Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 2

« 1 5 6 7 8 9 11 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2

– I jeśli - mówi personalny - dokładnie odwzorujemy wszelkie przymioty Boga oprócz jednego, ten ostatni zostanie nam przydany jak nowy ogon jaszczurce. A najbardziej zależy nam na przymiocie zwanym… ?
– I jeśli - mówi personalny - uważa pan, że to niemożliwe, proszę się nad tą niemożliwością zastanowić. Pierwszy bonus dostanie pan już teraz. Mała zachęta do pomyślunku. Czyż nie zależało panu na… ?
Podaje mi kartkę papieru z jakimiś gryzmołami w pięciu strofach. Automatycznie wpycham ją kciukiem w głębinę dłoni.
– Pański mózg ma sto pięćdziesiąt miliardów komórek a 20359 punktów to jeden z lepszych wyników (roku?) (dziejów?) (tego pomieszczenia?). Spotkamy się zatem ponownie. We właściwym czasie, a tak, spotkamy się.
(„Jak na to wpadliście?”, pyta Szary Fraktal. Zmagazynował mi się w psyche raptem i nie wiedzieć skąd. „Na to, że innym podbieram zyski? Jak dowiedzieliście się, że… ?”)
(„Cóż”, powiada personalny, zbiera brzytwę z moich uszu i chlasta sobie gardło. Cierpi. „Cóż”, powtarza od niechcenia.)
Nowa Wieża Babel, obawiam się. Nie, nie, zaprotestowałby personalny. Uciekać, uciekać, już mi przeszło. Przez myśl. A ten tymczasem ten cały Metelski otwiera mi, ham, drzwi i wyprasza. Mnie kartka mnie się w palcach.
(Tak było.)
• • •
– Jaka jest zależność między Szlagwortami a pańską siostrą? - powtarza jeszcze raz Promotor.
– Istnieją Semy Zabójcy, panie profesorze - odpieram powoli. - Najpopularniejsze, najłatwiejsze. Ranią, skrzykują wojny i stają się powodem dla mst rodowych.
– Może pan podać jakieś przykłady?
– Jabłko, generalnie. To, które stało się przyczyną walk o Troję. Lecz gdyby nie było gruzów Troi, nie byłoby też historii Odysa. Lub Jabłko Edeńskie, to też Sem Zabójca. Najpierw nosił w sobie nieśmiertelność, potem wiedzę, ostatecznie zaś wygnanie, upodlenie, upylenie, chorobę i śmierć.
– Zatem uważa pan, że to ciągle ten sam Szlagwort, który tylko inaczej wymawiano?
– Właśnie tak.
– Ale przecież pan nie chce zabić siostry.
(Dziwny wyraz: „zabić”. Kiedy ostatnio rozmawiałem z Sommą, prosiła mnie o łaskę śmierci. Nie rozumiałem wprawdzie co mówi (acz doskonale wiedziałem o czym), nie otwarła ust: ale Szary Fraktal wytłumaczył mi jej skrytą myśl. Przedtem wbił mi w bark wielki nóż, przeciągnął w dół do nadgarstka, zjadł mięsiwo, wypluwając powrózki żył, na których końcu tańczyła fontanną krew. Ból porwał mnie od środka na miriady cierpiących kawałków, krzyczących o zaprzestanie. Wtedy zrozumiałem dużo więcej, mimo i na złość ciszy. Ale potem okazało się, że tylko sen. Mama przyszła i kazała mi spać we własnym łóżku.)
– Nie chcę jej wygnać. Ni upodlić. Istnieją i Semy Szeherezady. Semy Labiryntu, jak chcą inni. One wiążą ludzi ku sobie, nie pozwalają odejść. Ja także muszę znaleźć sposób, by Somma została. Bo jeśli (bo kiedy) wyzdrowieje, czyż nie zechce nas opuścić, czy jak owy człowiek na krzyżu zrekonstruowanym przez Szymka nie porzuci matkę i brata? Może zdecyduje się nadrabiać stracone lata, i szaleć, i śmiać się z innymi, i bawić się pośród obcych? Ale jakiż sens miałoby wówczas jej wyzdrowienie? Zdrowienie? Jak spłaci poświęcenie wielu dni i nocy? Komu odda darmo nasz upór, nasze zmilczenie, kto przejmie posag, może na zaprzepaszczenie?
– Jest pan zazdrosny.
– Być może. Pewnie tak. Ale to nie ma znaczenia.
(„Choroba”, podpowiada Szary Fraktal, „choroba! Oto Sem, którym Somma przywiązała cię do siebie! Ty również możesz wypowiedzieć ten Sem! Wtedy nie odejdzie.”)
(„Nie tylko choroba”, sprzeciwia się Gość Szarego Fraktala, „Wdzięczność! Za to, że została z jego losem, przed laty.”)
(„Wyzdrowieje, czyliż nie będzie równie wdzięczna?”)
(„To zależy od tego czy chce wyzdrowieć.”)
(„Mówisz głupoty. Majaczysz. Mącisz. Jak tamten personalny z korporii NCM.”)
Palce rozwijają się jak kurtyna. Mysz drga w szklanej klatce na kuchennym stole. Upijam nieco soku. Dzisiaj wolałbym wódkę. Zaczynam czytać:
Chryste, Chryste! W gęstwie nocy - Gorejący: z jakiej mocy
Nieśmiertelna dłoń lub oko - Krzyżowała cię w symetrii?
Chwila przerwy. Poglądam na słuchacza. Nabyta dziś na genotargu drżawka usilnie stara sobie przypomnieć dlaczego coś ją boli tak bardziej niż zwykle. Dlaczego jej nie boli, mianowicie.
W której głębi czy nieb dali - Twoich źrenic skier się palił?
Szumem czyich skrzydeł płomień - Podjudzano przez Twe skronie?
Z każdą nową głoską myszka coraz pewniej zbliża się do szybki dzielącej ją od moich strun głosowych. Więc głośniej:
Ręka czyja, jaką magią - Mogła modły Twe w krzyż nagiąć?
I gdy serce bić przestało - Komu się przerażać zdało?
Zwierzątko piszczy, podskakuje, kładzie przednie łapki na pyszczek. Spoglądam na monitor z obliczeniami i wykresami akcji jej drżącego serca. Cienka czerwona linia załamuje się, wykreśla zarysy górskich szczytów, zdradzieckich kanionów, przepaści nagle powołanych.
Gdzie więc Thor? Hefajstos kędy? - Z których tygli Twe legendy?
Kto Cię skuwał? Żyjeż śmiałek - Co Twą nędzę tkał wytrwale?
Sto, dwieście, trzysta, czterysta pięćdziesiąt… Próbuje zbić szybkę łebkiem. Może zbawiam ją od katuszy? Może zbawiam ją od spokoju?
Kto Cię rojem gwiazd precz zrzucił - Przez rebelię Łzy, do ludzi?
Czy Bóg chciał - czy musiał może? - Ciebie prócz Baranka stworzył?
Czy już chce nazywać mnie zbawcą? Myśleć o mnie jako o Bogu? W każdym razie leży nieżywa. Nie wytrzymała. Muszę podzielić się odkryciem, moją lepszą wersją Blake’a, a osądzając reakcję drżawki, i komuż to wiedzieć, wersją ostateczną, odpowiadającą oryginałowi; muszę…
– Bennu? - Pielęgniarka nie pcha mnie w stronę kierownika UDT. - Bennu? - Scrolluje spisy pacjentów. - Obawiam się, że… Bennu, powiada pan… - Kiwam głową. - Bennu, Bennu?… To imię czy nazwisko?… Bennu, Bennu…
Przypomina sobie szybciej z tłustym banknotem w kieszeni fartucha.
– Nie mam na stanie nikogo o takim nazwisku.
Przypominam jej o niedawnym spotkaniu i o krótkiej rozmowie z ordynatorem i dłuższej z chorym. Pielęgniarka patrzy na mnie podejrzliwie. Skręca się na pięcie i schodzi z proscenium. Nagle zatrzymuje się, klepie dłonią w czoło, wraca.
– Bennu! Przypomniałam sobie! - Uśmiecha się promiennie. - Gapa ze mnie! To z Kodeksu Hammurabiego, nieprawdaż? Niewolnika można zwrócić jeśli miesiąc po zakupie objawi się Bennu… Czy o to panu chodziło?
(„Zabijanie… Uzależnianie… Torturowanie… Ale co ze Szlagwortami tworzącymi? Budującymi?”, zapyta Promotor, „Móc jednym Słowem uzdrowić człowieka, hę? To by dopiero było coś.”)
• • •
Dzisiaj Beata przeżywa długą chwilę zwycięstwa. Jej teorie wszczynają się w sens, jak dym w komin, komin w piec, piec zaś w chleb, który wszyscy kupujemy.
(„Nabywanie chleba przez masy to najlepszy dowód rozszalałego ateizmu”, powiadał profesor etyki.)
(„Burza piaskowa zostawia po sobie budowle magiczne i róże pustyni wabiące”, powiadał Beduin.)
(„Nie chciejcie, o mędrcy, budować na piasku - lecz na skale budujcie”, powiadał kiedyś Ben Abba.)
(„Nie udało mi się na piasku, ni na skale. Teraz zacznę od dymu z komina”, powiadał poeta.)
(„Dym od domu różni się tylko nieznacznym zaokrągleniem warg”, powiadał profesor fonetyki.)
(„Dym z komina nie może być łaskawym tworem Bożym. To jest śmierć domostwom Izraela”, powiadał Ahaswer Tułacz.)
(„Jedzcie z tego wszyscy. To jest bowiem dym mój, którym wszystko będzie zakryte”, powiadała Śmierć.)
(„Tyś jest Xerxes zwany Piaskiem, i na Piasku kościół postawię”, powiadał LaVey.3)
(„Imię moje nie Kserkses, gdyż ten pokonany był. Jam jest Kseper, bowiem Stałem Się”, powiadało egipskie bóstwo.)
(„Dym nie posiada imienia bo jest jeden. A kto jeden jest, nie ma, jak Kamień, imienia”, powiadała zjawa.)
« 1 5 6 7 8 9 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.