Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Nienasycona paleta barw

Esensja.pl
Esensja.pl
Marek Lechki
„Erratum” wzbudza zachwyt krytyków, porusza najdelikatniejsze struny w widzach. Sprawia wrażenie głęboko osobistego, mając jednocześnie wymiar uniwersalnej opowieści o tym, co gubimy, czego szukamy i zwykle (nie) możemy znaleźć. Reżyser filmu, Marek Lechki opowiada o formie, która zdeterminowała fabułę, muzyce, która nasyciła ją nutami melancholii i teraźniejszości, blaknącej w obliczu przeszłości.

Marek Lechki

Nienasycona paleta barw

„Erratum” wzbudza zachwyt krytyków, porusza najdelikatniejsze struny w widzach. Sprawia wrażenie głęboko osobistego, mając jednocześnie wymiar uniwersalnej opowieści o tym, co gubimy, czego szukamy i zwykle (nie) możemy znaleźć. Reżyser filmu, Marek Lechki opowiada o formie, która zdeterminowała fabułę, muzyce, która nasyciła ją nutami melancholii i teraźniejszości, blaknącej w obliczu przeszłości.
Anna Bielak: Zacznijmy od końca. Ostatnia scena w filmie jest dla mnie bardzo dwuznaczna. Czytamy w prasie, że perfekcyjnie wyraża ona trud relacji między ojcem a synem, dla mnie stanowi zaś wyraz niezwykłej intymności i przyjaźni, która narodziła się między nimi. Przypomina mi się obraz zapisany przez Bohumila Hrabala w „Czułym barbarzyńcy” – obraz dwóch najbliższych przyjaciół, dla których stukanie przez ścianę to najintymniejszy sposób bycia razem.
Marek Lechki: Mówiąc szczerze – nie znam tego tekstu, ale bardzo mi się podoba idea tego typu… Jeśli jednak chodzi o „Erratum” – mam wrażenie, że krytycy, którzy akcentują trud relacji Michała i jego ojca mają na myśli film jako całość. Pukanie przez ścianę może być w tym kontekście interpretowane jako jedyny gest, na który potrafi zdobyć się ojciec. Przypuszczam, że u Hrabala sytuacja ma raczej nieco komediowy charakter, co oczywiście nie odbiera jej przy tym ogromnej urody. Trud relacji między ojcem a synem jest wpisany w film na głębszym poziomie. To, co mnie podoba się najbardziej w finalnym rozwiązaniu to też fakt, że nie pada wówczas ani jedno słowo. Wszystko jest rozegrane w obrazie. Dosyć długo szukałem takiego – satysfakcjonującego mnie rozwiązania i wydaje mi się, że udało się je znaleźć.
A.B.: Kiedy patrzę na Michała i Zbyszka widzę też odbicie relacji dwóch przyjaciół ze „Struktury kryształu” Krzysztofa Zanussiego – Jana i Marka. Z tym, że w pana filmie dosyć jawnie powiedziane jest, który z nich jest szczęśliwszy i wybrał dla siebie lepsze życie.
M.L.: Pisząc scenariusz w ogóle nie miałem w głowie tego filmu i zupełnie inne rzeczy mnie inspirowały, choć kiedy teraz o tym myślę – wydaje mi się, że rzeczywiście istnieją analogie między obydwiema historiami. Moim punktem wyjścia był splot różnorodnych inspiracji muzycznych i filmowych, dużo bardziej adekwatnych w kontekście „Erratum”. Utwory, które znalazły się na ścieżce dźwiękowej filmu są efektem odkrywania przeze mnie nowej muzyki i nowych zespołów, których wcześniej nie słuchałem. Mam tu na myśli m.in. nastrojową muzykę grupy Thee Silver Mt. Zion czy Godspeed You! Black Emperor – nieco mroczną, ale i niezwykle emocjonalną, pełną melancholii. Pracując nad historią Michała wychodziłem zresztą od koncepcji formy. Wiedziałem, jak chce opowiadać mój przyszły film i szukałem historii, którą mógłbym podporządkować obrazowi. Odnosiłem się więc do produkcji, które z większym naciskiem akcentowały wizualność niż treść, jak „Cienka, czerwona linia” Terrence’a Mallicka, „Na wylot” Grzegorza Królikiewicza, „Idź i patrz” Elema Klimowa, „Buffalo 66” czy „Brown Bunny” Vincenta Gallo.
A.B.: Jeżeli rozmawiamy o wizualności filmu i zinterpretujemy ją wedle klasycznych teorii to zauważymy, że dominujące, przygaszone kolory – brąz, zieleń czy ciemne odcienie niebieskiego świadczą o jakimś rozpadzie, o jakimś umieraniu.
M.L.: Michał, który na pozór prowadzi stabilne, dobre życie, po przyjeździe do Szczecina dostaje szansę na dostrzeżenie, kim był kiedyś i zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę żyje w permanentnym kryzysie. Nie wiem, jak go jednoznacznie nazwać? Kryzysem duchowym czy bardziej emocjonalnym? Jest to przede wszystkim stan pewnego odrętwienia. Kolorystyka filmu akcentuje oczywiście nastrój Michała, ale istotny jest także fakt, że ja po prostu lubię barwy tego typu, zupełnie nienasycone. U genezy tego leży określone wyczucie estetyki, paleta barw, które wykorzystuję jako twórca, którymi się otaczam jako człowiek.
A.B.: Jeśli zatem pójdziemy teraz tropem estetyki obrazu, na jakiego artystę bądź kierunek malarski trafimy?
M.L.: Nie uważam się za znawcę w tej kwestii. W zasadzie dopiero od niedawna usiłuję się dowiedzieć, czy malarstwo w jakiś sposób mnie dotyka. Znalazłem dla siebie różne obrazy, które wydają mi się ciekawe, ale nie stanowią one dzieł powstałych w ramach jednego kierunku.
A.B.: W filmie jest dużo melancholii charakterystycznej dla obrazów Edwarda Hoppera…
M.L.: To akurat ulubiony malarz mojego operatora – Przemka Kamińskiego, który rzeczywiście mógł przemycać pewne elementy twórczości Hoppera do wizualnej warstwy „Erratum” nie informując mnie o tym [śmiech]
A.B.: Skupmy się więc lepiej na spiętrzonych relacjach ojcowsko-synowskich – w fabule filmu mamy pełny wachlarz możliwości. Wszystkie wątki są skonstruowane doskonale, z niezwykłą pieczołowitością – ile w nich elementów autobiograficznych?

Marek Lechki
‹Erratum›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułErratum
Dystrybutor Best Film
Data premiery8 kwietnia 2011
ReżyseriaMarek Lechki
ZdjęciaPrzemysław Kamiński
Scenariusz
ObsadaTomasz Kot, Ryszard Kotys, Tomasz Radawiec, Dorota Pomykała, Karina Kunkiewicz, Mariusz Saniternik
Rok produkcji2010
Kraj produkcjiPolska
Czas trwania90 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
M.L.: Relacje tego typu układają się różnie na przestrzeni lat i wiadomo, że raz wyglądają one lepiej, kiedy indziej gorzej. Ten wątek w filmie jest jednak bardzo mocno podkręcony ze względu na potrzeby dramaturgiczne. Moje relacje z rodziną są o niebo lepsze niż Michała z ojcem. Jednak z racji tego, że ten film miał w sobie pewną statyczność, zależało mi na tym, żeby znaleźć jakąś mocną oś i konflikt między ojcami a synami sprawdził się w tej roli znakomicie. Jeśli chodzi o szukanie wątków autobiograficznych, skupiłbym się raczej na biografii Michała, który kiedyś był muzykiem, a teraz już nie jest. Jego kolega Zbyszek tymczasem nie porzucił drogi, którą kiedyś wspólnie obrali, nadal gra w zespole i zaczął odnosić sukcesy. Grałem kiedyś w zespole, jeździliśmy na koncerty. To był bardzo ważny okres mojego życia, za którym tęsknię. Z drugiej strony postrzegam Zbyszka jako ucieleśnienie pewnego ideału. U zarania historii leży bowiem poczucie straty za tym, kim było się kiedyś. Dawniej zupełnie inaczej odbierałem świat, o wiele bardziej intensywnie, bezpośrednio i z dużo większą wrażliwością. Obecnie muszę szukać tego typu stanów w rzeczywistości. Chociaż mogę powiedzieć sobie, że „jest dobrze”, to mam świadomość jakiejś dużej straty.
A.B.: Może nie tyle oczekiwanie na pogrzeb, co pewien rodzaj smutku, który czuję w filmie nazwałabym efektem pracy żałoby. Żałoby po niespełnionych marzeniach, po swoim obecnym życiu czy błędach, których nie sposób naprawić.
M.L.: Dokładnie tak jest. Niedawno zacząłem pisać sztukę teatralną i zauważyłem, że przewija się w niej ten sam wątek. Pojawia się w niej kwestia powrotu do korzeni, żeby sobie przypomnieć jak wygląda i smakuje życie… Nie wiem jeszcze, jakie będą dalsze losy sztuki. Może jest ona za bardzo podobna do „Mojego miasta” i „Erratum”, żeby był sens kontynuowania pracy nad nią? Historia miałaby dotyczyć etnografa, który miał wielkie marzenia, ale pracuje w małym muzeum i z wolna traci zmysły. Potrzebuje przerwy od życia, które prowadzi i jedzie w miejsca, które dawniej zaraziły go pasją. Nie wiem, czy dojdzie do wystawienia sztuki, ponieważ lubię odstawić tekst na jakiś czas po ukończeniu pisania po czym wrócić do materiału i zobaczyć, co w nim znajdę. Dzięki temu mam poczucie, że nie popełniam filmów, których mógłbym się wstydzić. Realizowanie wszystkiego, co się napisze nie jest najlepszym pomysłem.
A.B.: Idźmy zatem w przeciwną stronę. Nie mówmy o wątkach, które powracają, ale o eksperymentach, które mogą się pojawić. Powiedział pan, że tęskni za polskim kinem lat 60, za formalną i treściową odwagą ówczesnych twórców, którzy eksperymentowali z językiem filmowym.
M.L.: Jestem za tym, żeby badać możliwości środków wyrazu w filmie. Nie lubię produkcji, które tylko i wyłącznie rejestrują rzeczywistość. Chcę być zaskakiwany przez pracę kamery. Choć wiem już, że jestem wyczulony na oszustwo, miałkość tego typu chwytów, które oprócz eksperymentu nie mają pokrycia w potrzebie ich użycia w filmie. Bardzo cenię także filmy, które przetwarzają rzeczywistość za sprawą reżysera, nawet w scenografii chcę widzieć rękę autora. Uwielbiam obrazy w kreacyjny sposób wykorzystujące dźwięk jak „Na wylot” Grzegorza Królikiewicza czy „Idź i patrz”, o którym już wspomniałem, gdzie dźwięk nie jest wyłącznie zarejestrowanym elementem rzeczywistości, ale tworzy on naddane wartości w obrazie. W filmie jest scena, w której bohaterka czesze włosy, a my słyszymy tylko dźwięki owego czesania, bardzo głośne, wyostrzone. Jest to może ekstremalny przykład użycia dźwięku w sposób kreacyjny. Jest to jednak dla mnie bardzo inspirujące. Lubię filmy, których nie rozumiem po pierwszym obejrzeniu, lubię do nich wracać. Lubię obrazy, których nie można streścić w prosty sposób, mówiąc: „film jest o tym i tamtym, a konkluzja jest taka”.
A.B.: Wspomniał pan o Vincencie Gallo, czyli amerykańskim kinie niezależnym. Mówił też o tym, że woli, kiedy scenariusz się odrobinę odleży. Osiem lat to jednak trochę za dużo – wybitny debiut (choć telewizyjny) – „Moje miasto” to zaś w Polsce za mało, żeby rozwijać swój talent w warunkach rynkowych?
M.L.: Mam wrażenie, że głównym tego problemem jest fakt, że za mało uczymy się w szkole o tym, jak ten rynek funkcjonuje, jak rozmawiać z producentem, co nam wolno, a czego nie. W pewnym sensie padłem ofiarę tej niewiedzy. Całe swoje siły skupiłem na tym jednym projekcie, który przeciągał się w czasie w nieskończoność. Zbyt długo czekałem na decyzję producenta, który obiecał zająć się budżetem, ale nie był w stanie. W mojej szkole w Katowicach, którą wspominam bardzo mile i która bardzo wiele mi dała, zabrakło niestety elementarnych zajęć z poruszania się po rynku.
A.B.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
koniec
4 lipca 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Inaczej niż w raju
— Łukasz Gręda

Tegoż twórcy

Nasza mała, konsumpcyjna apokalipsa
— Adam Lewandowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.