Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jessica Hausner
‹Lourdes›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLourdes
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery29 stycznia 2010
ReżyseriaJessica Hausner
ZdjęciaMartin Gschlacht
Scenariusz
ObsadaGilette Barbier, Gerhard Liebmann, Léa Seydoux, Sylvie Testud, Bruno Todeschini, Orsolya Tóth
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiAustria, Francja, Niemcy
Czas trwania96 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Lud wszelki w pielgrzymkę wyrusza
[Jessica Hausner „Lourdes” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pragnąc zrobić dobre zdjęcie, należy udać się w często fotografowane miejsce, a następnie zwrócić aparat na to, co cieszy się tam najmniejszym zainteresowaniem. Tak właśnie czyni Jessica Hausner w „Lourdes”, dzięki czemu zamiast satyry na religię albo teologicznych rozważań o cudzie otrzymujemy poruszającą i – co zaskakujące – zabawną opowieść o nędzy ludzkiego istnienia.

Marta Karpińska

Lud wszelki w pielgrzymkę wyrusza
[Jessica Hausner „Lourdes” - recenzja]

Pragnąc zrobić dobre zdjęcie, należy udać się w często fotografowane miejsce, a następnie zwrócić aparat na to, co cieszy się tam najmniejszym zainteresowaniem. Tak właśnie czyni Jessica Hausner w „Lourdes”, dzięki czemu zamiast satyry na religię albo teologicznych rozważań o cudzie otrzymujemy poruszającą i – co zaskakujące – zabawną opowieść o nędzy ludzkiego istnienia.

Jessica Hausner
‹Lourdes›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLourdes
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery29 stycznia 2010
ReżyseriaJessica Hausner
ZdjęciaMartin Gschlacht
Scenariusz
ObsadaGilette Barbier, Gerhard Liebmann, Léa Seydoux, Sylvie Testud, Bruno Todeschini, Orsolya Tóth
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiAustria, Francja, Niemcy
Czas trwania96 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Na plakacie reklamującym „Lourdes”, figura Matki Boskiej patrzy szklanym wzrokiem gdzieś w dal ponad naszymi głowami. Na jej twarzy maluje się melancholijny uśmiech. Dostępna współczesnym ludziom wiedza pozwala nam sądzić, że szansa na jej istnienie i możliwość interweniowania w nasze życie jest nieskończenie mała. Zazwyczaj przechodzimy nad tą świadomością do porządku dziennego. Jednak dla tych, których spotkało w życiu nieszczęście, nader kusząca jest myśl o tej łagodnie uśmiechniętej kobiecie, która pochyli się nad nimi, wysłucha ich żalów i – jeśli taka będzie jej wola – sprawi, że znów będą szczęśliwi.
Jedną z takich osób jest bohaterka „Lourdes”. Christine (w tej roli świetna Sylvie Testud) przyjechała do Lourdes z wycieczką złożoną z uskarżających się na rozmaite – od trywialnych, ale uprzykrzających życie, po śmiertelne lub nieuleczalne – przypadłości pielgrzymów. Stwardnienie rozsiane odebrało jej kontrolę nad ciałem i znacznie ograniczyło wolność decydowania o samej sobie. Jest całkowicie zależna od innych i uczestniczy w pielgrzymkach tylko dlatego, że zapewniona w ich trakcie opieka umożliwia jej podróżowanie. Wiemy, że bardziej podobała jej się wycieczka do Rzymu, podczas której kładziono większy nacisk na kulturę niż na religię; zapewne jako osoba zdrowa miała niewiele wspólnego ze sprawami wiary. Pomimo tego atmosfera Lourdes zaczyna na nią oddziaływać: chętnie słucha pogłosek o cudownych uzdrowieniach, opowiada też o śnie, w którym Matka Boska przywróciła jej władzę nad ciałem. Christine jest zawsze opanowana, a po jej twarzy błąka się prawie niedostrzegalny ironiczny uśmiech, ale nietrudno wyczuć, jakimi gniewem i rozpaczą napełnia ją jej sytuacja. Pragnie zachować godność w obliczu nieszczęścia, ale nie jest w stanie całkowicie pozbyć się nadziei na to, że być może właśnie jej przydarzy się coś niewytłumaczalnego. Że zdarzy się cud.
Tak samo rozumują pozostali pielgrzymi. Lourdes Jessiki Hausner (znanej polskim widzom z „Hotelu” i „Lovely Rity”, pokazywanej w ramach Międzynarodowego Warszawskiego Festiwalu Filmowego) jest bowiem miejscem, w którym przyglądamy się mało atrakcyjnemu obliczu religijności. To nie wdzięczność i potrzeba wychwalania imienia Stwórcy przygnały tu tych wszystkich ludzi; zrobiły to cierpienie, strach i poczucie bezsilności. W Lourdes nikomu nie jest do śmiechu, a nawet jeśli jest, to przyzwoitość nakazuje powściągnięcie wesołości. Pielgrzymi żyją w ascezie: spożywają razem posiłki, modlą się i zasypiają, jedynym urozmaiceniem są wizyty w miejscach kultu. Ułomność najciężej chorych sprawia, że rutynowe codzienne czynności awansują do rangi skomplikowanych rytuałów, co podkreślają towarzyszące im w tle podniosłe pieśni kościelne. Jednocześnie wszystko wskazuje na to, że gdyby wszyscy pielgrzymi nagle wyzdrowieli – gdyby tylko mieli życie, do którego mogą wrócić – ta przytłaczająca nabożna atmosfera rozwiałaby się w mgnieniu oka, a Lourdes zaczęłoby świecić pustkami.
Wiara pielgrzymów ma zatem swoje źródło w słabości i wiąże się z konkretnymi oczekiwaniami; jest mniej lub bardziej żarliwa, ale płytka, nosi też wyraźne znamiona myślenia magicznego. Każde wydarzenie może zostać uznane za zwiastun uzdrowienia, każda czynność może je uczynić mniej lub bardziej prawdopodobnym. Na tym tle wyraźnie widoczny staje się tragiczny wymiar Lourdes: przybywają tu tysiące chorych, ale tylko mieszcząca się w granicach błędu statystycznego garstka odejdzie zdrowa. Zakonnice i ksiądz towarzyszący pielgrzymom starają się nie podsycać wśród nich nadziei na coś, co prawdopodobnie się nie stanie. Dementują fałszywe pogłoski o ozdrowieniach, zamiast tego mówiąc o potrzebie pokory wobec Boga i modłów o uzdrowienie duszy. Szczególnie to ostatnie jest ważne, bowiem cierpienie nikogo tu nie uszlachetnia. Chorzy stają się zgorzkniali, małostkowi i egoistyczni, nie bacząc na innych starają się wepchnąć na lepsze miejsce w kolejce i zwiększyć swoje szanse na uzdrowienie. Kiedy Christine odzyskuje władzę w nogach, są niezadowoleni, a jedna z kobiet pyta księdza wprost: „Dlaczego właśnie ona?”.
Religia i Kościół katolicki to wdzięczne przedmioty satyry i krytyki, Hausner nie chce jednak iść w tym kierunku; mniej przez szacunek, bardziej dlatego, że niezbyt ją on interesuje. Towarzyszący wycieczce ksiądz pozostaje enigmą: czy naprawdę wierzy w to, że kalectwo jest takim samym uwarunkowaniem jak dobry słuch albo zmysł estetyczny? Czy jego wycofanie i uśmiechanie się półgębkiem, kiedy słyszy obrazoburcze dowcipy, są oznakami zwątpienia, czy też wiary tak pewnej, że nie czuje potrzeby ciągłego jej demonstrowania? Ocenę pozostawia się widzowi, ale ksiądz przedstawiony jest nie jako cynik albo głupiec, ale jako kolejna poszukująca sensu istota ludzka. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że mimo swojej wszechobecności, religia schodzi w „Lourdes” na drugi plan, a głównym bohaterem filmu są ludzie.
Hausner opowiada tę historię o ludzkiej nędzy z odrobiną łagodnego humoru rodem z komedii obyczajowej, oszczędnie dobierając środki. Gra aktorów jest minimalistyczna: z ich spojrzeń lub ledwie zauważalnych drgnięć mięśni twarzy dowiadujemy się więcej, niż z dialogów. Kręcone statyczną kamerą długie ujęcia nadają ogromną siłę wyrazu milczącym postaciom, a nawet pustym planom. Oszczędności środków i wycofania nie należy jednak mylić z pozostawieniem nieograniczonego pola interpretacji. Każde, zarówno pomyślne, jak i niepomyślne, wydarzenie w „ Lourdes” można wyjaśnić bez powoływania się na zjawiska nadprzyrodzone. Doszukując się bożej mądrości lub chociażby lekcji w tym, że pośród tak wielu chorych zdrowie odzyskuje niezbyt gorliwa w swojej wierze Christine, a bogobojna przewodniczka pielgrzymów, ukrywająca chorobę przed innymi siostra Cecile, trafia do szpitala w ciężkim stanie, zdajemy sobie w pewnym momencie sprawę z tego, że powielamy magiczne myślenie bohaterów. Nie jest to więc opowieść o cudzie, ale o jego potrzebie. I chociaż Hausner staje po stronie sceptyków, to na chcących wierzyć patrzy życzliwie.
„Lourdes” jest też gorzką pochwałą życia we wszystkich jego aspektach. Gorzką, ponieważ oglądamy je oczami wykluczonych; gorzką, ponieważ nie kryje przed nami tego, że jedynie wykluczenie pozwala je nam naprawdę je docenić. Dzieje się tak nie przez naszą głupotę albo lekkomyślność. Życie nie jest idealne. Pogoda nie zawsze jest dobra, jedzenie bywa kiepskie, odwiedzane przez nas miejsca mają, jak Lourdes, posmak taniego jarmarku, a towarzysze podróży obgadują nas za plecami. Ale to do życia zostaliśmy stworzeni i najgorszym, co może nas spotkać, jest znalezienie się poza jego nawiasem.
Na zakończenie pielgrzymki wszyscy jej uczestnicy zbierają się na dansingu z lampionami, szwedzkim stołem i śpiewakiem standardów z Sanremo. W pewnym momencie Christine przewraca się w tańcu i musi zejść z parkietu. Wśród obecnych podnosi się szmerek: „A jednak, za dobrze to wyglądało – A może tylko się potknęła…” Christine staje pod ścianą, po chwili musi usiąść. Młoda, piękna wolontariuszka śpiewa „Felicità”, pod sceną tańczy kilka par. Nie dowiadujemy się, czy to nawrót choroby, czy może tylko zmęczenie. Ale zderzenie trywialności dansingu z przerażeniem malującym się na twarzy Christine, dla której stanowi on kwintesencję wszystkiego tego, czego być może znów będzie musiała się wyrzec, sprawia, że przeszywa nas dreszcz, który nie opuści nas jeszcze przez długi czas po wyjściu z kina.
Recenzja nadesłana na konkurs „Esensji”.
koniec
24 marca 2010

Komentarze

13 V 2010   23:48:02

Dobra recenzja, świetny film. Dla mnie przede wszystkim o szczęściu (znamienne "Felicita" na koniec) i o tym, jak niezwykłe i cudowne są rzeczy proste - chodzenie po górach, jedzenie deserów, taniec czy choćby możliwość uczesania się czy założenia kolczyków.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Numery wolne, ale finezyjne dosyć
— Marta Karpińska

Dwoje ludzi na peronie w Onomichi
— Marta Karpińska

Delfin a sprawa japońska
— Marta Karpińska

Rozważna i romantyczny
— Marta Karpińska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.