Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Milena Wójtowicz
‹Laser Alladyna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMilena Wójtowicz
TytułLaser Alladyna
OpisPrezentujemy luźną kontynuację przygód bohaterów „Bardzo czarnej dziury”.
Gatunekhumor / satyra, space opera

Laser Alladyna

Milena Wójtowicz
1 2 3 4 »
W ambulatorium imperatorka Dwudziestu Planet zacięła się w palec. Spojrzała z dezaprobatą na śrubokręt, maszynę, którą naprawiała i w końcu na doktora, który uparcie zaglądał jej przez ramię i udzielał rad. Doktor dalej zaglądał jej przez ramię, tylko już milczał. Rissa miała wątpliwości, czy w ogóle oddychał. Popukała go palcem w czoło. Nie zareagował. Odłożyła śrubokręt, przecinając przy okazji świeżo zmontowane kable i poszła na mostek.

Milena Wójtowicz

Laser Alladyna

W ambulatorium imperatorka Dwudziestu Planet zacięła się w palec. Spojrzała z dezaprobatą na śrubokręt, maszynę, którą naprawiała i w końcu na doktora, który uparcie zaglądał jej przez ramię i udzielał rad. Doktor dalej zaglądał jej przez ramię, tylko już milczał. Rissa miała wątpliwości, czy w ogóle oddychał. Popukała go palcem w czoło. Nie zareagował. Odłożyła śrubokręt, przecinając przy okazji świeżo zmontowane kable i poszła na mostek.

Milena Wójtowicz
‹Laser Alladyna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMilena Wójtowicz
TytułLaser Alladyna
OpisPrezentujemy luźną kontynuację przygód bohaterów „Bardzo czarnej dziury”.
Gatunekhumor / satyra, space opera
Poprzez niezmierzone głębie przestrzeni kosmicznej leciał „Odkrywca”, najnowszy statek Zjednoczenia Planet, duma i oczko w głowie dowództwa floty. Gwiazdy jak zwykle świeciły, czasami jakaś kometa przelatywała, rozsądnie podążając w inną stronę, a kapitan „Odkrywcy” ponuro spoglądał w dno fiolki z tabletkami uspokajającymi najnowszej generacji. Od pewnego czasu medytacje przestały mu wystarczać i musiał sięgać po silniejsze metody wyciszenia. Zastanawiał się co zrobi, kiedy przestaną mu wystarczać środki farmakologiczne. Zawsze mógł się jeszcze upić, nawet jeśli było to całkowicie sprzeczne z jego naturą.
Jeszcze pół roku temu kapitan był świetnym oficerem, rozsądnym, szanowanym przez podwładnych, ostatnim okazem prawdziwego dżentelmena. Potem otrzymał wspaniałą szansę dowodzenia „Odkrywcą” i od tej chwili zdążył już nabawić się depresji, psychozy, lekoholizmu, pracoholizmu, a za zakrętem czekał alkoholizm.
Na początku wszystko zapowiadało się świetnie: zróżnicowana załoga, świetny statek, idealna harmonia gatunków, ras i płci. Wszyscy równi i zjednoczeni w misji odkrywania galaktyk. A potem okazało się, że oficer łącznościowy i jego podwładni mają skrzela i trzeba było zalać dla nich kilka pomieszczeń. Dwa dni później Tameranin pokłócił się z Rofinim o to, czy używanie trzeciej nogi przy grze w piłkę nożną jest zgodne z przepisami. Kucharz był Pinianinem i miał specyficzne poczucie smaku, a prawdę mówiąc nie miał go w ogóle. Jeden z mechaników, Imarin wzrostu siedemdziesięciu centymetrów, zaklinował się w dyszy silnika. Jeden z Bofarian zagapił się i jego ciało, będące w stanie ciekłym, rozpłynęło się po statku. Do dzisiaj wydłubywali go ze szczelin, żeby złożyć z powrotem. Główny mechanik, Txlit, w krytycznym momencie zaczął pączkować i przez krótki czas istniał w trzech osobach. Potem jeden z niego zdezerterował i podążył w ślad za pirackim statkiem „Pirania”, który akurat miał wakat na stanowisku mechanika.
Piastująca je poprzednio Alchadeldenarissa Be’re’te’ach’re, boska królowa, imperatorka Dwudziestu Planet i uwielbiana pani swojego ludu, w przerwach między rządzeniem imperium główny mechanik na pirackim statku, postanowiła zaciągnąć się do floty Zjednoczenia. W stanie nietrzeźwym była genialnym mechanikiem, trzeźwa zmieniała się w urodzonego dowódcę. Wielki wezyr imperium, sprawujący w nim faktyczną władzę, pogodził się z dołączeniem Rissy do załogi „Odkrywcy”, rozsądnie uznając, że Zjednoczenie nie będzie przynajmniej strzelać do posłańców. Kapitan piratów zaakceptował zaś stratę doskonałego, ale wiecznie pijanego mechanika, gdy okazało się, że Txilt naprawia wszystko na trzeźwo, więc zostaje więcej wina dla reszty załogi…
Kapitana Jonesa oderwało od pustej fiolki wejście pierwszego oficera. Rozmowa z nim była o tyle przyjemna, że miał tylko dwoje oczu, był mniej więcej ludzkiego wzrostu, nie śmierdział i zasadniczo przypominał człowieka, pomijając sinoniebieski kolor. Kapitan spojrzał na niego z cierpieniem w oczach.
– Coś się stało?
– Nie, sir. Chciałem tylko zapytać, czy będę jeszcze potrzebny.
– Nie, jakoś dam sobie radę – kapitan z niechęcią wszedł na mostek.
Oficer zasalutował i pośpiesznie podążył do ładowni, gdzie dwaj technicy oglądali właśnie stary, pordzewiały laser, który znaleźli w przestrzeni pięć minut temu.
– Ale grat – jęknął jeden z techników.
– Kapitanowi się spodoba – dodał drugi. – On lubi antyki.
– Mieliśmy szczęście, że się na to natknęliśmy. Kapitan jutro ma urodziny, zrobimy mu niespodziankę.
Z góry zjechała winda i zatrzymała się na poziomi ładowni. Wysiadła z niej główna mechanik Rissa, opróżniająca butelkę z napojem wyskokowym. Spojrzała średnio przytomnie na laser.
– Gdzie to przyczepić?
– O, chwileczkę – za nią z windy wyprysnął doktor. – W takim stanie nie przyczepi pani tego nigdzie.
– W jakim stanie? – zdziwił się jeden z techników. – Przecież jest pijana.
– Nie mówię o jej stanie, tylko o stanie tego czegoś – doktor wskazał na laser. – Brudne, przerdzewiałe i pełne zarazków. Trzeba to wyczyścić. Wtedy pani to gdzieś umocuje. A tymczasem panowie będą to czyścić, a my wrócimy sobie do ambulatorium, gdzie dokończy pani naprawę mojego sprzętu medycznego.
– Szczerze mówiąc – Movik, pierwszy oficer, ruszył za nimi do windy – miałem nadzieję że naprawi pani…
Winda pojechała w górę.
– Czyścić to czyścić – technik sięgnął po szmatę i zaczął pucować laser.
Nagle z lufy wytrysła smużka pyłu.
– Brudna, że aż … – zaczął jeden z techników.
Smużka pyłu urosła i uformował się w kształt człowieka. Kobiety konkretnie. A potem zmieniła się w prawdziwą kobietę. Miała białe, poskręcane w loczki, włosy, różowe oczka i srebrne usta. Ubrana była w króciutką białą sukienkę z czegoś, co wyglądało na plastik i buty na koturnach, sięgające za kolana, z tego samego materiału. Stała kilka centymetrów nad ziemią, ująwszy się pod boki.
– Cześć, jestem Dżin – przedstawiła się.
– O kometo, czarodziejski laser – westchnął jeden z techników.
– Spełnisz nasz trzy życzenia? – zapytał żywiutko drugi.
– Nie – Dżin uśmiechnęła się słodziutko. – Opanuję wasz statek.
– Hę? – zdziwił się technik.
Dżin uniosła ręce nad głowę i klasnęła w nie.
– Niech się stanie! – zawołała. – Wasze umysły są moje!
Spomiędzy jej dłoni wypłynął biały dym i powoli zalał statek. Członkowie załogi, których owinął, nieruchomieli na swoich miejscach. Dżin westchnęła z satysfakcją.
– Nareszcie jest tak, jak być powinno – zmieniła się w strużkę dymu i pofrunęła na mostek.

W ambulatorium imperatorka Dwudziestu Planet zacięła się w palec. Spojrzała z dezaprobatą na śrubokręt, maszynę, którą naprawiała i w końcu na doktora, który uparcie zaglądał jej przez ramię i udzielał rad. Doktor dalej zaglądał jej przez ramię, tylko już milczał. Rissa miała wątpliwości, czy w ogóle oddychał. Popukała go palcem w czoło. Nie zareagował. Odłożyła śrubokręt, przecinając przy okazji świeżo zmontowane kable i poszła na mostek.

Na środku mostka unosiła się Dżin. Obracała się wokoło, oceniając z satysfakcją statek i załogę. Właśnie miała wydać pierwszy rozkaz, kiedy drzwi windy otworzyły się i na mostek weszła Rissa.
– Kapitanie, obawiam się, że załoga… – rozejrzała się po mostku, aż jej pełen dezaprobaty wzrok trafił na Dżin.
Dżin znieruchomiał tylko na chwilę, potem szybko uniosła ręce i wykrzyknęła:
– Niech się stanie!
– Mam delirium? – zainteresowała się Rissa. – Dotąd mi się to nie zdarzało, ale przed chwilą wydawało mi się, że jestem trzeźwa….
– Niech się stanie!
– …i jestem trzeźwa. A ty, kimkolwiek byś nie była, popełniasz duży błąd porywając się na statek Zjednoczenia…
– Niech się stanie!!
– … na „Piranii” rozpruwaliśmy takim abordażystom jak ty brzuchy i…
– Niech się stanie!!!
– …możesz spodziewać się wyciągnięcia pełnych konsekwencji. Jeśli nie przywrócisz załogi do normalnego stanu…
Dżin zebrała wszystkie siły.
– NIECH SIĘ STANIE!!!!
W miejscu gdzie stała Rissa znad przypalonych ścian unosił się obłoczek dymu. Dżin sapnęła z ulgą.
– …będę musiała podjąć kroki ostateczne.
– …to tak ci przywalę śrubokrętem jonowym, że ci się te loczki wyprostują.
Dżin rozdziawiła usta i spojrzała ze zdumieniem na opadającą chmurę dymu.
– Kim jesteś? – jęknęła.
– Rissa, główny mechanik, imperatorka Dwudziestu Planet i tak dalej – przedstawiła się Rissa.
– Alchadeldenarissa Be’re’te’ach’re, boska królowa, imperatorka Dwudziestu Planet i uwielbiana pani swojego ludu, a także doradca dyplomatyczny na statku Zjednoczenia „Odkrywca” – przedstawiła się Rissa.
Na twarzy Dżin pojawił się coś na kształt paniki. Rissa spojrzała na siebie wzajemnie.
– Mam wrażenie, że jest nas dwie – powiedziała.
– To znaczy, że nie jestem aż tak pijana jak miałam nadzieję być – odpowiedziała sobie.
Dżin przenosiła spojrzenie z jednej Rissy na drugą. Obie wyglądały tak samo, tylko że ta z lewej szukała po kieszeniach piersiówki, a ta z prawej skrzyżowała ręce na piersiach i uważnie oglądała mostek i znieruchomiałą załogę. Dżin pisnęła i uciekła do lasera. Załoga zaczęła się budzić.
Kapitan zamrugał oczami, spojrzał przed siebie i jęknął. Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu tabletek. Jedna z dwóch Riss uprzejmie mu je podała. Druga kończyła opróżniać piersiówkę.
– Kapitanie – odezwał się nawigator. – Proszę o zwolnienie ze służby. Widzę podwójnie.
– Ty też? – kapitan spojrzał na niego z wdzięcznością. Potem spojrzał na Rissy. – Dlaczego was jest dwie?
– Nie mam pojęcia – odpowiedziała ta z piersiówką, odwróciła się i wpadła na ta drugą. Obie przewróciły się na podłogę.
Rissa podniosła się pocierając stłuczone ramię. Obejrzała się uważnie.
– Zdaje się, że już jest mnie jedna. I chyba jestem za mało pijana – podniosła piersiówkę. – Pusta – stwierdziła ze smutkiem. – Pójdę poszukać wina.
– Kapitanie – na ekranie pojawiła się twarz jednego z techników. – Tu była Dżin, która chciała opanować statek!!
– Wypraszam sobie niszczenie mojego sprzętu – twarz technika została zepchnięta z ekranu przez rozgniewane oblicze doktora. – Gdzie jest mechanik?! Miała naprawić moją maszynę, a tymczasem jej tu nie ma, a śrubokręt zdążył wywiercić w podłodze dziurę do niższego pokładu!!
– A gdzie pan był, jak to się stało? – zainteresował się Movik.
– Stałem i obserwowałem jej pracę, a potem, a potem już jej nie było, a w podłodze była dziura!
– Kapitanie – odezwał się Movik. – Proponuję przeprowadzenie śledztwa w sprawie istoty znanej jako „dżin”.
– Bardzo rozsądnie – zgodził się kapitan.
– Proszę też o chwilowe zwolnienie mnie z obowiązków na mostku, abym mógł porozmawiać ze świadkami.
– Jak ci się chce – westchnął kapitan. – To jest: udzielam wam zwolnienia.
– Dziękuję, sir.
– O bogowie kosmosu i dziur czarnych – na wciąż włączonym kanale komunikacyjnym rozległ się jęk doktora. Stał odwrócony tyłem do ekranu, a w tle w drzwiach stała odrobinę roztrzęsiona Rissa.
– Mam wrażenie, że chyba z siebie wyszłam – powiedziała niepewnie.
– Ja to wiem na pewno – odezwała się druga Rissa, opierając się o framugę.

– Ależ to jest szalenie interesujące – zachwycał się doktor.
– Skoro pan tak mówi – kapitan wypił jednym haustem poczwórną kawę. Czuł, że zaczyna osiągać poziom ultratrzeźwego myślenia. Z bliżej nieokreślonych powodów nastrajało go to pesymistycznie.
– Ona może wchodzić i wychodzić z siebie jak… nie wiem jak co, bo to pierwszy taki przypadek w historii! Opiszę to!!! – doktor szalał ze szczęścia. – Dostanę miedzygalaktycznego Nobla!!!
– Wykluczone – odezwał się Rissa trzeźwa. Tylko to je odróżniało. Jedna nie chciała oddać butelki, druga patrzyła z odrazą na kieliszek „lekarstwa”.
– Jak to wykluczone?!? – doktora przystopowało.
– Zdaje pan sobie sprawę z konsekwencji publikacji opisu mojego przypadku?
– Ar’chat dostanie drgawek melioriańskich – dodała Rissa nietrzeźwa, grzebiąc pod leżanką w poszukiwaniu kolejnej butelki.
– Wiadomość o tym, że imperatorka Dwudziestu Planet istnieje w dwóch osobach, sama w sobie wywoła niepokój na arenie międzygalaktycznej. Kiedy jeszcze dołożyć do tego takie fakty jak to, że jedna z tych osób jest pijanym mechanikiem i byłym piratem, a druga oficerem dyplomatycznym na statku demokratycznego Zjednoczenia Planet…
– Jak byłam piratem, to jeszcze było nas jedna – wtrąciła Rissa nietrzeźwa. – Więc ty też masz przestępczą przeszłość.
– … to możemy mieć poważny kryzys – zakończyła Rissa trzeźwa, piorunując siebie wzrokiem.
– Nie muszę wymieniać takich danych – wtrącił nieśmiało doktor.
– Nie wyrażamy zgody na publikację czegokolwiek, co nas dotyczy – stwierdziła kategorycznie Rissa trzeźwa.
– To mój medyczny obowiązek!!!
– Jeśli pan to opublikuje…
– To wejdziemy w siebie i będziemy utrzymywać, że jest nas jedna, a pan będzie na zawsze skompromitowany – wpadła jej w słowo Rissa nietrzeźwa. Wymieniła spojrzenia z trzeźwą sobą. – Czasami ja też mam dobre pomysły.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski

Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady

Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula

Zasady tajemnic
— Milena Wójtowicz

Łowy
— Milena Wójtowicz

Statystyka magii
— Milena Wójtowicz

Kocha? Lubi? Szanuje???
— Milena Wójtowicz

(Nie)Szczęśliwy traf
— Milena Wójtowicz

Bardzo czarna dziura
— Milena Wójtowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.