Wspomnienia z pierwszych lat życia wybitnego izraelskiego pisarza to bogata i barwna panorama postaci i wydarzeń, ważnych także dla historii kraju. „Opowieść o miłości i mroku” nie przestaje przez to być intymnym zapisem przeżyć i emocji.
W cieniu smutku i literackich tradycji
[Amos Oz „Opowieść o miłości i mroku” - recenzja]
Wspomnienia z pierwszych lat życia wybitnego izraelskiego pisarza to bogata i barwna panorama postaci i wydarzeń, ważnych także dla historii kraju. „Opowieść o miłości i mroku” nie przestaje przez to być intymnym zapisem przeżyć i emocji.
Amos Oz
‹Opowieść o miłości i mroku›
Amos Oz jest pisarzem w Polsce bardzo dobrze znanym, ukazała się u nas większość jego utworów. W 2013 roku literat otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego. W jego życiorysie nie brak wątków związanych z Polską – rodzice wyemigrowali przed drugą wojną światową z kresów wschodnich na ówczesne terytoria palestyńskie, po polsku rozmawiali między sobą w domu (do syna zwracali się po hebrajsku), ojciec świetnie znał polską literaturę.
„Opowieść o miłości i mroku” przykuwa uwagę już od samego początku. Opis „małego parterowego mieszkanka z niskim stropem, o powierzchni około trzydziestu metrów kwadratowych” jest tak sugestywny, że w wyobraźni natychmiast przenosimy się w to miejsce. I wraz z autorem wyruszamy z tego mieszkania na spotkanie z opisami kolejnych wydarzeń z jego życia.
Nie jest to tradycyjnie napisana biografia. Choć większość miejsca zajmują tutaj wspomnienia z lat dziecięcych – autor nie stara się odtwarzać swoich odczuć czy zapamiętanych obrazów i opisywać ich „oczyma dziecka”. To raczej dzieciństwo opowiedziane przez dorosłego, z wyjaśnieniami, komentarzem, dlaczego było tak a nie inaczej, z dopowiedzeniem dalszego ciągu tego czy innego epizodu. Z tego też powodu opowieść nie jest chronologiczna, ale opiera się na swobodnym przemieszczaniu się w czasie. Wspomnienia są niezwykle bogate i wielotematyczne: sytuacja w domu, relacje rodzinne, realia ówczesnej Palestyny – Izraela, niepokoje polityczne, znakomicie zarysowane sylwetki krewnych i znajomych.
Amos Oz dorastał w rodzinie szanującej intelektualne tradycje. Ojciec doszedł do doktoratu (uzyskał go w późnym wieku w Wielkiej Brytanii), matka miała za sobą nieukończone studia na uniwersytecie w Pradze – nie mogła studiować w Polsce, gdyż w latach międzywojennych wstęp na studia osobom narodowości żydowskiej był mocno utrudniony. Z rodziny pisarza wywodziły się wybitne osobowości. Jedną z nich był Joseph Klausner, profesor uniwersytetu, kandydat na prezydenta Izraela w pierwszych wyborach w 1949 roku. Rodzina znała się także z Samuelem Agnonem, późniejszym laureatem literackiej nagrody Nobla (z 1966 roku). Amos Oz pisze też w swoich wspomnieniach o wielu innych wybitnych postaciach. Interesującym epizodem ocierającym się o anegdotę jest spotkanie młodego autora z Benem Gurionem, premierem Izraela.
Rodzice pisarza przyjechali do ówczesnego Mandatu Izraela mając nadzieję, że nowe miejsce będzie „bardziej europejskie i nowoczesne, (…) bardziej uduchowione, (…) spokojne i powściągliwe”. Historia pokazała, że ich oczekiwania się nie spełniły. Do książki wkradają się niepokoje związane z podziałem Palestyny na dwa państwa: arabskie i żydowskie oraz proklamowaniem niepodległości przez Izrael w 1948 roku. Amos Oz, wtedy jedenastoletni, opisuje w pełen dramatyzmu sposób to, jak rodzina i sąsiedzi gromadzą się przy odbiorniku radiowym i z napięciem oczekują na wynik głosowania podczas sesji ONZ nad uznaniem nowego państwa.
Pisarz wraz z rodziną mieszkał w Jerozolimie – mieście o niepowtarzalnym intelektualnym klimacie. Choć na zewnątrz dochodziło do niepokojów (toczyły się wojny Izraela z sąsiednimi państwami arabskimi), mieszkańcy chronili się w bezpiecznym świecie książek i intelektualnych rozważań. Mieszkańcy Jerozolimy każdego wieczoru: „jeśli nie pisali książek, to artykuły. Jeśli nie pisali artykułów, to wymyślali rymy albo paszkwile, pamflety i broszury. A jeśli nie układali nielegalnych obwieszczeń przeciw władzom brytyjskim, to pisali listy do redakcji. Albo prywatne do siebie nawzajem”. Być może to nie przypadek, że Amos Oz – rodem z tak niezwykłego miejsca – związał swoje życie z literaturą.
Jego życie jako dziecka jednak nie było do końca szczęśliwe. Otoczony uwagą i troską rodziny, zmagał się z mroczną stroną dzieciństwa. Przez wszystkie strony „Opowieści o miłości i mroku” przewija się smutek związany z długotrwałą chorobą matki (najprawdopodobniej była to depresja, której wtedy nie potrafiono jeszcze dobrze rozpoznać i leczyć) oraz jej samobójstwem, gdy Amos Oz miał niespełna trzynaście lat. Bardzo przejmujące są opisy losów jego matki, długich dni i nocy, podczas których nie było wiadomo, co robić, by poprawić stan cierpiącej kobiety. Wzrusza jego poczucie winy po stracie, bezpowrotnej i nieodżałowanej.
Chcąc zerwać z dotychczasowym życiem, piętnastoletni Amos Oz osiedla się w kibucu jako pracownik rolny (gdzie pozostanie przez ponad dwadzieścia lat). Co ciekawe, autor chciał pożegnać się przede wszystkim z życiem intelektualisty, które znał z domu – tymczasem ze zdziwieniem przekonał się, że „nawet rolnicy z krwi i kości czytają po nocach książki”, a „przycinając rzędy winorośli, spierano się o sztukę nowoczesną”…
„Opowieść o miłości i mroku” skupia się, jak napisałam wcześniej, na najwcześniejszych latach życia autora. Stosunkowo niewiele znajdziemy odniesień i komentarzy do jego późniejszej twórczości. Ale przeczytamy tutaj o nabieraniu pisarskiego doświadczenia, o tym, że w literackiej fikcji najlepiej pisać o tym, co nas otacza – tego nauczył się Amos Oz. Zawarte w tym tomie wspomnienia, niepozbawione intymności i kameralnego tonu, pozwalają dużo lepiej zrozumieć utwory izraelskiego twórcy. Można dostrzec, jak bardzo są one związane z intelektualną atmosferą i tradycjami literackimi, w których pisarz dorastał. Książki Amosa Oza wywodzą się prosto „z dusznej suterenowej atmosfery, jaka panowała miedzy matką i ojcem, między nimi dwojgiem a mnóstwem książek, między niespełnionymi aspiracjami rodziców oraz dławioną i wypieraną ze świadomości tęsknotą z Równem i Wilnem, za Europą (…)”.