Recepta sukcesuLudzie mają taką naturę, że uwielbiają konkurować. Jeśli jest coś dobrego, to trzeba zrobić coś lepszego. Jeśli jest coś najlepsze, trzeba przynajmniej próbować to przeskoczyć.
Bartosz KotarbaRecepta sukcesuLudzie mają taką naturę, że uwielbiają konkurować. Jeśli jest coś dobrego, to trzeba zrobić coś lepszego. Jeśli jest coś najlepsze, trzeba przynajmniej próbować to przeskoczyć. Kiedy odszedł Michael Jordan, komentatorzy i kibice zastanawiali się, kto będzie od niego lepszy; kiedy dominacja Tomb Raidera w dziedzinie gier TPP była niezaprzeczalna…. no właśnie. Czy wciąż powstające nowe gry są w stanie powtórzyć sukces serii z Larą Croft w roli głównej? Jaka jest recepta na sukces? Kiedy w 1996 roku EIDOS wypuścił pierwszą grę z serii „Tomb Raider”, stało się jasne, że powstała gra dla wielu po prostu kultowa, a na pewno gra, która będzie przełomem w dziedzinie komputerowej rozrywki. Wielu powie, że graczy przyciągnęła postać Lary Croft. Owszem, była ona jednym z elementów, ale nie w samej bohaterce tkwił sukces… Dowiódł tego „Drakan” – gra, w której wcielamy się w rolę Rynn, wojowniczkę, która za pomocą smoka Arokha rusza na ratunek swojemu młodszemu bratu. Gra otrzymała dobre recenzje, a co najważniejsze, doszukiwano się w niej konkurencji dla „Tomb Raidera”. I co? Nic. Poza tym, że otrzymaliśmy kolejny niezły produkt, nic się nie stało. „Drakan” nie osiągnął tak wielkiego sukcesu jak dziecko EIDOSa. Kiedy supremacja „Tombiaka” wydawała się pewna, pojawił się „Heavy Metal FAKK 2”. Prasa i internet huczały od głosów o „detronizacji Lary”. Do zawodów z panną Croft stanęła kolejna wojowniczka, Julia. Faktycznie, gra prezentowała się doskonale pod względem graficznym, a Julia nie ustępowała Larze ani o krok, a wręcz wielu mówiło, że bohaterka serii „Tomb Raider” to już przeżytek. Wydawałoby się, że przy takiej konkurencji, nowy „Tomb Raider” będzie klapą finansową. Jednak, ku zdziwieniu wielu graczy, „TR: Chronicles” sprzedał się nieźle. W międzyczasie pojawił się „Rune” z Ragnarem, eksterminującym dziesiątki potworów. Świat w tej grze prezentował się graficznie doskonale, lecz sama gra przeszła bez większego echa. Skoro konkurencja dysponowała lepszą grafiką (może poza pierwszą częścią TR, z którym mógł konkurować jedynie QUAKE), to co przyciągało graczy do „Tomb Raidera"? Co sprawiło, że tak doskonała produkcja jak „American McGee’s Alice” czy intrygująco wykonani „Oni” nie powtórzyli sukcesu Lary?. Owszem, są to gry świeże i trudno teraz wyrokować, czy tytuły te doczekają się swoich kontynuacji, czy też nie. Atmosfera i grafika „Alicji” wywołała spory zachwyt wśród recenzentów w prasie i sieci. Podobnie „Oni” nie przeszli bez echa. Jedno jest pewne: nie zgromadzą one tak wielkiej rzeszy fanów, jak „Tomb Raider”. Nie zostaną uznane za gry kultowe. Sukces serii, EIDOS zawdzięcza chyba swemu nowatorstwu. Mówię tu oczywiście o pierwszej części przygód Lary. Gracze urzeczeni pięknem lokacji, zachwycili się „Tomb Raiderem”. Pobudzająca ich dziecięce marzenia poszukiwaczy skarbów, świetnie wpasowała się w ówczesną sytuację na rynku gier komputerowych. Pierwsze pozytywne recenzje prasy pociągnęły za sobą silną promocję postaci samej Lary Croft. „The Face”, Versace, U2 – to wszystko sprawiło, że bohaterka serii stała się wyznacznikiem sukcesu. Twórcy gry, korzystając z koniunktury, stworzyli drugą, jeszcze ładniejszą część; Lara zyskała słynny dziś warkocz, a gracze, pamiętając, jak doskonale bawili się grając w pierwszego „Tomb Raidera”, postanowili przeżyć to jeszcze raz i kupili grę. Nie było chyba gracza, który choć przez chwilę nie grał w „Tomb Raidera”. A, że produkt nie zawiódł, fascynacja „Tomb Raiderem” pogłębiała się. Pomimo udanych produkcji, była to już tylko „pogoń za…”. Lara – jej przygody były pierwsze i to one stanowiły wzorzec. Reszta mogła być już tylko „dobra prawie tak jak TR”. Wydawałoby się, że lepszy produkt powinien wyprzeć gorszy, w większości wypadków tak jest, chyba, że… ten gorszy zostaje uznany za kultowy. A tak było w przypadku serii z Larą Croft w roli głównej. Nie chcę powiedzieć, że „Tomb Raider” to zła gra; chodzi mi o to, że pomimo wielu niedociągnięć, pomimo, iż na rynku było wiele innych, może nawet lepszych propozycji, gracze wybierali „Tomb Raidera”, bo… bo był Tomb Raiderem (!). Gracze rezygnowali z lepszej oferty konkurencji, gdyż atmosfera, muzyka i nawet grafika nie pierwszej już świeżości budowały swoisty, niepowtarzalny klimat. Tajemniczość, kolejne korytarze w może zbyt skubizowanych labiryntach, przeciwnicy czyhający za rogiem… to był właśnie „TOMB RAIDER” i nieważne, jak doskonałą grę stworzyłaby konkurencja, nie mogła powtórzyć już tego właśnie klimatu i… sukcesu. Dowodem na to jest wciąż doskonale sprzedająca się część piąta przygód Lary, pomimo tego, że wielu graczy czuje już przesyt. Pomimo znudzenia i coraz częstszego narzekania na wtórność i brak innowacji w „Tomb Raiderze”, gracze wciąż w niego grają, w oczekiwaniu na kolejny całkowicie nowy „Next Generations”. Jak zapowiadają twórcy, tytuł ten ma odświeżyć świat „Tomb Raidera”, ma być wydarzeniem na miarę pierwszej części serii. Czyżby nadchodziły kolejne lata dominacji Lary Croft na ekranach naszych monitorów? Czy recepta na sukces nie jest przeterminowana? Zobaczymy najprawdopodobniej już pod koniec tego roku. Ze skąpych informacji, jakie do tej pory udzieliła firma, wynika, że tytuł najprawdopodobniej będzie brzmiał: „Lara Croft: Next Generation”. Najciekawsze jest to, że będzie można wybrać, czy chcemy grać Larą, czy… męskim bohaterem! Tak, programiści zapowiedzieli, że gra będzie zawierała dwa typy postaci. Ponadto zostaną wprowadzone elementy roleplaying. Każda postać będzie posiadała kilka cech, które będzie można rozwijać w trakcie gry. Dzięki nim będzie można wyżej skakać, szybciej biegać itp. Niektóre obszary gry stana się niedostępne dla jednego bohatera a gra nie będzie już taka liniowa. Na potrzeby gry zostanie stworzone całkiem nowe, interaktywne środowisko. 1 sierpnia 2001 |
Na trzeci numer „Magii i Miecza” trzeba było poczekać zdecydowanie dłużej, niż na drugi, ale warto było. Po raz pierwszy bowiem pojawił się w niej artykuł poświęcony systemowi Warhammer, a także opublikowano pierwszą przygodę z prawdziwego zdarzenia.
więcej »Marzec nie przyniósł zbyt wielu nowości ze świata Warhammera – do najważniejszych należy zaliczyć prezentacje kolejnych dwóch armii do The Old World.
więcej »Drugi numer „Magii i Miecza” ukazał się na zasadzie siły rozpędu. Jeśli wierzyć informacji zawartej we wstępniaku, miał premierę dwa tygodnie po pojawieniu się numeru pierwszego.
więcej »Wyrzuty sumienia kanciarza
— Miłosz Cybowski
Więcej, ciekawiej i za darmo
— Miłosz Cybowski
Starzy Bogowie nie śpią
— Miłosz Cybowski
Typowe miasto
— Miłosz Cybowski
Gnijący las
— Miłosz Cybowski
Roninowie pod zaćmionym słońcem
— Miłosz Cybowski
Księga wiedźmich czarów
— Miłosz Cybowski
Pancerni bez psa
— Miłosz Cybowski
Słudzy Pana Rozkładu
— Miłosz Cybowski
Mali, brzydcy i zieloni
— Miłosz Cybowski
Kilkanaście tysięcy linków...
— Marcin Lorek
Komputerowy fenomen
— Bartosz Kotarba
Dobre strony filmu
— Artur Długosz
Dwa minusy to nie zawsze plus
— Artur Długosz
Lara niezdara
— Eryk Remiezowicz
Od zera do bohatera. A właściwie od zera i jedynki.
— Paweł Nurzyński
Okładki serii
— Esensja
Seria komiksowa
— Tomasz Sidorkiewicz
Manifestacje Lary Croft
— Paweł Nurzyński
Powrót księcia
— Bartosz Kotarba
Piraci: Przed monitorem pod czarną banderą
— Bartosz Kotarba
Cisza i mrok
— Bartosz Kotarba
Koszykarskie święto
— Bartosz Kotarba
(Moc)ny produkt
— Bartosz Kotarba
W sieci: Piłkarskie święto
— Bartosz Kotarba
W sieci: Piłkarski koszmar
— Bartosz Kotarba
Wsteczny przełom
— Bartosz Kotarba
W sieci: Z Internetem dookoła świata
— Bartosz Kotarba
W sieci: Uzależnieni od wszechstronności
— Bartosz Kotarba