Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Arthur Peacocke
‹Droga od nauki do Boga›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDroga od nauki do Boga
Tytuł oryginalnyPaths from Science Towards God
Data wydania30 marca 2004
Autor
PrzekładJoanna Gilewicz
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-563-4
Format240s. 125×195mm
Cena29,90
Gatunekpodręcznik / popularnonaukowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Trudna droga
[Arthur Peacocke „Droga od nauki do Boga” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Czy wiara i rozum muszą być w konflikcie? Jakie cechy można przypisywać Bogu, pozostając nadal na gruncie nauki? Czy możliwe jest pogodzenie teologii ze światopoglądem naukowym? Arthur Peacocke, który przez lata szukał odpowiedzi na te pytania, podsumował swoje poglądy w „Drogach od nauki do Boga”.

Eryk Remiezowicz

Trudna droga
[Arthur Peacocke „Droga od nauki do Boga” - recenzja]

Czy wiara i rozum muszą być w konflikcie? Jakie cechy można przypisywać Bogu, pozostając nadal na gruncie nauki? Czy możliwe jest pogodzenie teologii ze światopoglądem naukowym? Arthur Peacocke, który przez lata szukał odpowiedzi na te pytania, podsumował swoje poglądy w „Drogach od nauki do Boga”.

Arthur Peacocke
‹Droga od nauki do Boga›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDroga od nauki do Boga
Tytuł oryginalnyPaths from Science Towards God
Data wydania30 marca 2004
Autor
PrzekładJoanna Gilewicz
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-563-4
Format240s. 125×195mm
Cena29,90
Gatunekpodręcznik / popularnonaukowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
To jest trudna książka. Nie wierzcie zapewnieniom o jej przystępności. Nie ma się co do niej brać na chybcika, nie ma co liczyć, że zawarta w niej wiedza przyswoi się sama. Arthur Peacocke prowadzi wywód sumiennie, ale nie powtarza dwa razy, nie daje dodatkowych wyjaśnień i nie próbuje upraszczać języka. Stosuje wiele terminów, które trzeba sprawdzić w znajdującym się na końcu książki słowniczku. i parę, przy których nawet ten słowniczek nie wystarcza. Jak zawsze podczas lektury książki o takim stopniu hermetyczności pojawia się pytanie – czy warto walczyć i rozgryzać stawiane przed nami problemy?
Moim zdaniem tak, choć nie zawsze wywód autora jest, jak to ujmuje blurb, przekonujący i nienaganny. Nie należy oczekiwać jasnych i precyzyjnych odpowiedzi, raczej pewnych możliwości, objaśnień. Z naukowego punktu widzenia wiele tam gdybania, niejawnych założeń, wiele się autorowi zdaje. Z drugiej jednak strony, co też człowiek może powiedzieć ścisłego o Bogu? Może stawiać hipotezy i domniemywać – i na tym się właśnie autor koncentruje. Tak zdefiniowawszy metodę pracy, Peacocke krok po kroku wykazuje, że cechy Boga musiałyby być takie a nie inne, aby nie stały w konflikcie z wypracowaną przez naukę wizją świata. Które z boskich przymiotów, podawanych nam przez święte pisma są realne, a z których należałoby jednak zrezygnować.
Jest jednak w tej książce jeden moment, w którym Arthur Peacocke błysnął i pokazał, jak nauka udowadnia możliwość istnienia Boga. W tym celu wykorzystał wciąż rozwijające się nauki o samoorganizacji i złożoności. Pierwsza z nich zajmuje się zjawiskami, w których, mimo wielości czynników i nieuniknionego zdawałoby się chaosu, wyłania się porządek. Druga uczy, że układ nie zawsze jest sumą swoich składników i po przekroczeniu pewnego progu komplikacji zaczynają się w nim pojawiać nowe cechy, których nie da się przewidzieć analizując same pojedyncze elementy (przykładem jest tu ludzka świadomość i ludzkie zdolności umysłowe). Peacocke sugeruje, że Wszechświat, będący sumą wielu elementów, może wytworzyć istotę będącą efektem jego złożoności. Może mieć dodatkową, niezrozumiałą dla nas cechę, wynikającą jedynie z wielości wypełniających go struktur i komplikacji ich wzajemnych powiązań. Jak by nie nazywać tego nowego poziomu rzeczywistości – jest on miejscem na Boga, całkowicie zgodnym z tym, co wie nauka.
Niestety, pod koniec dobre wrażenie się psuje, bo autor zaczyna dumać nad pogodzeniem wymyślonego przez siebie Boga z religiami. Wywody osiągają wysoki poziom mętności i kończy się książkę z trudem, mając wrażenie, że autor pcha się na siłę tam, gdzie go nie potrzebują.
Albowiem, choć „Drogi od nauki do Boga” pokazują, że teologia i nauka mogą współgrać, to udowadniają jednocześnie, że odpowiedzialni za tą syntezę filozofowie-naukowcy naiwni są aż do bólu. Nikt nie zgodzi się na redefinicję wiary w imię nauki – to po pierwsze. Zwłaszcza, że Peacocke rysuje świat bez piekła i nieba, a cóż to za wiara bez pośmiertnej oceny i odpowiedniej to tego boskiej reakcji. Drugi, ważniejszy dowód naiwności Peacocka, to jego wiara w to, że religia zgodna z nauką odwróci laicyzację Europy. Nic z tego. Nienaukowość wiary jest wyciągana jedynie jako poręczny argument, ale rezygnacja z religii ma inne korzenie, tak samo jak jej poszukiwanie. Nikt od Boga nie oczekuje zgodności z nauką, nie po to się go czci, na Boga!
Książka trudna, poruszająca intelekt, ale jednak – niszowa. Nie dla każdego tematyka poruszana w „Drogach od nauki od Boga” jest ciekawa, a nawet tym zainteresowanym Peacocke poprzeczkę postawił wysoko. Pozycja raczej dla filozofów i naukowców z nadmiarem wolnego czasu.
koniec
8 października 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nad piękną i modrą Odrą
Sebastian Chosiński

25 V 2024

To nieprawda, że Marek Krajewski na dobre porzucił postać Eberharda Mocka. Mock powraca bowiem w jego najnowszej powieści – „Słowie honoru”. Jest wprawdzie jedynie postacią epizodyczną, ale bez jego udziału w fabule Edward Popielski miałby bardzo poważne kłopoty. Tym razem, w przeciwieństwie do poprzednich części „cyklu szpiegowskiego” z „Łyssym” w roli głównej, akcja rozgrywa się jednak przede wszystkim po drugiej wojnie światowej.

więcej »

PRL w kryminale: Polowanie na „towarzysza Bohdana”
Sebastian Chosiński

24 V 2024

Aleksander Ścibor-Rylski napisał „Sprawę Szymka Bielasa” jako „opowieść filmową”, a więc tekst przeznaczony do zekranizowania. W pewnym momencie pojawiły się nawet ku temu szanse. Wyznaczeni zostali reżyserka i główna obsada. Film pełnometrażowy jednak nigdy nie powstał. Pozostała książka – typowy przedstawiciel literackiego socrealizmu.

więcej »

UWAGA, MILICJA!: Jak własowiec, to musi być bydlę
Sebastian Chosiński

20 V 2024

Milicyjna kariera Władysława Kostienki zaczęła się w 1963 roku od powieści „Trzech z wydziału śledczego”. W swoim debiucie pojawił się on jako oficer w stopniu majora, będący podwładnym pułkownika Sadczikowa. Julian Siemionow postawił przed nimi arcytrudne zadanie: mają dopaść i unieszkodliwić grasującą po Moskwie bandę, która napada, kradnie, a nawet zabija. I oczywiście planuje kolejne „skoki”.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Najstarsza magia
— Eryk Remiezowicz

Kronika śmierci niezauważonej
— Eryk Remiezowicz

Zamknąć Królikarnię!
— Eryk Remiezowicz

Książka, która nie dotarła do nieba
— Eryk Remiezowicz

Historia żywa
— Eryk Remiezowicz

Na siłę
— Eryk Remiezowicz

Wpadnij do wikingów
— Eryk Remiezowicz

Gdzie korekta to skarb
— Eryk Remiezowicz

Anielski kryminał
— Eryk Remiezowicz

I po co ten pośpiech?
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.