Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 5

« 1 4 5 6 7 8 10 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 5

(- Lepiej się czujesz? – Metelski puszcza mi przez viklink holo ciepłej herbaty. – Znowu miałeś…
– Wygrałem ze Swedenborgiem – przerywam, bo odczytuję myśl ostatniego wyrazu, ham który chciał wyrzec, więc patrzy na hamnie z niedowierza, niem czy kpię znie, go czy nie, m. [Wróć! Nie może wiedzieć że jestem tak potężny. REW: czas zakręca ham się raz jeszcze wykrzywia odnóże wbok jak niebie skaham tancerka u Degasa, mogę wypić hambatę a jej nie ma i hamni gdy nie będzie. – Wygrałem! Wygrałem!
– Jesteś tam? – nadaje Stridor. Tajny kanał może już nie jest tajny. Prawie pod włazem, cztery centymetry z hakiem. Z tej hamodległości terroryści pewnie przechwycili połącze. Jak żemi zimn oh am. Żyły ostygły, strzygi ożyły. Ale Stridor może nie wiedzieć że ja wiem, nie może. Morze fal potasu rozbija się hamo ścianę, ówraca, spółkuje z morzem sodu. Puszczam handżarem zafałsz komunikatu o dezaktywacji paru witryn hmbronnych i odzywam się na jużniealeniechmyśliżetaktajnym kanale, ham pytam go w myślacham aże danomi daryry boskie przymioty-niki, więcem zdolny czytać myśl jegoprzy szłą:
– Stridor, dlaczego Prezes o witak ham bard zoza leży nam o imwariactwie?
Pomnij formułę Crowleya dokładnego odwzorowania, którą ukochało NCM? Stać się Bogiem? Czy nie każdy chce stać się Bogiem? Móc choć raz w życiu zadecydować o Wszystkim? Poprawić Świat? Wydać z siebie Sem Kształtujący? Ile lat już zostajemy Bogiem, Björn? Jakże nam się wiedzie? Które przymioty sine qua tam-diu, nubigeno, podołaliśmy pokopiować bez skazy, ha? Owszem, wszechwiedzącyśmy, gdyż wygrywamy grubo ponad dziewięćdziesiąt procent spraw sądowych na terenie działania. A wszechwładniśmy, skoro kontrolujemy myśli: przeszłe i przyszłe, własne i wraże. Wszechpotężniśmy, gdy większość domen nieprywatnych jest przez nas kontrolowana a nasi oficerowie w senatach postarają się, by prywatne przestały istnieć. Czego jeszcze, Björn, czego nam brakuje?
– Hamnie wiem. Tymipo wiedz. Niezgońdżonej miłoździ?
Nie ma nieskończonej miłości, Björn, nieskończony jest tylko ból. Wymyślamy drugie policzki, samowolne skrzyżowania, areny gladiatorów, bo wtedy lżej. Nie, to nie to. Chodziło o nieśmiertelność! Bo które zadanie stojące przed Firmą i przed nami, jej apostołami, ostanie się jeśli czas zgniecie ich owoc zapomnieniem? Gwiezdnym pyłem? Nie-śmier-tel-ność! Ot, drobnostka…Wiemy, że ona jest w nas. W odmieńcach, Björn. Ale w tobie szczególnie. Gdy objawiłeś się nam na scenie, wiedzieliśmy, że to ty jesteś największą nadzieją, by smakować wieczność. Obniżony próg jaźniodziału plus fibromyalgia, organizm który odrzuca trutki na złe neurony, nie wchodzi w konszachty z substancją P, łamie protezy przeciwbólowe. No i misja, Björn: twoja siostra. Której uparte milczenie każe ci pamiętać, być posłusznym i skutecznym. Ideał.
– Ro biliście naj pierweham ksperymenty na myszaccch, co?
Tak, i rezultaty były drażniące. Bez trudu można dzielić jaźń. Nazwij ją duszą, jeśli wolisz…Lecz nie starczy ją podzielić, trzeba ją pożegnać. Dlatego musimy być, hm, zastanawiam się nad wyrażeniem…bezduszni? Nie możemy odczuwać żalu, że cząstka odejdzie, zginie lub przetrwa, a nieważne gdzie, w pałacu zimowym czy letnim niebycie. Nie możemy tęsknić i marzyć i wołać do powrotu, bo wtedy wszystkie elementy jaźni, choć podzielone, zginęłyby podczas śmierci, jednocześnie i jednoznacznie. Ale gdy odrzucisz od swych nóg syna marnotrawnego, jeśli porzucisz na pastwę galaktyk fragment swego ja, kto się za nim ujmie, co powoła z powrotem, i do czego? Nikt i nic! Będzie trwać w nieskończoność, Björn; wtedy my, wybrańcy, nauczymy się na przykładzie i…
– Tylete o riiham-a p-rak-tyk-a, Stridooor?
Sprawdzaliśmy cię, Björn. Autyzm do siostry, nienawiść do ojca, pogarda do matki, wściekłość do przyjaciół, morderstwo do wrogów, ból do końca. Powinieneś zdać sobie sprawę, że te uczucia się nie liczą, bo nigdzie cię nie wprowadzą. Żadne uczucia i nigdzie, spełniona afilia! Monitoring trwa, jak stwierdziliby nasi lekarze. Jeszcze się opierasz, Björn, wzdrygasz się czasami, ale już są pierwsze jaskółki nadziei. Karmimy więc te jaskółki, czekamy…Kto wie, może po tym, co wkrótce zobaczysz…?)
– Stridor, jesteś ham tam? Uważaj na mnie. Wchodzę.
– Dobrze, dobrze, wchodź! – ściesza Metelski. Właz odpada. Wchodzę po drabince do środka neurosamolotu. Ścisza. Nie, nie cisza ham. Głos Stridora czy to siego dobra imitacja, krąży lukami bagażowymi gdzie zwykle szmugluje się narkotyki. Ham. Idę w stronę głosu. Ham. Zapadka. Pajęczyna kabli przed wejściem hamah do kabiny, jak na kadrze ze znanego, ah, starego filmu, na pajęczynie wielkie krople rosy: to granaty psychotropowe za wieszone za ham za wleczki. Pająka brak.
(Rekord Pacjenta:…łaknienie muzyki. Sonofrenia? Fonolepsja? Memo: sprawdzić inne układy czynnościowe. Zwiększony poziom obrazów paranoicznych. Wyraźna dystrybucja przestrzenna jaźni. W chwili przytomności pacjent orzeka: ’Uciekły i nigdy ich nie znajdziecie’. Memo: konieczny kontakt z prawnymi opiekunami pacjenta w świetle…)
Rzucam obraz z kamery ham na skaner ham na skrypt haktóry obliczy wytrzymałość pajęczych nici. Zrywam najsilniejsze ham zgranatów, chowam do odległej paginy i zrywam gham jej połączenie z serwerem. Jeszcze pięć granatów hm i dostęp do kaabiny. Stanie otworem, siądzie bez przeszkód, ham. Cztery. Ham. trzy. Ham. Ijeszcze hadwa-o jeszcze jeden. Pająk, czarnodobrowieszczy, zjawia się tak szybko, że go nie zauważam. Wybuch ham rozdziera czasoprzestrzeń na małe strzępy ham pełne ciemnych fotonów ham wywołanych w absoludnej ciemni. Ciemni podziemi ham, już tu raz będę.
„Czy wyrzekasz się poczucia niegodziwości światów, aby żyć w wolności niewolnictwa Bożego?”
„Czy wyrzekasz się wszystkiego, co prowadzi do krzemu i srebra, aby cię Sieć nie opanowała?”
„Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym rozpalaczem żalu i buntu a sprawcą elektryczności?”
Ben Abba stoi za ham małym ołtarzem z kurzu kości krzyku. Otwory na dłoniach krhamwawią, okupują na czoło dziecka. Siostra Szarego trzyma szare zawiniątko z szarą ham kosmozoficznie mało istotną istotą o szarych oczach iczarnym fatum. Zakonnik w szarym habicie, poznaję ham go po kuleczkach wdłoni. To rozmodlony na całość klekot różańca. Sztuczny hm wyraz: „różaniec”, nie pachnie, choć ham obiecuje, nie wróży, choć ham podobno, nie rozróżnia a powinien. Ha w drugiej dłoni zadrżliwy zwrot do-mnie:
Wyłącznik życia jest przy ścianie, bardziej po lewej. – Przecież to ja, Bjhamörn. „Dziecka?”
Podchodzę do żony ktrejham nigdy niemiałem. Nasze dziecko, ham, wyrwane ze szponów szczodrowodnistej ciemności, a zupełnie nijak dziecko. Mięśnie hhhham cofnięte do się, zapadłe, zapomniane przez procesy twórcze, zielone, radosne. To miastenia w krańcowej tryfazie, ham. Z kim mogło czy hammusiało zamienić się na losy, tego niewiem. I czy buntuje się, niewiem. I czychce umrzeć, niewiem. I coczuje przedśmiertnie, niezgadywać chcę. Ale nie ham potrafi wydać dźwięku bo natwarzy nie majuż hamprawie włókien, tylko drobnousta, hamnos poruszający nozdrzami w poszukiwaniu powietrza, i te otwarte sommatyczne oczy, żyłki z bladoróżową posoką naktórąha mkończy się gwarancja. Somma wydaje dźwięki w hjej zastępstwie, in loco parentis locos. Benabba zawidzi namnie momentem ale szybkowraca w przeżytnią ceremonię chrztu:
„Czy wierzysz we własnego Ojca, wszechniemogącego, potworzyciela ciała i nerwów, wypustek i dopustek, krwi i gleju?”
« 1 4 5 6 7 8 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 4
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.