Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 5

« 1 2 3 4 5 6 10 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 5

– Patrz, Björn! – syczy Stridor, wystawia kciuk, steruje mój wzrok na czujnik. Terroryści ogłaszają kontakt.
Jest robota, a tu wciąż mi się śni. Gub się, mówię bezpłciowemu kelnerowi, nie śnij się, nie mam czasu, tam terroryści. A ten rewerans jeszcze raz, myk, i pokrywę półkuli myk do góry. Potrawa paruje, nie widzę, chyba z podrobów, para opada, i co. Reszta w kriogenkomorze, jeśli pan zechce, sączy do ucha Jasnorzewicz, to on jest tym kelnerem. Ludzki płód! – Ten sztuciec do abrazji, łyżeczkuj sobie pan, pierwszy kęs należy się panu, ostatecznie to pana dziecko, no i proszę próbować, pono płody arcysmaczne. Stugębny wymiot pojawia się jak na zawołanie i czeka na sygnał do kawalkady. Wymiotuję.
– Babcią? – powtarza pytanie nie pytanie mama. Ham. Musi się oswoić z tym, osowieć.
Ludzie pod krzyżem nie słuchają mojego ham wstrząsu, a język mi się plącze, nie przekonuje ich, drętwieje wpółdrogi do wysłowienia, ham więc wyklinają mi dzieciobójcę, dzieciożercę, dzieciopomcę. Na czas jakiś zapominają ukrzyżowanego. Ben Abba wykorzystuje ich nieuwagę. I udało im się. Niby odgłosy niby ludzi gdzieś poza mną, odliczają mnie jak rakietę do startu, Houston czy słyszysz a ja nie słyszę, Houston, czy widzisz, nie widzę, Houston, a dlaczego duże zęby a dlaczego leci ci piana z pyska? Ben Abba wskazuje pospiesznie moją mamę, woła do niej to wnuczę twoje, rozdziera czarny mogen ziemi rozstępujący się podłogą przed marnym tancerzem; mówi do Szeolu to twoja babka. Pierwsze kamienie wplątują się z zabójczym świstem w moje ham zamierzwienie. Nie, to nie kamienie. To ból głowy ham ale inny niż zwykle. Kamienne głosy, głosy werbalne werblowe wężowe wargowe, trzepoczący thalamus rozmylony z Thelemą, jest i nerw błędny rycerz, ham a patoketogeniczne zmroki i zjawy wywołują mnie na Plac Defilad:
– Jest niedocukrzenie! Jest nadciśnienie! Kindling: check. Kobalt, glin, penicylina! Gleje: off. Acetylocholina. Serotonina. Noradrenalina. Pentetrazol. Strychnina. Pikrotoksyna. Strofantyna. Triocjanina. [Głosy, głosy, głosy…]
(Rekord Pacjenta:…pierwszy atak uogólniony, Wielkie Zło…)
– Patrzcie na oczy, na oczy! – Wprost? Nie, nieorganiczna. Brak reakcji na światło? Zamyka! Łuk histeryczny! Otwierają! Objaw Bella? Check! – Ochrona mózgu? – Osłonki Schwanna zamiast gleju. Grudki Nissla. Więcej żelaza! [„Słowa słowa słowa. Państwo przoduje nam w produkcji żelaza i stali; niejadalne surówki leją nam się prosto w nos. I fragmentaryczne zwłoki kronik propagitek: odsetek trepanacji najwyższy w tej części Europy, Pan z winiaku bukłakiem ham, nam bożkuje, rozśmiechnięty w boki.”] – Wychodzi z tego? – Wstrzyknąć dwutlenek węgla! – Amytal sodowy w tętnicę: i raz! -GABA? Check! Wzrost. I dwa! Check! [„Udało im się, epilepsia cantans, odnaleźli mi chorobę. Nie gniewaj się już, nie gniewaj, to dla twojego dobra.] – Dajcie mu jeszcze reboksetynę na dokładkę, topira-matkę, albo nie…Lewetiracetamol i zonisamid! [„Wiedziałe, ż Firm cał czaa chci mni ham zniszcz…Nie potraf ju nawettt popraw wydoby wrazów…”] – Kseno inhalacja, wrócił się nam, kochaś! [„Nie! Ni! N!”]
– Udało się. – Uśmiecha się Stridor, zdziera szron z policzków. Jest połączenie z samolotem. Terroryści zbudowali link.
• • •
Ham jednak pijany Bóg mnie nie oszukał ham pozwala mi dostrzegać przyszłość. W każdej aurze. Przed każdym atakiem. Drobny szczegół, czasem cała scena, w zadziwionych barwach, zamajaczonych kształtach, skonfundowanych kontekstach, nie zawsze czytelna w całości ham ale tak, jest ofiarowana. Nie mogę na razie wybrać jej tematu, tonacji ale czasem mogę ją przywołać. Kiedy doznam szoku, ham. Niepokoiła nieco niepamięć wsteczna ham ustąpiła po par retusz płatów. Jestem epileptycznym prorokiem, ham, samotne brawa. Nikomu nie wyspominam o darze Boga. Takk, zacząłe onim myśleć z duż literrr. Jakż duż gorsz s te atak język kied nagl ni potrafi zkończ wyrzw, głosk mi si ploncz asz pptruj na mni w szze sssx.
– Kim jesteście? – pyta Stridor porywaczy.
– Imię nasze Legion, bo jest nad trójka.
Już t gdzie słszałem. Przpomnam sbie łopate rozkopjcom groob matki, szkam szok a otrwam, dostan atak. Odkrwm kolejn warstw gleby, kolejne gnij czstki, lejne odkupieni grzechu pirwrodng ham ham. Matczyna padlin ham obnaża się szczerw po szczerwiu, człnk po człoku, mlekuł p molekule. Ysysam tłustawe glisty z porów gąbczałych kości zaś one zdradzają mi półgłos w który kierunk opać dal. Asz docieram d głwy i prbuj wlizać ją z fermentó. Styks piasku przewal iędzy zielonmi larwami wrg a potem raptem rozkulbacza ocz duszy i mów wyraź „Wybacz ci, synu”. Na tyl wyraźni bym rozumił: Aura. I wtdy pjawił si w płmroku, na tyle pół, ab go widzć i na tyl mrku, by go ni rozpznć. Ki jesteś, ham?
– Imię nasze Legion, bo jest nad trójka.
W aurze ham jeszcze mnie nie dopadła niemożność złożenia wyrazu. Jaki ham cień skacze na postać z półmroku, wyrzuca ją. Cieniem Metelski. Dlczego wścibiasz, pytam. Dlaczego nie, jestem wariat, jak wszyscy w firmie, odrzeka. Ale po ham co, zapytam, co jst na końc drogi. Ostateczne szaleństwo, mówi. Osttecze szleńtwo, pytam. Bóg, wymawia Metelski ham i ham znika z ćmiącym niedopałkiem. Nim zniknie, zdąży nim odpalić dynamit. Haaam. Pamiętam przyszłość: dynamit.
– Czgo chccie? – krzyczę wbrew iglicom lodu na łączach. Porwali neurosamolot. Nikt nie porywa neurosamolotów. Po co? Zakładnikami są ludzie nie potrafiący połapać się w sieci. Ich umysły są zbytnio proste. Lub zbyt komplikowane. Ham no właśnie. Neurosamoloty wożą ich do czarterowanych pagin. Po prostu. Konkurencja NCM ham wygłodna zlecenia odbicia więźniów zdołała zmusić kolosa do lądowania ham na dnie jeziora. Ham porywacze nie chcą gadać z konkurencją. Chcą z nami gadać. Ham. Ze mną, ham.
– Björn Samskö? Otworzymy na sek kanał potasowy i przyjdziesz do nas! Dostaniemy ciebie, to wypuścimy zakładników! Koniec przekazu.
Ham czego mogli chcieć ode mnie? Szpiegostwo przemysłowe? Zemsta? Wiem, nie wiem? Kojarz, Björn, kojarz szybciej, co w przyszłości oznacza dynamit? Ham oczywiście: pułapka. Firma chce mnie zakończyć, ham, rozegrać ham ostatni raz, ot, pozorować chwalebny koniec giganta neurowodów.
– Ilu ih tam jesssst, ham? – pytam Metelskiego.
– Raport wyczytał szesnaście wykresów alfa podczas transmisji. Może fałszowano emisję, byłoby ich więcej. Lub mniej.
(Szar Fraktl konstruje naprndce pewen ham pmysł…"To ci pomoże,” mooowi, „Na krótko, ale zawsze to już coś.” – Każe mi usiąć prze sobom i słchać. Haam. „Dlaczgo chces mi pomooc?”, pytm. Hm, am. Szrry moowi, „Pocieszam wątpiących, osadzam pysznych, karmię bezmyślnych, pamiętasz? Powiedzmy, że w twoim przypadku karmię bezmyślnego.” Spglondm n nigo z wrzutem haam węc on dodje: „Jesteś bardzo chory i zbliżasz się do kresu. Tak, wiem. Twoja siostra też zbliża się do kresu, kresu lęku. Może zdarzy się, że ona wyzdrowieje dokładnie wtedy, kiedy ty postradasz zmysły. Nazwalibyśmy to sprawiedliwością. Ale ja tu nie po to…” Łpię go za rękw. „Szar! Haa! Cz ty wieszzz cosss wicej?! Haa n pwiedz!” Szay zrzuc zsiebie moje palc i wdycha: „Nauczyłem się, przyjacielu, że akcja równa jest reakcji. Kiedy losem człowieka ma być cierpienie, będzie. Z sumy bólu świata nikt nie zdoła wydrzeć choć drobnej ulgi. Ty i twoja siostra tego nie rozumieliście. Wolicie oszukiwać przeznaczenie. Ha!” – „Szar!”, krzczę, „wrć d mni! Bdem ci czyyytau co i ile zehceszzz!” Frktl ptrzy na mni z smukiem. Chcemgo przkonać. „Jhn Donne, pmientasz? Zawsz lubłeś Jona Donna!” Ni ham czkam asz zaprzczy abo potwierd, hm, tylk, ham deklamjem jak najgłośn -niej, ham, yak naj szyb ej:
Traz ten boool głow kołyszc si lekko, mooowi do mni: Msisz zqpłakaaać:
Żden los ni jes wysp, samoistn w sbie. Każd jst części kontynntuu, fragment londu ham…
Przz ham chwlkem wydaj mi si, ż ham Szrym Fratalm zwładnła stara moc ham. Otrzsą si jdnak hmm i wła: „Przestań już! Zjawiłem się tu, by pomóc tobie a nie zagrozić sobie!” Osdza mni mcniej na ftelu i mwi taaak: „Śpiew ptaka, szum wiatru lub cokolwiek będące niezakłamaną muzyką należną kosmosowi; to ci pomoże.” Zaczna patrzć mi brdzo dalko w ocz i zrz ptem słysz yak wydobwa sieskondś czarwna meldia. Pocztkowo nawt nie zwrcm naniom uwag, ale ptem owsze, pniewasz haam mje myśśśli wracjom na swje hmam mijsca a wyrzy – ktre som przeciż ledwi niepordnmi pchołkami mśli – warcają tym ham bardzie -ej i ham, i oto po pewny czasie -e -e -e haam mogę myśleććććć jussz, ham, całki składnie, ham. „To są prawdziwe Szlagworty„, mówi ham Szary. Ham, naprawia fałdę ham habitu i dalej w te słowa: „Nie sądź jednak, że twoje kłopoty się kończą. Dźwięk ci pomoże, bo nie zna wrogów. To on jest Ostatecznym Semem, ponad który nie wypowie się nic; melodią, którą słuchają galaktyki, jakich żadna z naszych ras nigdy nie ujrzy.” Ham chrząkam ham chyba: „Chyba cię nie rozumie.” – „Dlatego ulga nie będzie trwała wiecznie.” Chcę mu zadać jeszcze wiele pytań lecz wszystkie je odczytuje i kręci ham głową. To znaczy – nie kręci, tylko ja, znając przyszłość, wiem, że ham nią ham pokręci, przecząco. No, ham, na ostatnie pytanie zdecyduje ham się jednak mi odpowie: „Dlatego, że żal. A może dlatego, że chcę, aby mój siostrzeniec miał ojca.” – I ham, odchodzi.)
« 1 2 3 4 5 6 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 4
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.