Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ryan Coogler
‹Creed. Narodziny legendy›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
65,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCreed. Narodziny legendy
Tytuł oryginalnyCreed
Dystrybutor Forum Film
Data premiery6 stycznia 2016
ReżyseriaRyan Coogler
ZdjęciaMaryse Alberti
Scenariusz
ObsadaSylvester Stallone, Michael B. Jordan, Tessa Thompson, Graham McTavish, Wood Harris, Phylicia Rashad, Ritchie Coster, Stephanie Damiano
MuzykaLudwig Göransson
Rok produkcji2015
Kraj produkcjiUSA
CyklRocky, Creed
Czas trwania95 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wyjście z cienia
[Ryan Coogler „Creed. Narodziny legendy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Umówmy się – sequel, reboot czy spin-off to nie są terminy budzące szczególny respekt. Tymczasem siódma już odsłona sagi o Rockym podpada pod każdą z tych trzech definicji. Spróbujcie jednak zlekceważyć „Creeda”, a momentalnie pośle was na deski.

Piotr Dobry

Wyjście z cienia
[Ryan Coogler „Creed. Narodziny legendy” - recenzja]

Umówmy się – sequel, reboot czy spin-off to nie są terminy budzące szczególny respekt. Tymczasem siódma już odsłona sagi o Rockym podpada pod każdą z tych trzech definicji. Spróbujcie jednak zlekceważyć „Creeda”, a momentalnie pośle was na deski.

Ryan Coogler
‹Creed. Narodziny legendy›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
65,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCreed. Narodziny legendy
Tytuł oryginalnyCreed
Dystrybutor Forum Film
Data premiery6 stycznia 2016
ReżyseriaRyan Coogler
ZdjęciaMaryse Alberti
Scenariusz
ObsadaSylvester Stallone, Michael B. Jordan, Tessa Thompson, Graham McTavish, Wood Harris, Phylicia Rashad, Ritchie Coster, Stephanie Damiano
MuzykaLudwig Göransson
Rok produkcji2015
Kraj produkcjiUSA
CyklRocky, Creed
Czas trwania95 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Pomysł wyjściowy jest nośny i idealnie trafiający w czas. Oto stary Włoski Ogier schodzi z ringu i wskakuje w buty mentora, porzucone rękawice podnosi zaś młody Afroamerykanin, syn Apolla Creeda, uśmierconego przez Ivana Drago w cokolwiek groteskowych okolicznościach w części czwartej.
Nie tylko pokoleniowa, ale i etniczna wymiana bohatera nie stanowi w kinie, czy też w ogóle w popkulturze, żadnego novum – żeby daleko nie szukać, wciąż mamy na ekranach nowe (również, nawiasem, siódme) „Gwiezdne wojny” z analogiczną sytuacją, czyli Hanem Solo w roli sidekicka czarnoskórego Finna. W oczach wielu to dowód na „poprawność polityczną”, co jest oczywistym nonsensem dla każdego, kto uznaje jakiegokolwiek innego protagonistę poza białym heteroseksualnym mężczyzną.
„Creed” wchodzi wręcz w polemikę z tym fałszywym aksjomatem, odsyłając do zgoła przeciwnej teorii o „wielkiej nadziei białych”. Pojęcie ukuto ponad sto lat temu w ramach reakcji zszokowanej opinii publicznej na pierwszego czarnego mistrza świata wagi ciężkiej, Jacka Johnsona. Desperacko szukano wówczas boksera zdolnego „uratować honor białej rasy”. „Biały Człowiek musi być ocalony”, pisał nie kto inny jak Jack London.
Hollywood przejęło te uprzedzenia i pielęgnowało przez dekady, mimo że w międzyczasie czarnoskórzy pięściarze już na dobre zdążyli zdominować boks. Zadziałał swoisty mechanizm wyparcia: podczas gdy Muhammada Alego i Mike’a Tysona honorowano jako najwybitniejszych w historii, młodych Afroamerykanów konsekwentnie zbywano w kwestii własnego bohatera w kulturze popularnej. Musieli zadowolić się właśnie Apollem Creedem, odgrywanym przez charyzmatycznego Carla Weathersa, ale wciąż suplementarnym. W tym kontekście całą serię o Rockym można odczytywać jako akuratną historycznie alegorię stosunków rasowych. Apollo jest najpierw przeciwnikiem Rocky’ego, potem przyjacielem i partnerem w biznesie, ale nigdy nie wychodzi z jego cienia.
„Creed” burzy status quo już samym tytułem. To film powstały na styku trzech wartości: hollywoodzkiego crowd-pleasera, kina niezależnego oraz nowej fali afroamerykańskiego rewizjonizmu. Symboliczne przekazanie pałeczki przez Sylvestra Stallone’a, który schodzi na drugi plan aktorski, ale także po raz pierwszy nie figuruje jako scenarzysta, nie jest jedynie zmianą warty w obrębie cyklu, lecz również odpowiedzią na przemiany demograficzne w Stanach.
Reżyser Ryan Coogler znalazł sposób, by młodego Adonisa Creeda uczynić postacią pasującą zarówno do uniwersum Rocky’ego, jak i do realiów „Fruitvale Station”, swojego głośnego debiutu sprzed trzech lat. Z Oscarem Grantem z tamtego filmu łączy Adonisa nie tylko osoba fantastycznego aktora Michaela B. Jordana, ale cały zestaw kulturowo-społecznych obciążeń, ze samospełniającym się proroctwem na czele.
To dlatego Adonis, świetnie sytuowany „biały kołnierzyk” z Los Angeles, z dnia na dzień porzuca luksusy i próbuje się zbratać z filadelfijską klasą robotniczą, wśród której zyskuje przydomek „Hollywood” (!). Kwestie tożsamościowe pozwalają zresztą na paralelę na poziomie meta – w końcu bądź co bądź uprzywilejowany reżyser ma w ręku niebywale popularną franczyzę, znaczący fragment amerykańskiego folkloru, w ramach którego zawiera „swoje” kino autorskie, podnosi „swoje” tematy (dorastanie bez ojca, agresja środowiskowa, patologiczny system socjalny), a zarazem oddaje cesarzowi co cesarskie.
Będą więc i sentymentalne wspominki, i przebieżka ulicami Filadelfii, i trening z łapaniem kury, i – last but not least – nakręcone z werwą sceny bokserskie. Wszystko to w rytmie hip-hopu przeplatanego z nieśmiertelnymi motywami Billa Contiego w ciekawej aranżacji.
Podobnie do obu światów przynależy wątek romantyczny: Bianca (magnetyczna Tessa Thompson) wspiera Adonisa jak niegdyś Adrian Rocky’ego, a przy tym jest początkującą piosenkarką występującą w klubie, w którym, jak się dowiadujemy, zaczynali The Roots czy John Legend.
Najcenniejsze jednak jest poczucie, że cała ekipa dała z siebie wszystko. Nie ma mowy o odcinaniu kuponów. Stallone nie miał tak dobrego występu od czasu „Cop Land” Mangolda; jego kanoniczny osiłek o gołębim sercu i cielęcym spojrzeniu nabrał z wiekiem oczywistej szlachetności, ale Sly musiał też chyba odstawić botoks, bowiem pierwszy raz na tym etapie kariery wygląda i sprawia wrażenie pogodzonego ze starością. Dobiegający siedemdziesiątki Rocky Balboa jest jak sam film: szczery, empatyczny, ujmująco prostolinijny.
Żywy dowód na to, że kunszt kunsztem, ale w kinie to autentyzm jest na wagę złota.
koniec
15 stycznia 2016

Komentarze

15 I 2016   22:48:50

Murzyn, a nie żaden "Afroamerykanin", panie politycznie poprawny recenzencie.
Ciekawe, jak pan mówi na Murzynów mieszkających w Europie? Afroeuropejczycy?

15 I 2016   23:50:48

Kurczę, za dużo tu rozwodzenia się nt. problemów kina amerykańskiego z czarnoskórymi aktorami, za mało o samym filmie. Ten artykuł powinien się znaleźć w dziale publicystyka.
Ale film obejrzę z pewnością.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wakanda w moim sercu!
— Sebastian Chosiński

Jest gdzieś, lecz nie wiadomo, gdzie…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.