WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Anna ‘Cranberry’ Nieznaj |
Tytuł | Szczeniaki |
Opis | Alternatywny fanfik gwiezdnowojenny rozgrywający się tuż przed „Zemstą Sithów”. Prequel do „Drugiej strony Mocy” i historii Darth Beyre (m.in. „Przed burzą”, „Obława”). |
Gatunek | space opera |
Gwiezdne wojny: SzczeniakiAnna ‘Cranberry’ NieznajGwiezdne wojny: Szczeniaki– Proszę pani, eee… – Nessie zawahała się, niepewnie przyglądając się spowitej w turkusową szatę istocie, która najwyraźniej dowodziła reporterami. – Proszę pana – zaryzykowała i najwyraźniej trafiła, bo reporter przybrał uprzejmy wyraz twarzy i poprawił macką połę szaty. – Proszę przestać filmować i opuścić to miejsce. Tu nie ma nic, co mogłoby zaciekawić widzów. – Mistrzu… – Mace Windu usłyszał głos podchodzącej Cranberry. – Tak? – odwrócił się do niej, ale zerknął jeszcze przez ramię akurat w momencie, kiedy Nessie, najwyraźniej tracąc cierpliwość, stwierdziła: „Sprawy Jedi” i zdecydowanym ruchem dłoni wyłączyła na odległość kamerę trzymaną przez Mrlssti ubranego równie krzykliwie jak jego przełożony. Mistrz usłyszał jeszcze głos Nessie mówiący „Do widzenia” i szum odlatującego śmigacza. – Dobrze, Cran, co się dzieje? Czemu mnie wezwaliście? Gdzie jest młody Fett? – Nie ma go, uciekł. – Uciekł wam dwunastoletni chłopiec? – Mace Windu wbił wzrok w swoją padawankę. Cran nabrała powietrza i nie spuszczając wzroku, potwierdziła. – Uciekł. Ale też i nie szukaliśmy go zbyt intensywnie. – W sumie masz rację, to tylko dzieciak. Jak rozumiem, to Anakin rozpoznał tę dziewczynę, tak? W związku z zamachem na senator Amidalę? – Cran skinęła głową. – Ale ona zginęła w wypadku? – No właśnie… – Cran zrobiła gest w stronę koronera i Anakina, w tej chwili już nie bardzo panującego nad emocjami. Skywalker trzasnął pięścią w zgniecioną maskę śmigacza i syknął do koronera coś, czego mistrz nie usłyszał, ale co bardzo nieprzyjemnie zapulsowało Mocą. Mace Windu szybkim krokiem podszedł do dyskutujących. – Jestem Mace Windu, mam zająć się tą sprawą z ramienia Zakonu. – Mistrz Mace Windu! – koroner westchnął z zachwytu. – Z Rady! To dla mnie zaszczyt… – Ja też cieszę się, że z panem pracuję – uciął Windu. – Co się dzieje? – No więc… Mistrzu Jedi, wynikły pewne niejasności, ale jestem pewien… Lecz z drugiej strony nie mogę zaniedbać… – Ten człowiek – prychnął Anakin. – Ten człowiek twierdzi, że zastrzeliliśmy Zam Wessel! Windu uniósł ponownie brew, tym razem uważając za stosowne dać jednoznaczny wyraz swemu zdumieniu. – Tak! – rozpędził się Anakin. – Cóż to za bezczelne, godne politowania stwo… – Anakin – Windu poruszył bezgłośnie wargami i słowo wypowiadane przez Skywalkera zniknęło w nagłym ataku pozorowanego kaszlu. – Mistrzu – wtrąciła się Cran. – Ten pan – powiedziała to bardzo wyraźnie – twierdzi, że wpakowaliśmy Zam Wessel dwa pojedyncze strzały między oczy. – Strzały? – No właśnie! – Anakin i Cranberry krzyknęli prawie jednocześnie. – Poza tym gdyby nawet… – zaczęła Cran. – …to przecież lecieliśmy z przeciwnej strony! – skończył za nią Anakin. – Mistrzu Jedi… – wtrącił koroner. – To jest sprawa bardzo delikatna, ja wiem, uprawnienia, ja wiem, osiemnasta poprawka do Aktu Swobód… Anakin odwrócił się na pięcie i zamiatając płaszczem potłuczone szkło, odszedł w stronę Nessie. – Więc ja wszystko wiem, ale sprawa jest tak subtelnej natury. Jest tylu świadków… – dodał ciszej. – No więc właśnie, są świadkowie – do rozmowy włączyła się Nessie i zatoczyła szeroko ręką. – Proszę spytać, kto co widział. Kiedy przylecieliśmy, zastaliśmy wrak, byliśmy przekonani, że Wessel zginęła w wyniku uderzenia, i zaczęliśmy szukać chłopca. – Nie obejrzeliście jej nawet?! Nie sprawdziliście, czy nie uda się jej reanimować? – zaperzył się koroner, ośmielony milczeniem Windu. – Nie musieliśmy – odparła bardzo, ale to bardzo spokojnie Cran. – Wiedzieliśmy, że nie żyje. Koroner zrobił taką minę, że prawie słyszeli jego zniesmaczoną myśl: „Jedi!”. Cran odezwała się teraz już normalnym tonem. – Wie pan przecież, że nie mamy miotaczy. I że lecieliśmy z przeciwnej strony, nie było żadnej możliwości, żeby to nasze strzały i śmierć Wessel spowodowały wypadek śmigacza. Ktoś strzelał, to oczywiste, ale nie my. Jeżeli pan chce świadków, proszę ich szukać, ale szybko, bo pewnie już dawno czmychnęli. My nie będziemy ich dla pana gonić. Domniemanie niewinności – jeżeli pan twierdzi, że biegamy po mieście i strzelamy do ludzi, proszę nam to udowodnić. Koroner spojrzał na Mace Windu, ale nie znajdując w nim wsparcia, westchnął, ukłonił się lekko i odszedł. Mistrz przywołał gestem Anakina i spytał, nie zwracając się do nikogo z osobna, tylko do wszystkich trojga: – Teraz możecie mi już powiedzieć, kto strzelał. Bo jak rozumiem, była to osoba trzecia i spowodowała tym samym wypadek? Zawahali się, wreszcie Anakin powiedział: – Wypadek nie. Ona po prostu straciła panowanie nad śmigaczem. Uciekała w panice i uderzyła w chodnik. Tak to przynajmniej wyglądało z daleka. – Z daleka? – Stamtąd – Skywalker, przygryzając wargę, wskazał na pole ochronne na szczycie górującego nad nimi drapacza chmur. – Aha. Cran, Nessie? – Zepsuł nam się śmigacz – odpowiedziała Nessie. – Był wcześniej uszkodzony, ale ja go dobiłam. To było… Mistrzu, ja jeszcze będę chciała o tym porozmawiać. O tym, co się stało, kiedy rozwaliłam statecznik. Windu skinął głową. – No dobrze, więc nikt nie widział snajpera? Swoją drogą to bardzo ciekawe. Ktoś zabił na waszych oczach Wessel, którą spotkaliście zupełnie przypadkiem. Czy czegoś nie wiem? Jakieś małe, tajne śledztwo? Byliście z nią umówieni? Ktoś o tym wiedział i mógł na nią zapolować? – Nie! To był absolutny przypadek, Cran ma dziś urodziny… – … i zaprosili mnie na tańce, przecież wiesz, mistrzu. Nikt nie mógł wiedzieć, nikogo… – … poza nami tam nie było. No i poza… – Poza chłopcem – przerwała im Nessie. – Poza chłopcem – powtórzył Mace Windu, a młodzi spojrzeli po sobie niepewnie. – Ależ to dzieciak zupełny, ile on może mieć lat? – Masakra na Geonosis w 3002, klony miały wtedy… No, to on ma teraz ze dwanaście. – Niemożliwe – pokręciła głową Nessie. – Tak z zimną krwią? – Ranną? – skrzywił się Anakin. – Mistrzu, ty go nie widziałeś, jakbyś zobaczył, to też byś nie uwierzył – rozłożyła ręce Cran. – Cranberry, moja droga padawanko, ja naprawdę wiem, jak wyglądają klony Jango Fetta. – Ale ja nie wyczuwałam między nimi nic złego – rzuciła ostateczny argument Nessie. – Pozytywne emocje, bezpieczeństwo. – Jak tak was słucham, to mam wrażenie, że wy niby nie wierzycie, ale już sami zauważyliście, że tu nie bardzo jest jakieś inne rozwiązanie. – A chłopak uciekł – skrzywiła się Cran. – Trudno, uciekł, to uciekł. Po Wessel płakać nie będziemy, jak dzieciak gdzieś wypłynie, to go aresztujemy. Koniec tej zabawy, wracamy do domu. Już wszystko posprzątane, nawet taśmy już pozwijali. Anakin, Nessie, wracajcie śmigaczami. Cran poleci ze mną – chciałaś porozmawiać? Anakin i Cran, wy się widzicie jutro rano na audiencji, prawda? Nessie, poproś swojego mistrza, żeby się ze mną spotkał koło południa, pójdziemy na trening. Cran też już powinna być wolna do tego czasu. No, lecimy, dobranoc. Anakin i Nessie skłonili się i odeszli w milczeniu. Ilustracja: Agnieszka ‘Achika’ Szady Światło wschodzącego słońca wlewało się przez okna kwatery Mace Windu i jego padawanki. Dwie bliźniacze sypialnie wychodzące na kuchnię, łazienka – pomieszczenia niewielkie i bardzo skromnie urządzone. Ściany w jasnym, choć nie białym, kolorze, niewiele osobistych akcentów. Windu i Cranberry kończyli śniadanie. Konkretnie mistrz już skończył, odsunął nieco stolik i próbował założyć nogę na nogę, co przy jego wzroście i ciasnocie kuchni wcale nie było takie proste. Cran za to kontemplowała płatki w swoim apetycznie błękitnym jogurcie. Wreszcie wstała, biorąc ze stołu drugą część śniadania, purpurowy owoc roogla, ale też go nie nadgryzła, tylko stanęła przy oknie i wpatrzona w przestrzeń zaczęła się nim machinalnie bawić. – Musicie być bardzo ostrożni. Kanclerz to chytry guireek, doświadczony gracz. Już jego przyjaźń ze Skywalkerem wcale mi się nie podoba. Ciekawe, o co teraz mu chodzi. |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Druga szansa
— Magdalena Stawniak
Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
całkiem,całkiem,lekkie masz pióro dziewczynoxd