Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Hałas
‹Ale nas zbaw ode złego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Hałas
TytułAle nas zbaw ode złego
OpisNie. Naprawdę nie mówcie, że nie wiecie, kim jest Agnieszka Hałas i/lub czego się spodziewać po jej tekstach. Mrocznych fantasy, choć – tym razem bez udziału Krzyczącego w Ciemności. Nikt Wam w to przecież nie uwierzy…
Gatunekgroza / horror

Ale nas zbaw ode złego

« 1 3 4 5 6 7 8 »

Agnieszka Hałas

Ale nas zbaw ode złego

Milczała.
– Wiem, czego szukasz. Być może ci to dam. Ale wpierw musisz pocierpieć, tak jak cierpiał ten, w którego wierzysz. Jesteś gotowa zapłacić krwią?
– Tak – głos jej drżał.
Ze stojącej w rogu skrzyni książę wyjął bicz o dziewięciu rzemieniach.
Znikąd, nie wołani, u jego boku znów pojawili się żołnierze.
– Unieruchomić ją – rozkazał. Sprawnie wykonali polecenie, przykuwając jej ręce kajdankami do kółek zamocowanych w ścianie. Stała teraz tyłem do nich i do ognia.
– Zdejmijcie z niej te łachy.
Użyli noży, żeby pociąć sweter i spodnie, kalecząc ją w paru miejscach. Potem wszystko z niej zdarli, łącznie z bielizną.
Książę cofnął się o krok i wziął zamach. Świsnęły rzemienie.
Grube mury wchłonęły krzyk.
Chłosta trwała długo. Po jej zakończeniu Blanche nie była w stanie utrzymać się na nogach, w postawie zbliżonej do pionu utrzymywały ją jedynie unieruchomione ręce. Kiedy ją rozkuto, osunęła się na podłogę.
– Dobrze ci? No, odezwij się! Dobrze?!
Dyszała, nie mogąc wydobyć słowa. Książę cmoknął z niezadowoleniem i od niechcenia przydeptał jej dłoń podkutym butem, miażdżąc palce. Potem – widocznie uznawszy, że już dosyć – cofnął się, żeby poobserwować ofiarę. Ponapawać się.
Blanche wiła się rozpaczliwie na śliskim od krwi parkiecie. Próbowała się podnieść i nie mogła, mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Czuła, jak przy każdym ruchu pęka jej skóra na plecach.
Książę klasnął w ręce. Owionął ją zimny, cuchnący prąd powietrza. Rozległy się gwizdy i pohukiwania.
Powierzchnia luster zmatowiała, jakby od wewnątrz zasnuł je dym. Zaczęły się zeń wyłaniać istoty; stwory o na wpół ludzkich, na wpół zwierzęcych kształtach, szczerzące kły… A także inne, nieopisanie wstrętne – bez nosów i warg, podobne do gnijących trupów.
– Pragną ciebie… Nie cieszysz się? Dogodzą ci jak nikt inny.
Nabrała tchu i splunęła mu pod nogi. Jedyną reakcją był pogardliwy uśmieszek.
– Takaś dzielna? Nie chcesz prosić o łaskę?
Blanche zaprzestała prób podźwignięcia się i tylko patrzyła mu w oczy, milcząc. Chociaż nie była tego świadoma, wyglądała teraz jak święte męczennice z obrazów. Znamię na czole świeciło jak gwiazda.
Książę, wciąż się uśmiechając, klasnął po raz drugi.
– Jest wasza! – krzyknął w stronę zbliżających się sylwetek.

2. Pokarm i popiół
Diablęta spały na słomie, rozkosznie pochrapując. Tylko rogate niemowlę niestrudzenie raczkowało po podłodze. Mamka Gorylica, zmęczona po całym dniu, usadowiła się przy piecu, opierając nogi na stołeczku.
Miała gościa. Za stołem siedziała młoda kobieta o smagłej cerze, odziana w czarne szaty. Jej palce kończyły się ptasimi pazurkami.
Drobnymi kęsami, jak na damę przystało, jadła żmijowo-skorpionie curry, popijając je czymś, co wyglądało jak parująca smoła, ale było po prostu kawą.
– Książę ciężko naruszył zasady – podsumowała zaczętą wcześniej wypowiedź, dyskretnie wypluwając zakończony żądłem ogonek. – Miał ją jedynie zaprowadzić do podziemi i wystawić na próbę… Cóż, jest głupcem. Znak to glejt, nie zbroja, ale to nie znaczy, że nie działa. Skrzydlaci rycerze już wyruszyli dziewczynie na ratunek.
– Przybędą za późno.
– Zgadza się. Dlatego ty musisz się wybrać na zamek. Nic nie uzdrawia tak skutecznie, jak twoje mleko. Obudzisz ją i zaprowadzisz do podziemi, żeby zobaczyła to, co ma zobaczyć.
– Niech mnie diabli, kotuś, czasami nie rozumiem zamysłów góry – Mamka Gorylica w zadumie oglądała łapy, od czasu do czasu ogryzając jeden czy drugi pazur. – Wiesz, słyszałam myśli tej dziewczyny, kiedy się modliła. Uważa, że zgrzeszyła zaniedbaniem, bo za życia nie próbowała temu swojemu bratu pomóc. Może ma rację, to nawet podobne do Pana, żeby za karę nakłonić ją do przyjścia tu, boso przez popiół i kamienie… Ale nie zasłużyła na to, co ją spotkało.
– Cóż, świat byłby piękny, gdyby cierpienie zawsze było wprost proporcjonalne do winy, ale nie ma tak dobrze. Ilu cierpi niezasłużenie na ziemi… Pewnie zostanie to jej wynagrodzone, jeśli kiedyś wróci na górę. Mamy niewiele czasu, więc idź już! Ja popilnuję wylęgarni.
– Zobaczy, co ma zobaczyć – zamruczała do siebie Mamka Gorylica, wychodząc. Jej wargi wykrzywił brzydki uśmiech. – Ale co jej powiem, to już moja rzecz.
Demonica o ptasich pazurkach skończyła tymczasem jeść i postawiła talerz na podłodze, żeby raczkujące pod stołem diablątko mogło go wylizać. Ze stojącego na piecu imbryka dolała sobie kawy i również się uśmiechnęła.
A ja wiem, że oszustwo masz we krwi, ale to bez znaczenia. Bez względu na to, co jej powiesz, z dziewczyną stanie się w podziemiach to, co ma się stać – lecz na tym nie skończy się gra. I nie tylko o duszę Blanche tu idzie.
• • •
Dwóch pacjentów, świeżo przywiezionych z katowni, pojękiwało przez bandaże. Konstantin wrzucił do pieca kłąb zakrwawionej gazy i waty, zamknął drzwiczki, po czym opłukał ręce w miednicy i usiadł przy oknie, biorąc z parapetu butelkę.
Na zewnątrz zbierały się czarne burzowe chmury. Zagrzmiało.
– A ty czego tak wypatrujesz? – wymamrotał Sytnikow, podkurowany już potępieniec, siadając na łóżku. Jego głowę i pół twarzy spowijały opatrunki. – Zabrali tę małą na zamek?
– Zabrali.
– Wróci – Sytnikow uśmiechnął się bezzębnymi ustami. – Pokancerowana, ale wróci na bank.
– Zamknij się – warknął fizyk.
– Co się wkurzasz, przecież tak właśnie będzie. Założymy się? Ej, spójrz no na niebo! Co się tam dzieje, do diabła? Pali się?
Konstantin drgnął, bo dopiero teraz zauważył, że nad horyzontem pojawiła się posępna, czerwona łuna. Choć łuny nie były niczym niezwykłym w tej części piekieł, z jakiejś przyczyny fizyk poczuł lęk.
Pewnie znowu pożar w sąsiedniej dolinie, powiedział sobie. Ostatecznie mieści się tam ośrodek dla piromanów. Ale uczucie niepokoju nie opuszczało go.
Zahuczał grzmot i pierwsze ciężkie krople deszczu spadły na spopieloną ziemię.
Nagle fizyk zamarł, bo zobaczył, jak z wylęgarni ociężałym krokiem wychodzi znajoma postać. Diablica zagwizdała na palcach i z mroku sfrunęła ku niej skrzydlata bestia, taka sama jak te, które służyły za wierzchowce żołnierzom księcia.
Konstantin odstawił butelkę, czując, że opary piekielnego trunku błyskawicznie wietrzeją mu z głowy.
• • •
W opustoszałej komnacie śmierdziało krwią jak w rzeźni. Mamka Gorylica oblizała się – zapach, obrzydliwy dla ludzi, jej wydawał się smakowity. Na posadzce krzepło ciemne jezioro.
Mała leżała tak, jak ją zostawili, naga, koszmarnie poraniona – wydawało się, że na jej ciele nie ma jednego zdrowego miejsca. Brak oddechu, brak pulsu… Lecz punkt pośrodku czoła nadal świecił słabo.
Rozpiąwszy suknię, diablica wydobyła na wierzch jedną obwisłą, porośniętą futrem pierś. Położyła sobie głowę Blanche na kolanach i lekko ścisnęła między palcami brodawkę. Żółtawe diabelskie mleko pociekło do ust martwej dziewczyny.
• • •
Płynęła przez spokojną czerń, z której wyszarpnięto ją gwałtownie z powrotem do świata doznań. Ocknąwszy się jęknęła; wszystkie mięśnie, wszystkie włókna w ciele rwały bólem.
Coś ciepłego i słodkiego napływało jej do ust. Przełknąwszy odruchowo, z miejsca poczuła, że krew zaczyna żywiej krążyć, a ból maleje. Nie otwierając oczu odnalazła sutek i ssała łapczywie, omal się nie krztusząc.
Choć nie wiedziała o tym, w miarę jak piła, srebrny znak przygasał, aż zniknął zupełnie.
Gdy w końcu otworzyła oczy, nie wiedziała, czy ma się radować, czy płakać, widząc nad sobą znajome, małpie oblicze.
– Cóż to, nie podziękujesz mi? – zaśmiała się Mamka Gorylica. – Wypadałoby! Przywróciłam cię do życia, moja droga.
Gdy dotarło do niej, co się właściwie wydarzyło, dziewczyna zwinęła się w pozycję płodu, dławiąc się szlochem. Diablica przytuliła ją mocno. Jej ciepłe futro pachniało jak sklep korzenny, cynamonem, goździkami, kawą.
« 1 3 4 5 6 7 8 »

Komentarze

02 III 2012   03:40:57

Mysle, ze obawy i scatrhy maja zawsze duze znaczenie, juz samo ogladanie filmow, ktore powoduja strach sprawia, ze w takie czy inne frekwencje wchodzimy, wtedy nie ma sie co dziwic, ze cos sie przykleja, co w danych frekwencjach dziala.Mam znajomych, ktorzy swiadomie, regularnie dziela sie energia, ktora w tym celu otrzymuja. Ludzie , ktorzy jednak na codzien nie zajmuja sie zbieraniem i zawiadowaniem wlasna energia nie powinny dawac sie z niej okradac, kazdy ma swoja energie prenatalna i energie, ktora moze zebrac, w chwili kiedy ta, ktora mozna odnowic ulega wyczerpaniu zostaja pozytkowana energia prenatalna, tej odnowic sie nie da, w takich przypadkach mozna sobie narobic szkody nieodwracalnej. Mialam czas kiedy naiwnie pozwalam na pobieranie nie majac czasu na odnawianie az doszlo do tego, ze zostala nadszarpnieta energia prenatalna, to nie sa juz zarty, wtedy zaczyna byc powaznie. Energie kazdy moze nauczyc sie zbierac i nia zawiadowac, jednak cwaniacy wybieraja najlatwiejszy sposob.Niektorzy uciekaja kiedy zostaja rozpoznani, jezeli dawca rozpozna, co sie dzieje, a czasem nawet zobaczy kto zacz, biorca ucieka w panice. Moze byc, ze biorca zobaczy, ze moze byc inny sposob postepowania jak branie (podczas gdy ktos chetnie daje )i to go jakos poruszy i spowoduje jakas w nim zmiane.Znajomi, ktorzy codziennie przekazuja energie potrzebujacym i w tym celu ja otrzymuja twierdza, ze zmiany w bioracach pod wplywem milosci i ich checi dawania moga nastapic, ale maja na mysli tych, ktorzy sa przysylani przez przewodnikow aby od nich dostac, ci sa na zmiany gotowi.Trzeba pamietac o tym, ze aby dawac trzeba miec i to nie w ten sposob, ze sobie wziac od kogos ale samemu to wypracowac, wtedy mozna dac tez komus , kto spontanicznie sie pojawil, np. znajomy jest w dolku i wlasnie pomyslal o tobie, jego podlecenie wtedy nie wynika z powodu checi wziecia energii, ale jest to swego rodzaju sygnal, ze sam potrzebuje i nie jest teraz w stanie nic zrobic, taki rodzaj nieswiadomej prosby, w takich przypadkach szybko sie daje i chetnie, ale jezeli wlasnie czlowiek sam sie nie czuje na silach to powinien to zrobic potem, kiedy juz sil nabierze. Oddawanie na prawo i lewo bo wszedzie jest nie jest dobre dla dawcy, najpierw trzeba samemu byc w dobrej formie , zadbac o nia itd. inaczej szybko mozna sie znalezc po drugiej stronie i byc bardzo potrzebowskim.Wielu swietnych bioterapeutow zmarlo wlasnie dlatego, ze sie szybko wyczerpali, dzialali nawet gdy sami zle sie czuli, to powazny blad, dzialania dawania bez zwracania uwagi na swoja forme energetyczna do pewnego czasu nie szkodza, ale potem zaczyna byc ostro, a czasem nie da sie juz tego odwrocic.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Innego końca świata nie będzie
— Miłosz Cybowski

Brune, gdzie jesteś?
— Marcin Mroziuk

Gdy tropikalny raj staje się piekłem na ziemi
— Marcin Mroziuk

Groza na rajskich wyspach
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Marzec 2017
— Dawid Kantor, Daniel Markiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Styczeń 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Osty kłują
— Magdalena Kubasiewicz

I potępieni mogą marzyć
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.