Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Pilipiuk
‹Sprawa Filipowa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAndrzej Pilipiuk
TytułSprawa Filipowa
Gatunekhistoryczna, sensacja, SF

Sprawa Filipowa, cz. 2

Andrzej Pilipiuk
1 2 3 5 »
Chłopak pognał, jakby mu kto przypiął skrzydła do stóp. Dwadzieścia pięć rubli jednego dnia. Tyle co dwa miesiące pracy! Dziesiątaka wyśle zaraz rodzicom. Nagle zahamował gwałtownie. Nagła i niespodziewana myśl wpadła mu do głowy. Dlaczego by nie zarobić jeszcze więcej?

Andrzej Pilipiuk

Sprawa Filipowa, cz. 2

Chłopak pognał, jakby mu kto przypiął skrzydła do stóp. Dwadzieścia pięć rubli jednego dnia. Tyle co dwa miesiące pracy! Dziesiątaka wyśle zaraz rodzicom. Nagle zahamował gwałtownie. Nagła i niespodziewana myśl wpadła mu do głowy. Dlaczego by nie zarobić jeszcze więcej?

Andrzej Pilipiuk
‹Sprawa Filipowa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAndrzej Pilipiuk
TytułSprawa Filipowa
Gatunekhistoryczna, sensacja, SF
Wtorek, 9:05
Dwaj byli agenci siedzieli sobie w łódce, kołyszącej się na Newie. Z miejsca, w którym zakotwiczyli, mieli wspaniały widok na Twierdzę Szliselburską, kryjącą w swoim wnętrzu ciężkie więzienie. Fale łagodnie kołysały korkowym spławikiem. Na wędkę nic się nie chciało złapać.
– I to po pięciu latach wiernej służby - powiedział w zadumie Nikifor Susłow, gasząc niedopałek cygara o burtę.
– A ja nawet nie zdążyłem dobrze zacząć - dorzucił ponuro Tomasz Wilkowski.
– Wybacz, to wszystko moja wina.
– Nie, szefie. Dużo się nauczyłem. Z pewnością nie popełniliśmy błędu.
– Popełniliśmy. Musiało mi odbić, żeby zostawić skutego anarchistę razem z jego bombami i wyłazić na dach. Wystarczyło obstawić kamienicę i wykurzyć go, przeczesując budynek. Zresztą ty dałeś się zaskoczyć Antonowowi, a Akimow nie zauważył klucza od środka zamku.
– Żaden z nas nie jest bez winy.
– Żaden.
Podrapał się po szwie na ręce. Wilkowski w zadumie czytał po raz dziesiąty z rzędu artykuł, który był przyczyną całego zamieszania. Dzień był ciepły, prawdziwie wiosenny. Susłow pocił się w koszuli i zawinął rękawy aż za łokcie. Wilkowki tylko rozpiął mankiety. Gdy zarzucał wędkę, rękaw opadł i Nikifor przez chwilę widział kawałek wielocyfrowego numeru, wytatuowanego na przedramieniu kumpla. Tomasz poczuł chyba jego wzrok, bo zaraz spuścił rękaw i zapiął mankiet. Znowu zabrał się za czytanie.
„Udaje, że czyta” - pomyślał jego szef. - "Zna to na wyrywki, a w dodatku wie jeszcze coś.”
– Rzuć to -poradził mu Susłow. - Przecież i tak nic z tego nie rozumiemy.
– Może jak przeczytam jedenasty raz…
– Gdy przeczytasz jedenasty raz to badziewie, to nagle spostrzeżesz, że rozumiesz, ale ty nie będziesz rozumiał. Ty po prostu nauczysz się go na pamięć. Możesz jeszcze raz streścić go własnymi słowami?
– Z grubsza mówi o pracy jakiejś polskiej chemiczki.
– Ty też jesteś Polakiem. Powinieneś to lepiej rozumieć niż ja, prymitywny Azjata z wielkich lasów północy.
– Odkryła nowy pierwiastek.
– Tak. Nazywa się rad. Świeci w nocy. Co z tego. Mój zegarek też świeci. Powleczony jest fosforem.
– Ten pierwiastek jest radioaktywny.
– Radio. Słyszałem. Rychnowski, Popow i Marconi. Telegraf bez drutu. Fale, którymi można przesyłać dźwięk. A ten pierwiastek to chyba do majstrowania takich aparatów. Swoją drogą, to lepiej by się zabrali za poprawianie telefonów. Takie pożyteczne urządzenia.
– Ten pierwiastek świeci i emituje fale dlatego, że się rozpada. To znaczy, jego atomy rozpadają się na mniejsze drobiny albo w ogóle na nicość i dlatego świeci.
– Choroba. Żebym jeszcze wiedział, co to te atomy.
– I możliwe, że są też inne takie, które się rozpadają, bo są radioaktywne.
– Choroba. A to zachwostka. I co jeszcze?
– Rozpadają się powoli. Ale można jakoś je przyśpieszyć.
– To znaczy, że wezmą kawałek węgla, naradiują go falami, a potem on się rozpadnie i zaświeci?
– Chyba tak.
– Idioci z tych naszych uczonych. Nie prościej jest węgiel zapalić? Też zaświeci, a i fal swoich radiowych zaoszczędzą.
– Jak się rozpadnie naraz to wydziela setki razy więcej energii niż trotyl.
– Bomba atomowa… Nowa cudowna broń…
Wilkowski wbił wzrok w artykuł. Wędka drgnęła, a potem znowu znieruchomiała. Na rzece pojawiła się nieduża kanonierka.
– Swoją drogą, to życie nie jest takie złe - powiedział w zadumie Susłow. - Ile ci zostało pieniędzy?
– Prawie sto rubli. Nie licząc dwu tysięcy zdobycznych
– Tak. Na trzy miesiące ci wystarczy. Ja mam dwieście, to potem ci pożyczę. Zdobyczne powinniśmy właściwie oddać, ale tak nierozsądne decyzje trzeba dobrze przemyśleć. No, chyba że znajdziemy robotę.
– Może poszukajmy?
– Ba, tylko gdzie? W Ochranie nie przyjmą nas z powrotem. Do policji nie wezmą, nie zapominaj, kto nam dał tego kopa w zadek. W armii potrzebują ludzi zdyscyplinowanych, a my jesteśmy indywidualistami i w dodatku jeszcze parę dni, a rozleniwimy się do reszty.
– Może zostaniemy rybakami? Mamy łódkę…
– Nie zapominaj, że nie jest nasza. Jeszcze nas policja wodna dorwie, choć po prawdzie nieboszczyk nie będzie się o nią upominał, ale pewnie są jacyś spadkobiercy.
– Może ją kupimy.
– Zapomnij o tym. Co z nas za rybacy? Od dwu dni nie złapaliśmy ani jednej ryby.
– Może siecią będzie lepiej łapać.
– Wiesz, to jest tak, że jak ktoś nie ma do czegoś talentu, to nie powinien się za to brać.
– Może wstąpimy do straży bankowej. Tam pewnie jest teraz redukcja etatów…
Nikifor przypomniał sobie wypadki sprzed dwu dni i uśmiechnął się. Tej nocy, gdy zostali wyrzuceni z Ochrany, Sawinkow ze swoimi towarzyszami obrobili bank. Wysadzili ścianę między kanałem ściekowym a umieszczonym w piwnicy skarbcem. Policja miotała się na górze, a oni spokojnie wynosili worki z pieniędzmi. Pół miliona rubli. Wilkowski w zadumie poskrobał się po nosie.
– A może zgłosimy się do socjalistów? Wzięli sporo pieniędzy, sypniemy im wszystkich naszych współpracowników…
– Niegłupi pomysł, tyle tylko, że niezbyt etyczny.
– Nieetyczny.
Tomasz poparzył na kanonierkę, która szła w ich stronę pełną parą.
– A może wywiad wojskowy?
– Hmm… Może i niegłupi pomysł. Zwłaszcza, jak się zna chiński lub japoński. Tam się zaczyna kotłować. Zresztą, w najgorszym razie zostaniemy tragarzami. Podobno żadna praca nie hańbi, choć z drugiej strony ja osobiście nie mam ochoty zostawać katem, czy takim od kanalizacji. Z pewnością bylibyśmy znakomitymi kryminalistami. Znamy wszelkie metody, których by użyto, aby nas przyskrzynić… Choć to oczywiście także budzi moją odrazę.
Kanonierka zwolniła i zaczęła zataczać koło.
– Chyba trzeba będzie pomyśleć o marynarce - powiedział Wilkowski.
– Dlaczego tak sądzisz?
– Popatrz, zaraz nas capną. Wyraźnie szykują się do abordażu.
Susłow usiadł gwałtownie. Łódka zakołysała się.
– To nie te czasy - powiedział. - Za Mikołaja Pierwszego robili brankę do floty, ale teraz żyjemy w dwudziestym wieku.
– To czego od nas chcą? Mamy im posłużyć za żywe cele, a oni wypróbują pokładową artylerię?
– A cholera wie.
– A może się zbuntowali i teraz chcą wyrównać rachunki z jakimikolwiek przedstawicielami władzy?
– Nie żartuj. Po pierwsze, skąd by wiedzieli, że to my, po drugie, gdyby się zbuntowali, to wciągnęliby inną banderę na maszt. Po trzecie, nie pracujemy już w Ochranie.
– Aha. To mnie uspokoiłeś. A dlaczego do nas płyną?
– Ta łódka z niebieskim pasem jest bardzo charakterystyczna. Może ten zaszlachtowany dziadek sprzedawał im wódkę?
– Swoją drogą, to daleko się zapuścili.
– Płaski statek, mógłby przejść pod mostami. Chyba.
Susłow wpatrywał się w manewry kanonierki. Przy burcie pojawił się człowiek z kilkoma chorągiewkami i nadał nimi jakiś sygnał.
– Co on nadaje? -zaciekawił się jego kompan.
– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Dobre parę lat tu pracuję, a Sankt Petersburg jest, jakby nie patrzeć, portowym miastem, ale sprawy marynarki uchodziły zazwyczaj mojej uwadze. Czasami wprawdzie były problemy z krążącymi między marynarzami agitatorami różnych takich. I raz z przemytnikami.
Człowiek na kanonierce, widząc, że nie rozumieją komunikatu, wychylił się przez burtę.
– Podpłyńcie! - krzyknął.
– Odwal się - poradził mu Susłow i położył się w łódce, udając, że zapada w drzemkę.
Na pokład okrętu wszedł jakiś człowiek w paradnym mundurze.
– Czy to aby rozsądne? -zaniepokoił się Wilkowski.
– Przecież nie będą do nas strzelali.
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Sprawa Filipowa, cz. 1
— Andrzej Pilipiuk

Tegoż twórcy

Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski

O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski

Ani śmieszno, ani straszno
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: Nie jedzcie bajkowych kucyków
— Wojciech Gołąbowski

Dwupak tematyczny: Bez trzymanki
— Wojciech Gołąbowski

Kram z pomysłami
— Agnieszka Szady

Esensja czyta: Wrzesień 2012
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady

Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Mała Esensja: Dziennik, czyli co zjadłem dziś na śniadanie i dlaczego podrapałem się za lewym uchem
— Jakub Gałka

Wyższe stadia stanu podgorączkowego
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.