Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Hermes
‹Piąta siostra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Hermes
TytułPiąta siostra
OpisJulii Hermes już chyba nie trzeba przedstawiać Czytelnikom „Esensji"… W bieżącym numerze przedstawiamy obiecaną przy publikacji „Drzew” studencką „Piątą siostrę”.
Gatunekobyczajowa

Piąta siostra

Julia Hermes
« 1 2 3 4 5 »

Julia Hermes

Piąta siostra

VII
Spostrzega ją na rynku, z paczką książek w jednej ręce, podczas gdy drugą dłonią odsuwa z oczu niepokorną grzywkę. Nie Joanna, więc, pyta on. Anka, odpowiada z niechęcią, gdy on zastępuje jej drogę. Tym razem, postanawia, tym razem nie zniknie mu tak nagle. Milczy przez chwilę, drżąc. Pyta, czy zachodzi czasem do pubu i jak to się stało, że jej nigdy wcześniej nie spotkał. Nie jestem Aśką, odpowiada ona, znowu nas mylisz. Próbuje odejść, spuszcza głowę, kieruje się w stronę księgarni, ale on kołuje wokół niej, kładzie rękę na ścianie pobliskiego budynku, zatrzymuje ją jeszcze raz, jest tak blisko, że jej włosy omiatają mu twarz. Jakbyś jednak była, mówi cicho, jakbyś była Aśką, ale te włosy, te ciuchy. Ten wysiłek, żeby się odróżniać. Płomyk triumfu na piegowatej twarzy dziewczyny. Przyjdź do pubu, prosi ją cicho, dziś wieczorem. Chcesz nas sobie porównać, mówi ona z przekąsem, jak na wystawie mebli. Chwila wahania z jego strony. Aśki dzisiaj wieczorem nie będzie, kłamie beztrosko. Lecz ona tymczasem wyrywa się z sieci i umyka.
VIII
Aśka wieczorem, wesoła, kolorowa, paple coś bez sensu, mrużąc te oczy teatralnie oczy, co gładko i szybko rozcinają senną mgłę pubu, przemierza parkiet knajpy zdecydowanymi, dużymi krokami, zadowolona ze spojrzeń, które za nią podążają. Zazdrosny, pyta, widząc, jak on marszczy brwi. Nie, odpowiada on i przyciąga ją do siebie, bo zaczynają grać, i już sala wiruje, miga i szumi, nie o nich jestem zazdrosny. O czas. Ten czas, który gdzieś się razem z nią zapodziewa. Ten czas, w którym Aśka żyje sama dla siebie. Tyle godzin, na które znika mu z oczu. Życie, które prowadzi poza nim, bez niego. Co wtedy robi, kim jest?
Co wtedy robisz, kim jesteś? Ona odbija pytania jak echo. Jakie maski wtedy wkładasz? Na jakie dziewczyny patrzysz? Odbija pytanie za pytaniem, on już jej nie dostrzega zza tego lustra, które przed nim postawiła, jak przed bazyliszkiem, który wzrokiem pragnie przeniknąć każdy atom lekkomyślnego, wścibskiego przybysza i zamienić go w posłuszny, mało kłopotliwy kamień. Tak, Aśka broni się przed przeniknięciem.
Wybucha śmiechem, kiedy on relacjonuje jej spotkanie z Anką. Zaśmiewa się w tym wirze, w który razem wpadli, zaśmiewa się, a ludzie w knajpie wychylają się z foteli, zatrzymują się w biegu, w tańcu i patrzą zdumieni. A ona śmieje się. Bo to przecież Anka wiecznie ściemnia, Anka kręci i plecie trzy po trzy, Anka twierdzi, że wszystkie trzy są wiedźmami, to po prababce, którą utopiono w górskiej rzece za czary. Wszystkie trzy? O tak, śmieje się Aśka, czy ta prawdomówna i porządna Anka nie odkryła swemu prześladowcy istnienia Anielinki? Na jeden raz byłoby za dużo, zostawiła ten obowiązek swojej śmiejącej się, jaskrawej siostrze. Nie powiedziała o Anielince, pewnie, to byłoby za dużo jak na jeden raz. Wszystkie trzy jesteśmy wiedźmami, śmieje się Aśka, zapomnij o tym, że kiedykolwiek nas przenikniesz, zapomnij, że możesz uwierzyć mnie lub Ance. Anielince można wierzyć, plecie dalej Aśka w nocy nad piwem, ale Anielinki nie ruszaj, ona nie dla ciebie. Anielinka to taki elf, nieskazitelny, czysty, tylko byś ją zepsuł. Błysk oczu ostrzegawczy.
IX
Mgła na placu znów unieważnia wszelkie ostrości, złagodniał w jej woalu groźny, szklany gmach banku, a figurki ustawione w fontannie wykrzywiają się jakoś mniej złośliwie. Wieże kościelne tylko dziwnie ostre i wyraźne, choć tak daleko. Jest wcześnie, tak wcześnie, że nawet narkomanów jeszcze nie ma i nawet ekspedientki nie zdążyły jeszcze dotrzeć do swoich sklepów. Chłopak sunie przez tę mgłę. Noc przemijała powoli, bo nieprzespana, gdy odprowadzał Aśkę pod blok, była druga i tylko na drugim piętrze jeden pokoik ciągle oświetlony. Wskazała: Anka. Kiedy postać zamajaczyła za firanką, jakby na przekór przywarli do siebie. Giętkie i twarde ciało pod zimną, szeleszczącą, śliską kurtką. Uciekła nagle za drzwi.
Światło zgasło. Była druga. Noc zimna jak nieszczęście. Cały półświatek zniknął z ulic. Spod bloku wyruszył w miasto. Świt zastaje go na placu, mgła szczypie pod powiekami.
Podchodzi do fontanny, bo zdaje się mu, że oszukują go obolałe oczy. Czy to jeden z potworków się porusza, czy to ktoś jeszcze zarwał noc i przedziera się przez mgłę? Milczy. Patrzą na siebie. To ta twarz, blada od bezsenności, tym mocniej zaznaczają się na niej piegi. Te włosy.
Anka, mówi ona wyjaśniającym tonem, wypowiada tylko to jedno słowo i zeskakuje z wilgotnej fontanny. Teraz już widzi: to Anka. Wtopiona w tło, tylko twarz wyziera poprzez gęsty woal mgły, wszystko inne: ręce, fałdy spódnicy, nawet włosy zdają się być jeszcze nie zmaterializowane. On szuka jej niemal po omacku, trzyma w dłoniach niewidzialne ciało. Chce jej wytłumaczyć, mówi, szepcze, słowa wsiąkają w powietrze. Chce powiedzieć, że myślał o niej, że nie Aśkę, że ją pragnął obejmować, a pod palcami czuł sztywne, kanciaste komórki jej siostry. Ta dziewczyna jest miękka i niemal bezcielesna, roztapia się pod jego dotknięciem, drżą oboje z chłodu i z gorączki zarazem.
X
Ilustracja: <a href='mailto:katarzyna.oleska@gmail.com'>Katarzyna Oleska</a>
Ilustracja: Katarzyna Oleska
I znowu pub wieczorem - ostra i wyrazista twarz Anki. Całując spierzchnięty od zimna policzek zastanawia się, czy ona już wie, czy zwierzała się jej tamta mglista siostrzyczka. Odsuwa się i patrzy. Ona wybucha śmiechem. Długo jeszcze chichocze, dziecinnym, piskliwym dźwiękiem otrzeźwia atmosferę. Nie wie przecież, że on, będąc z nią, myśli o tej porannej chwili na placu, o uśmiechu, który niczym uśmiech kota z Lewisa Carrolla zawisł na moment we mgle, pozbawiony właścicielki, uśmiech łagodny i melancholijny. Nie wie o niczym, już się upewnił co do tego, nie wie ona, nie wie Anka, którą odprowadzał popołudniem prawie pod sam blok, nie wie, że on wraca do pubu. Nie dowie się Aśka, że znów będzie stał wypatrując w oknie miękkiej sylwetki. Nie wie, że pociąga go i kusi bezcielesność i delikatność tamtej.
Aśka mruży oczy i wtedy on drży, bo zdaje mu się, że dziewczyna wypali jakieś wiem o wszystkim, myślałeś, że to się da ukryć? I zacznie drwić z tego pięknego, subtelnego uczucia, które, jak sądzi, rodzi się w nim, i nie zrozumie pusta dziewczyna, że on od dwudziestu minut usiłuje się przyznać, próbuje wytłumaczyć się jakoś i jednym cięciem zakończyć znajomość; Aśka mruży oczy, patrzy na niego tym bezwstydnym wzrokiem i on już wie, że nie zdoła się dziś wyrwać spod władzy jej spojrzenia. Zostaje więc. W jej oczach, w jej wyciągniętych, sprężystych ramionach.
Lampy. Bardzo dużo lamp. Neon olbrzymi na dachu dworca i wiadukt rzęsiście oświetlony nad ruchliwą, pełną samochodów ulicą. A przecież jest noc, więc skąd ich tyle? Jest noc, dlaczego więc tak jasno?
To jest to, mówi Aśka, wskazując palcem na to wszystko, lampy auta, wiadukt, dworzec. Miasto. Nie zasypia. Zawsze czujne, zawsze czymś zajęte. Pośpiech, ruch, bieg, zwycięstwo. Postęp. Tak się żyje. W jego rytmie, razem z nim. Zdobywa się je, zdobywa się świat. To jest to.
Strząsa jego rękę z ramienia niecierpliwym drgnieniem. To jest to. Miasto, sztuczny, kanciasty, jaskrawy świat.
XI
Ten lokal jest cichy i ciemny, umieszczony poniżej poziomu ulicy, więc jakby odsunięty od głównego nurtu; schodki, korytarzyk. Nim dochodzi się do głównej sali, zapomina się o zakupach, pracy, zajęciach, szumie dnia. Wszystko to widziane z oddali traci powoli znaczenie. Zapachy herbat unoszą się spod śmiesznych, kolorowych, lnianych kapturków, przykrywających czajniczki. Wybiera się zawsze dwa rodzaje: każde z siedzących tę, którą lubi najbardziej. Po pierwszej filiżance można się przecież zamienić czajniczkami i delektować się dla odmiany herbatą rozmówcy.
Cynamonowa pachnie najmocniej: odpychająca na początku, bo nie z herbatą, ale z szarlotką tłustą i kruchą się kojarzy. Idiotyczny pomysł, pakować cynamon do herbaty. Zapach jednak wciąga, fascynuje; chciałoby się nos utopić w filiżance. Jest wspomnieniem rodem z muzyki Debussy’ego - czymś zniewalająco egzotycznym i upajającym. Co innego maraschino: ta uwodzi przede wszystkim smakiem. I nie wolno przesadzić z cukrem, jeżeli w ogóle używa się cukru do herbaty, bo w odróżnieniu od goryczkowatej, arystokratycznej cynamonowej sama w sobie ma dość słodyczy; miękka i trzeźwa zarazem, łagodna, a jednak mocna. Cukier szkodzi jej, odbiera siłę.
Więc, mówi on, a Anka tylko się uśmiecha, zamyka oczy i rozkoszuje się smakiem wiśniowym i słodkim. Więc, niecierpliwi się on, bo jest ignorantem i nie rozumie, czym dla niej jest herbata. Piwo stępia zmysły, mruczy ona, nie rozumiem piwoszy, ludzi, którzy całymi wieczorami potrafią wlewać w siebie coś, co składa się głównie z procentów i ma smak dwutlenku węgla.
Tu kiedyś był bar kanapkowy, mówi on, nie do wiary, jak się zmieniło. I tak tu było jasno. Kręci głową, podczas gdy ona sięga po jego czajniczek, nalewa, podnosi filiżankę do ust, zamyka oczy.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ostatni monolog Kasandry
— Julia Hermes

Nosfearboratu
— Julia Hermes

Drzewa
— Julia Hermes

Powiastka
— Julia Hermes

Gwiezdne wojny: Starość rycerza Jedi
— Julia Hermes

Reality Fiction
— Julia Hermes

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.