Antologia „Miłość, śmierć i roboty” to z pewnością propozycja nie tylko dla miłośników netlixowego serialu.
Konrad Wągrowski
Fantastyka rozrywkowa w klasycznym stylu
[„Miłość śmierć + roboty” - recenzja]
Antologia „Miłość, śmierć i roboty” to z pewnością propozycja nie tylko dla miłośników netlixowego serialu.
Serial „Miłość, śmierć i roboty” trafił na platformę Netflix w 2020 roku i dosyć szybko zdobył sympatię i uznanie widzów, spragnionych klasycznej science fiction. Pierwszy sezon obejmował 18 kilkunastominutowych rysunkowych odcinków, opowiadających – podobnie jak w telewizyjnych klasykach jak „Strefa mroku” czy „Po tamtej stronie” – różne historie, których wspólnym elementem była przynależność do fantastyki naukowej. „Miłość, śmierć i roboty” stroniła od eksperymentów, zabaw formalnych, abstrakcji, koncentrując się na typowych tematach SF. Kontakt z obcą cywilizacją, mroczne wersje przyszłości, kosmiczne podróże, transhumanizm, futurystyczna wojna. To z pewnością było to, co niegdyś redaktorzy miesięcznika „Fantastyka” nazywali „fantastyką rozrywkową” (w opozycji do „fantastyki problemowej”). Ale widać jednak, że na takie opowieści wciąż jest wśród miłośników gatunku solidne zapotrzebowanie. Animowany serial zdobywał widzów solidnymi scenariuszami i bardzo dobrą jakością wykonania – zarówno od strony wizualnej, jak i realizacyjnej. Co zresztą nie powinno dziwić, zważywszy na fakt, że za serią stali m.in. tacy twórcy jak David Fincher czy Tim Miller. Istotne było też to, że zaprezentowane w różnorodnych konwencjach scenariusze oparte były na opowieściach stworzonych przez uznanych pisarzy SF: Johna Scalziego, Michaela Swanwicka, Alastaira Reynoldsa, Petera F. Hamiltona, J.G. Ballarda, Harlana Ellisona, Joego Abercrombie czy Bruce’a Sterlinga. Co więc należy podkreślić – w zdecydowanej większości wersje literackie były pierwsze, a odcinki serialu były ich telewizyjną adaptacją.
Książkowa wersja „Miłości, śmierci i robotów” nie jest więc nowelizacją serialu, ale pełnoprawną antologią opowiadań, które były podstawą dla filmów. Zakres książki obejmuje pierwszy sezon serialu – 18 odcinków w 18 tekstach. I jest to naprawdę bardzo dobry zbiór, także dla osób, które nie oglądały serialu. A może przede wszystkich dla nich.
Uczciwie mówiąc, trzy opowiadania są po prostu scenariuszami odcinków, da się je jednak czytać z przyjemnością. Są to dowcipne i przewrotne „Trzy roboty” Johna Scalziego, zakręcony i zaskakujący finałowym twistem „Świadek” Alberto Mielgo i wypełniony akcją „Martwy punkt” Vitaliya Shushko. „Roboty” oparte są na błyskotliwym dialogu, więc forma scenariuszowa im nie szkodzi, „Świadek” to bardzo dobrze poprowadzona historia (warto ją przeczytać, nawet jeśli zna się odcinek serialu, pewne rzeczy mogą się ułożyć), jedynie chyba „Martwy punkt” sprawdza się słabo bez wizualnej oprawy. Ale tak być raczej musi w przypadku historii opartej na dynamicznej akcji.
Pozostałe teksty to już samodzielne, pełnoprawne opowiadania. Choć kilka można by określić mianem przeciętnych, to nie ma wśród nich żadnego, które można by uznać za stanowczo nieudane, a kilka jest wręcz znakomitych, mogących zostać ozdobą każdej antologii SF. Przyjrzyjmy się im po kolei – najlepsze zostawiając na koniec.
„Wysysacz dusz” Kristen Cross to uwspółcześniona opowieść o Drakuli, militarny horror, całkiem nieźle się rozwijający, ale jakoś gwałtownie urywający bez satysfakcjonującej pointy. Tekst Johna Scalziego o zaskakującym tytule „Gdy jogurt przejął władzę” to lekka humoreska, z gorzką konstatacją na temat ludzkości w finale – tekst z pewnością lepiej wypadający na papierze niż w wersji telewizyjnej. „Udanych łowów” Kena Liu to bardzo ładne, przejmujące opowiadanie o chińskich kobiecych demonach, a tak naprawdę o prawie do odmienności i strachu przed nią. „Wysypisko” Joego R. Lansdale’a to z kolei humoreska dosyć mroczna z elementami skatologicznymi. „Pomocna dłoń” Claudine Griggs przenosi nas w obszary klasycznej SF, w krótkim tekście o tym, co astronautka jest w stanie poświęcić, by ocalić się z dramatycznej sytuacji w kosmicznej próżni. Nastrojowa, klimatyczna, prosta lecz przewrotna jest „Rybia noc” Joego R. Lansdale’a – i tu znów tekst literacki góruje nad niebrzydką wizualnie, ale dość pustą ekranizacją. „Szczęśliwa trzynastka” Marko Kloosa to dobre, solidne militarne SF, „Epoka lodowcowa” Michaela Swanwicka to nieskomplikowana i zabawna historia o cywilizacji rozwijającej się w zapomnianej lodówce. Do humoresek zaliczają się też „Historie alternatywne” Johna Scalziego, ukazujące coraz bardziej absurdalne wersje śmierci Hitlera i wizje świata, jaki powstałby po każdej takiej zmianie w historii. Wreszcie znów niezła militarna „Sekretna wojna” Davida W. Amendoli o oddziale Armii Czerwonej toczącej wojnę z siłami z innego wymiaru (w tym jednak przypadku zaryzykuję twierdzenie, że ekranizacja góruje nad literackim pierwowzorem). A teraz czas na najlepszą piątkę – opowiadania będące prawdziwą ozdobą tej antologii.
„Sonnie ma przewagę” Petera F. Hamiltona to w sumie nieskomplikowane opowiadanie oparte na niezłym pomyśle i ze znakomitym finałowym twistem. Pomysłem jest rynek walk specjalnie przygotowywanych do tego celu potworów, a twistem… No nie, tego oczywiście nie zdradzę. Tekst kipi od energii, pojedynek na ringu opisywany jest naturalistycznie, trzyma w napięciu. „Sonnie ma przewagę” to też jedno z tych opowiadań, dla których wersja filmowa może być ciekawym rozwinięciem. Sama zajmująca historia to zasługa tekstu literackiego, ale film nadaje jej konkretną wizję, a trzeba przyznać, że walki wielkich potworów zawsze lepiej obejrzeć, niż o nich czytać.
„Mechy” Steve’a Lewisa to z kolei opowieść o farmerach walczących ze szkodnikami… Tak, tyle że farmerzy zamieszkują obcą planetę w innym systemie gwiezdnym, a szkodnikami są potwory z innego wymiaru. Bohaterów poznajemy w trakcie największego najazdu na ich terytorium, losy rolniczej społeczności ważą się, wszyscy muszą stanąć do walki, nie każdy tę walkę przeżyje. Tu opowiadanie góruje wyraźnie nad ekranizacją, więcej w nim napięcia i dramaturgii, postacie budzą większe emocje, odcinek telewizyjny stawia natomiast raczej na widowiskowość. Bardzo dobrym tekstem jest opowieść o wilkołakach w służbie armii amerykańskiej podczas kampanii irackiej – „O wykorzystaniu zmiennokształtnych” Marko Kloosa. Z jednej strony jest to dynamiczna i brutalna historia wojenna, z drugiej tekst o odmienności, samotności i wyobcowaniu.
Na koniec dwie perełki Alastaira Reynoldsa – „Za Szczeliną Orła” i „Błękit Zimy”. To klasyczne w treści SF w najlepszym wydaniu. „Za Szczeliną Orła” (publikowanego zresztą już wcześniej w „Krokach w nieznane”) nie powstydziłby się sam Philip K. Dick – to w jego stylu opowieść kosmiczna, w której niełatwo określić, co jest rzeczywistością. Załoga statku kosmicznego podczas długiego skoku przestrzennego trafia pechowo na niezwykle odległą stację kosmiczną, miejsce, które z pewnością nie było celem ich podróży. Bohater spotyka tam ku swemu zaskoczeniu swą byłą żonę, która tłumaczy mu, że po kilku tygodniach powinni móc powrócić na swój prawidłowy kurs. Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej skomplikowana. Wraz z bohaterem poznajemy kolejne jej warstwy, powoli dochodząc do szokującej prawdy…
Wreszcie ostatnie opowiadanie – „Błękit Zimy” – z pewnością najbliższe w tym zbiorze miana arcydzieła – na dodatek wsparte w serialu równie wybitną adaptacją. Opowieść o ekscentrycznym artyście, który w świecie odległej przyszłości przygotowuje swą najważniejszą wystawę, którą po raz ostatni zaszokuje wszystkich z jednej strony intryguje wizją wykreowanego świata, z drugiej jest alegoryczną, filozoficzną opowieścią o szukaniu sensu istnienia, zrozumieniu samego siebie, godzeniu się z tym, kim się jest. Nie mogę więcej powiedzieć, by nie zdradzić zaskakującego finału.
„Miłość, śmierć i roboty” zainteresuje nie tylko miłośników serialu. Dla nich będzie rozszerzeniem i uzupełnieniem historii już znanych. Dla wszystkich innych książka będzie po prostu zbiorem bardzo dobrych opowiadań. Jeśli zaś jeszcze nie czytaliście opowiadań ani nie oglądaliście telewizyjnej wersji, rekomenduję zacząć od dzieł literackich, a potem dopiero zobaczyć ich adaptacje. A ja czekam na kolejne tomy, prezentujące zapewne pierwowzory drugiego i trzeciego sezonu serialu.