Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

„Kino to najstraszniejsza, masowa trucizna”

Esensja.pl
Esensja.pl
Edward Pawlak
« 1 2 3

Edward Pawlak

„Kino to najstraszniejsza, masowa trucizna”

EP: Chruszczow, który zresztą nie znosił określenia Ilji Erenburga „Odwilż”, gdyż uważał, że może się ona zmienić w katastrofalną powódź, doprowadził jednak – mimo zaciekłego oporu twardogłowych aparatczyków – do względnej liberalizacji życia. Choć sam był bardzo nieufny wobec inteligencji i domagał się wzmocnienia kontroli ideologicznej nad kulturą… Nieustannie zresztą w grubiański sposób beształ twórców za odchylenia od jedynej twórczej metody realizmu socjalistycznego i skłanianie się ku „zgniłej, abstrakcyjnej sztuce Zachodu”, a także „opluskwianie radzieckiej rzeczywistości”. W procesie destalinizacji nie zaniechano bynajmniej oszczerczych i nienawistnych kampanii w stalinowsko-żdanowowskim stylu (na przykład w 1958 roku na Borysa Pasternaka po otrzymaniu przezeń Nagrody Nobla za „Doktora Żywago”). Chruszczow, nieodrodne dziecię systemu, pod wieloma względami pozostał uczniem Stalina. Zastrzegł sobie prawo do ferowania ostrych i jednoznacznych ocen ideologicznych tego czy innego dzieła, chociaż stopień erudycji nie mógł na to pozwalać. Uważał, że w kulturze nie może być „pokojowego współistnienia”. Trzymając się sztywno ideologicznych pryncypiów, na wiele jednak w swej grze ze stalinowcami pozwalał, co miało się zresztą niebawem na nim zemścić. Okres Odwilży – pierwszy wyłom w systemie – do dziś uważa się, wraz z „pierestrojką”, za wyjątkowy w zakresie swobód twórczych w ZSRR. Zobaczmy, jak pięknie zaowocowało to w literaturze, malarstwie, muzyce, wreszcie w kinie. Do głosu doszło nowe pokolenie reżyserów (Grigorij Czuchraj, Tengiz Abuładze, Marlen Chucyjew, Andriej Tarkowski), a i starzy – mający za sobą błędy socrealizmu – jak Michaił Kałatozow („Lecą żurawie”, „Niewysłany list”) czy Michaił Romm („Dziewięć dni jednego roku”, „Zwyczajny faszyzm”), przeżywało swoją drugą, jakże wspaniałą młodość. Kino radzieckie w tym czasie, podobnie jak i polskie (na przykład Andrzej Wajda, Jerzy Kawalerowicz, Andrzej Munk, Wojciech Jerzy Has, Kazimierz Kutz), wzbudzało podobne zainteresowanie i emocje w świecie. A wracając do Nikity Siergiejewicza: to dzięki jego zgodzie Twardowski mógł w 1962 roku opublikować w „Nowym Mirze” łagrowy „Jeden dzień Iwana Denisowicza” Aleksandra Sołżenicyna. Wiele lat później Leszek Kołakowski stwierdził, że „już samo zezwolenie na druk tej opowieści byłoby nieśmiertelną zasługą Chruszczowa, gdyby nie miał innych”.
SCh: A miał ich Chruszczow więcej?
Czyste niebo (1961), reż. Grigorij Czuchraj
Czyste niebo (1961), reż. Grigorij Czuchraj
EP: W tym samym 1962 roku organ Komitetu Centralnego „Prawda” na osobiste polecenie sekretarza generalnego Partii zamieścił wiersz Jewgienija Jewtuszenki „Spadkobiercy Stalina”4), który wymierzony był we wciąż zwarte szeregi stalinistów. Oba utwory – i Sołżenicyna, i Jewtuszenki – wywołały wściekłość partyjnego betonu, próbującego wszelkimi sposobami przeszkodzić w odbrązowianiu bożyszcza z wąsami. Rok wcześniej natomiast Chruszczow udzielił błogosławieństwa „Czystemu niebu” – filmowi rozrachunkowemu z „kultem jednostki”, który stał się światowym wydarzeniem. Pionierskie dzieło Grigorija Czuchraja dało początek tendencji obrachunkowej, znaczonej tak różnymi obrazami, jak „Okrucieństwo” Władimira Skujbina, „Cisza” Władimira Basowa, „Kronika jednego dnia” Vytautasa Žalekeviciusa, „Żywi i martwi” Aleksandra Stolpera, „Człowiek z przeszłością” Ilji Gurina i Władimira Borensteina, „Schody do nieba” Raimondasa Vabalasa czy „Przewodniczący” Aleksieja Sałtykowa.
SCh: Bez wspomnianych przez Pana dzieł dziś trudno byłoby wyobrazić sobie rosyjską kulturę. Zakrawa to trochę na okrutny żart historii, że poniekąd zawdzięczamy je Nikicie Siergiejewiczowi, człowiekowi, który w świcie Stalina miał pozycję niewiele różniącą się od statusu Klaudiusza na dworze cesarza Kaliguli.
EP: Chruszczow sprowadzał kulturę do prostej alternatywy: „potrzebne” – „niepotrzebne”, „słuszne” – „niesłuszne”. To, że na wiele pozwalał, jest jego ogromną zasługą (Odwilż dała wspaniałe pokolenie „szestidiesiatnikow”), pamiętać jednak należy, że wiele z tych „zezwoleń” było wynikiem gry politycznej toczonej z twardogłowymi przeciwnikami zmian, z Michaiłem Susłowem5) na czele. Gdy byli oni przeciwni jakiemuś dziełu, Chruszczow chcąc utrzeć im nosa, dawał zgodę na jego publikację, wystawienie czy realizację. Musiał zręcznie lawirować, bo przecież wciąż czyhano na jego potknięcia, dążąc do wrzucenia go ze stołka. Na XXII antystalinowskim Zjeździe KPZR w 1962 roku, który był kontynuacją linii obranej na XX Zjeździe, Chruszczow przeraził się nie na żarty, dokąd ten proces może doprowadzić. Gdy jednak spróbował ograniczyć wszechwładzę nomenklatury i KGB, siły konserwatywne przystąpiły do ataku i 14 października 1964 roku pozbawiły go władzy. „Czasy Chruszczowa, mimo wahań i półśrodków, już wkrótce miały jawić się jako utracony raj” – napisał David Remnick, autor książki „Grobowiec Lenina”.
SCh: Zapoczątkowana przez Chruszczowa Odwilż doprowadziła jednak w końcu do powodzi, która pochłonęła samego Nikitę Siergiejewicza. Jego następca Leonid Breżniew nawet nie próbował udawać, że to, czego dokonał Chruszczow, było słuszne.
Dwadzieścia dni bez wojny (1976), reż. Aleksiej Gierman
Dwadzieścia dni bez wojny (1976), reż. Aleksiej Gierman
EP: Za Breżniewa nastąpiła przede wszystkim zmiana akcentów wobec Stalina. Podjęto próby jego moralnej rehabilitacji w oczach narodu. Chciano nawet odwołać uchwały XX Zjazdu w sprawie kultu jego osoby, ale Breżniew powstrzymał jednak te zapędy. Nie decydując się na pełną rehabilitację Ojca Narodu – nie pozwalał na to elementarny instynkt samozachowawczy – za radą swej „szarej eminencji”, czyli Susłowa, stworzył „białe plamy” w historii Związku Radzieckiego, aby „nie szargać świętości”. Za Breżniewa o Stalinie nie można było pisać źle, o okresie czystek zaczęto mówić półgębkiem, a kolektywizację uznano za „konieczność dziejową”. Takie filmy, jak „Czyste niebo”, „Cisza”, „Żywi i martwi” nie miały racji bytu, przestały pojawiać się w telewizji. Poważnie stępiono akcenty antystalinowskie w drugiej części trylogii Konstantina Simonowa – w „Nikt nie rodzi się żołnierzem”. Wszystkie wytwórnie zobowiązane zostały do sporządzenia list ze spisem scenariuszy o tematyce stalinowskiej i przesłanie ich do centrali. Partia chciała uniknąć wrażenia, że jej stosunek do Stalina uległ jakiejś zmianie, ale przecież już pod koniec 1965 roku mówiło się otwarcie, że nie można realizować filmów o epoce „kultu jednostki”, bo takiej epoki w ogóle nie było. Była tylko epoka przechodzenia do… komunizmu. Nad Stalinem roztoczono parasol ochronny. Przekonał się o tym również Jerzy Skolimowski, który w 1967 roku zrealizował „Ręce do góry”. Znalazła się w tym filmie słynna scena z pierwszomajowym, ogromnych rozmiarów transparentem, na którym przez omyłkę naklejono Wielkiemu Sternikowi czworo oczu. Film na trzynaście lat powędrował na półkę, a reżyser na długie lata musiał opuścić Polskę, żeby móc dalej tworzyć.
SCh: Nowym czasom potrzebna była nowa mitologia. Bo przecież nawet Breżniew nie mógł nie wykorzystać dla swoich celów potęgi kina…
EP: W ZSRR pojawił się w tym czasie nowy Cziaureli – sprawny reżyser batalista Jurij Ozierow, autor wieloseryjnych monumentów „Wyzwolenie” i „Żołnierze wolności” (później „Bitwa o Moskwę”), w których Stalin znów był Wielkim Wodzem. W „Żołnierzach wolności”6) Ozierow spłacał także dług wdzięczności „największemu przywódcy politycznemu współczesności”, Leonidowi Iljiczowi Breżniewowi, ukazując go jako wybitnego dowódcę i bohatera wojennego. Tylko nieliczni protestowali przeciwko nowej polityce. W 1966 roku Michaił Romm – wraz z Kapicą, Jefriemowem, Niekrasowem i Plisiecką – podpisał list do sekretarza generalnego, w którym wystąpił przeciwko próbom rehabilitacji Stalina. List rozzłościł przede wszystkim Susłowa, głównego orędownika dobrego wizerunku nieżyjącego już dyktatora w społeczeństwie. W epoce zastoju półki zapełniły się ideologicznie „niesłusznymi” filmami. Naliczono ponad sto pięćdziesiąt tytułów! Wielu twórcom, jak Aleksiejowi Germanowi czy Kirze Muratowej, na długo podcięto skrzydła. Aleksandra Askoldowa za „Komisarza” pogrzebano za życia. Uznano go nie tylko za „nieprzydatnego profesjonalnie” i wykluczono z partii, ale na żądanie I sekretarza Komitetu Moskiewskiego Partii, niejakiego Griszina, wysiedlono ze stolicy z powodu… pasożytnictwa. Później pozwolono mu jedynie na realizację spektakli estradowych. Taśma z „Komisarzem” miała zostać zniszczona, ale cudem ocalała. Film okazał się dziełem wybitnym, jedynym zresztą, jaki Askoldow nakręcił.
SCh: Inni też ucierpieli?
Komisarz (1967), reż. Aleksandr Askoldow
Komisarz (1967), reż. Aleksandr Askoldow
EP: O tak! Na przykład Siergiej Paradżanow, autor malarskich filmów „Cienie zapomnianych przodków” i „Sajat-Nowa”. Za homoseksualizm i handel walutą oraz dziełami sztuki, co zostało sfingowane, skazano go na pięć lat łagru. Po trzech latach, w wyniku interwencji francuskiego pisarza Louisa Aragona u samego Breżniewa, został wprawdzie przedterminowo zwolniony, ale w 1982 roku ponownie usłyszał wyrok – pięć lat obozu. I znów ujęli się za nim Francuzi. Paradżanow i tak miał wiele szczęścia. System bowiem złagodniał, za Stalina by już dawno nie żył. Byłbym jednak niesprawiedliwy, uznając okres Breżniewowskiego zastoju za wielką czarną dziurę kinową. To prawda, że notoryczni knociarze kręcili film za filmem, podczas gdy wybitni twórcy mieli poważne kłopoty z realizacją swoich pomysłów, ale to właśnie dzięki nim kino radzieckie nie zatraciło swoich blasków. Z dzisiejszej perspektywy widać, jak wiele powstało w latach 70. i na początku 80. wspaniałych dzieł. To Andriej Tarkowski z „Andriejem Rublowem” (ileż perypetii z wprowadzeniem na ekrany!), „Zwierciadłem”, „Solaris” i „Stalkerem”, Gleb Panfiłow z „Początkiem” i „Tematem” (zwolnionym z „zamrażalnika” dopiero podczas „pierestrojki”), Larisa Szepitko z „Ty i ja” i „Wniebowstąpieniem”, Wasilij Szukszyn z „Pogwarkami” i „Kaliną czerwoną”, Aleksiej German z „Kontrolą na drogach” i „Dwudziestoma dniami bez wojny”, Tengiz Abuładze z „Drzewem pragnień” i „Błaganiem”, Nikita Michałkow z „Niedokończonym utworem na pianolę”, „Pięcioma wieczorami” i „Kilkoma dniami z życia Obłomowa”, Andriej Konczałowski z „Wujaszkiem Wanią” i „Syberiadą”, Elem Klimow z „Agonią” i „Idź i patrz”, Ilja Awerbach z „Monologiem” i „Wyznaniem miłości”, Eldar Riazanow z „Garażem” i „Dworcem dla dwojga”, wreszcie Siergiej Bondarczuk ze „Stepem”. Długo by wymieniać!
SCh: Nie żal Panu tragicznego końca Jewgienija Urbanskiego, aktora, który zabłysnął zwłaszcza dwiema rolami w filmach Grigorija Czuchraja „Ballada o żołnierzu” i „Czyste niebo”? Miał szansę, by zrobić karierę na miarę Aleksieja Batałowa, Innokientija Smoktunowskiego czy Olega Tabakowa?
EP: Pewnie, że żal. To był chłop na schwał, z ikrą. Gdy w „Czystym niebie” jako lotnik Astachow, poddany po wojnie represjom, krzyczał w rozpaczy: „Jestem winien! Winien, że wzięto mnie do niewoli, że złapali mnie przy ucieczce i psami rwali moje ciało! Winien, że się nie zastrzeliłem, że żyję!” – to wydawało się, że zaraz ekran eksploduje razem z widownią siedzącą na sali. Wspaniałą kreację stworzył też w „Niezłomnym” Julija Rajzmana. Żal jednak nie tylko Urbanskiego, ale także zmarnowanego talentu Tatjany Samojłowej, pamiętnej Weroniki z „Lecą żurawie” i zapomnianego dziś, kiedyś niedocenionego, a przecież znakomitego „Niewysłanego listu”, również Kałatozowowa. Grał w nim zresztą też Urbanski. Trudno wyobrazić sobie bez Samojłowej „Annę Kareninę” Aleksandra Zarchiego. Krytyka europejska nazywała ją „pierwszą powojenną autentyczną gwiazdą kina radzieckiego”. Po wielkim sukcesie „Lecą żurawie” w Cannes, otrzymała wiele propozycji z Zachodu, ale zagrała tylko w dwóch włoskich filmach, o których dzisiaj już nikt nie pamięta. Władze kinematografii w ZSRR nie życzyły sobie radzieckiej gwiazdy w zachodnioeuropejskich filmach. Co niesamowicie zresztą skomplikowało dalsze losy artystki.
Ciąg dalszy nastąpi.

Edward Pawlak – poznaniak, dziennikarz, publicysta, krytyk filmowy, propagator dobrego kina. Przez wiele lat kierownik artystyczny poznańskiego Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Kamera”. W 1984 roku w Wydawnictwach Artystycznych i Filmowych opublikował biografię Grigorija Czuchraja („Czuchraj”), a w 2003 w wydawnictwie Kurpisz – wespół z Mirosławą Mielcarek – „Ilustrowany leksykon filmu europejskiego”. Obecnie pisze książkę o kinie rosyjskim po upadku Związku Radzieckiego.

koniec
« 1 2 3
11 lutego 2009
1) Duet Grigorij Kozincew i Leonid Trauberg zasłynął nakręconą w drugiej połowie lat 30. XX wieku socrealistyczną „Trylogią o Maksymie”: „Junost’ Maksima” (1935), „Wozwraszczenije Maksima” (1937) oraz „Wyborgskaja storona” (1939). Ostatni wspólny film, „Prostyje ljudi”, nakręcili w 1946 roku. Trauberg na dobre rozstał się z kinem na początku lat 60., choć zmarł dopiero w 1990 roku. Kozincew natomiast zdobył później uznanie znakomitymi adaptacjami dramatów Williama Szekspira. Jego „Hamlet” (1964) oraz „Król Lir” (1971) to po dziś dzień jedne z najlepszych ekranizacji tych dzieł. Zmarł w 1973 roku.
2) Ostatni, jak na razie, film Konstantina Łopuszanskiego to adaptacja „Pory deszczów” Arkadija i Borysa Strugackich z 2006 roku.
3) Ten postapokaliptyczny dramat science fiction nakręcony został w 1986 roku na podstawie scenariusza Borysa Strugackiego i Wiaczesława Rybakowa.
4) Wiele lat później zresztą Jewgienij Jewtuszenko – nie tylko poeta i prozaik, ale również aktor filmowy, scenarzysta i reżyser – nakręcił demaskatorski film „Pochorony Stalina” (1990).
5) Michaił Susłow przez wiele lat utrzymywał się na szczytach władzy w Związku Radzieckim. Jeszcze za Stalina, w 1939 roku, został członkiem Komitetu Centralnego Partii. Po śmierci dyktatora poparł Nikitę Chruszczowa, a kilka lat później znalazł się w grupie spiskowców, która odsunęła go od władzy. Do samej śmierci pozostał wiernym druhem Leonida Breżniewa, nieodmiennie optując za utrzymaniem „twardego kursu”, który sam wprowadzał w kulturze i propagandzie. Zmarł w 1982 roku, mając 80 lat.
6) „Żołnierze wolności” (1977) byli najprawdziwszą superprodukcją. Na film Jurija Ozierowa, opowiadający o rozpoczętym w 1943 roku zwycięskim marszu Armii Czerwonej na Zachód, zrzuciły się kinematografie aż siedmiu demoludów. Poza Związkiem Radzieckim w pracach nad tym monumentalnym dziełem brali udział także Polacy, Węgrzy, Czechosłowacy, Bułgarzy, Rumunii oraz Niemcy z NRD.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

„Temat wojny mają niemal we krwi”
— Edward Pawlak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.