Biszkopt: Idée fixeDawno temu Trzewik narzekał na to, że każdy Polak ma swój własny system autorski. I że każdy uważa swój system autorski za najlepszy. I że każdy ten swój system chce wydać. I chce zbić na tym jak najwięcej pieniędzy. I zdobyć sławę Johna Wicka. No i miał facet rację. Znaczy Trzewik, nie John Wick.
Miłosz CybowskiBiszkopt: Idée fixeDawno temu Trzewik narzekał na to, że każdy Polak ma swój własny system autorski. I że każdy uważa swój system autorski za najlepszy. I że każdy ten swój system chce wydać. I chce zbić na tym jak najwięcej pieniędzy. I zdobyć sławę Johna Wicka. No i miał facet rację. Znaczy Trzewik, nie John Wick. Ilustracja: Łukasz Matuszek Ale nie mam zamiaru powtarzać tego wszystkiego, co szef Portalu pisał siedem lat temu. Przypatrzmy się raczej ewolucji, jaka w tym czasie nastąpiła, bo, co tu dużo gadać, systemy autorskie wyszły wreszcie z podziemia. Oczywiście kwestią dyskusyjną jest, czy to dobry znak. Na początek dwa przykłady, które zobrazują nam, jak może wyglądać przyszłość autorek w naszym kraju. Pamiętacie Arkonę, którą niektórzy określali mianem „systemu dla neopogan”? To doskonały przykład systemu autorskiego, który ze względu na niezwykłe zacięcie autorów doczekał się wersji drukowanej. Ale to nie wszystko! Arkona, jedyny prawdziwy system o Słowianach, doczekała się także dwóch dodatków w formacie pdf (jeden z nich był fragmentem, który miał znaleźć się w dodatku drukowanym, ale na dobrych chęciach się skończyło)! I po dziś dzień jej podręczniki leżą na półkach empików i obrastają kurzem, bo nawet kilkukrotne przeceny nie były w stanie skusić kogokolwiek do zakupu. Druga historia była podobna, a dotyczyła Poza Czasem. Tym razem miejsce Słowian zajęli dzielni przodkowie Irlandczyków. System także trafił do grupy ludzi, którzy na fali integracji europejskiej wykazywali duże zainteresowanie Zieloną Wyspą, jej kulturą, obyczajowością i mitologią. I także dość szybko zakończył swój sławetny żywot, czemu, prawdę powiedziawszy, trudno się dziwić. Gdzieś w międzyczasie dotarły do mnie nowinki dotyczące Wolsunga i Pływu, kolejnych systemów autorskich, które miały ubarwić nasz rynek. Różnica polegała na tym, że pierwszy z nich początkowo nie był nastawiony na publikację książkową i rozwijał się tak, jak większość systemów autorskich: tylko i wyłącznie w sieci. Ale darmowe i ciekawe materiały na stronie Wolsunga szybko się skończyły, gdy autorzy weszli w układy z wydawnictwem ISA i po dziś dzień czekają na wydanie ich systemu. A magiczna fraza „dwa miesiące po Modernie” przestała działać. Z Pływem, o którym dowiedziałem się bezpośrednio od jego autora, sprawa przedstawiała się inaczej, gdyż Andre od początku planował go wydać, ale prace najprawdopodobniej przeciągną się do przyszłego roku. Zatem doskonale wpisuje się w Trzewikową mantrę o systemach autorskich. Całkiem niedawno pojawiły się ciekawostki dotyczące nowego, oczywiście lepszego od wszystkich poprzednich, systemu autorskiego w mrocznych klimatach. Mówię o Klanarchii, systemie łączącym konwencję fantasy i horroru (jakby już zwykłe dark fantasy nie wystarczało). To także ma być projekt komercyjny, który wedle zamierzeń autorów w bliższej lub dalszej przyszłości doczeka się książkowego wydania i zagości na półkach empików. Jak będzie, zobaczymy. Czego jednak nie sposób Klanarchii odmówić, to dobrych ilustratorów. To jednak nie wszystko. Dużym powodzeniem cieszy się Gobas, czyli Generalnie Otwarta Baza Systemów Niekomercyjnych, gdzie każdy autor może zamieścić informacje i odnośnik do swojego własnego systemu autorskiego. Jedne dziwniejsze od drugich (wystarczy spojrzeć na tytuły), a w niektórych można nawet wyczytać, że planuje się wydanie systemu w formie podręcznika, ale tak na dobrą sprawę nie jest do końca jasne, kiedy to nastąpi. Prawdopodobnie nigdy. Ponadto działa także forum poświęcone tym grom, na którym wszyscy mogą powiedzieć, co myślą na temat takich czy innych projektów. Zaś najnowszym subsystemem Gobasa jest Planeta Autorskich, na której zamieszczane są wygrzebane z odmętów sieci informacje publikowane na blogach autorów czy w różnych serwisach, a które, jak nie trudno się domyślić, dotyczą właśnie systemów autorskich czy też niekomercyjnych, w zależności od gustów. Chociaż nie do końca. Należy zwrócić uwagę na to, że na dobrą sprawę istnieje różnica miedzy pojęciem „system autorski” a „system niekomercyjny”. Systemem autorskim może być każdy system, który stworzy dowolny erpegowiec, jednak by był systemem niekomercyjnym, ów erpegowiec nie może, tak jak Andre od Pływu czy Garnek od Wolsunga, marzyć o tym, by go wydać i czerpać korzyści. Całkiem ciekawe rozróżnienie. Niejako największą kompilacją dążeń, by z systemów autorskich uczynić systemy komercyjne jest Megakonkurs. Chodzi w nim (poza dziwnymi frazesami dotyczącymi popularyzowania RPG wśród tych maluczkich, którzy o nim jeszcze nie słyszeli) o to, by po dziesięciu ciężkich etapach wyłonić najlepszy system autorski, który następnie zostanie wydany i podbije rynek tak szybko, jak Wiedźmin: Gra Wyobraźni. A nawet szybciej. Spośród kilkudziesięciu schematów systemów, które zainteresowani konkursem nadesłali, wyłoniono dwadzieścia z pozoru najlepszych. Cały konkurs został podzielony na etapy, a w każdym z nich autorzy mają za zadanie zaprezentować jakieś konkretne zagadnienie dotyczące systemu lub świata. Po zapoznaniu się z tymi materiałami fani wysyłają smsy głosując na wybrany przez siebie setting, licząc przy okazji na wygranie jednej z nagród, które są dla nich przewidziane. Dodajmy, że wszystko opiera się na mechanice d20 (aż strach pomyśleć co by było, gdyby każdy system musiał dysponować swoja własną mechaniką) i już niedługo powinniśmy poznać zwycięzców. Prawda jest taka, że wbrew szczytnym ideom, które przyświecały organizatorom, głosowanie tylko do pewnego momentu mogło opierać się na konkretnych materiałach, bo z czasem podziały między systemami stały się bardziej konkretne i stało się mniej lub bardziej oczywiste, że niezależnie od jakości materiałów, zainteresowani ludzie będą głosowali na ten system, który im się najbardziej podoba. Niektóre systemy odpadły (dosłownie, autorzy sami rezygnowali) już w przedbiegach, inne zaczęły stopniowo wysuwać się na prowadzenie. W chwili obecnej systemów pozostało dwanaście i tylko cztery z nich mają szanse na zwycięstwo. Jak pisze Duce, niektórzy z autorów tak bardzo zaangażowali się w tworzenie swoich systemów, że nie wykluczają, nawet jeśli poniosą porażkę w Megakonkursie, prób wydania ich własnymi siłami (przez co dołączą do grona twórców Pływu i Klanarchii). Uf. To chyba wszystko, ale nie gwarantuję, że czegoś nie pominąłem. Zastanawiam się, czy nie ma jakiejś prawidłowości, a może jakiegoś specjalnego wzoru, którym dałoby się określić wzrost ilości systemów autorskich. Może to tak jak słynny pierwiastek? A może ilość systemów autorskich wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości grających i zainteresowanych RPG, a odwrotnie proporcjonalnie do ilości „żywych” systemów na rynku? Jak by nie było, systemów autorskich jest pełno. Większość z nich powstaje w skutek jakiegoś pojedynczego pomysłu, na który wpadł autor i uznał, że to będzie prawdziwa rewolucja na rynku. Później okazało się, że o żadnej rewolucji mowy być nie może, bo system powiela tylko utarte już schematy i nie może nikogo zainteresować. I tak powstają różne projekty i dziwne pomysły, które później kończą jako szybko znikające z sieci witryny. I tak ludzie, zamiast wspierać istniejące już systemy, pisać artykuły, scenariusze czy opowiadania, biorą się za coś, co jest właściwie z góry skazane na niepowodzenie. Niedawno na forum Wydawnictwa Portal natknąłem się na post człowieka, który uważał, że linia wydawnicza Neuroshimy jest zła, bo pominięto nationbook poświęcony Las Vegas. Co więcej, wcale go nie obchodzi zdanie innych i on sobie ten nationbook sam napisze (nie wiem czy przy okazji go wyda), więc niech nikt nic nie pisze w tym temacie, nie podrzuca mu żadnych pomysłów, bo on to zrobi po swojemu. Najlepiej. Tak, jak jemu będzie odpowiadało. Napisze sobie setting, który sam sobie wykorzysta. Ot, mentalność polskiego gracza. Czy nie jest podobnie z systemami autorskimi? 8 lipca 2007 |
Jak na miesiąc, w którym „White Dwarf” świętuje swój pięćsetny numer, kwiecień minął bez większych warhammerowych nowości.
więcej »Na trzeci numer „Magii i Miecza” trzeba było poczekać zdecydowanie dłużej, niż na drugi, ale warto było. Po raz pierwszy bowiem pojawił się w niej artykuł poświęcony systemowi Warhammer, a także opublikowano pierwszą przygodę z prawdziwego zdarzenia.
więcej »Marzec nie przyniósł zbyt wielu nowości ze świata Warhammera – do najważniejszych należy zaliczyć prezentacje kolejnych dwóch armii do The Old World.
więcej »Wyrzuty sumienia kanciarza
— Miłosz Cybowski
Więcej, ciekawiej i za darmo
— Miłosz Cybowski
Starzy Bogowie nie śpią
— Miłosz Cybowski
Typowe miasto
— Miłosz Cybowski
Gnijący las
— Miłosz Cybowski
Roninowie pod zaćmionym słońcem
— Miłosz Cybowski
Księga wiedźmich czarów
— Miłosz Cybowski
Pancerni bez psa
— Miłosz Cybowski
Słudzy Pana Rozkładu
— Miłosz Cybowski
Mali, brzydcy i zieloni
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Międzynarodówka
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Czym się różni dobry podręcznik?
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Fan kontra wydawca
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Kiedy siodła zaczynają płonąć
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Przyzwyczajenia drużynowe
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Znaj promocją, mocium panie
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Nuda nasza powszednia
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Z nadzieją patrzmy w przyszłość
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Przepraszam, a gdzie kreda?
— Miłosz Cybowski
Biszkopt: Dlaczego Dostojewski jest do niczego
— Miłosz Cybowski
Międzynarodówka
— Miłosz Cybowski
Czym się różni dobry podręcznik?
— Miłosz Cybowski
Fan kontra wydawca
— Miłosz Cybowski
Kiedy siodła zaczynają płonąć
— Miłosz Cybowski
Przyzwyczajenia drużynowe
— Miłosz Cybowski
Znaj promocją, mocium panie
— Miłosz Cybowski
Nuda nasza powszednia
— Miłosz Cybowski
Z nadzieją patrzmy w przyszłość
— Miłosz Cybowski
Przepraszam, a gdzie kreda?
— Miłosz Cybowski
Dlaczego Dostojewski jest do niczego
— Miłosz Cybowski
Przeżyj to jeszcze raz
— Miłosz Cybowski
Sukcesy hodowcy drobiu
— Miłosz Cybowski
W krainie Wojennego Młota: Kwiecień 2024
— Miłosz Cybowski
Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
— Miłosz Cybowski
Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
— Miłosz Cybowski
Zapiski niedzielnego gracza: Wolność i swoboda
— Miłosz Cybowski
Krótko o grach: Rodzina jest najważniejsza
— Miłosz Cybowski
W krainie Wojennego Młota: Marzec 2024
— Miłosz Cybowski
W krainie Wojennego Młota: Luty 2024
— Miłosz Cybowski
Erpegi ze starej szafy: Nie ma wody na pustyni
— Miłosz Cybowski