości. Irena Joliot-Curie mocno angażowała się w sprawy równouprawnienia kobiet. Dla niej i męża wielkie znaczenia miało szerzenie pokoju jako jednej z najwyższych idei. Wierzyli, że odkrycie sztucznej promieniotwórczości będzie miało dla ludzkości wyłącznie pozytywne konsekwencje. Sprzeciwiali się – tak samo jak Maria Skłodowska-Curie – patentowaniu swoich odkryć i czerpaniu z nich zysków, byli przekonani, że muszą one służyć całej ludzkości. Krótko po wybuchu wojny całą dokumentację swoich badań nad rozszczepieniem jądra atomu wraz z opisem działania reaktora atomowego małżeństwo Joliot-Curie zdeponowało na 10 lat w sejfie, aby nie pozwolić nazistom wykorzystać tej wiedzy: w ich rękach mogła okazać się szczególnie groźna. Shelley Emling pisze także o kształtowaniu się poglądów politycznych Ireny i jej męża Frédérica. Ciążyli ku lewicowości i komunizmowi. Tutaj rozeszły się drogi obu sióstr – Ewa przyjęła obywatelstwo USA, a jej polityczne przekonania sytuowały się na przeciwnym biegunie.
Amerykańska autorka wiele miejsca poświęca w książce dwóm wizytom Marii Skłodowskiej-Curie w Stanach Zjednoczonych. Uczona była tam niezwykle popularna, przyjmowana z honorami w najwyższych kręgach naukowych i politycznych. Była też wzorem i ideałem dla wielu studentek marzących o naukowej karierze, co – przypomnijmy – w latach 20. XX wieku było odbierane jako coś niezwykłego. Uderza w książce kontrast między wrogą uczonej Francją a entuzjastycznie ją przyjmującą Ameryką. Z biografii dowiadujemy się, jak wielką rolę odegrała w działalności Marii Skłodowskiej-Curie amerykańska dziennikarka Marie Meloney. Ta energiczna osoba przyczyniła się do zgromadzenia funduszy najpierw na zakup radu dla instytutu we Francji a później, podczas drugiej wizyty – dla Polski.
Od lektury książki nie sposób się oderwać. Wszystko opisane jest barwnie i bardzo ciekawie. Portrety opisywanych osób nie są absolutnie pomnikowe – to żywi ludzie, pełni emocji, pasji i mądrości, dokonujący dobrych i złych życiowych wyborów. Nie ma tu ze strony autorki poszukiwania sensacji w tabloidowym stylu, choć wiele możemy przeczytać o życiu prywatnym rodziny Curie. Autorce udało się także znakomicie spopularyzować skomplikowane dla laików ich dokonania naukowe: otrzymujemy tu gruntowne wyjaśnienie o co w nich chodziło i jakie mają znaczenie dla postępu nauki na świecie. Autorka nie przemilcza także informacji o negatywnych skutkach działania promieniotwórczych pierwiastków, jak np. głośnej historii amerykańskich robotnic zatrudnionych przy malowaniu zegarków farbą z radem.
Wzrusza zakończenie książki. Autorka oddaje głos Hélène Langevin-Joliot, wnuczce Marii Skłodowskiej-Curie, która – tutaj prywatna historia zatacza koło – wyszła za mąż za wnuka Paula Langevina. Helene i jej brat Pierre to dziś emerytowani, utytułowani naukowcy. Okazuje się, że również i dziedziczenie „naukowych genów” składa się na naukowy etos. Zmieniły się jednak realia i tempo pracy naukowej. „Sądzę, że Piotr Curie nie odniósłby takiego sukcesu, gdyby musiał pracować w dzisiejszych czasach. Obecnie nie ma czasu na długotrwałe badania, każdy chce mieć wyniki od razu”, zauważa Pierre Joliot, wnuk Marii Skłodowskiej-Curie, biofizyk.
Jest wiele powodów, aby sięgnąć po tę świetnie napisaną historię niezwykłego rodu. W tle przeczytamy także o wielu innych wybitnych naukowcach, politykach i znanych osobistościach, z którymi rodzina Curie była związana. Najważniejsze jest to, że więzi łączące całą rodzinę zamieniły ją w jedyny na świecie panteon noblistów.
![koniec](/img/i_koniec.gif)