Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jean Raspail
‹Obóz świętych›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObóz świętych
Tytuł oryginalnyLe Camp des Saints
Data wydania17 lutego 2006
Autor
Wydawca Klub Książki Katolickiej
ISBN83-88481-62-2
Format376s. 135×205mm
Cena30,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Bezbronni po zęby
[Jean Raspail „Obóz świętych” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jak się przeciwstawić wrogowi licznemu niczym szarańcza i podobnie jak ona żarłocznemu, którego bronią – wyjątkowo perfidną – jest de facto broni brak? Jak odeprzeć wroga, którego garstka zaledwie za wroga uważa? Gdy każdy krok ku jakiejkolwiek defensywie natrafia na przeszkodę indolencji? Gdy wszędzie wokół widać brak determinacji do podjęcia koniecznych działań, bo debatują nad tym swoiście skorodowane umysły, rozbrojone ze wszystkich naturalnych obronnych odruchów przez terror pięknych haseł? „Obóz świętych” Jeana Raspaila daje na to odpowiedź druzgocącą. Na osłodę dorzuca drwinę, broń przegranych.

Marcin T.P. Łuczyński

Bezbronni po zęby
[Jean Raspail „Obóz świętych” - recenzja]

Jak się przeciwstawić wrogowi licznemu niczym szarańcza i podobnie jak ona żarłocznemu, którego bronią – wyjątkowo perfidną – jest de facto broni brak? Jak odeprzeć wroga, którego garstka zaledwie za wroga uważa? Gdy każdy krok ku jakiejkolwiek defensywie natrafia na przeszkodę indolencji? Gdy wszędzie wokół widać brak determinacji do podjęcia koniecznych działań, bo debatują nad tym swoiście skorodowane umysły, rozbrojone ze wszystkich naturalnych obronnych odruchów przez terror pięknych haseł? „Obóz świętych” Jeana Raspaila daje na to odpowiedź druzgocącą. Na osłodę dorzuca drwinę, broń przegranych.

Jean Raspail
‹Obóz świętych›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObóz świętych
Tytuł oryginalnyLe Camp des Saints
Data wydania17 lutego 2006
Autor
Wydawca Klub Książki Katolickiej
ISBN83-88481-62-2
Format376s. 135×205mm
Cena30,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Można odnieść wrażenie – słuszne czy nie to inna sprawa – że we współczesnej myśli konserwatywnej oceniającej wartości, na których Europa próbuje budować swą przyszłość u zarania trzeciego tysiąclecia, czy też w obiektywnym spojrzeniu na światowe gospodarki i wynikający z nich potencjał, bezustannie przewija się smutna konstatacja: Stary Świat, przez całe wieki motor ludzkości przodujący w wynalazczości, w rozwoju idei, w kształtowaniu świata, utracił swój prymat – niewykluczone, że już bezpowrotnie. Oczywiście taka teza nie wszędzie znajdzie entuzjastów, tym bardziej, że jej źródeł konserwatywni intelektualiści upatrują w szeregach oponentów, w szeroko pojętej lewicowości. To ona ma być wirusem rozkładającym Europę od wewnątrz poprzez hipokryzję i terror intelektualny skutkujący kompletnym przeinaczeniem i nadużyciem haseł takich jak pokój, ekologia, prawa człowieka, pomoc humanitarna, powszechna równość, rasizm, prawa mniejszości – i podporządkowaniu ich dyktatowi wszelkich możliwych działań. Zapewne. Tym niemniej, taki właśnie obraz Europy musiał mieć Jean Raspail, gdy w 1973 roku pisał „Obóz świętych” – ogłupiałej, sparaliżowanej, na własne życzenie osłabionej, żałośnie bezbronnej.
Na kartach swej powieści tejże Europie autor każe sprostać wyjątkowemu zagrożeniu. Oto bowiem milion biedaków znad Gangesu w Indiach, milion żebraków, milion nędzarzy i cuchnących brudasów obsiada przemocą opanowane statki, tak jak mrówki obłażą słodki owoc, by pod wodzą ugniatacza gówna (autor wielokrotnie używa tego sformułowania, chcąc najwidoczniej uwypuklić i tak wyjątkowo wyrazistą drwinę, której pełno na stronach „Obozu świętych”) wyruszyć w podróż do raju, do zachodniej Europy. W wyjątkowo osobliwy sposób zaczyna się wypełniać proroctwo zapisane w Apokalipsie Św. Jana: „A gdy dobiegnie końca tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie zwolniony. I wyjdzie, by omamić narody z czterech narożników ziemi, Goga i Magoga, by ich zgromadzić na bój, a liczba ich jak ziaren piasku morskiego. Wyszli oni na powierzchnię ziemi i otoczyli obóz świętych i miasto umiłowane…”
Licząca dziewięćdziesiąt dziewięć statków flota, na odległość mierzoną kilometrami cuchnąca ludzkim kałem, służącym jej pasażerom za opał, podąża na zachód, wywołując w Starym Świecie przedziwny amok. Cała masa lewicowych polityków, gwiazd dziennikarstwa radiowego, telewizyjnego i prasowego, najróżniejszych bojowników o najcudaczniejsze wolności rozpływa się w zachwycie nad tym spontanicznym exodusem uciśnionych ku krainie obfitości. Postępowi księża pieją z zachwytu nad „milionem Chrystusów”, których trzeba powitać z szeroko otwartymi ramionami. Wszelkie ostrzeżenia polityków czy publicystów prawicowych, jeśli w ogóle przebiją się w tym zgiełku do kogokolwiek, są bezpardonowo i z dziką satysfakcją zwalczane. Demonstracje poparcia zalewają państwa świata – świata gotowego, by upaść.
• • •
Rafał A. Ziemkiewicz, znany szeroko publicysta i pisarz science fiction, ocenił tę książkę krótko i dosadnie: „Szokująca powieść o końcu białej cywilizacji” (te słowa czytelnik znajdzie na okładce). W napisanym do niej wstępie przypomniał, że „Obóz świętych” został wydany po raz pierwszy w 1973 roku. Wtedy książkę odrzucono i przemilczano na salonach, a i dziś często się ją zbywa, dlatego że to przecież staroć, choć jego treść być może nie jest wcale tak oderwana od rzeczywistości (prawdziwym smaczkiem jest tu osoba papieża Benedykta XVI… jednak poza przybranym imieniem nie ma ona literalnie nic wspólnego z „pancernym kardynałem”). Jej największą wartość upatruje Ziemkiewicz w dokonanej przez pisarza analizie rozkładu naszej cywilizacji, niegdyś dumnej i wiodącej prym, w XXI wieku zaś (bo wtedy toczy się akcja) niezdolnej odeprzeć od swych granic hordy nielegalnych imigrantów – niezdolnej, bo wymagałoby to rozkazu strzelania do bezbronnych pozornie tłumów, wymagałoby wyjątkowej politycznej niepoprawności, na którą nikt nie chce się poważyć, w cichości serca mając nadzieję, że tę żebraczą flotę, w większości złożoną ze zdezelowanych, ledwie trzymających się kupy wraków, diabli wezmą gdzieś na środku oceanu. „Może to jest jakieś wyjaśnienie…” – to sformułowanie, które jak echo powraca co i rusz na kartach książki, rzeczywiście pasuje na pełną rezygnacji konkluzję.
Co można czuć, gdy się czyta tę ujętą w formę relacji powieść? Gdy wraz z narratorem zagląda się do sali narad francuskich władz, uczestniczy w kolegiach prasowych redakcji, w odprawach wojskowych, gdy jest się świadkiem działań najrozmaitszych lewicowych aktywistów, gdy widzi się paniczną ucieczkę mieszkańców południa Francji, grabież dokonywaną na opuszczonych miastach przez najróżniejsze hieny, wreszcie gdy staje się na pokładzie okrętu flagowego żebraczej floty? Co towarzyszy czytelnikowi przyglądającemu się temu dziwacznemu exodusowi, będącemu dziwaczną inwazją skutkującą dziwaczną obroną? Ot, choćby ciągłe zastanowienie, co w tym kreślonym soczystą kpiną obrazie jest nieprawdopodobne, co niemożliwe. Ocenianie różnych ludzkich postaw i przekonywanie samego siebie, że człowiek nie może być aż tak głupi, że taki idiotyzm w przyrodzie po prostu nie występuje. Nadzieja, że jeśli kiedykolwiek dojdzie do czegoś podobnego, rzeczywistość pokona głęboki pesymizm pisarza. Przekonanie, że suma instynktów samozachowawczych pojedynczych ludzi w chwili zagrożenia wykreuje podobny instynkt dla całej społeczności, instynkt zbiorowy – słabo ugruntowane i w dużej mierze życzeniowe, ale dobre i to.
Warto sięgnąć po tę książkę choćby dlatego, że w natłoku szczęśliwych zakończeń tylu innych czasem dobrze popatrzeć, jak ludzki dramat kończy się klęską – to bardziej życiowe. W roku 1985 Jean Raspail zakończył swoją przedmowę do trzeciego wydania „Obozu świętych” słowami: „Jestem pisarzem. Nie proponuję ani nie bronię tu żadnej teorii, systemu czy ideologii. Wydaje mi się tylko, że jedyna alternatywa, która staje przed nami, jest taka: musimy albo nauczyć się tej zrezygnowanej odwagi bycia biednym, albo znów odnaleźć w sobie tę nieugiętą odwagę bycia bogatym. W obydwu przypadkach miłosierdzie zwane chrześcijańskim okaże się bezsilne. Nadchodzą okrutne czasy.”
Nic dodać, nic ująć.
koniec
11 kwietnia 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Dwa pierścienie, dwie tiary
— Marcin Łuczyński

Tegoż autora

Piosenki Wojciecha Młynarskiego
— Przemysław Ciura, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin T.P. Łuczyński, Konrad Wągrowski

Wracaj, gdy masz do czego
— Marcin T.P. Łuczyński

Scenarzysta bez Wergiliusza
— Marcin T.P. Łuczyński

Psia tęsknota
— Marcin T.P. Łuczyński

Dym/nie-dym i polarne niedźwiedzie na tropikalnej wyspie
— Konrad Wągrowski, Jędrzej Burszta, Marcin T.P. Łuczyński, Karol Kućmierz

Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński

Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński

Towarzyszka nudziarka
— Marcin T.P. Łuczyński

Tom Niedosięgacz
— Marcin T.P. Łuczyński

Filiżanki w zlewie
— Marcin T.P. Łuczyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.