Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Peter Watts
‹βehemot›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytułβehemot
Tytuł oryginalnyβehemoth
Data wydania6 marca 2013
Autor
Wydawca Ars Machina
CyklRyfterzy
ISBN978-83-635230-4-6
Format600s. 125×195mm
Cena44,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Po sznurku
[Peter Watts „βehemot” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Domknięcie trylogii jednego z ciekawszych pisarzy SF ostatnich lat nieco rozczarowuje, ale jednocześnie jest „Behemot” najbardziej strawną częścią cyklu „Ryfterzy”. Paradoks? Niekoniecznie.

Daniel Markiewicz

Po sznurku
[Peter Watts „βehemot” - recenzja]

Domknięcie trylogii jednego z ciekawszych pisarzy SF ostatnich lat nieco rozczarowuje, ale jednocześnie jest „Behemot” najbardziej strawną częścią cyklu „Ryfterzy”. Paradoks? Niekoniecznie.

Peter Watts
‹βehemot›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytułβehemot
Tytuł oryginalnyβehemoth
Data wydania6 marca 2013
Autor
Wydawca Ars Machina
CyklRyfterzy
ISBN978-83-635230-4-6
Format600s. 125×195mm
Cena44,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Zacznę od rozczarowania. Watts w pierwszym tomie swojej sagi wykreował świat wręcz pękający od pomysłowości. Czego myśmy tam nie mieli – telepatia, płyty tektoniczne, genetyka, neurobiologia, ale też odosobnione środowisko i plejada wykolejeńców w rolach głównych. Problem z kolejnymi tomami jest taki, że toczą się przede wszystkim siłą rozpędu, pisarz nie dorzuca już zbyt wielu nowości, bardziej skupiając się na wykorzystaniu zabawek rzuconych czytelnikowi na samym początku. W miarę rozwoju cyklu z „fantastyki rzeczy” przechodził do „fantastyki idei”, co jeszcze nie do końca sprawnie zagrało w „Wirze”, ale w „Behemocie” wykonanie odznacza się już dużą zręcznością.
Cały kłopot w tym, że owa zręczność nijak nie wynagradza odbiorcy faktu, że fabularnie rzecz jest mocno średnio i pod tym względem stanowi bodaj najsłabszą część cyklu. Pomysł na główną woltę jest interesujący i – co przesądza o sile książki – daje podstawy do solidnych rozważań. Ale to wszystko, co w tym zakresie ma Watts do zaproponowania, a od połowy „Behemota” gnamy już do końca jak po sznurku, potykając się na ostatniej prostej o mało imponujący i niespecjalnie też przekonujący finał. Na szczęście sama warstwa fabularna nie jest jedynym ani nawet jednym z największych atutów Wattsa.
A jest nim wzmiankowana „fantastyka idei” – rozwiązania, jakie pisarz stosuje, dają podstawę do naprawdę przyjemnych „zabaw” myślowych; wynikające z nich implikacje znakomicie pobudzają wyobraźnię tym bardziej, że autor nie podsuwa rozwiązań od razu. Wyjaśnienia, jeśli w ogóle są dane wprost, przychodzą później.
Mniej miejsca niż w poprzednich częściach zajmuje psychologia postaci – i to pomimo tego, że skupiamy się obecnie na trójce (Ken, Lenie, Desjardins). Wynika to przede wszystkim z faktu, że poprzednie dwa tomy nakreśliły już wyraźne portrety poszczególnych bohaterów i tym razem Watts mógł bardziej skupić się na samej akcji, bo motywację uczestników dramatu już doskonale znamy (co nie oznacza, że nie zostaje ona w ogóle pogłębiona, a w pewnych przypadkach wręcz wywrócona do góry nogami). I być może ta wolność – od większego psychologizowania, od kreowania nowych pomysłów – sprawia, że pisarzowi lepiej wyszła techniczna strona powieści. A jeśli do tak pojętej wolności dodamy jeszcze fakt, że również dla czytelnika środowisko, w jakim się porusza, jest już doskonale znane, przyswajanie „Behemota” zaczyna być o wiele prostsze niż choćby w „Rozgwieździe”.
Muszę przyznać, że do „Ryfterów” podchodziłem nieco rozczarowany tym, że nie jest to „Ślepowidzenie 2” (a właściwie „Ślepowidzenie zero” – trylogia powstała kilka lat wcześniej). Z perspektywy całości widać jednak wyraźnie, że Watts powołał do życia uniwersum mające do zaoferowania naprawdę sporo – tak w zakresie „science”, jak i rozważań z zakresu etyki. I stąd też ocena, wystawiona bardziej za całokształt, bo choć poszczególne tomy stanowczo nie były równe, to znając już wszystkie części widać, że te „nierówności” świetnie się uzupełniają, a ewoluująca perspektywa sprawia, że „Ryfterzy” nie potrafią znudzić. Pisarz tworzył swój świat z godną podziwu konsekwencją, a „Behemot” jest naturalnym zwieńczeniem całości. W pewnym stopniu rozczarowującym, ale i tak składającym się na więcej niż solidne SF.
koniec
2 października 2013
Na marginesie słowo do wydawcy – mam dość mocne przekonanie, że na rynku da się znaleźć tłumaczy posiadających tak tajemną wiedzę, jak to, że w języku polskim nie istnieją zwroty w rodzaju „wydaje się być” czy „poddawać w wątpliwość”. Warto byłoby z ich usług skorzystać.

Komentarze

02 X 2013   15:44:12

A ten nieszczęsny tłumacz to szanownemu recenzentowi napluł do zupy albo inną krzywdę wyrządził? Przytoczone błędy, fakt, są błędami, ale to naprawdę drobiazgi w porównaniu z popisami niektórych "fachowców" i jeśli w całej książce recenzent wychwycił tylko takie uchybienia to należałoby się cieszyć, a nie sugerować, że dany tłumacz jest jakiś szczególnie marny. Zwłaszcza że efekt pracy tłumacza powinien jeszcze być sprawdzony przez redaktora językowego, bo takie potknięcia to się każdemu zdarzają (tak, czcigodny recenzencie, Twoja recenzja też nie jest wolna od błędów).

02 X 2013   17:25:51

@Rico
1. Drobiazgi? Bynajmniej - jeśli to są drobiazgi, to poważnym błędem byłoby co, napisanie "stuł" albo "loduwka"? Poza tym wyobrażam sobie, że gdzie jak gdzie, ale w literaturze powinniśmy otrzymywać wyłącznie dobre wzorce pisowni, własnie przez takie "drobiazgi" co chwila słyszymy te nieszczęsne "wydajesiębycia" czy inne "wkażdymbądźrazia".
2. Oczywiście, że potykamy się wszyscy. Różnica jest taka, że recenzentom Esensji się za te potknięcia nie płaci, a ich babole zawsze można poprawić, wreszcie - co się wiąże z punktem wyżej - portale internetowe raczej nie są, a przynajmniej nie powinny być miejscem, które odbiorcy traktują jako wzorzec perfekcyjnej polszczyzny (właśnie dlatego, że nie zatrudniają redaktorów/korektorów).

PS. Sz. rec. nienawidzi zup od czasów przedszkolnych, z innymi posiłkami wszystko w porządku, dziękuję:)

02 X 2013   17:40:28

"wydaje sie byc" akurat istnieje ;)
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=12278

Btw
Who care? I tak za kilka lat oficjalnie te zwroty zostaną zaakceptowane, jak i z innymi tego typu błędami często bywało.
No bo językiem jest to co mówi słownik, czy to co i jak wszyscy ludzie mówią?

Język ewoluował przez wieki, po czym niektórym się wydaje, że jak napiszą słownik, to już mają prawo zatrzymać go w rozwoju :)
To jak z tym ogonem, który merda psem

03 X 2013   09:28:09

Ja tam nie pamiętam żadnych wpadek redaktorskich. Po prostu czytałem z wypiekami na twarzy tę znakomitą książkę. Ale faktycznie "Behemot" jest odrobinkę, minimalnie słabszy od dwóch pierwszych części trylogii.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: W ciemnych barwach
— Miłosz Cybowski

Obcość jest w nas
— Miłosz Cybowski

Rozgrywki bogów
— Anna Kańtoch

Okiem biologa
— Beatrycze Nowicka

Ponurość w koncentracie
— Anna Kańtoch

Wypełnianie wirem
— Daniel Markiewicz

Szlamowidzenie
— Daniel Markiewicz

Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Świetność widzę, świetność
— Daniel Markiewicz

Tegoż autora

Zapomną o nas
— Daniel Markiewicz

Mistrzostwo formy
— Daniel Markiewicz

Walc nasz (zbyt) powszedni
— Daniel Markiewicz

Odmienne stany moralności
— Daniel Markiewicz

Czytając (dobre) science fiction
— Daniel Markiewicz

Całodobowe szczęście
— Daniel Markiewicz

Nieustające wakacje
— Daniel Markiewicz

Trudna miłość
— Daniel Markiewicz

Szeptanie traumy
— Daniel Markiewicz

Magiczna apokalipsa
— Daniel Markiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.