Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Szczeniaki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułSzczeniaki
OpisAlternatywny fanfik gwiezdnowojenny rozgrywający się tuż przed „Zemstą Sithów”. Prequel do „Drugiej strony Mocy” i historii Darth Beyre (m.in. „Przed burzą”, „Obława”).
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Szczeniaki

« 1 4 5 6 7 »
Roogla tańczyło nad dłonią Cranberry.
– Nie wiem – pokręciła głową. – Nie mam pojęcia. Poprosił Anakina, żeby mnie przyprowadził.
Oparła się o parapet, zatykając kciuki za pas. Błyskawicznym ruchem przyciągnęła i złapała spadający owoc.
– Cran! Zapomniałaś o tym roogla, nie udawaj, że to było celowe.
– Tylko na moment – przyznała niechętnie.
– Ale wystarczyło, żeby zaczęło spadać. Tak jak wczoraj rano wystarczyło, żeby Nessie założyła ci dźwignię na nadgarstek. Nie rozpraszaj się. Zaczynamy się z Qui-Gonem zakładać, ile razy jeszcze dasz sobie wyciąć taki numer.
Uśmiech zgasł mu na ustach. Na jasne policzki Cranberry wystąpił gwałtowny rumieniec, Moc zadrżała w wyczuwalny sposób.
– Cranberry – twarz Mace Windu nie wyrażała w zasadzie nic poza zainteresowaniem – żartowałem. Odrobina poczucia humoru na swój temat jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Cran wbiła wzrok w czubki butów. Potem zaczęła powoli sprzątać naczynia.
– Jeżeli chcesz zająć się śmigaczem Nessie, to idziemy – odezwał się Mace Windu swobodnym tonem i wstał zza stołu.
– Trzy minuty, mistrzu. Umyć zęby, wziąć płaszcz i jestem w hangarze.

Cran wyczołgała się spod śmigacza i ponownie zaczęła opukiwać tylne dysze antygrawitatora.
– I co? – spytał mistrz.
– Jeszcze chwila – mruknęła bez przekonania.
Windu zeskoczył miękko z maski swojego pojazdu. Przeszedł powoli przez mały hangar, rozglądając się i rozważając coś.
– Wiesz co, Cran? Daruj sobie dziś tę robotę. Niech się tym zajmą technicy.
– Nie będzie mi żaden mechanik… – dobiegło zza śmigacza.
– Ja się tak zastanawiam – zawahał się, a w jego głosie było coś, co sprawiło, że Cranberry oderwała się od rozmontowywania dyszy i wstała.
– Myślę nad tym, co ci się wczoraj w tym śmigaczu zdarzyło. Nad tym przeczuciem.
Cran przygryzła usta.
– Nie leć nim dzisiaj. Potem zobaczymy.
– Myślisz, mistrzu, że o to chodzi? Że może mi się coś stać? – zabrzmiało w tym powątpiewanie.
– Świat się nie zawali, jeżeli nie polecisz, prawda? Zresztą na razie i tak się na to nie zanosi.
– Dobrze, chociaż… Nie wydaje mi się.
Cranberry poskładała narzędzia, spryskała dłonie mydłem w piance i wytarła w papierowy ręcznik. Potem włożyła płaszcz, przewieszony przedtem przez drzwi pojazdu, i uruchomiła komunikator na przegubie.
– Anakin? Wpadnij po mnie, dobrze? Ten złom Nessie już chyba nigdy nie wystartuje. Tak, wiem, że mam swój śmigacz, wyobraź sobie, że nie miałam wczoraj czasu na wymianę tych drzwi, nie będę wypominać, przez kogo trzeba je wymieniać.
Nie czekali długo, prawie zaraz przy wlocie do hangaru zawisł pojazd Skywalkera. Padawan skłonił się zza sterów.
– Pamiętaj, Cran. Daleko idąca powściągliwość – rzucił półgłosem Mace Windu.
Cranberry skinęła głową i jednym susem znalazła się na fotelu pasażera. Mistrz patrzył za nimi przez chwilę i ruszył do wyjścia, rozglądając się czujnie po hangarze.

Kanclerz Palpatine zaczynał im dawać delikatnie, bardzo elegancko, do zrozumienia, że audiencja zbliża się ku końcowi. Rozmawiali w aneksie wypoczynkowym na uboczu wielkiego gabinetu, z dala od biurka i fotela do pracy umieszczonych majestatycznie na tle okna i panoramy miasta.
– Moi drodzy, podsumowując: ostatnie wydarzenia dowodzą, że sytuacja jest naprawdę poważna. Powiem wam tak szczerze, od serca. Większość tych, którzy kierują teraz Republiką, to moje pokolenie. Praktycznie całe dorosłe życie spędzili w czasach pokoju, nie licząc błahych, lokalnych konfliktów. Tymczasem teraz stoimy w obliczu realnej groźby secesji. I to od was, młodych, zależy, jak na nią zareagujemy. Musicie umieć wychwycić z ciągu drobnych, pozornie nieznaczących zdarzeń zapowiedź nadchodzących radykalnych zmian. Bardzo was uczulam na to, że nie możemy przykładać starych miar do tego, co dzieje się teraz.
Zapadła cisza. Po chwili przerwał ją kanclerz, rzucając pogodnie:
– Dobrze, cieszę się, że mnie odwiedziliście, i mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy. Wszyscy troje oczywiście.
Padawanowie ukłonili się głęboko i wyszli.
– Widzisz – odezwał się Anakin, kiedy już oddalili się od gabinetu kanclerza. – To bardzo mądry człowiek. I mówiłem, że przypadniecie sobie do gustu.
Skinęła głową.
– Cran, masz jeszcze trochę czasu? Chcę ci coś powiedzieć. Chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce.
Przeszli przez część tarasu zajętą przez jedną z wielu senackich kawiarni, w której jak zwykle o tej porze trudno było znaleźć wolny stolik. Minęli robota z tacą, pędzącego do kolejnego śpieszącego się klienta, i znaleźli się na pustym chodniku oddzielonym od kawiarni donicami z bujną roślinnością.
Oparli się o balustradę. Miasto tonęło w oślepiającym wiosennym słońcu. Wiatr rozwiewał im płaszcze i szarpał padawańskie warkoczyki. Patrzyli przed siebie na budynek Banku Galaktycznego i Świątynię Jedi. Tak było im łatwiej rozmawiać.
– Padmé jest w ciąży.
Cran zawahała się.
– Eee… Gratulacje?
– Tak, tak, gratulacje! – rozpromienił się, ale zaraz spochmurniał. – Ale teraz wszystko musi się zmienić. Nie może być jak do tej pory.
– Masz na myśli…
– Tak! Mam na myśli tajny ślub i to całe ukrywanie się. To upokarzające.
– Ale przecież wielu Jedi tak żyje. Nikt się z tym nie afiszuje, ale też nie jest to jakiś wielki problem. No wiesz – chciała to powiedzieć, ale tak, żeby zabrzmiało delikatnie – Qui-Gonowi i twojej mamie to odpowiadało. Oni nawet nie byli małżeństwem. I w sumie to jednak ona zostawiła jego, a nie on ją.
Anakin syknął i pokręcił głową.
– Cran, sama widzisz, co kobieta jest w stanie zrobić dla stabilizacji. Lars? Kto to jest? Jakiś farmer? Zamiast Jedi? Cran, to by było śmieszne, gdyby nie… Jinnowi się wydawało, że jest taki dobry, wyzwolił ją i w ogóle – Anakin skrzywił się. – Ale nie potrafił zapewnić jej bezpieczeństwa. Nie było go przy niej, kiedy…
Cran zapatrzyła się na pojazdy sunące nisko pod ich stopami. Ważyła każde słowo, ale jej zdaniem lojalność wobec przyjaciela wymagała od niej szczerości nawet, jeżeli miałoby mu się nie spodobać to, co teraz powie.
– Anakin, ja to widzę inaczej. Twoja mama była silną kobietą, to się czuje, wiesz, co mam na myśli. To była jej decyzja, wolała Larsa, bo… bo go wolała. Stabilizacja nie ma tu nic do rzeczy. Radziła sobie sama w znacznie gorszych okolicznościach, nie potrzebowała teraz małżeństwa z rozsądku.
– Teraz? – spytał podchwytliwie. – Teraz, prawda? A co wcześniej przeszła? Ile obelg, upokorzeń? I… Nie chcę, żeby moje dzieci na każdym kroku słyszały… Nie wiesz, jak to jest.
Urwał, pojął, jak bardzo się zagalopował.
– Cran, przepraszam. Bardzo cię przepraszam.
– Nie szkodzi. To dawne czasy, właściwie mało co pamiętam. Inne życie.
– Chcę, żeby moje dzieci nosiły moje nazwisko, rozumiesz?
Szczerze mówiąc, nie, pomyślała. Nie wiedziała, dlaczego nazwisko Skywalker miałoby być lepsze niż Naberrie, które otwierało wszystkie drzwi w Galaktyce.
Zamiast tego powiedziała:
– Wasza sytuacja jest inna. Zupełnie inna.
– Chcę, żeby było normalnie.
– To znaczy? Jak to sobie konkretnie wyobrażasz?
– Nie wiem – westchnął. – Mam jeszcze trochę czasu na zastanowienie. Rozmawiałem o tym…
– I co ona na to?
– Ona? Oczywiście z Padmé też rozmawiałem.
– Więc co o tym sądzi Kenobi?
– Nie powiedziałem mu. I na razie nie powiem.
– Aaa… Aha. Rozumiem.
– Muszę już iść. Chciałbym się jeszcze dziś zobaczyć z Padmé. Mogę cię nie odwozić do Świątyni?
– Jasne.
Skywalker skinął jej głową i zniknął w kłębiącym się w kawiarni tłumie. Cranberry stała jeszcze chwilę, patrząc na lśniące budynki przed sobą. Założyła warkoczyk za ucho i zatopiona w myślach ruszyła do głównego wyjścia.
Przecięła rozległy plac i zamiast wejść na most dla pieszych prowadzący na środkowe piętra sąsiedniego drapacza chmur, wspięła się na łuk wznoszący się nad chodnikiem i nadający mostowi charakterystyczny kształt. Konstrukcja była potężna, więc krzywizna łagodna, rama szeroka i warunki, rzecz jasna dla Jedi, spacerowe. Jedynie ostry, jeszcze chłodnawy wiatr dodawał wycieczce pikanterii.
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

30 IX 2010   18:44:00

całkiem,całkiem,lekkie masz pióro dziewczynoxd

01 X 2010   11:58:00

Z tym lekkim piórem to...lekka przesada,ale że jest " całkiem całkiem"mogę się zgodzić hahaha

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.