Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Noel Profesjonał›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułNoel Profesjonał
Gatunekfanfiction, fantasy, humor / satyra

Noel Profesjonał

Grzegorz Wiśniewski
« 1 3 4 5 6 7 8 »

Grzegorz Wiśniewski

Noel Profesjonał

Noel zdecydował się coś powiedzieć.
– Nasłuchałeś się kiepskich ballad.
Aquafortz uniósł brwi.
– To znaczy?
– Chcesz obić wiedźmina tą laską?
Czarodziej wzruszył ramionami.
– Mój brat, posiadając ledwie cień mojej potęgi, w swoim czasie bez trudu tak właśnie załatwił jednego wiedźmina. Podobno mistrza waszego fachu.
– Pokaż mi. Bez magii.
– Bez magii? – Aquafortz zafrasował się. – Nie da się. Wtedy to nie będzie takie zabawne.
Wyprostowaną laskę przycisnął sobie do piersi, zgarbił się, zmrużył oczy. Wyszeptał coś pod nosem. Noel na wszelki wypadek przemieścił się o kilka kroków raptownym piruetem. To była słuszna decyzja. Czerwona błyskawica, która wystrzeliła z laski, przeszyła miejsce, w którym stał przed chwilą. Potem pojawiła się następna. I następna. Powietrze nad dziedzińcem zaskwierczało od magii, zabuzowało energią, pociemniało, jakby nagle przestało tak dobrze przepuszczać światło. Później gdzieniegdzie zmieniło konsystencję, a miejscami zabłysło gamą zmieniających się kolorów.
– Pokaż mi co potrafisz, wiedźminie – Czarodziej uśmiechnął się paskudnie, a jego sylwetkę opłynął ledwie widoczny kontur aerozbroi.
Noel uniósł klingę.
– Już jesteś zgubiony – Aquafortz wyszczerzył zęby. Mieniące się barwami powietrze w błyskach podświetlało jego twarz jaskrawymi kolorami. – Choćby udało ci się mnie pokonać, jestem wystarczająco mocny, by pociągnąć cię za sobą.
Wiedźmin nie czekał na dalsze enuncjacje. Rzucił się biegiem w bok, później ku czarodziejowi, a na koniec znów w bok. Wymanewrował dwie błyskawice. Łokciem wpadł najpierw w strefę dotkliwego zimna, a zaraz potem przeraźliwego gorąca. Skoczył przed siebie przez niemal nieprzejrzysty pas powietrza, w którym unosiły się czarne pasma czegoś przypominającego wodorosty. Zapiekło go w twarz i dłonie, ale miał Aquafortza w zasięgu miecza.
Czarodziej był szybki, owszem. Może nawet szybszy niż wszyscy przeciwnicy, jakich Noel spotkał w życiu. Ale od ostatniego podobnego spotkania wiedźmin nie spoczywał przecież na laurach. Ćwiczył. Rozwijał się. Czekał na taką właśnie chwilę. Miecz i laska zwarły się w błyskawicznym starciu. Zadźwięczały gradem głośnych ciosów tak gęsto, jak krople deszczu o dach podczas ulewy. Nigdy dotychczas nikt w takim starciu nie sprostał czarodziejowi.
Ale czasy się zmieniają.
Kolejny biały błysk rozdzielił walczących. Wiedźmina odrzuciło kilkanaście łokci w tył, na plecy. Poderwał się jednak szybko i poprawił uchwyt na rękojeści miecza. Rozejrzał się. Powietrze wokół krzepło w mętną galaretę. Aquafortz zataczał się ze strzaskaną laską w dłoni, nieporadnie próbując zatamować krew płynącą z czoła. Raz za razem ciskał na oślep błyskawice, których wiedźmin unikał właściwie bez trudu. Nadal parł do przodu, starannie omijając strefy spienionej magii, gdzie energia buzowała jak miniaturowe sztuczne ognie. Jednak jak poprzednio – łatwego dojścia do Aquafortza nie było, bo fale uwolnionej magii przemieszczały się wokół niego zbyt chaotycznie. Dopiero po dłuższej chwili Noel dostrzegł szansę. Cofnął się kilka kroków dla rozpędu, potem ruszył biegiem. Wskoczył na zrąb krokwi, który wystawał ze słupa stajni zajazdu, odbił od niego z całej siły i przeleciał nad magiem – wprost za niego. Z łatwością sparował cios laski, odwinął się i chlasnął z impetem z lewej do prawej. Poczuł, jak opór aerozbroi ustępuje, i zobaczył, że czubek ostrza wlecze za sobą w zgęstniałym powietrzu bryzg czerwieni.
Aquafortz zawył telepatycznie i zatoczył się. Na wargach pojawiła mu się krew. Wiedźmin spojrzał w jego nabiegłe nienawiścią oczy i zrozumiał, co się zaraz stanie. Kopnął czarodzieja jak mógł najmocniej i rzucił się do ucieczki. Aquafortza odrzuciło mocno wstecz. Nie złapał już równowagi i, starając się utrzymać na nogach, cofał ku drzwiom zajazdu. Noel dopadał już kamiennego muru dziedzińca. Nie zwalniając, po prostu skoczył z rękami przed siebie i przeleciał nad parapetem ogrodzenia, wykończonym glinianą cegłą.
W tyle jeszcze raz odezwało się wycie, po czym z miejsca, w którym był zajazd, błysnęło ostre światło ognistej kuli. Niewielka była, zaledwie taktyczna. Tak by ją ocenili setnicy co bardziej nowoczesnych armii. Starczyło jednak, by zajazd i okolice wyparowały pośród ryku białego ognia, razem z nieszczęsną obsługą, gośćmi i jednym porąbanym czarodziejem, który technicznie był martwy już wcześniej. Tyle, że nie zdążył na czas zdać sobie z tego sprawy.
• • •
– Musisz przestać tu przychodzić – powiedział Bertolli dosiadając się do Noela. – Ludzie szeryfa pytają o ciebie codziennie. Wiesz, z tym zajazdem to trochę przesadziłeś…
Noel wciągnął z mlaśnięciem pasek ciasta. Nie dał po sobie poznać, że cokolwiek usłyszał.
– Nie zrozum mnie źle – karczmarz nerwowo splótł dłonie. – Chcę, byśmy nadal byli przyjaciółmi. Don Leone też w zasadzie jest z ciebie zadowolony. Ale na jakiś czas powinieneś się przyczaić. Aż sprawa przycichnie.
– Tak uważasz?
– Właśnie. Zresztą nie tylko ja. Don Leone tak radził. Zresztą… – Bertolli ściszył głos. – Sam ci to powie. Chce się z tobą spotkać. Dziś wieczorem.
– Aha.
– Czy to znaczy „tak"? Zależy mi na tym. Powinno zależeć nam obu.
– Aha.
– Nie daj się prosić – karczmarz poruszył się nerwowo. Nowa złota bransoleta, grubsza niż poprzednia, zadzwoniła mu na nadgarstku. – To musi być jakaś bardzo ważna sprawa. Ważniejsza, niż wszystkie poprzednie razem wzięte.
Noel przełknął kęs.
– Zgoda – oznajmił krótko.
– Poważnie? – wyrwało się Bertolliemu, ale zmitygował się natychmiast. – Wybacz. Wiem, że nigdy nie żartujesz, gdy rozmawiamy o interesach.
Wstał, po czym rozglądając się na boki przesiadł na miejsce obok wiedźmina.
– Zapamiętaj. Dziś, podczas wieczornej kwarty. Pójdziesz do Villa Lasagna, do bocznego wejścia. Postaraj się, aby nikt nie zobaczył, jak wchodzisz.
Noel wyskrobał łyżką resztkę czerwonego sosu.
– Będę tam.
Bertolli uśmiechnął się i zatarł ręce.
– Zaraz przekażę, że się zgadzasz – wstając, klepnął wiedźmina. – Mam bardzo silne wrażenie, że ta sprawa popchnie nas w górę. Otworzą się przed nami zupełnie nowe perspektywy.
Ruszył ku szynkwasowi, ale zatrzymał się na moment i spojrzał za siebie.
– Tylko, Noel…
Wiedźmin podniósł na niego wzrok.
– Bądź grzeczny. Sporo od tego zależy.
• • •
Ledwie niebo pociemniało, Noel zawitał pod tylną furtę rezydencji rodziny don Leone. Otworzył mu ktoś niespecjalnie wyglądający na służącego – wielki, kwadratowy osobnik, dwa razy szerszy w barach od wiedźmina. Jak wieść niosła, w domu Rodziny typowi służący dziwnym trafem wyglądali nieco inaczej niż wszędzie indziej.
Dalej poprowadzono go krętymi ścieżkami otaczającego dom labiryntu, starannie wyhodowanego z żywopłotu. Kluczyli dość długo po okolicy. nim wreszcie procedura pozwolił im dotrzeć do wysokiej podmurówki rezydencji. Nie weszli jednak do środka ozdobnymi, kaskadowymi schodami, lecz przez niewielkie drewniane drzwi prowadzące do piwnic. Sala wewnątrz była zaskakująco surowa jak na przepych zewnętrznego wykończenia rezydencji. Słabo oświetlona kilkunastoma pochodniami i wykończona wyłącznie w kamieniu, była właściwie pusta, jeśli nie liczyć długiej drewnianej ławy i nielicznych stołków. Pod ścianami stało kilku kolejnych służących, ubranych elegancko, ale z nie pasującymi do ubiorów dziwnie hardymi minami. Mimo szerokich barów i grubych nóg, nie byli w stanie zasłonić pokrywających kamienną ścianę czerwonych plam rozmaitych kształtów. Nawet w mroku plamy owe dawały wiedźminowi czytelne wskazówki. Bądź grzeczny. Nie fikaj. Albo już stąd nie wyjdziesz.
Podprowadzili go pod ławę. Siedziało za nią kilku ludzi. W większości młodych, kiepsko udających zainteresowanie. Starsi znajdowali się najdalej, w cieniu, do którego światło pochodni nie sięgało. Jeden gruby, o zmęczonych oczach i wyraźnie posunięty w latach, drugi zaś mały, szpakowaty, z cwaniactwem wypisanym na twarzy.
– Ty jesteś Noel? – zapytał gruby mężczyzna. Mówił nieco niewyraźnie. Nabrzmiałe policzki pracowały mu jakby z wysiłkiem. Don Leone.
Wiedźmin skinął głową.
« 1 3 4 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Matriksowa Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.