Prawdziwe życie, jak wiadomo, składa się z drobiazgów. Irytujących, spędzających sen z powiek, ale też przynoszących radość i takich, które nas śmieszą. O wielu z nich przeczytamy w „Chamo sapiens”.
Satyra w tekście na ostro
[Jacek Fedorowicz „Chamo sapiens” - recenzja]
Prawdziwe życie, jak wiadomo, składa się z drobiazgów. Irytujących, spędzających sen z powiek, ale też przynoszących radość i takich, które nas śmieszą. O wielu z nich przeczytamy w „Chamo sapiens”.
Jacek Fedorowicz
‹Chamo sapiens›
„W roku 2018 skończyłem 81 lat. Od lat 65 zajmuję się rozśmieszaniem”, pisze o sobie Jacek Fedorowicz. Rozśmieszaniem, dodajmy, w wielu formach artystycznych. Autor „Chamo sapiens” rozpoczynał od występów scenicznych jako jeden z założycieli studenckiego teatru Bim Bom i jako artysta kabaretowy jest nadal aktywny. W latach 70. XX wieku był czołowym twórcą audycji radiowej „60 minut na godzinę”, dzięki której popularność słuchaczy zdobyły postacie Kolegi Kierownika i innych Kolegów, znakomicie wykreowanych jego głosem. W telewizji w latach 90. XX wieku bawił nas rozrywkowym „Dziennikiem telewizyjnym”. Jacek Fedorowicz to także aktor filmowy, konferansjer i felietonista. A jako artysta malarz z wykształcenia od dawna tworzy rysunki satyryczne i karykatury stanowiące komentarz do rzeczywistości. Nie zawsze zresztą zabawny, by wspomnieć tylko „Portret nieznanego mężczyzny z wąsem”, który powstał na początku lat 80. XX wieku.
Całe to imponujące satyryczne CV uzupełniają jeszcze systematycznie wydawane książki, by wspomnieć dwa ostatnie tytuły: „Będąc kolegą kierownikiem” (Świat Książki, 2015) oraz „Święte krowy na kółkach” (Wielka Litera, 2017). Teraz przychodzi kolej na „Chamo sapiens”, gdzie znajdziemy monologi, dialogi, skecze i scenki wybrane z bogatego dorobku Jacka Fedorowicza i publikowane po raz pierwszy. Jest tutaj także kilkanaście drukowanych wcześniej felietonów oraz innych tekstów prasowych. Ostateczną formę i klimat nadają całej książce liczne ilustracje autora, znakomicie wchodzące w interakcję z tekstami i z czytelnikiem. Kreska Jacka Fedorowicza jest równie ostra jak pióro, o czym świadczy na przykład wiele satyrycznych wizerunków znanych osób.
Wybór twórczości do druku zapewne nie był najłatwiejszy. Jacek Fedorowicz przyznaje, że na satyryczną scenę przeważnie pisze teksty aktualne, które nie zawsze są w stanie przetrwać próbę czasu. Do „Chamo sapiens” udało się znaleźć takie teksty, których wydźwięk nie zaciera się i nie blaknie (by wspomnieć na przykład „Postępy informacyjne” – o czytaniu rozkładów jazdy PKP lub też „Polaka za kierownicą” – w tym temacie nic się nie zmienia, prawda?) Sporo miejsca zajmują też w książce refleksje o relacjach męsko-damskich. Zaś w centrum wszystkiego jest samo życie, które jak wiadomo, składa się z drobiazgów. Jacek Fedorowicz cierpliwie się nad każdym takim szczegółem pochyla, obserwuje, niczym wnikliwy zoolog bada anatomię i zgłębia ich naturę. To porównanie uważam za jak najbardziej uzasadnione, wszak – jak czytamy – „Chamo sapiens” powstał w drodze ewolucji ludzkiego gatunku.
Nie zawsze jest wyłącznie zabawnie. Fedorowicz swoją satyrą oswaja nasze lęki – na przykład przed skomplikowanymi mechanizmami funkcjonowania gospodarki rynkowej. Tekst „Ja jako galernik” to wyznania męża, przerażonego, że żona „biega po galerii z niebezpiecznym narzędziem w ręku. Z odbezpieczoną kartą kredytową”. „Pracownik marketingu bezpośredniego” jest o przedsiębiorczym prawie-emerycie, który nie boi się gołej emerytury. Jest tekst o ekologii („Ecco!”), jakże teraz na czasie lub też – niezmiennie aktualny – poradnik dotyczący odchudzania („Kobiety, diety, kotlety”). Wreszcie – nigdy nie przypuszczałabym, że noszenie spódnicy mini ma tak wiele wspólnego z… socjalizmem („Mini”) – a jednak.
Wspaniała wiadomość dla fanów Kolegi Kierownika: w „Chamo sapiens” mamy jego wielki powrót! Co więcej, znalazły się tutaj nie tylko spisane starsze teksty z jego udziałem, ale pojawiają się nowe. Dowiemy się, co ostatnio porabia nasz dobry radiowy znajomy sprzed lat: „chiba bendziecie zaskoczeni (…), jak wam nadmieniem, że kapitalizłm mię suży”. Co więcej, z jeszcze większym zdziwieniem odkrywamy, że jest on obecnie na etapie budowania swojej biografii-legendy. Lata stanu wojennego wspomina: „pomagaem naszym chopcom wew zwalczaniu podziemnia”. No, nie do wiary, prawdziwy bohater! W komentarzu Jacek Fedorowicz zdradza wątpliwości, czy Kolega Kierownik „na papierze, zamiast w uchu” będzie równie zrozumiały i atrakcyjny. Zapewniam, że tak – kto zna tę (wybitną!) radiową kreację, natychmiast „usłyszy” jedyny w swoim rodzaju idiolekt Kolegi Kierownika. Kto nie zna dźwiękowej wersji – niech przed przeczytaniem sobie posłucha, dzięki czemu czytany tekst od razu nabierze dodatkowych walorów.
Żyjemy w takich czasach, że nie da się uciec po polityki. Jacek Fedorowicz zawsze był jej wnikliwym i ostrym komentatorem; nie inaczej jest w tym tomie. Jest tu coroczny przegląd wydarzeń w pigułce, począwszy od 2004 roku („Doniesienia bieżące”), ale też i inne teksty, zebrane w rozdziale „Z tych najnowszych – czyli monologi ulotne”. Są przenikliwe i ostre. Zwracam uwagę, że dawniejsze monologi mocno zadziwiają, nazwijmy to, zdolnością przewidywania tego, co będzie gorącym politycznym tematem – tu wymienię tylko tekst „Sekretarka nowego typu”, ale zdradzę, że tropów jest dużo więcej.
Życiowe drobiazgi pod piórem Jacka Fedorowicza natychmiast przestają być zwyczajne. W „Chamo sapiens” są analizowane, dekonstruowane, zestawiane razem, przeciwstawiane sobie, sprowadzane do absurdu. Zaczynają żyć własnym życiem. Niepokoją. Uwierają. Ale niezmiennie rozbawiają, pozostawiając nas z poczuciem, że warto podchwycić dystans do rzeczywistości. Obdarzony absolutnym wręcz zmysłem obserwacji Jacek Fedorowicz posługuje się ironią, paradoksem i purnonsensem, by wydobyć z otaczającej rzeczywistości szczegóły warte naszej uwagi i… śmiechu. Teksty są na wysokim poziomie literackim, z dbałością o słowo, z wysublimowanym humorem, ale w charakterystycznym dla Jacka Fedorowicza stylu satyry „na ostro”. Zawsze jednak z zabawnymi neologizmami, powiedzonkami i puentami. „Więc śmiejmy serdecznie się, bez uśmiechu źle” – jak śpiewał Marian Kociniak w piosence zapowiadającej audycję „Powtórka z rozrywki”.