To doskonale napisana, trzymająca w napięciu do ostatniej strony rodzinna saga, w której namiętność splata się z nienawiścią, a tajemnice rodu znajdują wyjaśnienie po latach. Mocne osadzenie „Palm na śniegu” w historycznym kontekście sprawia, że powieść ma rzadko spotykaną głębię, siłę i rozmach. Oprócz gry uczuć między bohaterami, niemniej ważne są tutaj kwestie etniczne, historyczne i społeczne.
Podróż na Wyspę Fernando Poo
[Luz Gabás „Palmy na śniegu” - recenzja]
To doskonale napisana, trzymająca w napięciu do ostatniej strony rodzinna saga, w której namiętność splata się z nienawiścią, a tajemnice rodu znajdują wyjaśnienie po latach. Mocne osadzenie „Palm na śniegu” w historycznym kontekście sprawia, że powieść ma rzadko spotykaną głębię, siłę i rozmach. Oprócz gry uczuć między bohaterami, niemniej ważne są tutaj kwestie etniczne, historyczne i społeczne.
Luz Gabás
‹Palmy na śniegu›
Przeszłość wróciła w jednej chwili, gdy Clarence odnalazła wśród dokumentów swojego ojca niepodpisany fragment listu. Pewne było tylko to, że ma on związek z młodością jej taty, który – tak jak jego ojciec i brat Kilian – spędził wiele lat na afrykańskiej wyspie Fernando Poo, byłej hiszpańskiej kolonii. Kto napisał ten list? Kim byli wymienieni w liście „chłopcy?” Czy to wszystko ma jakiś związek z nią samą?
Pytania się mnożą, a Clarence, gdy tylko prosi kogokolwiek z rodziny o wyjaśnienia, natrafia na mur milczenia. Nie pozostało jej nic innego, jak samej wybrać się na wyspę, gdzie mieszkali przez lata jej przodkowie. Ma dobry pretekst, pracuje na uczelni, zajmuje się językoznawstwem, więc jeśli pojedzie tam, by przeprowadzić badania wśród rdzennych mieszkańców, nie będzie w tym nic podejrzanego. Na wyjaśnienie tajemnic będzie musiała poświęcić sporo czasu i – co więcej – doprowadzi to do zmian w życiu jej rodziny i jej samej.
I tak autorka, Luz Gabás przenosi nas w przeszłość, odsłaniając przed nami przebieg powieściowych wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat. Ojciec Jacoba i Kiliana dorobił się na wyspie Fernando Poo majątku na produkcji wysokiej jakości kakao. Wkrótce mieszkają tam i pracują wszyscy trzej, pozostawiając matkę i siostrę w rodzinnej miejscowości w Pirenejach. Kontrast między wioską o surowym górskim klimacie a równikową wyspą jest uderzający. Równie wyraźny jest kontrast między braćmi: Jacobo nie stroni od męskich uciech, jest w swoich poczynaniach mało subtelny, zaś Kilianowi trudno zaakceptować zastaną rzeczywistość i dostosować się do świata w którym liczy się siła pięści i bezrefleksyjny wyzysk.
Książka Luz Gabás odsłania dosyć mało nam znany epizod z historii kolonializmu. Wyspa Fernando Poo została kolonią hiszpańską (po zamianie terytoriów z Portugalią), a po uzyskaniu niepodległości została częścią obecnej Gwinei Równikowej, choć kontrast między wyspą a kontynentalną częścią kraju jest bardzo wyraźny. Akcja książki rozpoczyna się w latach 50. XX wieku i rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat – ważnego okresu dla tej części świata, gdy byłe kolonie wybijały się na niepodległość. Rzeczywistość zmieniała się tam błyskawicznie, a Wyspa Fernando Poo doświadczyła także krwawego politycznego reżimu, który podżegał rodzimą ludność do zemsty na białych kolonizatorach. Trzeba także dostrzec silny związek emocjonalny autorki z tym zakątkiem świata: jak wspomina ona w posłowiu, jej dziadek i ojciec pracowali tam przez długie lata, dzięki czemu Gabás doskonale zna z ich relacji opisywane przez siebie miejsca i realia.
Jednym z głównych wątków „Palm na śniegu” jest miłość przekraczająca tabu i rasowe uprzedzenia, ale trzeba tu także dostrzec kontekst dużo głębszy. Powieść jest też bez wątpienia swoistym rozliczeniem się Hiszpanii z kolonialnej przeszłości. Autorka nawiązuje do tego bardzo często, akcentując poczucie odpowiedzialności dawnych kolonizatorów za obecną sytuację w Gwinei Równikowej. Dyskusja, jak wnioskujemy z książki, toczy się nadal – słychać w niej głosy anachronicznych kolonialistów, uważających, że Gwinejczykom żyło się lepiej pod rządami Hiszpanów i konserwatywnych paternalistów – wskazujących na historyczny dług, jaki Hiszpania ma wobec kolonii i powinna go spłacić, wspierając niepodległy już kraj w jego rozwoju. Znamienne jest także zdanie, które wypowiada Antón, ojciec Jacoba i Kiliana: „Ta ziemia dużo nam dała (…) Znacznie więcej niż my daliśmy jej”.
To wszystko jednak nie oznacza, że z „Palm na śniegu”, pełnych „pozaromansowych” dygresji, wieje nudą. Wręcz przeciwnie: wszystko opisane jest tu w sposób zapierający dech w piersiach, ludzkie losy splatające się ze znakomicie odtworzonymi przez autorkę historycznymi realiami, tworzą prozę najwyższej próby. Trudno odłożyć tę książkę choćby na chwilę, nie ma tu dłużyzn czy niekonsekwencji w konstruowaniu wątku czy przebiegu zdarzeń. Ma ona wszystkie zalety doskonale napisanej rodzinnej sagi, są dramatyczne zwroty akcji, dobrze sportretowane postacie, ich uczucia wystawiane na niejedną próbę, ludzkie życie – w niebezpieczeństwie. Warto jeszcze też zwrócić uwagę na ciekawie opisane, całkowicie unikalne obyczaje rodzimej ludności Wyspy Fernando Poo, które dodają powieści niezwykłego, egzotycznego blasku i magii. „Palmy na śniegu” angażują czytelnika bez reszty, domagają się uwagi na wyłączność, wzbudzają tak wielkie emocje, jakie wywołać może tylko dobrze napisana książka.