Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Nowe legendy›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNowe legendy
Tytuł oryginalnyNew Legends
Data wydania5 maja 1997
RedakcjaGreg Bear
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN83-7180-067-3
Format296s. 145×235mm
Cena21,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Fantastyczne antologie: Zbiór Mandelbrota jako wyznanie wiary
[„Nowe legendy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Beatrycze Nowicka

Fantastyczne antologie: Zbiór Mandelbrota jako wyznanie wiary
[„Nowe legendy” - recenzja]

Opowiadanie Scholza było fikcją, jednakże po nim redaktor umieścił ciekawy esej Gregory’ego Benforda pt. „Stare legendy” o powiązaniach pomiędzy fantastyką naukową a polityką i nauką w czasach drugiej wojny światowej i zimnej wojny. Można się z niego dowiedzieć, że pewien autor opisał metodę oczyszczania uranu w celu stworzenia materiału wybuchowego w czasie, kiedy jego rodacy pracowali nad stworzeniem bomby atomowej, czym ściągnął na siebie uwagę służb wywiadowczych. Pisarze SF wypowiadali się przed Kongresem lub zostawali członkami Obywatelskiego Komitetu Doradczego do spraw Narodowej Polityki Kosmicznej, a naukowcy pracujący nad ściśle tajnymi rządowymi projektami rozmawiali o swoich lekturach SF, które przynajmniej czasami ich inspirowały.
Następny w kolejności „Czerwony blask – Poranek” Roberta Silverberga również koresponduje z utworem Scholza, bo także tutaj pojawia się naukowiec, tym razem archeolog, nękany rozterkami i martwiący się o swoją karierę. Na plus warto policzyć Silverbergowi ciekawy i przekonujący opis pracy głównego bohatera, natomiast sam wątek SF niezbyt dobrze współgra z resztą utworu. Zdecydowanie bardziej podobała mi się poruszająca podobną tematykę „Winlandia naszych snów” Kima Stanleya Robinsona.
Opowiadanie George’a Aleca Effingera pt. „Jeden” czytałam wiele lat temu w antologii „Arcydzieła”. Ze wstępu w „Nowych legendach” czytelnik dowiaduje się, że utwór był wielokrotnie odrzucany. Ja również podczas pierwszej lektury nie poświęciłam mu zbyt wiele uwagi – zniechęcały mnie początek przeładowany wyjaśnieniami na temat prawdopodobieństwa występowania życia pozaziemskiego, nieśpieszne tempo narracji, monotonia opisywanych wydarzeń. Bardzo wyraźnie zapamiętałam natomiast pointę. Teraz zwróciłam uwagę na pewne drobiazgi, wskazujące na to, że autor raczej nie wgłębiał się sposób postrzegania naukowców – biochemik raczej nie oznajmiłby, że spodziewa się znaleźć na obcej planecie „jakiejś odmiany warzyw”. Podobnie ma się rzecz ze zdaniem „nie spotkali nigdy czegoś tak prostego, jak algi czy pierwotniaki, nie mówiąc już o istotach inteligentnych” – otóż z perspektywy biochemika różnica pomiędzy człowiekiem a pierwotniakiem jest daleko mniejsza niż pomiędzy pierwotniakiem a materią nieożywioną. Znalezienie poza Ziemią czegoś zbliżonego złożonością do bakterii byłoby wspaniałym odkryciem. Pozwolę sobie jeszcze na dygresję-ciekawostkę. Bohaterowie opowiadania podróżują po kosmosie badając obce planety i w pewnym momencie natrafiają na taką o składzie atmosfery zbliżonym do ziemskiej, jednak pozbawioną życia. Obecnie wiadomo, że tlen cząsteczkowy występujący w dużym stężeniu na Ziemi powstał jako uboczny produkt metabolizmu (konkretnie – fotosyntezy oksygenicznej). Nie ma takich procesów nie-biologicznych, które mogłyby doprowadzić do produkcji i utrzymywania wysokiego stężenia O₂ w atmosferze planet1). Wracając zaś do opowiadania Effingera, akurat w nim nie rozważania naukowe są ważne, lecz przesłanie, nawiązujące do wypowiedzi Pascala o przerażającej pustce przestrzeni. Ponowna lektura pozwoliła mi dostrzec kolejną warstwę znaczeniową a inna osoba, której pokazałam zakończenie, zinterpretowała je jeszcze inaczej. Warto porównać utwór Effingera z „Moja matka tańczy” z antologii „Kierunek 3001”.
W „Strachu na wróble” Poula Andersona pojawiło się kilka ciekawych pomysłów i refleksji choć przyznam, że drażniła mnie główna bohaterka. Najpierw ucieszyłam się, że oto w utworze Amerykanina obok pochodzącego z Minnesoty pilota pojawia się Polka… Tyle że Bronia, jak pieszczotliwie nazywa żonę astronauta, ma w zwyczaju niemal nieustannie recytować modlitwy i dziękować Opatrzności, zna na pamięć kalendarz pomniejszych świąt, i pragnie ewangelizować roboty. Ma także złociste włosy (aż szkoda, że pod skafandrem nie nosi ludowego stroju). Uważam, że wykreowanie postaci za pomocą bardziej oszczędnych środków pozwoliłyby osiągnąć lepszy efekt.
Antologię zamykają „Dywany Wanga” które potem weszły w skład „Diaspory”. W „Nowych legendach” robią one nawet większe wrażenie, gdyż zawarte tam idee nie konkurują z innymi pomysłami Grega Egana. „Diaspora” okazała się rzadkim przykładem książki, którą w miarę upływu czasu oceniam coraz lepiej. Czas pokazał, że zawarte tam koncepcje utkwiły w mojej pamięci i wciąż prowokują do rozmów i przemyśleń. Dla czytelników nie znających powieści, „Dywany Wanga” mogą stanowić znakomitą próbkę twórczości Egana. Pomysł na tytułowe obce formy życia jest wyjątkowo udany. Powątpiewam wprawdzie, czy istotnie dałoby się osiągnąć taką wybiórczość reakcji rodnikowych, jaka jest potrzebna dla wzrostu dywanów, jednak wizja jest tak elegancka, oryginalna i ciekawa, że odwieszam niewiarę na kołek.
„Nowe legendy” zdecydowanie warto polecić fanom science fiction, którzy nie mieli jeszcze okazji się z nimi zapoznać.
koniec
« 1 2
5 kwietnia 2016
1) Postulowano, że wykrycie za pomocą analizy spektralnej wysokich stężeń O₂ w atmosferze byłoby znakiem występowania tam życia o metabolizmie przynajmniej odrobinę zbliżonym do ziemskiego.
Źródło: R. D. Wolstencroft, J. A. Raven. Photosynthesis: likelihood of occurrence and possibility of detection on Earth-like planets. Icarus 157, 535–548 (2002)

Komentarze

05 IV 2016   22:01:20

Pamiętam, że omal nie kupiłem tej książki gdy wyszła, tym bardziej, iż pomieszczone w "Nowej Fantastyce", którą wówczas sobie poczytywałem, opowiadanie "Wojna Rorvika" było całkiem, całkiem. Ale później właśnie w NF pojawiła się raczej nieprzychylna recenzja, bodajże pióra Marka Oramusa, który wtedy był dla mnie kimś w rodzaju literackiej wyroczni, i dałem sobie spokój. Zdaje się, że głównym zarzutem było, że to nie żadne "nowe" legendy, że nie ma w książce właściwie opowiadań odkrywczych, wyróżniających się... Tak czy inaczej, okładka świetna!

06 IV 2016   13:05:54

Hmm, co do wyróżniania się to zapewne pojęcie względne. Pewnie czytałam mniej antologii SF niż pan Oramus, jednak było ich już dość sporo i na ich tle "Nowe legendy" jawią się jako jedna z solidniejszych.

Mnie przypadło do gustu w miarę solidne zakotwiczenie wielu tekstów w nauce. Plus kilka opowiadań, które poruszają emocjonalnie.

Gdybym miała typować - za najciekawsze uznałabym "Elegię", "Dywany Wanga". "Sceny małżeńskie..." mnie poruszyły, fakt, nie ma tu nowości ale też nie o nią chodzi, tylko o portret uwikłanych ludzi. Dalej "Rachunek rozpaczy" za niejednoznaczność, "Jeden" za pointę.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Sukcesy hodowcy drobiu
Miłosz Cybowski

7 V 2024

„Rękopis Hopkinsa” R. C. Sherriffa nie jest typową powieścią o końcu świata. Jak na książkę mającą swoją premierę w 1939 roku, prezentuje się ona całkiem nieźle także w dzisiejszych czasach.

więcej »

Fakty i wyobraźnia
Joanna Kapica-Curzytek

5 V 2024

„Przepis na potwora” to książka na wysokim poziomie, popularyzująca w oryginalny sposób naukę i jej historię. W jej tle jest słynny utwór literacki, a efekt tego połączenia jest wręcz znakomity.

więcej »

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Mechaniczne żurawie
— Beatrycze Nowicka

Obce dzieci
— Beatrycze Nowicka

Dwadzieścia lat później
— Beatrycze Nowicka

Zmęczenie materiału
— Beatrycze Nowicka

Pewna ścieżka
— Beatrycze Nowicka

Przechadzka
— Beatrycze Nowicka

Między nadzieją a rozpaczą
— Beatrycze Nowicka

Względność wrażeń
— Beatrycze Nowicka

Rezonanse
— Beatrycze Nowicka

Ciężkie życie seks-zabawek
— Beatrycze Nowicka

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.