Na mnie oglądana jeszcze w kinie "Karbala" zrobiła dobre wrażenie z dwóch powodów: po pierwsze, że w sumie miło, że Polska jest w stanie wyprodukować przyzwoity współczesny film propagandowy (może to nieco cynicznie zabrzmiało, ale moja satysfakcja jest szczera) i po drugie - że właśnie opowiedziano głośno historię ludzi, którzy są tu z nami, tu i teraz, a nie są legendarnymi bohaterami z przeszłosci.
Polska toczy wojny, na szczęście daleko, ale weteranów mamy tu i teraz. Czytałam gdzieś słuszną opinię, ze kraj jest winien szacunek swoim żołnierzom, bo na tym się niejako cała idea bezpieczeństwa opiera - na szacunku do żołnierzy, niezależnie od dyskutowania zasadności decyzji politycznych.
Bo to ostatnie z kolei cały czas przypominało mi się gorzko w czasie ogladania: że wszystko można powiedzieć o tym, co dzieje się w Iraku, ale nie że sprawy obróciły się od tego czasu na lepsze.
A jak ktoś się chce pośmiać, to zapraszam tu:
http://poliszmuwi.blogspot.com/2017/02/demon-2015.html
@kosi maz
Formalnie tak, misja natowska faktycznie zaczęła się kilka miesięcy później.
O ile z większością treści się zgadzam, to jednak wkradł się pewien błąd. W Iraku, polskie wojska (a w zasadzie to cała reszta też) nie działały pod auspicjami NATO.
To raczej streszczenie niż recenzja...
"Catwoman" jak najbardziej jest powiązany z "Rokiem pierwszym". Co prawda nie tworzy z nim jakiejś jednej, spójnej historii, ale sam fakt, że jego akcja toczy się po wydarzeniach z RP, świadczy o ich fabularnym powiązaniu. Tym bardziej, że Selina ratuje w tym shorcie z rąk bandziorów swoją małoletnią przyjaciółkę/podopieczną, którą poznajemy w RP i która tutaj jest przedstawiona z założeniem, że widz już ją zna - więc z tym oglądaniem w oderwaniu od RP to tak trochę nie do końca.
Swoją drogą, "Catwoman" to właściwie jedyny film z serii "DC Showcase Shorts", a jest ich jak na razie pięć, który jest powiązany z innym, pełnometrażowym filmem od DC. To cała reszta jest osobnymi, samodzielnymi film(ik)ami.
Aha, i jeszcze jedno. Pan redaktor wspomina w recenzji o przemocy w GK, która jednak w kreskówkach od DC nie jest niczym wyjątkowym. Ja osobiście nie pokazałbym dziecku czy młodszym nastolatkom ŻADNEGO z obejrzanych dotychczas filmów z serii. Kilku z nich dałbym nawet kategorię 18+, choć ktoś mógłby to uznać za przesadę.
Niedawno zabrałem się za oglądanie filmów animowanych ze stajni DC, zachęcony dobrymi opiniami i mocno wkręcony w kino superbohaterskie, które wcześniej jakoś omijałem. Na razie obejrzałem 6 filmów (z 26!), w tym "Gotham Knight", i muszę przyznać, że ogląda się je o wiele przyjemniej niż hollywoodzkie blockbustery spod znaku DCEU. Tym "bajkom" co prawda też się zdarzają potknięcia, ale może właśnie dlatego łatwiej jest je przełknąć, bo to "tylko" kreskówki i nie ma się wobec nich wygórowanych wymagań. I też dzięki temu łatwiej o pozytywne zaskoczenie, jakim dla mnie był "Justice League: The New Frontier". Świetny film, który zachęcił mnie do przeczytania jeszcze lepszego oryginału - "DC: Te New Frontier". Jeden z najlepszych komiksów, jakie czytałem.
Co do "Gotham Knight", to warto jeszcze dodać, że akcja filmu, choć nie jest zaliczana do oficjalnego kanonu, to jednak toczy się w tzw. Nolanverse - tym od trylogii Mrocznego Rycerza i znajdziemy tam drobne nawiązania do wydarzeń z "Batman Begins".
Główną rolę w pierwszej części Pushera zagrał przecież Kim Bodnia.
Najpierw obejrzałam film, potem przeczytałam książkę. Książka mnie bardzo rozczarowała. Film jest jednym z lepszych jakie widziałam. Podobał mi się 20 lat temu, kiedy obejrzałam go po raz pierwszy jak i dziś. Polecam obejrzeć więcej razy. Ostatnia scena jak z Rembrandta, powrót syna marnotrawnego.
Autorowi gratuluję udanego artykułu :)
Ale przecież fakt, że coś występuje w komiksie nie oznacza, że automatycznie ma mi się podobać...
Pani Agnieszko, "Dr. Strange", o czym należy pamiętać, jest ekranizacją komiksu Marvela, któremu zawsze najbliżej było do fantasy, i to często dość mrocznego. Stąd taki, a nie inny nastrój całego filmu. Nie rozumiem również przytyku w stronę peleryny lewitacji - przecież jest to, obok Oka Agamoto, jeden z głównych rekwizytów naszego bohatera, od lat 60. obecny w komiksach. Jak bez niego stworzyć film o Strange'u? To tak jakby odebrać Thorowi Młot, bo zbyt niedorzeczny, a Kapitanowi tarczę, bo kolorowa.
Oceny w granicach 60-70% są dla mnie zawsze trudne, a jeszcze czasami ktoś wyciągnie, że "film X oceniłaś tak samo, a recenzja była bardziej/mniej entuzjastyczna". Fraktalowanie - doskonały opis! Mnie przypominały się efekty widziane w kalejdoskopie, kiedy obraz stopniowo zwija się lub rozwija jak wachlarz, więc pewnie przemówił przeze mnie sentyment do dzieciństwa.
Pani Agnieszko, zaskoczyła mnie ocena "Dr. Strange'a". Mnie osobiście efekty zmęczyły, całe to "fraktalowanie". Za to ujrzałem dystans i dużo humoru. Więcej a na pewno tyle samo co w "Ant-Manie" i "Strażnikach Galaktyki". Może ciut autoironii zabrakło, jak zobaczyłem pelerynelę, to czekałem aż wyskoczy Harry zza winkla, ale sceny sytuacyjne z ową peleryną nawet mnie rozśmieszyly. Znudzony już marvelowskimi produkcjami muszę napisać, że ta mi się spodobała najbardziej od czasu pierwszego Iron Man (przy czym go nie przebiła). Pewnie jeszcze z czasem mi się opinia o filmie zmieni.
Pozdrawiam serdecznie, Mr Doktor ;-)
Marta Bałaga dała Anomalisie 100%. Jarosław Loretz dał 30%. I bądź tu mądry.
Proszę nie sugerować się gorzkimi żalami P. Loretza dotyczącymi Anomalisy. Nie wiem skąd oskarżenia o dłużyznę. Nie wiem ile wybuchów by musiało mieć miejsce, by uniknąć oskarżeń o nudę.
Anomalisa to dobrze skrojona opowieść o kryzysie dojrzałego mężczyzny. Wyciszona i zarysowana przy pomocy detali i prostych środków. Introwertyczna "notka" o introwertyku. Okraszana nienachalnie metaforami. Wyśmienite kino dla wielbicieli Czechowa i artyzmu formy. Pan Loretz marudzi a Anomalisę obejrzeć po prostu warto.
Ja sobie seans na święta zostawiłem.
Wracam ci ja wczoraj wieczorem z pracy i widzę, że co mój luby ogląda... Tja.
te wszystkie głupstwa, "niedoróbki" i inne farmazony, które pan recenzent z zacięciem godnym lepszej sprawy wypunktował, to po prostu dowód na luz z jakim do tematu podeszli twórcy tego filmiku.
dlaczego zaś pan recenzent jest taki strasznie serio i znęca się nad filmem ewidentnie mającym być prowokacją i drwiną - nie sposób dociec. Nie szkoda czasu na wyzłośliwianie się nad filmem w tak oczywisty sposób przegiętym i pozbawionym walorów ?