OK, ale w "Bone Tomahawk" Indianie też są ludźmi, tyle że dzikimi. Potworami są tylko w takim stopniu jak Hannibal Lecter. To nie trolle z "Hobbita"...
BTW Dlaczego w dystrybucji nie można było przetłumaczyć tytułu filmu na "Kościany tomahawk"? Skąd ta maniera zostawiania angielskich tytułów, nawet jeśli całkowicie przetłumaczalne?
No nie przesadzajmy - Indianie byli ludźmi, tyle że dzikimi. Spełniali w westernach tę samą rolę, co Niemcy w radzieckich filmach wojennych - wroga, którego należy wytłuc. Najlepiej setkami.
Zanim zaczęto przedstawiać Indian jako szlachetnych i honorowych ekologów, prezentowano ich właśnie jako dzikie bestie skalpujące i mordujące z zasadzki.
W zasadzie "Bone tomahawk" to "13 wojownik" w wersji westernowej;tylko wojowników mniej, lepsi aktorzy i ciekawsza fabuła (z całym szacunkiem dla Antonia B. ma ciekawsze filmy w portfolio).
@El Legarto
Nie, nie ma elementów nadprzyrodzonych. Aczkolwiek zdolność cichego poruszania się Indian jest już na krawędzi realności (otrzaskani z Indianami ludzie dają się niepostrzeżenie podejść na 2-3 metry)
@zyx
I tak, i nie. Indianie są tu wyraźnie odhumanizowani i można ich traktować w kategorii potworów - nie mówią (nie potrafią), jedzą ludzkie mięso, a do tego - spoiler - kobiety traktują jak rozpłodowe zwierzęta. Inna sprawa, że pewnie nikt w Hollywood (i nawet poza nim) by się nie odważył robić podobnego plemienia czarnoskórych...
@El Legarto
Filmu nie widziałem, ale jestem w szoku jeśli chodzi o tych Indian, w "tolerancyjnym" Hollywood to by na pewno nie przeszło.
A w "Bone Tomahawk" są jakieś elementy nadprzyrodzone, bo nie przypominam sobie? Ten western wędruje na pogranicza horroru dzięki kanibalom, ale duchów, zombi i czarów nie przypominam sobie, może nie pamięć zawodzi.
Kurt Russel nawiązuje do swojej roli w "Tombstone". Bardzo dobry western, wart odnotowania również ze względu na "złych Indian". Od dziesięcioleci nie kręci się w Hollywood westernów ze złymi Indianami. W "Bone Tomahawk" są to co prawda odszczepieńcy, a przez moment pojawia się na ekranie dla równowagi jeden normalny Indianin, ale fakt pozostaje faktem: tu Indianie są źli, a nawet bardzo bardzo źli - jak w starych westernach.
Bardzo dobry film, skromny budżet nie przeszkodził
w opowiedzeniu mocnej historii. Nie rozumiem dlaczego nasi
filmowcy nie chcą, nie potrafią, czy nie mogą się przemóc, aby nakręcić coś równie dobrego, zawierającego elementy grozy, czy ocierającego się o zjawiska nadprzyrodzone. Mam oczywiście na myśli horror, bo z powyższego przykładu widać, że nie chodzi o pieniądze.
Zgadzam się z recenzentem. Nie porwał mnie ten film.
E, bywają legalne źródła bez dodatków - sama ostatnio napisałam dwie notki z filmów obejrzanych na Netflixie.
Standard. Chosiński daje niską ocenę więc pomnóż razy 2, daje wysoką ocenę podziel przez 2. Niektóre rzeczy się nie zmieniają na esensji :).
Hahahah naprawdę śmieszne. Film jest na poziomie fabuły dopracowany i nic nie dzieje się "bo tak". Aktorsko film stoi na wysokim poziomie, Tom Hiddleston jako Loki jak zwykle prezentuje poziom a sam Thor Chris'a Hemsworth'a to klasa sama w sobie. Film stoi na naprawdę wysokim poziome a reżyser, którego pochodzenie jest dla ciebie takie istotne poprowadził aktorów i historię w taki sposób że największe nazwiska Hollywood czasami nie mogą dosięgnąć jego poziomu. Piszesz też recenzję wersji blu-ray/dvd? Gdzie wspomnienie o materiałach dodatkowych? No chyba że film obejrzany z nielegalnego źródła aby nie wspierać kultury.
Ja sie bawilem na tym filmie wysmienicie, jesli chodzi o MCU chyba najlepiej od czasu Avengers 2. Owszem, mozna narzekac na dziury w fabule ale ktory to film superbohaterski ich nie ma (nawet chyba najlepszy film z gatunku superbohaterskiego Mroczny Rycerz ma ich od groma). Nie rozumiem tez formatu tej minirecenzji - jesli to miala byc krotka recka wydania dvd, blu-ray to nie ma tu ani slowa o materialach dodatkowych...
Niepopularna opinia o tym filmie, doceniam :) Sam mam mieszane uczucia co do niego - z jednej strony fajna zabawa konwencją, pełno zamierzonych głupotek i jakiś taki dziecięcy urok z tego przebija, ale z drugiej to jednak trochę regres w stosunku do całego MCU. Takie trochę pajacowanie na suto zakrapianej imprezie zamiast próby zrobienia czegoś bardziej w stylu MCU. No, chyba że los Thora i tak jest już przesądzony w kontekście Infinity War, wtedy taka głupawka byłaby zrozumiała...