Wybitny reżyser. Oddany swojej rodzinnej ziemi Ślązak. Bezkompromisowy intelektualista i felietonista. Wyrazisty polityk. Mimo licznych górnolotnych określeń, „Cały ten Kutz” jest portretem ciekawego człowieka jak najdalszym od „pomnikowatości” i hagiografii. Ale nie tylko: to także wspaniały opis fenomenu Śląska.
Kalectwo bez cudzysłowu
[Aleksandra Klich „Cały ten Kutz” - recenzja]
Wybitny reżyser. Oddany swojej rodzinnej ziemi Ślązak. Bezkompromisowy intelektualista i felietonista. Wyrazisty polityk. Mimo licznych górnolotnych określeń, „Cały ten Kutz” jest portretem ciekawego człowieka jak najdalszym od „pomnikowatości” i hagiografii. Ale nie tylko: to także wspaniały opis fenomenu Śląska.
Aleksandra Klich
‹Cały ten Kutz›
Dostajemy uaktualnioną biografię Kazimierza Kutza, pierwotnie wydaną dziesięć lat wcześniej. Obecne wznowienie miało uświetnić jego dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin, przypadającą na luty 2019 roku. Niestety, jubilat nie doczekał ponownego wydania, zmarł w grudniu, na dwa miesiące przed swoimi urodzinami. Publikacja „Cały ten Kutz” stała się w ten sposób rozdziałem zamkniętym i stanowi piękne podsumowanie pracowitego życia zawodowego i prywatnego słynnego reżysera.
Był, jak dowiadujemy się z książki, inny, osobny, a w każdej dziedzinie, którą się zajmował, wyrazisty i charakterny. Ekscentryczny i nietuzinkowy, zawsze jednak potrafił znaleźć z każdym płaszczyznę porozumienia, w życiu prywatnym i zawodowym - by nie wypaść w reżyserskiej branży na margines. Miał specyficzną metodę pracy z aktorami, dzięki czemu tworzyła się z nimi (i między nimi) niepowtarzalna więź – zawsze z korzyścią dla filmu.
Miał też Kazimierz Kutz swoje własne spojrzenie na Śląsk, którego, jak uważał, Polska nie zna i nie rozumie. Udało mu się w swoich filmach utrwalić „absolut” swojej rodzinnej ziemi, który jest punktem odniesienia, inspiracją, by nie rzec nawet - ocaleniem dla Śląska. Tę samą rolę będą pełnić felietony, pisane przez reżysera niemal do końca życia, a po jego śmierci nabierające dodatkowego, szczególnego znaczenia. Bycie Ślązakiem to, jak ujmował Kutz, "kalectwo bez cudzysłowu". Nie znajduje zrozumienia u nikogo spoza regionu osobny Śląsk, gdzie przebiegała i przebiega – niekoniecznie geograficzna, ale i mentalna - granica polsko-niemiecka, a tożsamość mieszkańców wykracza poza jedną kulturę i język. To dla wielu z nich wykluczające i upokarzające doświadczenie. Śląsk, dramatycznie rozdarty pomiędzy Polskę i Niemcy, do dzisiaj krzywdzony jest negatywnymi stereotypami i niesprawiedliwą, doraźną polityką.
Warto tu zresztą podkreślić, że w biografii „Cały ten Kutz” właściwie ani na chwilę życie reżysera nie odrywa się od Śląska, śląskich spraw i śląskiego „bólu świata”. Akcenty rozłożone są w książce perfekcyjnie – nie mogło być zresztą inaczej, skoro jej autorką jest wywodząca się z Rybnika dziennikarka Aleksandra Klich, od wielu lat zajmująca się tematyką Śląska. Kazimierz Kutz, urodzony w Szopienicach (dziś dzielnica Katowic), jako student i młody reżyser ze Śląska ucieka, niemal nie przyznając się do swoich korzeni. Następnie wraca, by nakręcić tu genialną „śląską trylogię” i ponownie wyjeżdża (mieszka później w Krakowie i Warszawie), ale już cały czas i do końca życia ze swoim regionem w sercu. Także jako felietonista, a zwłaszcza jako poseł i senator.
Miłość Kutza do swojej małej ojczyzny była trudna, chwilami być może toksyczna, ale bez wątpienia prawdziwa i jedyna w swoim rodzaju. Tylko ktoś kochający swój region będzie w stanie bezlitośnie punktować wady jego mieszkańców (w przypadku Śląska chodzi o słynną „dupowatość” - czyli bierność, niezaradność, godzenie się z losem), wytrącać z letargu i dobrego samopoczucia, wskazywać drogę do zmian i inspirować do rozwoju. Reżyser, mocno zaangażowany w sprawy Polski, piętnował ślepy nacjonalizm, ksenofobię, populizm i ciągoty do państwa wyznaniowego. Nie zawsze spotykało się to ze zrozumieniem. Wsadzał kij w mrowisko, prowokował, wytrącał ze strefy komfortu. Często czynił to ze specyficznym poczuciem humoru, co także zostało świetnie oddane przez autorkę biografii.
Bardzo ciekawy jest w książce i wnikliwy obraz środowiska ludzi kina. Widzimy tutaj narodziny polskiej szkoły filmowej po wojnie, dzięki której powstało w naszym kraju wiele wybitnych dzieł. Obserwujemy ewolucję warsztatu, tematów – wszystko uzależnione było od klimatu politycznego w konkretnym czasie, co przekładało się na decyzje finansowe oraz udzielanie zgody na realizację tego czy innego filmu. W sferze indywidualnych karier – chodziło także o stopnie "giętkości kręgosłupa", ustawianie się po jednej lub po drugiej stronie. Oczywiście kulisy powstania obrazów Kazimierza Kutza zajmują w książce najwięcej miejsca (i bardzo wydatnie przyczyniają się do tego, by lepiej rozumieć dorobek reżysera, a nawet być może dopiero go odkryć). Autorka opisuje także recepcję filmów Kutza, przytacza fragmenty recenzji, cytuje opinie. W wielu miejscach znakomicie wchodzi też w dialog z twórczością Kazimierza Kutza, pokazując ją na tle jego biografii i osobistych wyborów, zawsze z uwzględnieniem ówczesnych realiów.
Tak samo jest z licznymi przedstawieniami teatralnymi, reżyserowanymi przez Kutza. Dzięki tej biografii inscenizacje – rozproszone w miejscu i w czasie – składają się na ważny rozdział w biografii zawodowej śląskiego reżysera. Bardzo ważnym źródłem cytatów dla tej książki jest publikacja wybitnej krytyk teatralnej Elżbiety Baniewicz o Kazimierzu Kutzu. Na stronach książki pojawiają się jednak także inni wybitni twórcy filmowi i aktorzy, co pozwala czytelnikowi także na spojrzenie wstecz na historię polskiego filmu.
Poznajemy także życie prywatne reżysera. Do legendy przeszła już stanowcza interwencja brata, który ściągnął cokolwiek staczającego się, niespełna trzydziestoletniego Kutza z Warszawy do domu. Zwracają uwagę dwie rzeczy: bliska więź Kazimierza Kutza z matką oraz z dziećmi (miał czwórkę). Był czułym i opiekuńczym ojcem, na pewnym etapie życia wychowywał pierwszego syna samotnie. Wzruszające są ostatnie lata, by nie rzec – miesiące życia Kazimierza Kutza, jego życie „powolutku”, skupione na zakupach, gotowaniu i codziennej krzątaninie.
Biografię uzupełnia spis licznych źródeł oraz syntetyczne kalendarium Kazimierza Kutza, dzięki czemu mamy łatwy i szybki wgląd w wydarzenia z życia reżysera. Całość uzupełniają także liczne ciekawe fotografie dokumentujące jego życie prywatne i zawodowe oraz fotosy z filmów.
W roku 2000 katowicka „Gazeta Wyborcza” głosami swoich czytelników wybrała stu najwybitniejszych Ślązaków i Zagłębiaków XX wieku. Kazimierz Kutz zajął w tym rankingu trzecie miejsce. Chłopak z Szopienic, którego życie zatoczyło szeroki krąg, przez całe życie i wszystkimi siłami tłumaczył kulturową specyfikę Śląska, przekleństwo jego historycznego dziedzictwa starając się zamienić w walor: i dla samego regionu, i dla reszty kraju. Przed filmami Kutza chyba nikomu nie udało się uchwycić fenomenu Śląska. Tamtejszy patriotyzm to nie wielkie słowa bez pokrycia, ale spoglądanie na to, co własne z dystansem (ukształtowanym przez historię), codzienna „robota”, zajmowanie się sprawami nawet przyziemnymi, ale pożytecznymi. „Cały ten Kutz” inspiruje, by na Śląsk i jego kulturę spojrzeć szerzej i bardziej wnikliwie, a przede wszystkim nie dać się zwieść mylącym stereotypom.