Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Wizje alternatywne 5›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWizje alternatywne 5
Data wydania25 maja 2004
RedakcjaWojtek Sedeńko
Wydawca Solaris
ISBN83-88431-84-6
Format448s. 130×195mm
Cena37,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Klęska selekcjonera
[„Wizje alternatywne 5” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Rok 2004 był złym rokiem dla antologii „redaktorskich”. Choć otrzymaliśmy w nim dwa zbiory firmowane znanymi nazwiskami: „PL+50” pod redakcją Jacka Dukaja i „Wizje alternatywne 5” w wyborze Wojtka Sedeńki, to w obu przypadkach należy raczej mówić o rozczarowaniu niż sukcesie. Pierwszy z wymienionych tytułów był już omawiany na tych łamach, czas więc przyjrzeć się drugiemu i spróbować dociec źródeł jego słabości.

Artur Chruściel

Klęska selekcjonera
[„Wizje alternatywne 5” - recenzja]

Rok 2004 był złym rokiem dla antologii „redaktorskich”. Choć otrzymaliśmy w nim dwa zbiory firmowane znanymi nazwiskami: „PL+50” pod redakcją Jacka Dukaja i „Wizje alternatywne 5” w wyborze Wojtka Sedeńki, to w obu przypadkach należy raczej mówić o rozczarowaniu niż sukcesie. Pierwszy z wymienionych tytułów był już omawiany na tych łamach, czas więc przyjrzeć się drugiemu i spróbować dociec źródeł jego słabości.

‹Wizje alternatywne 5›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWizje alternatywne 5
Data wydania25 maja 2004
RedakcjaWojtek Sedeńko
Wydawca Solaris
ISBN83-88431-84-6
Format448s. 130×195mm
Cena37,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Antologie tematyczne zawsze były sporym wyzwaniem dla polskich autorów fantastyki, a jednocześnie dużą rzadkością na rynku wydawniczym. Czy rodzimym twórcom źle się pisze na zadany temat, czy też stanowią za małą grupę dla przeprowadzenia skutecznej selekcji? Dość rzec, że do niedawna więcej było zbiorów o luźno określonej tematyce. „Trzynaście kotów” czy „Czarna msza” stanowiły wyjątek na tle przedruków w „Co większych muchach”, „Robimy rewolucję” i kilku innych zbiorach-podsumowaniach. Osobną grupę antologii gromadzących teksty premierowe stworzył Wojtek Sedeńko w publikowanych nieregularnie od 1990 roku „Wizjach alternatywnych”.
Na tym tle porażka tematycznego zbioru przygotowanego przez Dukaja (w dodatku debiutującego jako selekcjoner) dziwi o wiele mniej niż niski poziom najnowszych „Wizji”, których wyboru dokonywał redaktor o wiele bardziej doświadczony i nieograniczany tak ostrymi kryteriami. U Sedeńki zawsze było miejsce na to, co autorom w duszy grało, bez względu na temat i gatunek, a grało ciekawie – wystarczy wspomnieć „IACTE” i „Aguerre w świcie” Jacka Dukaja, „Szosę na Zaleszczyki” Rafała Ziemkiewicza czy „Klub Absolutnej Karty Kredytowej” Jarosława Grzędowicza.
Z 12 tekstów zaprezentowanych w piątym tomie „Wizji” tylko jeden ma szanse na dołączenie do tej grupy, a oprócz niego jeszcze dwa zasługują na szczególną uwagę. Pozostałe dziewięć opowiadań można określić co najwyżej mianem przeciętnych, a i to ze świadomością, że podaż fantastyki na rynku sprzyja obniżeniu się poziomu przeciętności. „Wizje alternatywne 5” sprawiają wrażenie, że nazwisko autora bądź objętość tekstu były ważniejszymi kryteriami selekcji, niż powinny.
Duża różnorodność zaprezentowanych opowiadań sprawia, że jakakolwiek próba analizy skazana jest na niepowodzenie. Klamry, którymi w przedmowie próbuje pospinać niektóre teksty autor wyboru, wystarczają na dwa, najwyżej trzy utwory, a w dodatku nie zawsze dobrze oddają ich istotę. Niemniej istnieją nici wyraźnych zależności lub tylko luźnych skojarzeń, które mogą pomóc w przedstawieniu zawartości „Wizji alternatywnych 5”.
W grupie autorów bardziej i mniej znanych to właśnie pisarze bez samodzielnych publikacji zajęli wyraźne miejsce na początku i końcu stawki, a to, co dzieli i łączy ich utwory, daje dobre wyobrażenie o tym, czym jest dojrzałość twórcza. Zupełnie niespodziewanie bowiem najbliżej tekstu wybitnego znalazł się Wojciech Szyda ze swoim „Szlakiem Cudów”. Niespodziewanie, gdyż autor ten po raz pierwszy pojawił się u Sedeńki w trzecim tomie „Wizji” z nieudaną „Pieśnią Adoriona” i mimo wyraźnie lepszych „Zabójców czasu” w tomie czwartym, trudno było spodziewać się po nim utworu tej klasy. „Szlak Cudów” w sposób wyjątkowo klarowny łączy kilka poziomów narracji i kilka gatunków literackich (fabułę opowiadania uzupełnia list-reportaż i na poły eseistyczne dygresje), a przy tym do końca pozostaje niejednoznaczny, nie będąc jednak bełkotliwym. Losy uciekinierów z ogarniętej wojną Polski przyszłości, terapia autystycznego dziecka i naukowy eksperyment – każdy z tych planów, każdy z tych czasów może być prawdą, urojeniem lub źródłem urojenia. A wszystko to przedstawia Szyda niemal w ogóle nie stosując chwytów prozy „halucynacyjnej” – niejasnych wizji, niedomówień, strumienia świadomości.
Jednak „Szlak Cudów” o wybitność jedynie się ociera. Pomieszaniem form beletrystycznych z niebeletrystycznymi przypomina „Strugę czasu” Edmunda Wnuka-Lipińskiego zamieszczoną w „PL+50” i sprawia wrażenie, że właśnie do tej antologii aspirował pierwotnie. Przesadnie rozbudowana jest przez to część prognostyczna, która zbytnio nie odbiega od tego, co przeczytaliśmy w zbiorze Dukaja. Tworzy to – niesłuszne może, ale nieuniknione – wrażenie wtórności tego aspektu opowiadania Szydy, które w „Wizjach alternatywnych” nie musiało mieć aż tak szczegółowo zarysowanego tła. Oryginalność znajduje znakomite podłoże w tym, co znane i zasymilowane, pod warunkiem jednak, że podłoże samo nie pretenduje do miana oryginalnego, jak to jest w przypadku wizji Polski w „Szlaku Cudów”. Byłoby o wiele lepiej, gdyby tekst ten został napisany w oderwaniu od rodzimych realiów, w zupełnie innej scenografii.
Całkowitym przeciwieństwem „Szlaku Cudów” jest najdłuższy tekst tomu – „Lew i Jednorożec” Joanny Kułakowskiej. Zajmuje on blisko ćwierć antologii i nawet jeśli nie jest najsłabszym z zamieszczonych w niej utworów, to przez samą objętość rzutuje na odbiór całości. Wstęp Wojtka Sedeńki określa go jako „prozę aluzyjną, mitologiczną” i chyba jedynie obawą przed naruszeniem owej „aluzyjności” może być tłumaczony wyraźny brak ingerencji redaktora, który przecież odrzucał Dukajowi pierwsze wersje „IACTE” czy „Ziemi Chrystusa”. W przeciwieństwie do Szydy, Kułakowska w ogóle nie panuje nad swoim tekstem. Sprawia on wrażenie pisanego bez planu, chaotycznie uzupełnianego o kolejne fragmenty. Stąd zapewne niektóre informacje podawane są zbyt późno, inne powtarzane tak, jakby były nowe. Stąd całe wątki wprowadzane tylko po to, by pod ich osłoną dawać wykłady z mitologii.
W taką pułapkę mógł wpaść też Szyda (i wpadł, choć z nieco lepszym rezultatem, w „Pieśni Adoriona”), lecz on w swoim tekście postawił na przejrzystość i dyscyplinę, podczas gdy Kułakowska wybrała enigmatyczność i chaos, w którym tonie cała „aluzyjność” i wszystkie sensy jej prozy. Autorka „Lwa i Jednorożca” pisze o uczniach ogólniaków, o studentach, o doktorantach, wprowadza bohatera – i odrzuca to wszystko, by w drugiej części tekstu zająć się rzeczywistością równoległą do naszej. Pozornie ma to nadać utworowi symetrię, lecz służy jedynie zajmującej połowę opowiadania ekspozycji. Drażni też potoczny język dialogów w pierwszej części tekstu – miał być naturalny, lecz w prozie brzmi źle. „Lew i Jednorożec” to olbrzymia porcja dziegciu, która psuje i tak niezbyt słodki miód „Wizji alternatywnych 5”. Oby jego autorka poszła w przyszłości inną drogą.
W nieco inny sposób ze „Szlakiem Cudów” wiąże się krótkie opowiadanie Jacka Inglota „Rozdziobią nas kruki, wrony” nawiązujące do wiadomego utworu Stefana Żeromskiego. Dość wątła fabuła uzupełniona o szerokie omówienie przyczyn takiego, a nie innego stanu rzeczywistości (Polska we władzy muzułmanów), wskazuje na to, że to kolejny tekst szykowany raczej Dukajowi niż Sedeńce. I w przeciwieństwie do utworu Szydy, zbędny raczej w obu tych antologiach. Inglot próbuje tu najwyraźniej czegoś w rodzaju „W leju po bombie” Sapkowskiego, lecz brak mu i bogactwa, i dowcipu tamtego opowiadania. Podobnie jak nie raz w „PL+50”, dostajemy od Inglota przyszłość jak z pierwszych stron dzisiejszych gazet, co jest metodą całkowicie jałową. Wiedział o tym Szyda (choć błędów do końca nie uniknął), pisząc: „Nie można prymitywnie rozdmuchiwać każdej obecnej tendencji przy jednoczesnym minimalizowaniu tendencji zamierających w naszych czasach”. Inglot o tym nie wiedział. Kiedy czyta się taki tekst, jak „Rozdziobią…”, chciałoby się w jego miejsce zobaczyć prognozę świadomie uplecioną z lęków sprzed 10-15 lat. Ale to już nie byłaby prognoza, lecz humoreska.
Na marginesie – i po raz ostatni przywołując tutaj „Szlak Cudów” – warto jeszcze zaznaczyć dwie rzeczy. Otóż Szyda jest jedynym chyba autorem, który odwołał się do Andrzeja Leppera w sposób inteligentny i subtelny. Inglota stać było jedynie na Leppniaka z partii Samogwałt. Drugą ciekawostką jest to, że u obu autorów Polacy modlą się w stronę Mekki, ale są to dwa różne kierunki, gdyż Inglot umieszcza święte miasto muzułmanów na wschodzie, a Szyda na południu.
Dwa inne opowiadania można z kolei wyróżnić dość dosłownym potraktowaniem tytułu antologii. Choć Sedeńce przyświecało raczej nawiązanie do „Niebezpiecznych wizji” Harlana Ellisona, to w „Buran wieje z tamtej strony” Jarosława Grzędowicza i „Operacji Szynka” Andrzeja Pilipiuka tematem głównym są właśnie rzeczywistości alternatywne. O ile tekst Pilipiuka jest przeciętną, umiarkowanie śmieszną i umiarkowanie sensowną humoreską, to Grzędowicz zasługuje na więcej uwagi, gdyż dał on „Wizjom” jedno z lepszych opowiadań.
„Buran” opowiada o spotkaniu niejakiego Iwana Iwanowicza, łagrowego dochodiagi ze znanego nam ZSRR z Andriejem Korpałowem – obywatelem Rosji, która nie zaznała Rewolucji. Utwór Grzędowicza mógłby nawet rywalizować o miano najlepszego tekstu tomu już za samą reakcję Korpałowa – żyjącego wszak w normalnym, cywilizowanym kraju – na dobytek zeka-uciekiniera. „Kto wyprodukował tę toporną łyżkę, poczerniałą i najwyraźniej trującą – aluminiową. Kto męczyłby się tylko po to, by stworzyć kaleki kubek, w chwili narodzin kwalifikujący się od razu na śmietnik? Kto i dlaczego ozdobił rozkłapciane pudełko zapałek rozmazanym napisem zapałki, skoro gołym okiem widać, że nie umie i nigdy się nie nauczy drukować”. I tak podsumowywane są inne owoce „przemysłu obłąkanego, wytwarzającego przedmioty bezsensowne, nie rokujące nadziei na korzystną sprzedaż”.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fakty i wyobraźnia
Joanna Kapica-Curzytek

5 V 2024

„Przepis na potwora” to książka na wysokim poziomie, popularyzująca w oryginalny sposób naukę i jej historię. W jej tle jest słynny utwór literacki, a efekt tego połączenia jest wręcz znakomity.

więcej »

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

12 polskich fantastów
— Dawid Juraszek

Tegoż autora

Król nie jest nagi
— Artur Chruściel

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Bez zwierciadła
— Artur Chruściel

Palahniuk w kiepskim opakowaniu
— Artur Chruściel

Save the president, save the world
— Artur Chruściel

Science fiction
— Artur Chruściel

Dukaj napisał książkę dziwną
— Artur Chruściel, Michał Foerster, Anna Kańtoch, Krzysztof Wójcikiewicz

Najlepsze polskie opowiadania fantastyczne – suplement
— Artur Chruściel, Jakub Gałka, Michał Kubalski, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Sztuka psucia książek według Cody’ego McFadyena
— Artur Chruściel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.